32.Tanfang I #seria świąteczna
polishbandito specjalnie dla Ciebie serwuję pierwszego shota
***
– Hej, wiem że już późno, ale ty w sumie nie idziesz jutro do pracy, a ja nie lubię jeść kolacji w samotności – powiedział Daniel, stając w moich drzwiach.
Uśmiechnąłem się i zaprosiłem go do środka.
– Na co masz ochotę? – zapytałem – chociaż obawiam się, że w niedzielny wieczór...
– Spokojnie – roześmiał się mężczyzna i ściągnął z pleców plecak – wiem, że u ciebie to głównie chleb z dżemem, albo dżem z chlebem. Dlatego mam świeże serki i warzywa. A nawet ciasteczka.
– Miałeś wolny weekend – przypomniałem sobie w końcu – byłeś u mamusi.
– Spróbowałbym nie pomagać w przygotowaniach przedświątecznych – odpowiedział i poszedł do kuchni – trochę musiałem ją przekonywać, że w pracy nie dadzą beze mnie rady przez cały tydzień.
– Pewnie nawet w weekend było ciężko – dodałem.
– Myślisz? – odparł rozbawiony – ja jestem bardziej ciekawy kto ciebie przypilnował z jedzeniem.
– Ej, może po prostu zrobiłem wielkie zmywanie – położyłem ręce na biodrach – brak stosu naczyń w zlewie nie znaczy, że głodowałem przez ten czas.
– Tak, zrobiłeś w czwartek wieczorem – przypomniał Daniel – a dzisiaj mamy Bogu dzięki niedzielę.
– Ale też mam rodziców i u nich jadłem – odpowiedziałem niewzruszony.
– To dobrze – pokiwał głową poważnie mężczyzna i zaczął przygotowywać kolacje.
Podszedłem do szafki i wyjąłem kubki. Wstawiłem wodę na herbatę, tak jak w większość wieczorów od kiedy zostaliśmy sąsiadami.
– A możemy się dzisiaj napić jeszcze czegoś trochę mocniejszego? – niespodziewanie zapytał Daniel.
– Myślę, że tak – wzruszyłem ramionami, mając nadzieję, że ma na myśli coś lżejszego niż whisky.
Na szczęście na stole pojawiły się dwie butelki białego wina.
– A coś się stało? – zagaiłem.
– Nie po prostu pomyślałem, że do kolacji można coś wypić i... obejrzeć – dodał po chwili i spojrzał na mnie pytająco.
– Spoko. Miałem dzisiaj lekką zmianę – uśmiechnąłem się i stanąłem obok niego – gotowe?
– Tak, pomożesz przenieść?
W odpowiedzi sięgnąłem po talerz ze stosem kanapek (on naprawdę sam to będzie jadł), a mężczyzna wziął wino i kieliszki.
***
Poszliśmy do salonu, który w mojej kawalerce jednocześnie pełnił rolę sypialni. Pogratulowałem sobie, że dzięki świątecznym hitom ogarnęła mnie świąteczna gorączka sprzątania.
– Stęskniłem się za tymi naszymi wieczornymi seansami, z mamusią to nie to samo – oznajmił Daniel, biorąc koce z fotela.
– Ja też – przytaknąłem.
Była to prawda. Od kiedy we wrześniu przeprowadziłem się do kamienicy, w której mieszkał Daniel, to praktycznie codziennie wpadaliśmy do siebie wieczorami. Poznaliśmy się wcześniej, mężczyzna był jednym z managerów naszego zespołu kelnerskiego, obsługującego różnego rodzaje eventy i imprezy firmowe. Kiedy dowiedział się, że szukam mieszkania w Lille od razu powiedział mi o mieszkaniu na wynajem dosłownie piętro pod nim. I chociaż oficjalnie mieszkaliśmy oddzielnie, to ostatnimi czasy coraz więcej czasu spędzaliśmy razem. Taniej było gotować dla dwóch osób, przyjemniej oglądać film czy serial w towarzystwie, a poza tym... coraz lepiej nam się rozmawiało. Dlatego, mimo wszystko, ku swojemu zaskoczeniu, przez ostatnie dwa dni odkryłem, że realnie stęskniłem się za blondynem.
***
Usiedliśmy na mojej kanapie. Daniel podał mi kocyk, uśmiechając się przy tym.
– Ładną masz choinkę, malutką – zauważył się Daniel – Marius pomagał ci ją ubierać.
– Tak – skinąłem głową – możesz... zapalić lampki – poprosiłem.
– Pewnie. Od razu będzie bardziej klimatycznie.
***
– Daniel często tu wpada? – zapytał Marius, kiedy nocował u mnie któregoś razu.
– Czasami – odpowiedziałem wymijająco.
– Jadacie razem? – odgadł mój przyjaciel.
– Mhm – potwierdziłem.
– Coś jeszcze?
– Ostatnio razem wciągnęliśmy się w Once upon a time – przyznałem.
– On też jest taki baśniowy, co? Bardziej jak Książę, Łowca czy Hook?* – Marius przy ostatnim zabawnie poruszał brwiami.
– Jak wracasz po pracy to czasami mimo wszystko potrzebujesz towarzystwa drugiej osoby – wybrnąłem.
– Ja nic nie mówię – Lindvik uniósł dłonie w obronnym geście – jak dla mnie może być nawet dla ciebie Kopciuszkiem i dbać o porządek w twoim mieszkanku, moja Zła Królowo.
– Słucham?
– No nie masz serca – szepnął mój przyjaciel – a tak na poważnie, to urocze, że sobie tak prowadzisz z kimś domek i twierdzisz, że jesteście tylko przyjaciółmi.
– Jakimi przyjaciółmi? Sąsiadami, znajomymi z pracy, w sumie to nawet mój przełożony – obruszam się, ale czuję jak pieką mnie policzki.
– Johann...
– Przestań, po prostu spędzamy ze sobą trochę czasu – odpowiedziałem trochę zbyt agresywnie – nic z tego nie będzie.
– Poznał już twojego najlepszego przyjaciela i nie uciekł – zauważył Marius – gdyby nie chciał to by nie przychodził.
Już otworzyłem usta, aby zaprotestować, ale tylko machnąłem ręką. Zawsze mogłem pomarzyć. A marzenia usprawiedliwiane przez najlepszego przyjaciela... cóż są najpiękniejsze, bo ktoś dają nam alibi dla wizualizacji nierealnych scenariuszy.
***
– To co? Może obejrzymy ,,Zakonnice"? – zaproponował Daniel i nalał wina do kieliszków.
– W przebraniu? – próbowałem się łudzić.
– Nie, ostatni horror ci pod pasował – roześmiał się mężczyzna, podając mi alkohol.
– Nie – zaprotestowałem – kuliłem się strachu przez prawie cały film!
– No właśnie – przytaknął blondyn.
– Co?
– Nieważne – Daniel machnął ręką – odpalam tę Zakonnicę?
– A może jakiś świąteczny film? – zaryzykowałem.
– Ostatnio mówiłeś, że nie lubisz takiego badziewia – uniósł brew.
– To właśnie miłość jest super? – zaryzykowałem.
– To może ,,Cicha noc. Śmierci noc"? Brzmi przekonująco? – zapytał – no wiesz... taki kompromis.
– Ty naprawdę chcesz, abym bał się potem zasnąć? – jęknąłem.
– Nie – odpowiedział Daniel i wypił cały kieliszek wina, nalał sobie kolejny – wiesz czego chcę?
– Ciekawy jestem – odburknąłem.
Daniel wypił kolejny kieliszek, a ja uniosłem brew.
– Robię to tylko po to, abym jutro mógł powiedzieć, że byłem pijany – usprawiedliwił się – lubię jak oglądamy straszne rzeczy, bo... się do mnie wtedy przytulasz. Taki zwinięty ze strachu w kulkę.
Popatrzyłem na niego zaskoczony.
– A jak się tak po prostu przytulę to będziemy mogli obejrzeć coś innego? – zaryzykowałem, rzeczywiście sięgając po wino.
Daniel patrzył na mnie zaskoczony, a ja z walącym sercem się po prostu do niego przytuliłem.
– Może być? – zapytałem.
Przez chwilę panowała cisza. Słyszałem wspólne bicie naszych serc, ciepło jego ciała. Jego ręka powoli sunęła po moim ciele, zatrzymując się na ramionach. Byłem spięty starałem się rozluźnić. Przyległem do niego jeszcze bardziej. Ta chwila mogła się więcej nie powtórzyć. Rozłożyłem się bardziej.
– Przepraszam – szepnął Daniel i poderwał się.
Stanął przed sofą i zasłonił twarz dłońmi.
– Ja... ja... chcę czegoś więcej niż wspólne leżenie na kanapie i przytulanie – kontynuował – nie mogę wykorzystywać faktu, że jak zwykle chcesz wszystkim sprawić przyjemność, Johann.
– Gdybym nie chciał, to bym się nie przytulał – wyjąkałem, kiedy w końcu udało mi się odzyskać głos – ja... ja naprawdę kuliłem się ze strachu, ale przecież nie musiałem, robić tego tak blisko ciebie, prawda?
Daniel spojrzał na mnie rozkojarzony. Podszedł do mnie i uklęknął przede mną. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Wiedziałem co chce zrobić, ale nie potrafiłem się ruszyć. Czekałem. Nie mogło trwać to dłużej niż kilka sekund, ale mnie dłużyło się w nieskończoność.
Aż w końcu poczułem jego usta na swoich wargach, otulający zapach jego perfum, który tak dobrze znałem, lubiłem, kojarzyły mi się ze spokojem, którym zazwyczaj wyróżniał się mężczyzna. Jednak to wszystko trwało za krótko. Mężczyzna gwałtownie odsunął się ode mnie.
– Przepraszam ja... – zaczął.
– Podobało mi się. Czekałem na to – przerwałem, bojąc się, że jeżeli nie zareaguje, to mężczyzna ucieknie.
Daniel spojrzał na mnie zaskoczony.
– Czekałeś? – uniósł brew.
Skinąłem głową. Zaczęło mi się robić gorąco i duszno.
– Ale... – pokręcił głową – ja... myślałem... od kiedy?
Wzruszyłem ramionami. Uczucie, którym darzyłem mężczyznę nie był z gatunków tych obezwładniających od pierwszej chwili. Jego wygląd nie zwalił mnie z nóg, kiedy tylko go zobaczyłem, głos nie urzekł, a osobowość... zaintrygowała. I to właśnie ciekawość względem jego osoby, może pozorna tajemniczość mężczyzny i początkowa małomówność sprawiły, że zbliżałem się do niego coraz bardziej. Pozwalałem na to przez fakt, że mężczyzna z czasem intrygował mnie coraz bardziej.
On też na to pozwalał. Muśnięcia dłoni, stawanie bardzo blisko siebie, mimowolny, przecież nic nie znaczący dotyk, rozbiegane spojrzenia i przypadkowe, urocze uśmiechy, które od początku sprawiały, że miękły mi kolana. No i oczywiście, to poczucie humoru, którego z jednej strony nie znosiłem, ale po pewnym czasie stało się częścią mojego życia, najpierw zawodowego, a teraz...
– Nie wiem – odpowiedziałem – od jakiegoś czasu.
Daniel pokiwał głową i przygryzł wargę. Wrócił na sofę i nieśmiało wyciągnął dłoń w moim kierunku. Chwyciłem jego palce i uśmiechnąłem się nieśmiało. Wolną ręką sięgnąłem po kieliszek z winem.
– Ja pamiętam, jak przyszedłeś pierwszy raz – oznajmił blondyn – taki, malutki, zagubiony chłopiec, którego trzeba było wdrożyć. Pamiętam, jak przerosły cię drzwi na salę.
On zachichotał, a ja spojrzałem na niego morderczo.
– Przepraszam, one naprawdę są ciężkie, ale to tak uroczo wyglądało, jak się z nimi siłowałeś – Daniel pogłaskał mnie po policzku.
– A nie mogłeś mi ich po prostu otworzyć? – westchnąłem.
– Nikt inny nie miał z nimi problemu – odpowiedział mężczyzna.
– Acha – naburmuszyłem się.
– No nie gniewaj się. Jest coś co poprawi ci humor? – zapytał.
– A możesz – opróżniłem kieliszek – powtórzyć to, co tak egoistycznie przerwałeś?
– Masz na myśli to? – zapytał Daniel i ponownie połączył nasze usta.
***
Do niczego więcej nie doszło oprócz pocałunków i przytulania się. Nie zdjęliśmy nawet ubrań. Nie byliśmy jeszcze na to gotowi.
– Nie musimy się spieszyć – powiedział Daniel, przeczesując palcami moje włosy – dzisiaj i tak by było za dużo szczęścia naraz... przynajmniej dla mnie.
Zarumieniłem się.
– Dla mnie też – zgodziłem się.
– Nie chcę mi się wstawać – jęknął blondyn, spoglądając na mnie.
– To nie wstawaj – odpowiedziałem.
– Mogę zostać na noc? – zapytał z niedowierzaniem Daniel.
– Jak będziesz grzeczny – skinąłem głową.
– O matko, to tak jak bym już dostał od ciebie prezent na święta – oznajmił podekscytowany mężczyzna.
– Spokojnie, Święty Mikołaj ma dla ciebie coś jeszcze – pocałowałem go w policzek.
– To urocze, że coś dla mnie masz, bo ja dla ciebie też – odpowiedział Daniel – to będą najpiękniejsze święta. Nadal nie mogę uwierzyć, że ty też... no wiesz...
Parsknąłem śmiechem.
– No co? – zmarszczył brwi.
– Nic. Po prostu mam tak samo – wzruszyłem ramionami.
I tak zacząłem wierzyć w magię świąt. Jak inaczej wytłumaczyć, że okazało się, że obiekt mojego zauroczenia również był mną zainteresowany i wyszło to na niecały tydzień przed świętami?
O tak kochani, wreszcie publikuję pierwszy shot z serii świątecznych. Jak widzicie po tytule wrócę jeszcze do naszych gołąbeczków, ale to tak bardziej w okolicach sylwestra. Mam nadzieję, że nie możecie się doczekać.
Jeżeli chodzi o pozostałe zamówienia, to tak:
23.12 – Proch x D.Prevc
24.12 – Gaigarecki
25.12 – Nousiainen x Pohjola
26.12 – Morgenzauer
27.12 – Nousiainen x Aalto
28/29.12 – Turnbichler x Stoch
29.12/30.12/31.12 – Tanfang II
Wesołych, szczęśliwych, zaczytanych i wyjątkowych Świąt, kochani lub po prostu dobrego czasu z rodziną i przyjaciółmi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top