20.Stollinger
– Kamil, naprawdę, to normalne, że raz jedna osoba, raz druga płaci za obiad w restauracji – powiedziałem z uśmiechem, biorąc go za rękę – tym bardziej, że to ty cały czas płacisz, a poza tym, to nie tak, że nie ty wziąłeś pieniędzy, tylko terminal nie działał.
– Prawdziwy mężczyzna ma zawsze przy sobie gotówkę – odpowiedział mój ukochany, przygryzając dolną wargę.
– Prawdziwy mężczyzna nie marudzi – dogryzłem mu i zagrodziłem drogę, pocałowałem go w czoło – uśmiechnij się, proszę.
– Oddam ci za dzisiaj – Kamil, kiedy na coś się uparł.
– Nie. Wreszcie mogłem wydać swoje ciężko zarobione pieniądze na ciebie – zaprotestowałem – za nic nie płacę, mieszkanie, jedzenie, nasze randki... Kamil, opłaciłeś tę wycieczkę do Hiszpanii...
– Studiujesz – odparł brunet.
– I pracuję – przypomniałem.
– Andi...
– Możesz mnie zabrać na lody – przerwałem mężczyźnie i pocałowałem go w usta – mam ochotę na trzy kulki z bitą śmietaną.
Kamil pokręcił głową, ale ujął moją rękę i poprowadził małymi urokliwymi uliczkami. Po drodze mijaliśmy wiele drogich butików. Zatrzymałem się przed jednym. Zobaczyłem cudowny, artystyczny, stylowy garnitur od znanego projektanta. Zawsze interesowałem się modą, więc chciałem mu się przyznać.
– Podoba ci się? – zapytał mój partner.
– A tobie nie? – odbiłem pytanie.
– Pasuje do ciebie – odparł z powagą – pięknie byś w nim wyglądał.
Zarumieniłem się, a mój wzrok padł na cenę pod manekinem.
– Wiesz, że to nie problem – przypomniał mi mężczyzna.
– Ale po co mi taki garnitur? Gdzie bym w nim chodził? – odpowiedziałem i pociągnąłem go dalej.
***
Zmęczony wszedłem do domu. Praca, studia... czasami dawały o sobie znać. Tak i było tym razem. Rzuciłem zakupy na kuchenny stół. I zmęczenie o sobie przypomniało w postaci gigantycznej irytacji na fakt, że Kamil nie zrobił mi herbaty, chociaż pewnie już od dawna siedział w domu. Czwartki w jego wydaniu były zazwyczaj leniwe...
– Wróciłem! – krzyknąłem, ale nikt mi nie odpowiedział.
Wszedłem do mieszkania głębiej. Nasz leniwy kocur otarł się o moje nogi, ale nie zaszczycił większą uwagą.
Po chwili stwierdziłem, że jednak jestem w mieszkaniu sam. Zostałem w sypialni, usiadłem na łóżku i wtedy zauważyłem, że na poduszce jest mała koperta. Wziąłem ją do ręki. Otworzyłem.
,,Nie powinno się nigdy zatrzaskiwać za sobą drzwi, gdy wchodzi się do szafy"*
Mimo zmęczenia, irytacji i ogólnego niezadowolenia z tego dnia uniosłem kącik ust do góry. Podniosłem się i podszedłem do naszej ogromnej szafy. Na stercie starannie ułożonych ubrań znajdowała się niewielka paczuszka. Wziąłem ją i odpakowałem.
W środku było niewielkie ciasteczko owinięte wstążeczką, na której widniały drobne, czarne litery:
ZJEDZ MNIE
– Bardzo śmieszne, panie Kamilu – mruknąłem, ale wziąłem mały gryz ciasteczka.
Okazało się, że to coś na kształt ciasteczka z wróżbą. Rozwinąłem papierowy zwijas.
KTOŚ SIEDZIAŁ NA MOIM FOTELU**
Westchnąłem i udałem się do gabinetu mojego ukochanego. Odsunąłem do przysunięty do biurka fotel, przy którym zwykł pracować Kamil. Znajdowało się tam ładnie zapakowane pudełko z czarnym napisem.
Rozpocznij od początku... a później czytaj, póki nie dotrzesz do końca: wtedy przestań czytać***
Uniosłem brwi. Wiedziałem, że mój ukochany jest fanem Alicji w Krainie Czarów, ale to zaczynało się robić niepokojące. Rozdarłem papier. Potem otworzyłem pudełko, w środku którego znajdował się... piękny garnitur, o którym rozmawialiśmy z Kamilem w Hiszpanii.
Pokręciłem głową, nie mogłem tego przyjąć, ale... w pudełko była jeszcze mała karteczka.
,,Powiedziałeś, że nie potrzebujesz tego garnituru, że jest Ci zbędny, ale ja znalazłem dla niego idealną okazję. Podążaj za białym królikiem"****
– Ubierz się, mamy już mało czasu – usłyszałem za sobą cichy znajomy głos, odwróciłem się.
Uśmiechnąłem się z niedowierzaniem. Tylko Kamil mógł namówić Markusa do założenia białego garnituru, w którym zresztą prezentował się świetnie. Byłem bardzo ciekawy czy wiedział, iż Kamil zrobił z niego białego królika...
Podobała mi się ta gra. Zacząłem się rozbierać. Markus odwrócił się w stronę okna. Przebrałem się szybko. Nie miałem czasu nacieszyć się swoim odbiciem w lustrze, bo przyjaciel podszedł do mnie i na moje oczy nałożył chustę.
– Teraz musisz mi zaufać – oznajmił.
– Wystawiacie mnie z Kamilem na ciężką próbę – roześmiałem się.
***
Markus poprowadził mnie najpierw do samochodu, a potem gdzieś wiózł. Byłem pewny, że wylądujemy na jakimś odludziu, ale zamiast tego pojawiliśmy się przed ładnym budynkiem w Zakopanym.
– Muzeum sztuki współczesnej? – zapytałem, kiedy wysiedliśmy z samochodu.
– Chciałeś mieć dobry powód, aby założyć ten garnitur, a ja załatwiłem nam wejście na wernisaż – usłyszałem za sobą głos Kamila.
Stał od nas w niewielkiej odległości w klasycznym czarnym garniturze z najbardziej uroczym bukietem różowych róż jakie widziałem. Podszedł do nas i mi je wręczył po czym złożył pocałunek na moich ustach.
– Gotowy? – zapytał.
Skinąłem głową.
– Chodźmy za nim się obudzę – poprosiłem.
Mój ukochany uniósł kącik ust do góry.
– Kamil – zacząłem za nim otworzył przede mną drzwi – czuję się jak Kopciuszek w tym stroju, w tym miejscu.
– Mhm. Mam to interpretować jako ostrzeżenie, że o północy zaczniesz przede mną uciekać czy że traktujesz mnie jak swoją matkę chrzestną, a nie księcia z bajki? – mężczyzna zmarszczył brwi – przyznam szczerze, że obie te wizje mi nie odpowiadają.
Pokręciłem głową i pocałowałem głową.
– Po prostu nie wiem czym sobie zasłużyłem na tyle dobra od ciebie...
– Za to jaki jesteś, Andiś – odpowiedział Kamil i wprowadził mnie do galerii.
Kochani przepraszam za tyle cukru, ale umówmy się. Kto tego nie potrzebował?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top