Chapter 19
Lauren's POV
Stałam w bezruchu przez kilka chwili. Spojrzałam na Camilę, która poczerwieniała na twarzy a z jej oczu sączyły się pojedyncze łzy.
Powoli zrobiłam krok w jej kierunku.
- Ja... chodzę... - szepnęłam niedowierzając a potem zrobiłam kolejne kroki w kierunku wiszącej szafeczki na ścianie.
Spojrzałam na rękę brunetki, z której kropelki krwi spadały na podłogę.
Z szafki wyjęłam bandaż i wodę utlenioną a potem pociągnęłam Camilę za rękę zbliżając ją do umywalki.
Wzięłam jej dłoń i oblałam wodą jej nadgarstek, delikatnie oczyściłam rany a potem owinęłam bandażem.
Gwałtownie odsunęła się ode mnie i schowała rękę, gdy usłyszałyśmy dźwięk otwierających się drzwi.
- Co wy tu rob... - przerwała mama, śledząc mnie wzrokiem od góry do dołu - Lauren... Ty... Jak... - zakryła usta rękoma
- Mamo... Ja chodzę... - uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam dwa małe kroczki w jej kierunku.
- Mój Boże, tak się cieszę - podeszła i przytuliła mnie. - Jak to się stało?
- Camili zaczęła lecieć krew z nosa, więc udałyśmy się do łazienki i przez próg zatrzymał się wózek a ja wyleciałam na podłogę. - skłamałam - Potem samodzielnie podciągnęłam się i stanęłam na nogi.
- Lauren... - wytarła swoją łzę - Nie mogę uwierzyć. Lekarze dawali ci nikłe szanse...
- To ich zaskoczę - zaśmiałam się i ją przytuliłam
- Pójdę po Mike'a. On musi to zobaczyć... - powiedziała i wyszła
- Lauren... - jęknęła brunetka - Przepraszam.
- Co Cię podkusiło? Po co to zrobiłaś? - zapytałam a ona rzuciła się na mnie przytulając się do mnie - Trzeba posprzątać tą krew... - szepnęłam a ona natychmiast wzięła trochę papieru i wytarła podłogę z czerwonej cieczy.
- Córko... To nie możliwe... - powiedział ojczym przecierając oczy
- A jednak... - uśmiechnęłam się a potem dostrzegłam, że brunetka wyszła z łazienki
- Możesz podejść? - zapytał a ja zrobiłam dwa kroki, ale tym razem pewniejsze
*
Rodzice rozbudzili także moje rodzeństwo, by mogli zobaczyć, że stanęłam na nogi.
Wszyscy się uśmiechali i nie mogli w to uwierzyć...
Powiedzieli, że rano zadzwonią do lekarza i powiadomią go o tym co się stało.
Wróciłam do pokoju i dostrzegłam zapłakaną Camilę siedząca na łożku. Chwiejnymi krokami dostałam się do łóżka i usiadłam obok niej.
- To nie był pierwszy raz, prawda? - dotknęłam jej nadgarstka, gdzie dostrzegłam kilka blizn
- Przepraszam Lauren... - jęknęła przytulając się do mnie
- Zabolało, ale już nigdy tego nie zrobisz, dobrze? Jeśli jednak będziesz chciała to zrobić, to zrób to na moim nadgarstku...
- Nigdy bym Cię tak nie skrzywdziła...
- No właśnie. To zabolało... Dlatego obiecaj mi, że nigdy już tego nie zrobisz. - powiedziałam wycierając własną łzę
- Obiecuje - jęknęła całując mnie w policzek
- Chodźmy może już spać... Jest 2:37 - powiedziałam patrząc na zegarek na szafce a dziewczyna odsunęła się i spojrzała mi w oczy
- Cieszę się, że odzyskałaś sprawność w nogach
- Nie widać... - zaśmiałam się a ona uderzyła mnie w ramie a potem się we mnie wtuliła
- Tyle się dzieje... ale naprawdę, jak ujrzałam, że sama stoisz i się poruszasz to byłam w szoku. Wciąż nie mogę w to uwierzyć...
~
Obudził mnie budzik, który ustawiłam na 6:00. Camila dalej spała, zapewne była zmęczona wydarzeniami ostatnich dni.
- Camz... Wstawaj. Czas do szkoły - potrząsnąłam nią lekko
- Już? - zapytała przekręcając się
- Tak, dam ci moje ubrania - powiedziałam i zeszłam z łóżka
Uśmiechnęłam się do siebie, gdy poczułam zimno pod stopami a potem chwiejnych krokami podeszłam do szafki i wyjęłam ubrania.
- Karla! - krzyknęłam, chcąc ją przebudzić.
- Michele... - jęknęła na co zaśmiałam się
- Wstawaj. - rzuciłam w nią ubraniami
- Jeszcze pięć minut...
Podeszłam i rzuciłam się na nią łaskocząc ją po żebrach.
- Dobraaa! - krzyknęła wyginając się - Już... Laur... Lauren... przestań - powiedziała śmiejąc się miedzy wyrazami
Po porannej toalecie poszłyśmy na śniadanie, które przygotowała nam moja mama a potem wzięłyśmy plecaki i mój ojczym zawiózł nas do szkoły.
Nie chodziłam może jakoś sprawnie, ale i tak dość dobrze jak na osobę, która miała nikłe szanse na odzyskanie sprawności. Rano ojczym rozmawiał z doktorem i powiedział, bym nie obciążała zbytnio nóg i kręgosłupa. Zalecił bym w domu starała się chodzić o własnych siłach, ale niezbyt dużo a w szkole jeszcze pojeździła trochę na wózku w celu bezpieczeństwa. Umówił mnie także na wizytę dzisiaj po szkole.
- Nie mogę się doczekać, by pokazać dziewczynom, że odzyskałam sprawność. - powiedziałam do Camili, która prowadziła mój wózek - Pewnie są już przy klasie. Idź do nich pierwsza a ja zaraz dołącze, dobrze?
- Co ty kombinujesz? - zapytała uśmiechając się
- Zobaczysz... No, ale już idź i nic im narazie nie mów.
Dziewczyna posłuchała mnie i udała się pierwsza do dziewczyn. Gdy Camila ich zagadywała, postanowiłam podjechać do nich a potem, kiedy wciąż mnie nie dostrzegły, wstałam i stanęłam obok nich.
- Cześć dziewczyny. - zaśmiałam się na co wszystkie wybuchły piskiem
- Lauren! Mój Boże - krzyknęła Ally podchodząc bliżej
- Lauren... Jak to?! Kiedy to się stało?! - zapytała Normani przytulając mnie
- Wczoraj w nocy. Sama nie mogę w to uwierzyć... - odpowiedziałam nie mogąc przestać się uśmiechać
- Tak się cieszę Lo. - Dinah dołączyła do uścisku - Wyczuwam spisek - odsunęła się i spojrzała na Camilę, która uśmiechała się do nas
- Chciałyśmy was zaskoczyć - odpowiedziałam
- No widzę, że nawet w dobrych humorach jesteście - dodała Dinah - I rozmawiacie ze sobą... Chyba ktoś tu musi mi opowiedzieć, co się wczoraj stało.
- Może ci powiem, może nie. W każdym bądź razie nie teraz. - puściłam do niej oczko
- Tak się cieszę, że mój ship wrócił. - zaśmiała się - Widziałam, że Camren nie może bez siebie żyć.
- Co? - zapytałam nie rozumiejąc żadnej z nich - Co to Camren?
Przyjaciółki wybuchły śmiechem a ja z Camilą patrzyliśmy na siebie pytająco.
- Camren nie wie o co chodzi! - odezwała się Normani zarzucając rękę na moje ramie.
Poczerwieniałam, gdy zrozumiałam o co chodzi. Chcąc to ukryć wróciłam po wózek, który zostawiłam przy ścianie kilka metrów dalej.
- Camila! - usłyszałam czyjś głos za plecami.
Usiadłam na wózku i podjeżdżając do dziewczyn zauważyłam Shawna, który podszedł do Camili.
- Słuchaj, masz może czas po szkole? - zapytał ją - Muszę nadrobić ostatni temat z matematyki, ale nie bardzo go rozumiem. Słyszałem, że jesteś dobra w tym przedmiocie, więc chciałem się zapytać, czy mogłabyś mi go wytłumaczyć?
- No dobrze. Dzisiaj po lekcjach będę godzinę w bibliotece. - poinformowała go uśmiechając się nieśmiało
- Ok. To do zobaczenia - pożegnał się a odchodząc uśmiechnął się do nas.
- Niezły jest... - szepnęła Dinah po jego odejściu
- No nawet... nawet - zaśmiała się Normani - A jak Troy?
- Troy...? Kilka razy się spotkaliśmy, ale nic z tego raczej nie wyjdzie - odpowiedziała jej Dinah
- Przykro mi - jęknęła Ally kładąc rękę na jej ramieniu
- Nie potrzebnie - uśmiechnęła się - Nie jest w moim typie.
Po dzwonku udałyśmy się do swoich klas.
- Camila! - usłyszałam jak Shawn ją wola podchodząc do naszej ławki
- Możesz tylko tą jedną lekcje usiąść ze mną? - zapytał - Pomogłabyś mi w zadaniach... ale jeśli nie chcesz to w porządku.
Brunetka spojrzała na mnie pytająco a ja kiwnęła głową uśmiechając się do niej
- Idź. - powiedziałam na co dziewczyna wstała, zabrała swoje rzeczy i przesiadła się do Shawna po drugiej stronie klasy
- Nie byłabym pewna czy tu chodzi tylko o lekcje - zaczęła Dinah - Wydaje się miły, ale jeśli zepsuje Camren to go zabije.
- Dinah... - walnęłam ją w ramie
- No co? - zapytała a ja odwróciłam się w kierunku Camili i Shawna - Przestań tak na nich patrzeć... Lauren!
- Co? - zapytałam zdezorientowana odwracając się do niej z powrotem
- Jesteś zazdrosna... Mam racje?
- Co? Ja? Nie... - odpowiedziałam czując jak moja twarz robi się coraz cieplejsza
- Przecież widzę Lauren... Nie ukryjesz tego. - powiedziała kładąc rękę na moim ramieniu.
- Nie jestem zazdrosna - jęknęłam chowając twarz w dłoniach
- Lauren?
- Dobra! Jestem..
*2 tygodnie pózniej*
Sobota
Dzięki dodatkowym rehabilitacjom jakie zalecił lekarz, poruszałam się dużo lepiej. Nie czułam już zbyt dużego obciążenia kręgosłupa a co najlepsze, nie musiałam już poruszać się na wózku.
Dzisiaj umówiłam się z dziewczynami do kina. Camila niestety nie mogła się pojawić, ponieważ jej ciotka została na weekend w domu. Bała się, że jeśli wyjdzie to ciotka dowie się, że była ze mną.
Szkoda, że się nie pojawi, ale cieszę się, że stara się nie narażać na kłopoty z ciotką.
Wybrałyśmy się na kolejną część naszej ulubionej komedii 'Pitch Perfect 2'.
Film był świetny.
Po seansie udałyśmy się do Starbucks'a.
- Macie już stroje na szkolny bal? - zapytałam zajmując wolny stolik
- Chyba tak. Muszę jeszcze dokupić buty. - powiedziała Normani.
- Ja już mam. Ally? Co ty taka uśmiechnięta dzisiaj, co? - Dinah uderzyła ją w ramie
- Chad zaprosił mnie na bal - odpowiedziała z szerokim uśmiechem
- Ten z trzeciej klasy? - zapytałam
- Tak - odpowiedziała
- Miałam przeczucie, że to zrobi! - krzyknęła Dinah ucieszona - Ostatnio spędzacie ze sobą dużo czasu.
- To skoro zostaniemy we cztery...
- Trzy - przerwała mi Normani
- Normani? Kto Cię zaprosił? - uśmiechnęłam się puszczając do niej oczko
- Mnie nikt... Nic jeszcze nie wiesz? - zdziwiona pokręciłam przecząco głową
- Shawn zaprosił Camilę a ona się zgodziła - poinformowała mnie Dinah a uśmiech z mojej twarzy nagle zniknął.
- Ohh... - jęknęłam patrząc na dziewczyny - To... Chyba... Dobrze, prawda? - uśmiechnęłam się nie szczerze
- Nie musisz przy nas udawać Lauren... - powiedziała Ally przytulając mnie od boku - Zasmuciło Cię to.
- Po prostu jestem zaskoczona - odpowiedziałam próbując nie pokazywać smutku.
Pobyłam z dziewczynami, jeszcze kilka minut a potem postanowiłam już wrócić do domu.
- Lauren! Poczekaj - usłyszałam wychodząc z kawiarnii - Wiem, że nie masz żadnego spotkania z rodziną. Mówiłaś, że dzisiaj wracasz do swojego mieszkania.
- Dinah... mogę już iść? - zapytałam chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce
- Chodzi o Camilę... Zabolało Cię to, prawda? Jeśli będziesz chciała pogadać, to zadzwoń, ok?
- Ok. - jęknęłam a przyjaciółka przytuliła mnie.
Po chwili opuściłam Starbucks'a i udałam się do domu.
Musiałam z tamtąd wyjść. Myśli nie dawały mi się skupiać na rozmowie z przyjaciółkami.
Czułam, że zaraz ulecą wszystkie moje emocje i się tam rozpłacze.
To zabolało. Cholernie.
Nie sądziłam, że Shawn ją zaprosi. Nawet o tym nie pomyslałam.
Ostatnio spędzali ze sobą dużo czasu, bo pomagała mu z matematyki prawie codziennie.
Mogłam się na to przygotować a tego nie zrobiłam.
Tylko... dlaczego ja o niczym nie wiem? Przecież dzisiaj z nią rozmawiałam. Dlaczego nic mi się powiedziała?
_______________________________
Wiem, że rozdział nudny, ale nie miałam na niego pomysłu.
Na następny już mam i radzę się przygotować ;)
Dziękuje za wszystkie gwiazdki i komentarze.
Dobrej nocki i miłego niedzielnego dnia x
tt. @demzfeat5h
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top