12. Morgenzauer part II
#seriapoświąteczna (w której ukaże się jeszcze kiedyś Stollinger
Dni na Florydzie mijały powoli, ale przyjemnie. Sam fakt wyrwania się chociaż na jakiś czas z coraz bardziej przygniatającej mnie codzienności, sprawiał że czułem, że podjąłem dobrą decyzję o wyjeździe z Thomasem i Lily. Na chwilę mogłem zapomnieć o większości swoich problemów, bawiąc się z małą, uroczą dziewczynką.
– Pracujesz tyle ile zwykle – oznajmił Thomas pierwszego dnia – tylko z przyczyn logistycznych mieszkasz z nami. Co oznacza, że jeżeli chcesz gdzieś wyjść, zwiedzić coś, popływać sam czy zaszaleć w klubie, to masz mnie tylko o tym poinformować.
Akurat aspekt wspólnego mieszkania, mając w pamięci ostatni miesiąc w Austrii... no cóż i tak prawie mieszkałem u Morgensterna. A jeżeli chodziło wychodzenie... Przez pierwsze dwa po południa po prostu szedłem na plażę, kąpałem się i wracałem do hotelu. Przejmowałem od Thomasa małą, a on pracował na tarasie, zabierałem wtedy małą na spacer, na plac zabaw. Poznałem kilka miłych mam, które z radością pomagały mi przy małej.
– Jest pan nianią? – pytały zaskoczone – to urocze.
Trzeciego coś zmieniło. Kiedy wróciłem z plaży, Thomas siedział na kanapie w salonie.
– Lily zasnęła – poinformował mnie, ale nie uśmiechnął się przy tym jak zwykle, był poddenerwowany – a ja... Gregor, masz na dzisiaj jakieś plany?
– To co zwykle – odpowiedziałem, mimo wszystko wysilając się na uśmiech – spacerek, zabawa, kolacja, zabawa z małą, jakaś kolacja i do łóżka.
Jak zwykle streszczałem plan małej. Jako skończony nerd nie miałem nic ciekawego do robienia. Kolejny wieczór z książką był szczytem emocjonalnych rozterek, które miałem ochotę przeżywać na swoim wyjeździe służbowym.
– Nie chcesz dzisiaj wyjść do klubu, na miasto? – dopytywał mężczyzna.
– Absolutnie – zmarszczyłem brwi.
– Ja bym wyszedł – Thomas spojrzał na mnie trochę z obawą – dawno nigdzie nie byłem, wiesz jak wyglądał ostatni miesiąc, chcę...
– Nie musisz mi się tłumaczyć – powiedziałem to jednak trochę za szybko – zostanę z małą, a ty baw się dobrze. Przyjechałeś tu na wakacje i tak pracujesz, więc...
– Dzisiaj ostatni raz otworzyłem tutaj laptopa – zaśmiał się Thomas – i dziękuję ci Gregor, nawet nie wiesz jak tego potrzebuję.
– Widać po tobie – odpowiedziałem cicho.
– To nie najlepiej – Thomas spoważniał – miałem ochotę poderwać jakiegoś przystojniaka, ewentualnie jakąś ładną dziewczynę, a ty mi tak po prostu mówisz, że nic z tego.
– Nieprawda – uniosłem dłonie w obronnym geście – chodziło mi, że naprawdę zasługujesz na chwilę relaksu.
– Czyli jestem na tyle przystojny, aby uwieźć tego wieczoru wszystko co mi się spodoba? – zapytał zmysłowym tonem, lekko przygryzając wargę.
Nienawidziłem tego tonu. Sposobu bycia. Przypominało mi o zbyt wielu facetach, przewijających się w moim życiu. Poczułem coś na kształt pogardy, w stosunku do mężczyzny. Jednocześnie, jednak zabolało mnie to w inny sposób niż powinno.
Poczułem dziwne ukłucie w okolicach serca (którego podobno nie posiadałem) i powiedziałem coś, nad czym nie zdążyłem dobrze się zastanowić:
– Kiedy spojrzą na twoje markowe ciuchy na pewno nie będą wstanie ci się oprzeć – mruknąłem.
Thomas zmarszczył brwi. Zbliżył się do mnie trochę.
– Nie wiem czym sobie zasłużyłem na złośliwości, ale mam nadzieję, że to tylko zmęczenie – powiedział mężczyzna i położył mi dłoń na ramieniu – nie czekajcie z kolacją. Jeżeli będzie za późno... wrócę rano...
Naprawdę nie chciałem tego słyszeć.
***
Było trochę po dwudziestej pierwszej.
– To co, Lily, idziemy spać? – zapytałem po raz dziesiąty.
– Nie – miałem wrażenie, że dziewczynka ostatnio trochę nadużywała słowa, którego niedawno się nauczyła.
– Ja chcę spać – powiedziałem i nakryłem się prześcieradłem, położyłem się na podłodze.
Dziewczynka podeszła na czworakach do mnie i położyła się obok. Przytuliła się. Plastikowa korona przekrzywiła się na jej głowie.
– Nie spać – mruknęła jeszcze i przyległa do mnie.
Otoczyłem ją ramieniem.
***
Obudziło mnie otwieranie drzwi. Rozbudziłem się. Spojrzałem na zegarek. Moja drzemka nie trwała dłużej niż piętnaście minut. Lily grzecznie spała obok mnie. Wstałem i przeniosłem ją na łóżko. Potem poszedłem do kuchni.
– Spokojnie wypiłem jednego drinka – powiedział na mój widok Thomas – było beznadziejnie. Muzyka była za głośno, drink słaby, a chłopcy i dziewczyny... Strata czasu. Chyba się robię stary.
Uśmiechnąłem się słabo i przeczesałem włosy.
– Dlatego proszę, zjedzmy kolację, a potem obejrzyjmy jakikolwiek film. Będziesz mógł wybrać. Proszę, Gregor, potrzebuję rozluźnienia – poprosił mężczyzna.
Spojrzałem na niego zaskoczony. Nie tego chciał, kiedy wychodził, nie spokojnego wieczoru.
–Jesteś pewny, że taka forma ci pasuje? – upewniłem się – myślałem, że chcesz zaszaleć.
– A zgodzisz się na alkohol, muzykę i udawanie, że poznajemy się w klubie? Założysz koszulę, którą ci dałem, oblejesz się perfumami? – zakpił mężczyzna.
– Możemy spróbować – sam nie wierzyłem, że się na to zgadzam – tylko, że ja...
– Tak, wiem, nie jesteś chłopakiem, chodzącym do klubów. Ale mnie to nie przeszkadza – Thomas spojrzał na mnie z wdzięcznością.
Poszedłem się przygotować.
Parę minut później na stoliku, na tarasie pojawiło się parę butelek alkoholu, kieliszki, szklanki, jakieś przekąski pewnie przyniesione z baru. Thomas nastawiał muzykę na tyle cicho, aby nie obudzić małej.
– Będzie musiało nam wystarczyć – zapowiedział.
– I dobrze. Nie lubię głośnej muzyki – odpowiedziałem i oparłem się drzwi.
– Wyglądasz... – zaczął Thomas, ale tylko przygryzł wargę i spuścił wzrok.
Gdybym go nie znał, pomyślałbym, że się zarumienił, ale w jego przypadku nie było to możliwe.
– Mam ochotę na drinka – oznajmiłem, zaskakując tym i jego, i siebie.
– Służę – odpowiedział i przeczesał palcami włosy.
On też wyglądał cholernie seksownie. Z odpiętymi dwoma najwyższymi guzikami białej koszuli, niechlujnie wpuszczonej w dżinsy, rozczochranymi włosami i kilkudniowym zarostem. No tak, przez te parę dni, na moje szczęście nie musiał wyglądać perfekcyjnie. Zamiast tego pociągał mnie tylko bardziej. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, na jak ogromną próbę sam siebie wystawiłem, zgadzając się na udział w jego zabawie.
– Czego się napije taka ślicznotka – wziął do ręki szklankę i zaczął się nią bawić.
Była tylko przedmiotem w jego rękach czy i ja, tego wieczoru miałem stać się jedynie zabawką?
– Czegoś dobrego – roześmiałem się, zażenowany swoją znajomością drinków.
Thomas tylko rozbawiony wybrał jedną z wielu butelek. Napełnił dwie szklanki mniej więcej do połowy, potem dolał do nich jeszcze czegoś.
– Pomyślę, że chcesz mnie upić – powiedziałem i podszedłem do niego.
– Nie jednym drinkiem – odpowiedział i wręczył mi moją szklankę.
– No skoro tak... Gregor – wyciągnąłem rękę w jego kierunku.
Mężczyzna zaskoczył mnie po raz kolejny tego wieczora. Delikatnie ujął moją dłoń i złożył pocałunek na jej wierzchu.
– Thomas – podjął konwencję.
Zanurzyłem usta w alkoholu. Chciałem się rozluźnić. Ale zamiast tego poczułem wzrok Thomasa na swoim ciele. Spojrzałem na niego zaskoczony.
– Wyglądasz obłędnie – skomplementował mnie.
– Przestań. Pewnie mówisz to... wszystkim – udałem rozbawienie.
Thomas przybliżył się do mnie. Jego usta znalazły się tuż przy moim uchu. Jego oddech łaskotał moją skórę.
– Dzisiaj nie było komu – odpowiedział mężczyzna.
Spojrzałem w jego oczy. Lśniły... pożądaniem.
– Usiądziemy? – zapytałem, czując, że moje serce przyspiesza coraz bardziej, a temperatura i tak ciepłego powietrza wzrasta w niekontrolowany sposób.
Odsunąłem najbliżej stojące krzesło, ale on złapał moją dłoń szybko, ale delikatnie, umożliwiające komfortowe wysunięcie się jej. Nie był gwałtowny, agresywny. Przeszył mnie tylko swoim spojrzeniem.
– Myślę, że na moich kolanach będzie ci wygodniej – powiedział zmysłowo zachrypniętym głosem – wygodniejsze oparcie.
– Tak od razu po pierwszym drinku – w żarcie próbowałem ukryć swoje zmieszanie.
– Proszę – poprosił twardo Thomas.
A ja odkryłem, że nie jestem w stanie odmówić. Ta niewielka ilość alkoholu sprawiło, że szumiało mi w głowie, a język utknął mi w gardle. Pozwoliłem, więc, żeby mężczyzna posadził mnie sobie na kolana. Aby jego duża, męska dłoń znalazła się na moim udzie. Nawet przez gruby materiał dżinsów odczuwałem jego dotyk, każde muśnięcie zgrabnych palców.
Teraz pora na mój ruch. Moja prawa ręka znalazła się na jego ramieniu. Lewa nadal kurczowo ściskała szklankę. Spojrzałem na niego, pytającym spojrzeniem.
On tylko nachylił się do mnie. Wyobraziłem sobie jego usta na moich wargach. Przymknąłem powieki. Zamiast tego jego nos lekko musnął skórę na mojej szyi.
– Pięknie pachniesz. Sam dobierałeś sobie perfumy? – zapytał.
Zdołałem tylko skinąć głową.
Jego ręka, która oplatała moje ciało, powędrowała wyżej i rozpięła kolejny guzik mojej koszuli.
– Masz piękne ciało. Powinieneś je pokazać – szepnął.
Zaschło mi w gardle. Upiłem znów kilka łyków ze szklanki.
– Powiedz, jeżeli posunę się za daleko – poprosił mężczyzna cicho, swoim normalnym głosem.
Spojrzałem na niego zaskoczony. On uśmiechnął się jak nastoletni chłopiec i sięgnął po butelkę rumu.
– Nie chcę ci zrobić krzywdy, a jeszcze jesteś za mało pijany, abym miał ci powiedzieć, jak bardzo na mnie działasz – wyjaśnił, napełniając nasze szklanki, bo fakt, że mi się podobasz, chyba ci nie umknął.
Przełknąłem głośno ślinę. Umknął. Oczywiście, że tak. Moje interpretowanie zachowania innych ludzi... No cóż zawsze kulało. Przeczesałem dłonią włosy. Uśmiechnąłem się delikatnie i odważyłem się pocałować go w policzek.
– Zamierzasz mnie wykorzystać? – zapytałem, grając dalej, udając, że nie rozumiem, co właśnie powiedział do mnie nieco starszy ode mnie mężczyzna.
– Gregor... błagam nie uśmiechaj się tak, bo... – Thomas tylko pokręcił głową.
Podał mi szklankę napełnioną alkoholem.
– Za to, aby to był przyjemny wieczór – powiedział mój pracodawca.
– Będzie – wzruszyłem ramionami, udając że bawię się świetnie.
Tak naprawdę mój mózg chciał uciekać z jego kolan, a serce połączyć nasze usta, zedrzeć z niego koszule i wędrować z nim w łóżku. Ciało, chcąc pójść na kompromis pozostawało nieruchome, wrażliwe na każdy najdrobniejszy dotyk mężczyzny.
***
Nie wiem ile piliśmy. Nie obchodziło mnie to. Wreszcie się rozluźniłem. Wreszcie jego usta wylądowały na mojej szyi i zaczęły zjeżdżać niżej. Wreszcie moja ręka wplątała się w jego włosy, aby potem delikatnie zbadać jego twarz, musnąć jego zarost. Palcem lekko rozchylić jego wargi, na których potem złożyłem pocałunek. Było coraz goręcej.
Jego druga dłoń podróżowała po mojej nodze, a ja pragnąłem tylko, aby wreszcie pozbyła się tego zbędnego materiału. Ale nadal byłem zbyt wystraszony jego bliskością, zachłyśnięty jego dotykiem, aby móc cokolwiek powiedzieć, sam zaproponować.
– Pozwolisz się zanieść do łóżka – w końcu padło pytanie, na które tyle czekałem.
– Nie! – rozsądna część mojej osobowości naprawdę próbowała mnie uratować przed potencjalnym błędem.
– Tak! – krzyczała pozostała część mnie.
– Ale... – moje usta postanowiły podążać własną drogą – ja nie jestem chyba jeszcze gotowy na...
– Rozumiem – odpowiedział Thomas – będę grzeczny.
Nie do końca o to mi chodziło. Usiadłem okrakiem na jego kolanach. Sam złączyłem napierać na niego biodrami. Zrozumiał. Podniósł nas. Stanął, a ja zaplotłem nogi na jego biodrach, nie odrywając się od jego warg. On zacisnął dłonie na moich pośladkach. Jęknąłem cicho.
Zaniósł mnie do swojej sypialni, w której nigdy wcześniej nie byłem. Nie było potrzeby. Położył mnie delikatnie na łóżku. Wyciągnąłem ręce w jego kierunku. Na czworakach pochylił się nade mną. Moje palce znalazły guziki jego koszuli. Nie protestował, kiedy odpinałem jeden po drugim. Nie opanował kiedy pozbyłem się tego elementu jego ubioru. To samo zrobił z moją koszulą. Potem zostałem obdarzony paroma malinkami.
– Boję się, że naprawdę tego nie chcesz – Thomas odezwał się dopiero, kiedy sięgnąłem do paska jego spodni.
Spojrzałem na niego i skinąłem głową. On nagrodził mnie deszczem delikatnych pocałunków...
I za nami druga część naszego ulubionego Morgenzauera. Co myślicie o takim formacie?Nieco przypominającym bardziej regularne opowiadanie? Chcecie kontynuacje?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top