24. J.A.Forfang x H.E.Granerud part. III


Bardziej honorowo by było, gdybym to ja opuścił nasze mieszkanie, ale... chyba nigdy taki nie byłem. Poza tym, Daniel nie wrócił tutaj po Planicy. Mogłem spokojnie rozkoszować się samotnością. Nie robiłem tego. Nie chciałem. Pragnąłem jedynie Daniela, jego bliskości.

Czasami budziłem się, zapominając, że jego nie ma przy mnie. Umysł wypierał fakt, że sam rozwaliłem ten domek z kart, którym od pewnego czasu był nasz związek, przynajmniej w moim odczuciu. Może rację miał Daniel, zarzucając, że nie potrafiłem rozmawiać, uciekałem od tego.

Parę razy pod drzwiami był Halvor. Prosił o rozmowę. Prosił o szansę. Nie chciałem, nie mogłem mu jej dać,bo chociaż to nie była jego wina to, jednak łatwiej zarzucić komuś zwodzenie na pokuszenie, uwodzenie, niż przyznać przed samym sobą, że nie potrafiło się powstrzymać przed cielesną potrzebą...

Stawałem się coraz bardziej samotny. Coraz częściej na części pierwsze rozkładałem, to co działo się pod koniec sezonu. Nieskończoną ilość czasu odtwarzałem każde słowo Daniela i marzyłem, że w końcu stanie w drzwiach, pozwoli się pocałować, przytulić, wybaczy...

I w końcu się zjawił. Na dworze była burza. Błyskawice rozdzierały niebo. Zgrzyt klucza w zamku zakłócił ciszę między grzmotami. Poderwałem się z kanapy, na której siedziałem od kilku godzin, patrząc martwym wzrokiem w okno. Ruszyłem do drzwi.

Daniel rzucił torbę, zaczął zdejmować przemoczoną bluzę, zostając w cienkiej, czarnej koszulce i mokrych dżinsach tego samego koloru. Oparłem się o ścianę, patrząc jak odwiesza bluzę na wieszak i powoli ściąga sportowe buty. Odgarnął włosy czoła i dopiero wtedy na mnie spojrzał.

Hej – wychrypiałem.

Przyglądał mi się przez chwilę.

Piłeś – rzucił pustym głosem.

Od naszego...od zdrady ani razu – odpowiedziałem ze ściśniętym głosem.

Blondyn przygryzł wargę i pokiwał głową.

Chciałem... muszę zabrać trochę swoich rzeczy – oznajmił w końcu, wkładając dłonie w kieszenie spodni.

Nie musisz mi się tłumaczyć, to twój... nasz dom – wzruszyłem ramionami.

Miałem świadomość, że powinienem rzucić mu się do stóp i błagać o wybaczenie, ale duma, albo wręcz buta mi na to nie pozwalała.

Nasz – prychnął Daniel – był.

Jedno krótkie słowo uświadomiło mi, że to koniec. Nie przyjechał, bo chciał się pogodzić. Czas, który mu dałem, nie zaleczył ran. On mnie nie chciał. Ruszył przed siebie do naszej sypialni. Otworzył szafę.

Ubrania wyrzucił na podłogę. Zaczął dzielić na kupki. Stałem i patrzyłem jak to robi.

Mogłem mu je wyrwać. Z powrotem wsadzić do szafki. Zacząć krzyczeć, płakać, błagać. Potrafiłem tylko patrzeć.

Kocham cię – szepnąłem wtedy cicho.

Zignorował.

Kocham cię – powtórzyłem głośniej.

Ja też cię kochałem – odpowiedział Daniel.

A teraz? – zapytałem z trudem.

Kocham cię, jak ty mnie kochałeś, kiedy byłeś z Halvorem – blondyn spojrzał mi w oczy – nie rób nic głupiego, idź do salonu. Zaraz wyjdę. Zamknę za sobą drzwi. Nie rób mi herbaty, nie wyjmuj ciastek. Nie jestem tu gościem... A właśnie, kiedyś się odezwę, w sprawie domu.

***

– Gdzie idziesz? – zapytał przez sen Halvor.

– Śpij – odpowiedziałem, wstając.

Pierwszy raz od wielu lat śnił mi się Daniel. Pierwszy raz od dawna miałem koszmary. Łzy nadal spływały po moich policzkach. Serce biło zdecydowanie zbyt szybki, coś ściskało moje gardło.

Po naszym rozstaniu Daniel zakończył karierę. Wyjechał gdzieś. Słyszałem, że nie sam. A ja... nie potrafiłem żyć w pojedynkę, dlatego po paru miesiącach wprowadziłem do mieszkania, które zostawił mi blondyn, Halvora. I tak od paru lat byliśmy w całkiem poważnym związku.

Nie mogłem powiedzieć, że byłem tak do końca szczęśliwy. Cały czas tęskniłem za Danielem. Jednak do tej pory go nie wspominałem. A teraz... Czyżby mignięcie jego osoby w telewizyjnym wywiadzie zadziałał aż tak...

Poszedłem na balkon. Usiadłem na zimnej podłodze, podwijając nogi pod brodę. Patrzyłem w nocne niebo. Rozmyślałem, jak bardzo brakuje mi blondyna w moim życiu.

Z głębi mieszkania usłyszałem dźwięk telefonu. Niechętnie wstałem. Pogrążony w rozmyśleniach szedłem przed korytarz. Wyjąłem telefonu z plecaka. Odebrałem.

– Miałem wypadek niedaleko twojego domu. Zastanawiałem się czy któryś z was śpi – usłyszałem znajomy głos w słuchawce – przyjedziesz po mnie?

Nie namyślałem się długo.

***

Zobaczyłem go od razu. Nie zmienił się przez te lata. Stał i rozmawiał z policjantami. Kiedy podchodziłem zmierzył mnie wzrokiem, w którym już nie było nienawiści. Nawet lekko się uśmiechnął na mój widok.

– Mnie nic nie jest. Tylko samochód kasacji – wzruszył ramionami.

Skinąłem głową i zaprowadziłem do swojego samochodu.

– Gdzie cię zawieźć? – zapytałem, odpalając autem.

– Halvor raczej nie ucieszy się na mój widok – powiedział – może na jakieś stacji potowarzysz mi w Maku?

– Pewnie – zgodziłem się.

***

Nie siedzieliśmy w restauracji, zabraliśmy jedzenie nad jezioro, nad którym spędzaliśmy kiedyś dużo czasu. Takie nasze miejsce.

– Przepraszam za zawracanie głowy, ale... pomyślałem sobie, że to dobry powód, aby się z tobą spotkać. Powiedzieć, że już ci wybaczyłem, że nie czuję żalu, że... Johann nawet mogę powiedzieć, że cieszę się, że teraz jesteś szczęśliwy z Halvorem, że twoja zdrada nie poszła na marne. Już nie mam żalu, że mnie wtedy nie zatrzymałeś.

Spojrzałem na niego zaskoczony.

– Naprawdę miałem nadzieję, że wyrwiesz mi tę torbę, rozrzucisz ciuchy i... Sam nie wiem... – Daniel wzruszył ramionami – jednak teraz widzę, że dobrze się stało. Po prostu nie byliśmy sobie pisani...

Nie liczę godzin i lat...

A tak na poważnie, trzeba to było jakoś zakończyć.

Jeszcze możecie mi powiedzieć czy jest sens odkopywnia starych serii i ich kończenie

Buziaki:*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top