2.Kraftoboeck
olcia_kiss ❤️
Stefan siedział przed klubem, w którym rzesza skoczków świętowała rozpoczęcia sezonu. Pierwszy raz mogli sobie na to pozwolić. Kolejne konkursy miały odbyć się dopiero za trzy tygodnie. Mężczyzna myślał o tym bezwiednie ściskając w dłoni szklankę whisky.
– Potrzebowałeś chwili samotności? – Kraft na chwilę zamarł, gdy najpierw poczuł na swoim ramieniu czyjąś rękę, a dopiero usłyszał znajomy głos.
Kiedy w końcu się odwrócił zobaczył twarz kolegi z reprezentacji. Jan Hoerl. Sympatyczny, choć często męczący chłopak, który chyba jeszcze nie do końca odnalazł się w drużynie. Stefan westchnął cicho. Sam nie zawsze czuł się w niej idealnie, więc co miał powiedzieć ktoś, kto znajdował się w niej znacznie krócej.
Brunet uśmiechnął się lekko. Miał ogromną ochotę powiedzieć, że nadal potrzebuje samotności, ale nie potrafił. Poprawił włosy i spojrzał na blondyna najprzyjemniej jak potrafił, co mimo wszystko okazało się nie być takie łatwe.
– Za głośno i tłoczno się tam zrobiło – odpowiedział Stefan na głos, decydując się w końcu na bardziej dyplomatyczną opcję.
– Mam dokładnie takie same odczucia – zgodził się blondyn i przysunął się do kolegi z drużyny jeszcze bardziej – ciągle się na kogoś wpada. Mieszają się gatunki muzyki, alkohol aż w końcu języki.
– Ominęło mnie coś? – Stefan nie do końca wiedział czemu zdecydował się na żart aż tak niskich lotów, może jednak miał ochotę z kimś porozmawiać.
Jan patrzył się na niego przez chwilę w milczeniu. Włożył ręce do kieszeni przetartych dżinsów i przygryzł siną wargę. Stefan cieszył się, że jest od chłopaka drobniejszy. Przynajmniej nie musiał się zastanawiać czy powinien mu zaproponować swoją kurtkę, z którą nie rozstawał się tego wieczoru. Tak naprawdę wystarczył mu rzut oka na salę, aby wiedzieć, że nie chce tego dnia się bawić z bandą pijanych facetów.
– Incydenty takie jak zwykle. Nic zwykłego – wzruszył ramionami blondyn i oparł się o balustradę obok bruneta.
Czuły na jakikolwiek dotyk Stefan wzdrygnął się lekko, ale postanowił ignorować fakt, że ich łokcie stykają się na balustradzie, a ich nogi muskają się nieznacznie. Jan nie musiał zrobić tego specjalnie. Skąd mógł wiedzieć, że niższy z mężczyzn aż do tego stopnia nie przepada za jakąkolwiek formą integracji fizycznej.
– Pewne rzeczy się nie zmieniają – zgodził się Stefan, zadowolony, że teraz na jego rozmówcy spoczął ciężar prowadzenia konwersacji na jakimkolwiek poziomie.
– Nie – Hoerl przeszył bruneta zagadkowym spojrzeniem – chociaż ciebie praktycznie nie widuje się samego.
Stefan parsknął śmiechem i pochylił głowę.
– Nie chcę rozmawiać na ten temat – powiedział Kraft, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć trochę za ostro.
– Wiem co się stało – odparł niezrażony blondyn – przykro mi. Wydawaliście się razem szczęśliwi.
Stefan nie wiedział, jak ma na to odpowiedzieć. Nienawidził, jak ktoś wtrącał się w jego prywatne sprawy. A ta była jeszcze stosunkowo świeża.
– Chociaż teraz i tak by Daniela tu z nami nie było – kontynuował Jan – czeka go chyba poważna operacja. Może lepiej, że nie będziesz musiał przy nim siedzieć.
– Przepraszam, ale to chyba nie twoja sprawa – warknął cicho Stefan – w ogóle lepiej by było, gdybyś już...
W tym momencie otworzyły się drzwi i wypadł z nich Michael w samej cienkiej koszulce. Stefan tylko cicho westchnął. Tyle lat, a Michi nie zmienił się nawet o odrobinę pod niektórymi względami.
– Nie przeszkadzajcie sobie – powiedział Hayboeck, czując na sobie wzrok bruneta – muszę skoczyć po coś do samochodu.
Na koniec obdarzył Krafta, dobrze znanym niższemu skoczkowi, chłopięcym, nieco łobuzerskim uśmiechem. Po czym Michi zniknął w ciemności. Słychać było tylko poruszanego żwirku i otwieranego auta.
Nagle Stefan poczuł jak czyjeś dłonie łapią jego ramiona. Potem oddech, stojącego obok niego mężczyzny.
– Stefan – głos Jana był niski i w zamierzeniu pewnie nawet zmysłowy – skoro już ustaliliśmy, że jesteś sam...
Brunet nie wiedział, co się dzieje. Czemu dłonie drugiego mężczyzny zaczynają wsuwać się pod gruby materiał bluzy i znajdującej się pod nią koszuli. Dlaczego czuje wargi Hoerla na swojej skórze. Doszło to do niego dopiero po chwili. I kiedy zrozumiał co się dzieje, odwrócił się gwałtownie. Chciał odepchnąć Hoerla, ale ten był silniejszy i po chwilowej szamotaninie przyparł go do ściany klubu. Do umysłu Stefana wdarła się panika.
– No przecież widziałem, jak patrzyłeś się na mnie przez cały weekend – szepnął cicho Jan – jakim wzrokiem obdarzyłeś mnie, kiedy wychodziłem spod prysznica. Nawet teraz na mnie czekałeś. Już nie mogę się doczekać, aż znajdziemy się w naszym pokoju...
– Nie chcę – ostatkiem sił wyjąkał Stefan, próbując się uwolnić od niechcianego dotyku.
– Kiedy zgrywasz takiego niedostępnego... – teraz głos Hoerla był dla Krafta jednoznacznie, po prostu obrzydliwy.
– Stefan jasno powiedział, że nie chce – nagle pojawił się kolejny głos – puść go!
– Spadaj – odpowiedział Jan – my się tylko bawimy.
Kraft chciał zaprotestować, ale w tym momencie wargi jego napastnika znalazły się na jego ustach, a biodra jeszcze mocniej przyparły jego biodra do ściany.
Trwało to jednak tylko chwilę. W kolejnej Jana już przy nim nie było. Stefan zobaczył jak Michael trzyma Jana za kołnierz bluzy a następnie pcha w przeciwnym kierunku.
– Kiedy, kiedykolwiek, ktokolwiek, gdziekolwiek ci mówi, że nie chce to po prostu spadasz – warknął Michi – jeszcze raz zobaczę cię przy Stefanie...
– Wydrapiesz mi w oczu imieniu swojego ex? – zachichotał Hoerl.
– To będzie najłagodniejsza kara – odparł Hayboeck, obejmując ramieniem, wciąż wystraszonego Stefana – a teraz spadaj za nim nie wylądujesz w szpitalu obok Daniela.
Ku zaskoczeniu Jan rzucił w ich kierunku tylko parę przekleństw i zniknął w klubie.
– Dziękuję – szepnął wystraszony brunet – ja... ty... nie musiałeś.
– Obiecałem ci, że zawsze będziesz mógł na mnie polegać – przerwał mu Michael – poza tym, myślisz, że potrafiłbym udawać, że nie widzę jak ten skurwiel cię molestuje, a potem...
– Nie uciął – dywagację starszego skoczka Kraft – jeszcze raz dziękuję i... nie wiem co bym bez ciebie zrobił. On mnie zaskoczył. Przez cały weekend zachowywał się normalnie. Dopiero teraz... dlaczego ja...
– Bo jesteś małym, uroczym, naiwnym facetem – odpowiedział Michi głaszcząc go delikatnie po plecach – który potrzebuje kogoś, kto go obroni przed złem tego świata.
– Ile wypiłeś? – zapytał nieco urażony Stefan.
– Za mało – Hayboeck spojrzał się na swojego rozmówce z rozbawieniem – ale tak, żartuję, po prostu przyciągasz kłopoty, a twoja postura... no cóż zachęca napastników.
– Nie pocieszasz.
– A mam to robić? – Michael uniósł brew.
– Nie wiem – westchnął Stefan.
Przez chwilę panowało milczenie.
– Zaraz zmarzniesz – rzucił w końcu niższy – chodźmy do środka.
– Jest ok – odpowiedział starszy – poza tym, jesteś pewny, że chcesz tam wrócić?
– Tylko z tobą – odpowiedział Stefan, za nim zdążył pomyśleć.
– Dawno nie słyszałem tego z twoich ust – odezwał się w końcu Michi – nie powiem brakowało mi tego.
– Chcę po prostu potańczyć i zapomnieć – Kraft spuścił wzrok – w najlepszym dostępnym towarzystwie.
– No tak. Daniel kontuzjowany.
– Daniel to już przeszłość – wtrącił cicho Stefan.
Mężczyźni spojrzeli na siebie. Na twarzy blondyna pojawił się delikatny uśmiech. Ujął dłoń niższego i pociągnął go w stronę drzwi.
– Chodź – szepnął – pomogę ci zapomnieć o wszystkim, o czym tylko chcesz.
***
Znaleźli się w klubie. Od razu ruszyli na parkiet. Nie zważając na zaskoczone spojrzenia osób, które znały ich historie rzucili się w taneczny wir. Ich ciała ocierały się o siebie. Dłonie nie puszczały nawet na chwilę.
– Nasza piosenka – szepnął cicho Michael, kiedy poleciała Whitney.
– Mhm – mruknął cicho Stefan, wtulając policzek w tors wyższego mężczyzny – uwielbiam ją.
– Naprawdę? Piosenka, kojarząca się z byłym? – dopytał Michi.
– Jeżeli były jest dobrym człowiekiem... – głos Krafta trochę zadrżał.
Zapanowała między nimi cisza. Stefan podniósł głowę i spojrzał w niebieskie, tak dobrze znane mu oczy. Michael pochylił się nieznacznie.
– Ja nikogo nie mam – zadeklarował blondyn – tego co wiem, to ty też nie, ale... nie boję się, że tak naprawdę tego nie chcesz. Nie musisz mi się odwdzięczać. Sam ten taniec wiele dla mnie znaczy. Może nie komplikujmy naszej relacji bardziej niż jest.
– Nienawidzę tego, że zawsze masz rację – westchnął brunet i położył dłoń na policzku swojego tanecznego towarzysza.
– Z jakiegoś powodu już nie jesteśmy razem – kontynuował starszy.
– Nie psuj tej chwili – szepnął Stefan – nie przypominaj. Po prostu tańcz i pozwól mi zapomnieć. I następnym razem pamiętaj, że ja chcę tego pocałunku.
Blondyn pokręcił głową. Ale nie odsunął się od bruneta, a tańczyli ciało przy ciele, wolny taniec. Zastanawiał się, co się właśnie stało i skąd znalazł w sobie tyle siły, aby nie pocałować ust swojego dawnego ukochanego. I starał się znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego nadal jego serce przyspieszało na myśl o Stefanie, chociaż od ich rozstania minęło już pięć lat.
Brunet przytulał się do znajomego, ciepłego ciała. Spod przymrużonych powiek obserwował wirujących wokół nich ludzi. Patrzył na nich, ale ich nie widział. Umysłem był we wspomnieniach. Na setkach imprez takich jak ta, kiedy Michael był jeszcze jego chłopakiem, kiedy całowali się co chwila. Kiedy nie musieli już nic mówić, kiedy... w ich życiu nie było jeszcze Daniela. Kiedy po takiej zabawie wracaliby do pokoju i oddawali się cielesnym uciechom.
– Michi – Stefan wspiął się na palce – przed chwilą sam powiedziałeś, że obydwaj nikogo nie mamy. Nikogo nie zranimy jeżeli...
– Mnie zranimy – przerwał mu Michael – pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć, zawsze ci pomogę, w zamian proszę o jedno. Nie każ mi przechodzić jeszcze raz przez to samo.
– Tym razem mogłoby być inaczej – kusił Stefan.
– Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
Łapcie drugiego shota. Tym razem bardzo klasycznie. Bardziej to by chyba było gdybym dała Procha, który btw pojawi się za parę shotów.
Piszcie jak się podoba 😘
Trzymajcie się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top