17. M.Fettner x D.Tschofenig
– Jak się nazywa ten młody? – zapytałem, czując na sobie wzrok jakiegoś młodzika.
– Jesteś okrutny – szepnął mi do ucha Stefan – zlituję się nad dzieckiem i cię oświecę. Daniel Tschofenig.
– Ładnie – odparłem sącząc powoli drink.
– Zrobisz coś z tą informacją? – zapytał brunet, patrząc na mnie z rozbawieniem.
– Tak, nie złamię mu serca, zapraszając do tańca – odstawiłem szklankę na niewielki stolik – nie zawołałam na pół pokoju ,,ej ty".
– Łaskawca – prychnął Kraft.
Odpowiedziałem półuśmiechem i podniosłem się z krzesła. Nie byłem nawet wstawiony. Nie chciałem, aby alkohol odebrał mi cokolwiek z doznań tego wieczoru. Zamiast tego wyciągnąłem z kieszeni dżinsów papierosy. Podszedłem, do Daniela i klepnąłem go po ramieniu.
– Palisz? – zagaiłem.
– Tak – odpowiedział bez wahania.
– Masz zapalniczkę? – uniosłem brew.
– Znajdzie się – chłopak przechylił głowe.
– To zapraszam – rzuciłem i nie odwracając się, ruszyłem w stronę balkonu.
Kiedy wyszedłem, otuliłem swoje stare kości szczelniej kadrową bluzą i oparłem się o balustradę. Zaskoczony zauważyłem, że na balkonie jest jeszcze, gadający przez telefon Michael.
– Hayboeck idź zrobić użytek ze swojego języka, gdzie indziej – rzuciłem zniecierpliwiony w jego stronę – Stefan siedzi na sofie.
– Dzięki, staruszku, moja matka nie musiała wiedzieć, że z Kraftim robimy coś ponad trzymanie się za rączki – warknął w moją stronę blondyn, po czym minął się w drzwiach z Danielem.
Zmierzył młodszego kolegę wzrokiem.
– Uważaj na tego starego erotomana – Michi klepnął jeszcze Tschofeniga po plecach i zniknął w głębi pokoju.
– Lubisz wydawać polecenia? – zapytał Daniel, podając mi zapalniczkę.
Uśmiechnąłem się i poczęstowałem go papierosem. Sięgnął i od razu włożył do ust. Podszedłem do niego i przypaliłem mu papierosa. Spojrzał na mnie zaskoczony.
– Jestem władczym, kurtuazyjnym, zaborczym draniem, niepozbawionym finezji i kultury osobistej – oznajmiłem z prawym kącikiem ust uniesionym nieznacznie do góry – tobie jednak tego ostatniego nieco brakuje. Wpatrujesz się we mnie przez cały wieczór.
– Ale z uwielbieniem – jakby na usprawiedliwienie Daniel uniósł dłonie do góry.
Prychnąłem i przyjrzałem mu się rozbawiony. Zabawny, pewny siebie małolat o nie najgorszej aparycji. Zawsze wolałem młodszych, znacznie młodszych. Takich jak Daniel. Niejaką nowością był jednak brak obaw w oczach chłopaka. Nie były też infantylnie ufne. Czaiła się w nich ciekawość i pragnienie spróbowania czegoś nowego. A czy ostatni wieczór w Ameryce nie nadaje się wręcz idealnie do eksperymentów?
– Nie wątpię – odpowiedziałem w końcu, wypuszczając z ust obłok dymu – na mnie inaczej się nie patrzy... Zawsze wolałeś starszych, czy to ja na ciebie tak działam?
– Hah – Daniel nie był przygotowany na aż tak frontalny atak – te teksty na podryw to na wszystkich, czy to ja jestem taki wyjątkowy?
– Na pewno jesteś inny niż wszyscy – przewróciłem oczy, podejmując grę.
– Zawsze podniecały mnie zmarszczki – odpowiedział chłopak.
– Trochę więcej kurtuazji – udałem oburzenie – no dobrze, to ustaliliśmy, że niedoskonałości na twarzy partnera, pojawiające się na niej z racji wieku, pobudzają do pracy twoją wyobraźnię. A czy we mnie... czy padłem ci w oko jeszcze z jakiegoś powodu, czy reszta towarzystwa jest po prostu za mało pomarszczona?
– Masz intrygujące tatuaże i chciałem przestudiować je wszystkie – Daniel oparł się o balustradę i podparł brodę dłonią.
– Mam ich dużo. W wielu miejscach, które chyba nie powinienem pokazywać dzieciom? – wyznałem konspiracyjnym szeptem.
– Dowód zostawiłem w kurtce, przynieść? – mrugnął Tschofenig.
– Nie za szybko? – zakpiłem – może powinienem porozmawiać z trenerem na temat twojego zachowania.
– Jakiego zachowania? – chłopak udał oburzonego – ja tylko deklaruję chęć zapoznania się ze sztuką na twoim ciele.
– W jakich okolicznościach? – dopytywałem.
– A to zależy – Daniel podszedł i stanął bardzo blisko mnie – od paru czynników.
– Mój pokój odpowiada twoim wymogom, co do okoliczności? – uniosłem brew.
– Nie za szybko? – chłopak odsunął się ode mnie gwałtownie – może powinienem porozmawiać z trenerem na temat twojego zachowania?
– Ja tylko deklaruję chęć udostępnienia ci obcowania ze sztuką na moim ciele – odpowiedziałem, pozytywnie zaskoczony jego zachowaniem.
Dosyć ju miałem zbyt uległych chłopców, zgadzających się na wszystko, nie opierających się, lądujących w moim łóżku po krótkiej wymianie zdań.
– Chodźmy zatańczyć – Daniel nagle spojrzał na mnie jaśniejącymi oczami – zgasił papierosa o kupkę śniegu na balustradzie i stanął na wprost mnie – mam pana prosić, czy pomóc ci dojść, staruszku.
Dopiero po chwili doszła do niego dwuznaczność wypowiedzi i po raz pierwszy tego wieczora zarumienił się.
Prychnąłem rozbawiony i ująłem jego dłoń. Usiadłem ją do swoich ust i złożyłem na niej delikatny pocałunek.
– Obejdzie się. Mam jeszcze trochę sił – odpowiedziałem i zaprowadziłem go na parkiet.
– Świetnie, chociaż... – chłopak uśmiechnął się przebiegle – dzisiaj to będzie ci musiało wystarczyć.
Spojrzałem na niego zaskoczony, pokręciłem głową, ale uśmiech nie zszedł z mojej twarzy.
Miało być na walentynki. Jest dzisiaj do jednej z moich ulubionych piosenek z Mamma Mia. Mam nadzieję, że Was trochę zaskoczyłem i przynajmniej trochę poprawiłam humor.
Co myślicie o takim shipie?
Ja nadal przeżywam fakt, że Daniel jest moim równolatkiem. Ba, jest prawie miesiąc młodszy. Okropne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top