before the true answers become complete falses

eee troszke mi to zajelo 

i jesli sa tu jakies tw to wspomnienie queerfobii chyba tylko?? zinternalizowana homofobia btw (tak, to jest warning na to ze pojawia sie kazui)

***

— Skończyłaś w łóżku z Izanami? — gdyby Shinju piła w tym momencie wodę, prawdopodobnie by się nią opluła i jeszcze istniałoby duże ryzyko, że zaczęłaby się poważnie dusić. Na swoje szczęście niczego w tym momencie nie piła, ale jej szok sprawił, że Hinako zaczęła rozważać, czy opowiedzenie jej tego wszystkiego było najlepszym pomysłem na jaki mogła wpaść. Z drugiej strony jeśli chciała się komuś zwierzyć, Shinju i Katsuo byli jej jedynymi opcjami.

— W twoich słowach została dokonana nadinterpretacja — dodała szybkie sprostowanie, bo nie spodobał się jej sposób, w jaki przyjaciółka sformułowała swoją wypowiedź.

— Ale to już pierwszy krok! Nie mogę uwierzyć, jak bardzo bagatelizujesz tą sprawę. To brzmi tak pięknie, jakby mogło wydarzyć się tylko w komedii romantycznej! — Shinju na jej miejscu, natychmiast podjęłaby się i byłaby gotowa starać się o więcej w kwestii relacji. — Czy to wtedy poczułaś to zainteresowanie, z którego nam się zwierzasz?

— Przyszłam tu po porady, jak pozbyć się tego uczucia, nie po to żebyś mnie zachęcała — Hinako była tak blisko by ukryć twarz w dłoniach. Shinju w niczym nie pomagała, a Katsuo nie odpowiadał na jej błagalne spojrzenia, którymi prosiła o uspokojenie tego entuzjazmu. — Skoro chcesz wiedzieć, to nie, nie wtedy pomyślałam, że mogę coś do niej czuć. To było bardziej, gdy zmartwiłam się o nią... Wiesz, wyglądała jakby śniły się jej najgorszy koszmary, więc chciałam ją ukoić, pocieszyć gestem i pogłaskałam ją wtedy po policzku i...

Nawet to wspomnienie sprawiało, że Hinako poczuła znów to samo uczucie troski oraz chęć zapewnienia Izanami ciepła i wszystkiego, co najlepsze. Nic nie umiało tego zwalczyć, nic nie pomagało, mimo tak silnego lęku, jakie przynosiło jej uczucie miłości, pomimo lęku, bo nie chciała znów przeżywać tego, co ostatnio dostała od osoby, która miała ją kochać.

— Sprawa wydaje się jasna. Gdybyś chciała się pozbyć tego uczucia... tego swojego zauroczenia, powiedziałbyś sobie, że tylko sobie wmówiłaś, co nie? Cierpiałabyś w samotności, ale skoro przychodzisz z tym do nas, to gdzieś wewnątrz chcesz rady, która będzie mówiła ci, żebyś spróbowała — Hinako nie chciałaby nawet przyznać, jak dobrze rozgrywała ją Shinju, która wydawała się doskonale wszystko rozumieć. — Więc pozwól mi sobie pomóc! Nie pomogłam ci wystarczająco w przeszłości, tak? Więc teraz pomogę ci, gdy masz przed sobą taką szansę.

Ciężko było się nią o to kłócić. Hinako nie uważała, że Shinju powinna obwiniać się za zło wyrządzone przez Kazuiego, ale wiedziała że i tak będzie to robiła. Przyjaciółka nigdy nie wybaczy sobie tego, że nie uległa swojemu przeczuciu i nie opowiedziała jej o swoich odczuciach co do Kazuia, co skończyło się najtragiczniejszym zawodem w życiu Hinako. Jednak pójście w skrajność i zgodzenie się z jej nowym przeczuciem mogło skończyć się nowym i może mniej bolesnym zawodem, ale ciągle przypominającym o tym poprzednim i udowadniającym jej, że nie dało się jej kochać.

— ... Pójdę po kawę. Muszę rozjaśnić sobie umysł. Chcecie czegoś? — Shinju chyba czuła się nie najlepiej w obliczu tego, że powiedziała więcej niż chciała, w obliczu tego, że pokazała znów swoje zmartwienie o sytuację z przeszłości. Może wyjście i uspokojenie myśli rzeczywiście dobrze jej zrobi.

Hinako obejrzała się za nią, gdy opuściła salon, a dopiero później spojrzała na Katsuo z wyrzutem, który nie wskazywał jednak prawdziwej niechęci. Czuła co najwyżej żal o to, że nie spróbował ostudzić entuzjazmu Shinju. — Nie odezwałeś się słowem od kiedy opowiedziałam o tym, co mi się wydarzyło. Nawet nie wiem, jak to interpretować.

— Po prostu uznałem, że ona będzie umiała pomóc ci w tym o wiele bardziej — była to dość prosta odpowiedź, ale dla Hinako zabrzmiała intrygująco. — To Shinju ma tutaj większe związkowe doświadczenie. Myślę, że można jej zaufać.

— Nie jestem przekonana, co do tego wszystkiego — przyznała się mu i poczuła wagę swojego wyznania, mimo że nie było wcale szokujące, bo cały ten czas była nastawiona krytycznie wobec pozytywnych pomysłów Shinju na ułożenie sobie relacji romantycznej z Izanami. To wszystko wydawało się... niemożliwe. Dziwne. Wydawało się jej, że była już na etapie w życiu, gdzie będzie rozumiała swoje uczucia, ale kończyła u swoich przyjaciół, zwierzając się ze wszystkiego i nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić.

— Hm... Shinju chyba wydaje się, że przyszłaś tu po zachętę, a ty zapewniasz, że chodzi o znalezienie sposobu, by to uczucie minęło. A mi jednak cały czas wydaje się, że przyszłaś po pocieszenie, nie po prawdziwą radę — to była tylko nieśmiała sugestia ze strony Katsuo, ale Hinako poczuła się wręcz wywołana jego słowami. Miał rację, nawet jeśli sama tak wcześniej o tym nie myślała. — To tak jak osoby żalące się ze swoich zawodów miłosnych przy barze, licząc na to, że zapiją je kolejnym drinkiem. Mógłbym to ignorować, ale dużo dla tych ludzi znaczy samo to, że są wysłuchani, dlatego zawsze staram się chociaż kiwać głową w odpowiedzi. A ty jesteś ważniejsza, niż jakikolwiek klient przy barze. Ja i Shinu szczerze chcemy ciebie wysłuchać, ale też coś na to poradzić, a nie potraktować w sposób, w jaki można byłoby potraktować kogoś, kto kolejnego dnia po kacu zapomni, że komukolwiek się zwierzał.

To było długie wyznanie, godne kogoś kto przez cały ten czas się nie odzywał i był w stanie uporządkować swoje myśli. Najgorsza była jego bolesna trafność i to jak ciężkie było ono do zaakceptowania, jednak Hinako musiała wszystko zrozumieć i się ze wszystkim zgodzić.

— Mimo że rzeczywiście chciałam być wysłuchana, nie mam w sobie ochoty na bycie przez Shinju zachęcaną do zrobienia czegoś z całą tą sytuacją — spróbowała wytłumaczyć swoje zachowanie, mimo że były potrzebne do tego tylko kolejne wyznania. — Nie jestem usatysfakcjonowana z miejsca w jakim jestem w życiu, ale jestem usatysfakcjonowana moją przyjaźnią z Izanami. Nie chcę tego zniszczyć i nie chcę znów sobie pozwolić, by miłość zniszczyła coś, co mogło być piękną przyjaźnią.

— Czyli twoim rozwiązaniem jest kryć w sobie to uczucie i zniszczyć je? To zazwyczaj nie działa — zamyślił się, gdy jej odpowiadał, a Hinako wyczuła, że musiał się do czegoś odnosić. — Czy nie będzie gorzej, jeśli to wyjdzie później w jakiś głupi sposób i wpędzi was obie w ciężką sytuację?

A więc... Oh.

— Mówiłam to już tobie i Shinju milion razy, ale nie oskarżam was o to, co zrobił mi Kazui. Nie chcę, żeby to poczucie winy podążało za wami, gdy to on powinien je czuć — westchnęła ciężko, chociaż chyba rozumiała analogię, jaką chciał jej przekazać.

— Chciałbym żeby to za mną nie podążało, ale to chyba nie jest możliwe — to było dziwnie... osobiste. Katsuo w normalnych warunkach powiedziałby coś o tym, że zasługuje by się obwiniać, a wyznanie o tym, że właściwie to nie chciał, by to za nim podążało, było czymś co mogło wydarzyć się raz na milion. — To po prostu jest dziwne tak przyjaźnić się z kimś całe życie i widzieć jak drugiej osobie bywa trudno, ale nie znać powodu. A później poznałem ten powód i potraktowałem go jako najgłupszy z żartów, które można powiedzieć po pijanemu i dopiero po latach zorientowałem się, że wcale to żartem nie było. Tutaj nie da się nie czuć winy. Hinako, ty sama nie chcesz żebyśmy się oskarżali, ale sama też czujesz się naiwna i winna swojemu cierpieniu, mimo że jesteś tu jedyną osobą, która nie zrobiła nic źle.

— Masz rację — musiała to przyznać. Nie miała nawet jak zaprzeczać. Zbyt dobrze to zrozumiał. Nie mogła i nie chciała kłamać. — Po prostu... kiedy Kazui był taką częścią mojego życia...

— Mojego też był, przez nawet dłuższy czas, od samego dzieciństwa — rozumieli się na różne sposoby, ale jednak więcej ich łączyło niż od siebie oddalało. — Gdy zostałaś jego żoną, musiałem założyć, że to ty będziesz teraz najważniejsze częścią życia i z tą ideą w głowie ciężko było pomyśleć, że on mówił swoje wyznanie na poważnie. To oczywiście nie wyjaśnia ani go ani mojej ignorancji.

Gdy był w tym tak uparty, Hinako zdała sobie sprawę, że nie będzie sposobu, by pomóc mu poczuć się chociaż trochę mniej źle. Skoro jednak jego wyznania stały się bardziej osobiste, niż były kiedykolwiek, odważyła się zadać pytanie, o którym często myślała.

— A gdybyś już wtedy wiedział, że Kazui miał swoje wyznanie na poważnie co, byś z tym zrobił? — wiedziała że sformułowanie tego w "co byś zrobił" sposób, było trochę niefortunne, ale to właśnie chciała wiedzieć. — Nie miałbyś z tym dylematu?

— Miałbym — przyznał jej to z trudem. — Nie lubię tego, że pewnie wcale nie byłbym w tej sytuacji szlachetny. Chciałbym być na Kazuiego tylko zły i nie chcę o nim myśleć w żadnej jego zalecie, ale był moim przyjacielem całe życie. Ciężko byłoby mi go po prostu wydać, mimo że od razu pogardziłbym emocjonalną zdradą ciebie. Pewnie nakłaniałbym go, żeby sam ci powiedział, a dopiero gdyby się nie zgodził, powiedziałbym ci sam. To ciągle musiałoby być dla ciebie strasznie bolesne wyznanie, ale straciłabyś mniej lat życia, wiedziałabyś szybciej...

— Tak... pewnie tym sposobem wszystko byłoby mniej bolesne — musiała się zgodzić, mimo że samej ciężko wyobrażało się jej "co-jeśli" scenariusze. Mimo tego chciała poznać te jego. Ciągle brakowało jej tego, by bezpośrednio powiedział, co czułby gdyby sytuacja była inna, a wyznanie Kazuiego takie same, ale musiała zaakceptować, że tylko część z jej ciekawości zostanie zaspokojona. — Zrobiłbyś coś jeszcze?

— Porozmawiałbym o tym wszystkim z Shinju i myślę, że znaleźlibyśmy najlepszy możliwy sposób na udzielenie ci wsparcia — jeszcze to jedno przyszło mu do głowy. — Hah, Shinju miała wtedy tą słabość na twoim punkcie. Jeśli nie namówiłaby cię do zrobienia Kazuiemu awantury, pewnie sama by ją urządziła.

— Shinju... co? — dla Hinako była to nowa wiadomość, która trochę ją zdziwiła, w morzu pozostałych informacji, których raczej mogła się spodziewać.

— To nie było oczywiste? — zdziwił się Katsuo, a wydanie takiej informacji w nieświadomy sposób, sprawiło że było mu chyba głupio. — W takim razie niczego nie powiedziałem. Jedyne o co mi chodzi, to fakt że jestem świadomy, jak wiele zniszczyło nie potraktowanie jego słów poważnie te lata temu. Dostałbyś wsparcie wcześniej, a Kazui musiałby okłamywać cię krócej, gdybym tylko nie był idiotą i nie zaśmiał się jedynie na jego wyznanie.

— Nie chcę byś tak myślał, ale rozumiem dlaczego tak jest — pokiwała w końcu głową na zgodę. — I to dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam wobec Kazuiego tak skomplikowane uczucia. Nie czuj się winny temu, że nie umiesz go nienawidzić. Ja też nie potrafię.

— Jesteś jego żoną, masz większe prawo do tych skomplikowanych uczuć — on widział to w ten sposób, ale do dobrego serca Hinako to nie przemawiało.

— A ty byłeś jego najlepszym przyjacielem — odbiła piłeczkę po raz ostatni. Nie dało się z nią wygrać. — To mnie skrzywdził, ale każdy mu bliski może czuć się skonfundowany w swoich emocjach.

— Jesteś przy tym uparta — zauważył i chyba już nie pozostawało mu nic innego, niż pogodzić się z tym wszystkim. — Dziękuję za twoją wyrozumiałość.

— A ja dziękuję za to. że możemy się zrozumieć — to naprawdę wystarczało Hinako, a nawet było dla niej pocieszające. — Zgaduję, że może w takim wypadku, powinnam rozważyć twoją radę, bym posłuchała się Shinju.

— Dokładnie. Nie chodzi mi nawet o to, że Shinju jest moją najbliższą przyjaciółką. Naprawdę wydaje mi się, że ma dla ciebie najlepszą możliwą radę — uśmiechnął się zachęcająco, jakby naprawdę uważał to za dobry pomysł. — Czy to ci wyjdzie? Nie wiem. Jednak jeśli zatrzymują cię złe doświadczenia z Kazuim, nie pozwól sobie na to.

— Może tak zrobię. Po prostu to wszystko jeszcze do mnie dociera i nawet nie wiem, czy to całe uczucie tylko mi się nie wydało — opowiedziała o swojej kolejnej wątpliwości. — Co jest następnym razem, gdy spotkam się Izanami, zdam sobie sprawę, że wszystko to nie było takie poważne i zacznę rozważać, co ja w ogóle sobie myślałam?

— To wtedy po prostu zaśmiejesz się sama z siebie i będę ci życzył, byś nie być nie była dla siebie zbyt surowa — Katsuo przedstawił to jako zdecydowanie mniejszy problem, niż rozpatrywała to do tej pory. — Wiesz o czym myślałem? Że powinnaś zwrócić się jeszcze do kogoś. My możemy ci poradzić, my możemy rozmawiać z tobą, ale nie znamy tak naprawdę twojej relacji z Izanami, ani jej samej, a czuję, że to najbardziej o niej potrzebujesz teraz porozmawiać, by uporządkować własne myśli. Tyle dla ciebie znaczy, traktujesz ją osobowo, ale ja znam ją w zasadzie tylko z tego, co nam opowiadasz. Shinju też nie wie więcej.

— Nie ma mnie chwilę i już słyszę, że o mnie rozmawiacie — o wilku mowa. Shinju akurat w tym momencie zdecydowała się wrócić z kuchni, niosąc ze sobą trzy kubki kawy. — Znajcie moje dobre serce, zrobiłam kawę też dla was, ale gdy słyszę, że mówicie o mnie za plecami, muszę rozważyć swoje decyzje życiowe.

Temperament i ton głosu Shinju nie ułatwiał Hinako zrozumienia, czy była poważna w tym swoim obrażeniu się i nie pomagało jej to, że Katuso był tak gotowy załagodzić sytuację ("to nie było przeciw tobie"), ale jednak z pewną przekorą. To musiało być ich zwyczajne przekomarzanie, byli przyjaciółmi na najgłębszym poziomie zaufania: Hinako nie potrafiłaby zrozumieć dokładnie łączącej ich więzi. A więc Katsuo miał rację, gdy powiedział, że żadne z nich nie jest w stanie zrozumieć, co dokładnie łączy ją z Izanami.

I tak myślała już o tym wystarczająco intensywnie. Kto z jej znajomych znał także Izanami? Była tylko jedna taka osoba, a Hinako nie wiedziała o nim tak wiele, jakby tego chciała, nie mogłaby nawet powiedzieć, jak by zareagował, ale... przecież i tak chciała go lepiej poznać, dowiedzieć się co myśli i jaki jest w sytuacjach mniej ekstremalnych, niż te, które były ostatnio okolicznościami ich spotkań.

Aoi był osobą do której powinna się zwrócić, jeśli chciała porozmawiać z kimś, kto także zna się z Izanami.

***

Plan na dzisiejszy dzień nie był skomplikowany — po wizycie u Shinju i Katsuo, ziścić się miało ich spotkanie, o którym Izanami i Hinako rozmawiały przed tygodniem. Izanami chciała zaprosić też Aoiego i Hinako bardzo cieszyła się tym, że uda im się spotkać we troje.

Tak jak zwykle, dom Izanami miał być miejscem ich spotkania. Chyba wszystko zawsze prowadziło jakoś tam... tym razem odpowiedzialna za to była (znowu) interwencja lekarska, ale która przynajmniej była zaplanowana, a nie zmuszona przez nagłą sytuację, jak w dwóch poprzednich przypadkach. Izanami miała zdjąć Aoiemu szew, który założyła przed tygodniem i postanowili, że skoro był to najbardziej banalny z zabiegów, który w dodatku zajmie tylko chwilę, można było się spotkać od razu tego samego dnia. Sprawiło to jedynie, że Hinako przybyła tu ostatnia.

W drodze myślała nad tym, że kiedyś trzeba będzie wyjść po prostu na jakąś kawę i nie wykorzystywać w koło dobrej woli Izanami i spotykać się w kółko w jej domu. Nie mogła jednak na to narzekać: lubiła to miejsce. Czasem czuła się tam jak w domu o wiele bardziej niż u siebie.

— Hej! — drzwi otworzyła jej Izanami, a Hinako już od progu została przywitana przez Yuuhiego, który przyszedł się z nią przywitać. — No już, Yuuhi, nie przeszkadzaj.

— Nie, nie, on mi w ogóle nie przeszkadza — Hinako zaśmiała się i pochyliła się nad Yuuhim, by go pogłaskać. Tęskniła za czasami, gdy Yuuhi radośnie skakał po jej mieszkaniu, gdy był jej kotem: wtedy jej życie było jeszcze spokojne, a z Kazuim w dobrej relacji, wszystko było łatwiejsze... ale czy lepsze? Na pewno inne. Nie znała wtedy ludzi, z którymi dziś się spotykała.

— Uczę go, żeby chociaż trochę się słuchał — pokręciła głową Izanami, chcąc wyjaśnić to, co wcześniej mówiła. — Robi postępy, tylko jeszcze musi nauczyć się, by nie wchodzić pod nogi na progu domu.

— I tak umiesz wyuczyć go więcej, niż umiałam ja — zauważyła Hinako. Uważała to za godne podziwu. Skoro Izanami była nawet w stanie zmienić tą kocią zasadę nieposłuszeństwa, udowodniła kolejny raz, jak wyjątkowa była.

Oh. Jakby rozmyślanie o tym, jak wyjątkowa jest Izanami miało pomóc jej w tym momencie.

— Tak się cieszę że już jesteś. Czekaliśmy na ciebie, szybko poszło mi zdjęcie szwów — Hinako w to nie wątpiła, w końcu wiedziała, że Izanami jest dobra w swoim fachu. Pani domu wskazała jej gestem, że nie ma co dłużej stać na progu i zaprosiła do salonu.

— I to tylko tyle? To jakoś bardzo nie boli? Nie trzeba po tym oczekiwać chwili? — zastanowiła się na głos, próbując przypomnieć sobie, gdy sama przychodziła przez taki zabieg. Prawdę mówiąc, nie pamiętała wszystkiego tak bardzo. — Wiesz, nie chcę jakoś przeszkadzać.

— Nie, to w ogóle nie boli — to były pierwsze słowami, które Hinako usłyszała od Aoiego, który wyraźnie słyszał całą ich rozmowę, toczącą się gdy szły do salonu. Siedział przy stole, a na jego krześle opierała pysk Nina, którą co jakiś czas drapał za uchem. Hinako wspomniała, że gdy ostatnim razem tu siedzieli, Aoi odgonił psa, ale po tym zachowaniu nie było już nawet śladu. Uznała to za jego przyzwyczajenie się do domowników domu Izanami. Nie wiedziała czemu ją tak to cieszyło, ale uśmiechnęła się na tą myśl i usiadła naprzeciwko niego. — Poza tym ból i tak nie przeszkadza mi w funkcjonowaniu, a Izanami zrobiła wszystko bardzo dobrze, nie da się tu niczego zarzucić. ... I cześć. Chyba od tego powinienem był zacząć.

— Cześć — na ustach Hinako pojawił się delikatny uśmiech, gdy słuchała jego wypowiedzi. To dobrze, że już od początku otworzył się na tyle, by powiedzieć więcej niż pół zdania, wcale nie musiał peszyć się tym, że zaczął w niewłaściwej kolejności. Jednak jego słowa przywróciły ją też myślami do czasów, gdy sama była hospitalizowana, a to już było mniej wesołe do wspominania, przez powód dla którego na pierwszym miejscu potrzebowała pomocy medycznej. Nową rzeczą było jednak dla niej to, że podzieliła się tą historią z kimś. Gdy wyznawała Aoiemu prawdę o naturze swojej próby samobójczej, nie wiedziała jak to będzie żyć dalej z faktem, że ktoś wie... Było to dziwne, ale nie było koniecznie złe: na pewno sprawiało wrażenie mniejszej samotności. Jednak skoro już myślała o swojej próbie i o tym, co po niej nastąpiło, nie mogła powstrzymać tych myśli o czasie spędzonym w szpitalu. Był to naprawdę ciężki czas, ale również pamiętała dobro, które wtedy okazała jej Izanami, zarówno jako przyjaciółka, jak i lekarka. — Izanami serio jest najlepsza.

— Naprawdę znaleźliście sobie temat na pierwszą rozmowę. Sprawiacie, że zaraz się zaczerwienię — Izanami nie była może nie wiadomo jak skromna, swoje słowa wypowiadała bardziej ze śmiechem, niż z powagą, ale może rzeczywiście nie chciała aby ją tak teraz wychwalać. Nie żeby Hinako bardzo przeszkadzało, gdyby faktycznie miała zobaczyć ją zarumienioną. — Po prostu robię to co trzeba, tak jak obiecałam, składając przysięgę lekarską.

Nie było tego widać na pierwszy rzut oka, ale Izanami coś zadręczało i gdy to mówiła, Hinako zmartwiła się o nią. Martwiła się o to jej przyciszanie głosu za każdym razem, gdy poruszany był temat dobrych i złych lekarzy. Nie rozumiała tylko czemu. Czy przyjaciółka wątpiła w swoją pracę? Nie lubiła jej? Nie uważała, że wykonuje ją prawidłowo? Sama myślała o swoim nie najlepszym zdrowiu? Ciężko było domyślić się konkretnego powodu, ale Hinako nie musiała go koniecznie zrozumieć. Chciała po prostu pomóc.

— Tak, dlatego cieszymy się, że odpowiedzialna osoba zajmuje się odpowiedzialnymi funkcjami — uśmiechnęła się i spojrzała na Aoiego, czekając na jakąś aprobatę.

— Nawet więcej, to w sumie tyczy się was obu — zgodził się z nią, a swoje słowa słowa mówił ewidentnie z podziwem. — Mam na myśli... Izanami leczy ludzi i sam mogę poświadczyć, że robi to dobrze, a ty jesteś policjantką.... jeśli dobrze pamiętam jedną z twoich opowieści. Prawdę mówiąc, to nawet czuję się trochę onieśmielony w takim towarzystwie.

— Hej, naprawdę nie musisz się tak się czuć. Nikt tu nie będzie cię oceniał z góry, ani nic takiego — poza tym zapewnieniem, Hinako miała też jedną rzecz do sprostowania. — A tak właściwie to ja nie pracuję już w policji, od czasu mojego wypadku.

On spojrzał na nią z pytaniem w oczach, gdy usłyszał ostatnie słowo. Cholera, nieźle się z tym wpakowała... Nie wytłumaczył mu chyba ostatnim razem, że Izanami, tak jak większość ludzi, nie wiedziała o naturze jej próby samobójczej i że właściwie był pierwszą osobą, której powiedziała. Słowo "wypadek" mogło być dla niego nieoczywiste i sprawiać wrażenie, że nie wiedział kolejnej rzeczy. Mogła być tylko nadzieję że, Aoi nie będzie drążył tematu i nie postawi tym jej przez to w niezręcznej sytuacji. Chyba nawet się to udało. — A, to przepraszam. Mój błąd.

— Naprawdę nie masz za co przepraszać — zapewniła go, gdy wyczuła coś przygnębionego w tych przeprosinach. — Przecież tylko była mała rzecz i pewnie nastąpiła z mojej winy, może tego nie sprecyzowałam, gdy ci opowiadałam.

— No tak... ale i tak nie wiedziałem. Mogłem się przecież domyślić. I wiem, że to żaden problem i wiem, że to nie jest poważne, ale... — w którymś momencie już absolutnie się zaciął i nie był w stanie dokończyć swojej myśli. Był w marnej formie, skoro dał się zasmucić tak prozaicznej na pierwszy rzut oka rzeczy. Teraz chyba czuł też, że próbując się tłumaczyć, powiedział za dużo i nie wiedział co z tym zrobić. Hinako bardzo go żałowała, ale nie miała pojęcia, jak nawet z tym pomóc. Z pomocą przyszła zawsze zaradna Izanami.

— Wiesz, nie chodzi o to, żebyśmy się wszyscy od początku znali na wszystkim i wszystkich. To jest normalne, tego można się spodziewać — uśmiechnęła się do niego tym jednym ze swoich łagodnych uśmiechów, na które Hinako tak bardzo lubiła patrzeć.

— Wiem, że masz rację, ale... — cóż nie było sposobu by Aoiego w tej sytuacji przekonały logiczne argumenty. Ze słowami Izanami nie dało się kłócić, miała oczywistą przewagę merytoryczną, ale obiektywność i fakty mogły nie pomagać, kiedy sytuację powodował ból wykraczający poza ten łatwy do zrozumienia przez umysł. Jedyne, co mogło sprawić, że obiektywna prawda do niego dotrze, to scenariusz w którym Aoi uspokoiłby swoje nerwy lub choćby coś mu w tym pomogło. Hinako tak bardzo chciałaby znaleźć dla niego prostą odpowiedź, łatwy sposób na pocieszenie, na jakie zasługiwał, ale nie miała możliwości, by to zaoferować: Aoi chyba sam zdawał sobie sprawę z tego, że potrzebuje się rozproszyć i idealnie byłoby, gdyby sam znalazł na to sposób najlepszy dla siebie.

Ważne było to, że próbował, na co wskazywał fakt, jak ewidentnie skupił się na głaskaniu Niny, jakby cały świat nie istniał, jakby nie czuł się głupio z tym, jak zamotał się w swoich słowach. To właściwie zastanowiło trochę Hinako. Podczas jej licznych wizyt u Izanami, pies czasem krążył po domu ale zazwyczaj trzymał się Mirai, a dziś nie widziała ani jej, ani Homusubiego.

— Dzieci ciągle w szkole? — tymi słowami przerwała ciszę między nimi. Była trochę zdziwiona, bo w gruncie rzeczy było przecież już całkiem późno, dobijała godzina szesnasta. Pytanie to kierowała w gruncie rzeczy do Izanami, która jednak unikała spojrzenia na nią, gdy je usłyszała. To ją zdziwiło.

— Um... mówiłam już Aoiemu i... — to była najdziwniejsza odpowiedź, jaką mogła uzyskać Hinako. Co nawet mogło się wydarzyć?

— Tak, Mirai ma dzisiaj dłuższe lekcje i jest ciągle w szkole, ale Homusubi jest u swojego ojca — Aoi chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że było to coś nietypowego, ale dla Hinako to było wielkim szokiem. Izanami zgodziła się, by Homusubi spotkał się z tym człowiekiem, którego tak nienawidziła? I dlaczego tak nagle? — Nie, ale to jest dziwne, co nie? Przecież, w czasach gdy jak ja chodziłem do szkoły to lekcje tyle nie trwały... chyba. Która z reform edukacji to wprowadziła?

To pytanie pewnie byłoby zasadne i w każdym innym wypadku pociągnęłoby rozmowę, ale Hinako ciągle była w szoku po tym, co usłyszała. Musieli zignorować ten temat. Wpatrywała się teraz na Izanami z pytaniem w oczach.

— Nie jest to najlepsze, co mogło się wydarzyć — przyznała Izanami tak ewidentnie bardzo wszystkim tym zasmucona. — Spotkaliśmy Shidou ostatnio i tak wiele dało mi to do myślenia. Nie mogę pozwalać na to, żeby Homusubi się z nim nie widział... nawet jeśli to też ostatecznie nie będzie dla niego dobre. Jednak przy tym, co robiłam do tej pory, to jest najlepsza opcja.

— Starałaś się zrobić, jak najlepiej, a to już wiele — Hinako chciała pocieszyć ją w tej sytuacji. Rozumiała, że była to sytuacja ciężka, ale empatyzowała w niej z Izanami.

— Hinako pewnie wie więcej, jeśli chodzi o twoją historię, ale nawet ja mogę powiedzieć, że przy każdej okazji, gdy tutaj byłem, widziałem jak jesteś dobra dla swoich dzieci — Aoi też musiał tak uważać, więc wszystko wydawało się sugerować, że był to fakt, a nie zaledwie opinia jednej osoby. — To i tak dużo, że mimo wszystko pozwalasz Homusubiemu widzieć się z ojcem, chociaż tak się raczej przecież nie robi, gdy mieszka się osobno.

— Tak, już od początku chciałaś jak najlepiej i to dobrze o tobie świadczy, że zmieniłaś decyzję na tą, która będzie najlepsza dla syna, gdy coś zmieniło twoje zdanie — Hinako nie chciała jej odbierać prawa do refleksji, ale nie chciała też by Izanami zbyt bardzo się o to winiała. Każdy popełniał błędy i wydawało się, że Izanami nawet nie miała dobrych opcji na swojej drodze, nie miała możliwości, by nie popełnić błędu. Mogła tylko wybrać to, co było najmniejszym z błędów. — Nigdy nie powiedziałaś, co takiego się stało, że ty i twój były mąż się rozwiedliście, ale skoro sprawił ci cierpienie, to można zrozumieć dlaczego to nie był łatwy wybór. Nie musisz się oskarżyć za to, że nie znałaś najlepszej odpowiedzi od razu.

— Po prostu myślałam, że pozbyłam się go już całkowicie z mojego życia, a jednak okazało się że to niemożliwe... To też ciężkie — Izanami wyjawiła im jedno z jej większych zmartwień w tej sytuacji, poza oczywiście tym największym: oskarżaniem się o to, że wcześniej podejmowała wybór gorszy dla swojego syna. — Nie zamierzam sprawiać, że Shidou do mojego życia wróci, ale w tym wypadku będzie musiał chociaż odrobinę tu być.

To wprawiło Hinako też w rozważanie na temat własnego życia. Zawsze rozumiała pomysł Izanami, by wyizolować się od osoby, która ją skrzywdziła, ale sama nie umiałaby tego zrobić w swojej praktyce. Pomyślała o tym, jak coraz mniejszą częścią jej życia stawał się Kazui, jak szeroki był dystans między nimi. Wiedziała, że Kazui był już coraz rzadziej jej pierwszym myślą, gdy musiała się do kogoś zwrócić. Chociaż przyprawił ją o tyle nieszczęścia, jego obecność już jej nie bolała, a była w jej po prostu obojętna. Skrzywdził ją w najokrutniejszym możliwy sposób, a efekt jego działania na zawsze wpłynie na jej stan psychiczny, ale nauczyła się z tym żyć. Nie miała innego wyboru, skoro była żywa, a jej próba śmierć się nie powiodła.

Czy na pewno nie miała innego wyboru?

Mogli wziąć rozwód. Podejrzewała nawet, że tego właśnie chciał Kazui, gdy wyznał jej, że nigdy jej nie kochał. Może podejrzewał, że to wszystko skończy się zwykłym rozstaniem, może podejrzewał, że dojdą w tym do jakiegoś porozumienia i nie rozumiał, jakie ostrze wbił w jej serce. A ten sztylet był tak ostry i tak to serce raniący, że doszło do jej próby, po której temat rozwodu już nawet nie wrócił. To miało sens: potrzebowała po wszystkim pomocy w funkcjonowaniu, to nie był moment na jakikolwiek rozdzielanie się. Lecz teraz, gdy zaczęło być lepiej... Może nadchodził czas, żeby wrócić do tematu.

Będzie musiała o tym pomyśleć, ale nie była nawet pewna, czy to wszystko miało sens. Skoro nawet rozwód nie zdoła ostatecznie rozdzielić Izanami i osoby, która ją skrzywdziła, czy istniał sposób na rozwiązanie spraw między nią, a Kazuim?

— Chyba nigdy nie da ci się całkowicie wyrzucić kogoś ze swojego życia — jakby czytając jej w myślach, odezwał się z tym Aoi. Nie była to jednak zasługa żadnej telepatii, a raczej tego, że mówił to w dziwnej formie pocieszenia. — Więc to nie twoja wina. Czasem po prostu znów spotykamy na naszej drodze kogoś, kogo nie chcemy spotkać.

— To smutna wizja — nawet jeśli to miały być słowa, które ją pocieszą, Izanami nie zgadzała się z ich przekazem. — Nie chcę, by Shidou miał ze mną cokolwiek wspólnego. Nie będę z nim rozmawiać, jakbyśmy byli sobie bliscy, a zwyczajnie jedyne co teraz wiem, to że nie mogę oczekiwać, by Homusubi też chciał takiego życia. On jest jeszcze za mały, by w pełni zrozumieć wszystko, co jego ojciec zrobił.

— To też dobre podejście — szybko zgodził się Aoi. Tak długo, jak chodziło o dobro innych, był w stanie wspierać ich wybory. Hinako poważnie się jednak zastanawiała nad tym od czego zaczął swoją wypowiedź. Takie skazywanie się na utrzymywanie relacji, tylko dlatego że nie da się inaczej, było strasznie ponurą perspektywą... ale czy sama nie robiła czegoś podobnego?

— Tak, wydaje mi się że nawet najlepsze — postanowiła więc powiedzieć tą myśl na głos. Wiedziała, że to było bardzo skomplikowane, ale dało się mówić o podniosłych ideach, nawet samemu ich nie praktykując. — Przecież jest już wystarczająco w życiu ciężko, a otoczenie się złymi ludźmi tylko to pogarsza. Najlepiej otaczać się tymi dobrymi i dlatego się spotykamy.

Na twarz obu jej rozmówców wpłynął w mig cień pewnej radości, która zrodziła się w nich, gdy wiedzieli, że są przez nią postrzegani w taki sposób. Może i każda z osób w tym pomieszczeniu nie czuła się na tyle dobra, by porównywać się do dwóch pozostałych osób, ale cieszyła się z bycia wliczoną w to grono. I może każda z tych osób coraz bardziej zaczynała wierzyć, że ma do tego prawo.

— Trafne słowa, jak zawsze gdy ty coś powiesz, Hinako. Jesteś taka mądra — postanowiła skomplementować ją Izanami, a dla Hinako to była najtragiczniejsza rzecz, jaka mogła się jej teraz wydarzyć. "Jak zawsze"... więc Izanami zauważała i uważała ją za zawsze mówiącą wartościowe rzeczy? Myślała o niej w tak dobry sposób? To było miłe, ale tak napędzające jej dziwne zauroczenie. Hinako mogła tylko przegryźć teraz swoją wargę i liczyć na to, że na jej twarz nie wpłynął żaden rumieniec, który mógłby ją wydać.

Jej spojrzenie uciekło w stronę Aoiego i znów pomyślała o sugestii Katsuo, by porozmawiać z kimś, kto znał Izanami. Naprawdę musiała wypytać, czy warto jest próbować, naprawdę potrzebowała teraz pomocy, światła w ciemności. Jednak nawet jak miała nawet o to zagadać? Nad tym też będzie musiała się zastanawiać.

Od tego momentu, od zapewnienia Aoiego i Izanami, że uważała ich za dobrych ludzi i otrzymania komplementu na temat swojej mądrości, wszyscy chyba poczuli się jakoś lepiej, bo znów zaczęli rozmawiać o tym, co przyjemniejsze i niebolesne. Konwersacja przebiegała już bez większych trudności, nie wracali do tematu byłego męża Izanami, ani do niczego, co mogłoby wywołać u kogokolwiek ciężką reakcję: nie dlatego, że nie ufali sobie z poważnymi tematami, lecz raczej dlatego, że to po prostu nie to była okazja na to. Wszyscy zrelaksowali się ostatecznie w swoim towarzystwie, co spełniło cel ich spotkania.

To było dla Hinako całkiem nowe uczucie. A może raczej nie zupełnie nowe, lecz takie, którego od dawna nie czuła. Te rozmowy o niczym, te śmianie się z głupot, mimo tego, że poprzednie tematy przyprawiały raczej o ból, ale dało się nad nim przejść do porządku dziennego. To była energia, której brakowało jej ostatnio w życiu.

Utrzymywała przyjazne relacje z innymi, na pewno ważna była dla niej znajomość z Shinju i Katsuo, a indywidualna przyjaźń z Izanami była jedną z niewielu dobrych rzeczy, które wydarzyły się jej od kiedy Kazui wyznał jej prawdę: przyjaciółka była zaradna i pełna siły, którą Hinako podziwiała. Jednak teraz, gdy byli tu we troje, to też było piękne i sprawiające, że miała w sobie wiele wdzięczności.

Co do Aoiego, coraz bardziej była pewna, że nie myliła się oceniając go w pozytywny sposób. Naprawdę dobrze się z nim rozmawiało, był osobą, którą naprawdę lubiła i miała nadzieję, że on też lubił ją. Jego wypowiedzi wzbudzały w niej wszystkie rodzaje emocji, po cieszenie się, czasem nawet rozbawienie, a jeszcze częściej o zmartwienie o niego, ale przynajmniej pełne były autentyczności. Jeśli Aoiego coś cieszyło, naprawdę potrafił to wyrazić i tak samo było z tym, co go bolało. Był pełen szczerych uczuć, a to szczerość była tym, co Hinako tak bardzo doceniała w życiu.

Była pewna, że Aoi nie mówił o wszystkim, ale nie było to jego obowiązkiem. Ważniejsze było to, że miał w sobie sporo powagi i wiedziała, że jest przez niego traktowana poważnie, że jest on przy niej prawdziwy. To tak wiele dla niej znaczyło.

Cieszyła się tym, że mogła tu być. Cieszyła się, że żyła, że nie umarła wtedy, gdy była na skraju śmierci. Cieszyła się, że mogła dożyć momentu, w którym będzie rozmawiała z takimi ludźmi. Jak wiele w życiu by nie żałowała, momenty takie, jak ten, były warte życia i czekania na to, czy wydarzą się znowu. Ich spotkanie było z pozoru czymś prostym, a rozważania nad swoim życiem zbyt górnolotne w obliczu tego, jak prozaiczny był ich powód, ale w gruncie rzeczy... chyba chodziło o to, by trzymać się życia, z każdego powodu.

Cieszenie się szczęśliwymi momentami było zdecydowanie lepszym powodem do życia, niż życie tylko dlatego, że nie udało się go sobie odebrać i nie miało się szans, by spróbować ponownie.

Wszystko musiało się jednak kończyć, a w tym wypadku inicjatorem początku końca był Aoi, który spojrzał w którymś momencie na godzinę, która wybiła na zegarze. Wiedzieli, że minęło już dużo czasu, bo ich tematy rozmów zmieniły się już chyba kilkanaście razy, a Mirai zdążyła już wrócić ze szkoły, ale najwyraźniej było nawet później, niż do tej pory wydawało się Aoiemu. Szybko wyjaśnił im, że za godzinę powinien być w pracy i że natychmiast musi sprawdzić kiedy ma najbliższy autobus. — Trzymajcie za mnie kciuki, bo gdy ostatnio wracałem tędy o tej samej porze, spotkałem kogoś, kogo bardzo nie chciałem spotykać.

Ton jego głosu nie sugerował, by poważnie się im teraz żalił, a raczej pozwolił sobie na powiedzenie półżartem tego, o czym myślał, a co świadczyło o jego rozluźnieniu się w towarzystwie, na tyle by zaufać i opowiedzieć o czymś trochę dla siebie przykrym. Hinako jednak i tak to zaintrygowało. Kogo mógł tak bardzo nie chcieć spotkać? Ciągle miała w sobie coś z intuicji śledczej i chciała poznać więcej tropów, mimo że nie zamierzała się wtrącać, jeśli Aoi odmówi.

— Jasne, będziemy trzymać kciuki za cokolwiek będziesz chciał — Hinako symbolicznie chwyciła kciuki u obu dłoni, a Izanami ze śmiechem zrobiła to samo. — Ale jesteś pewien, że nie chcesz powiedzieć więcej? Nie rzuca się takimi rzeczami, a później nie kontynuuje.

— To dłuższa historia, a ja za chwilę wychodzę. Ale może innym razem — to i tak była pozytywna reakcja. Nie było to zaprzeczenie. Aoi dał sobie przestrzeń na powiedzenie tego, jeśli i kiedy będzie chciał i Hinako była z niego dumna.

Cieszyła się, że udało się jej spotkać dziś zarówno z nim, jak i Izanami, mimo że było jej tak smutno, gdy teraz trzeba było się żegnać. Aoi jednak nie miał wyboru, jako że pospieszała go godzina odjazdu autobusu, a gdy wyszedł z domu, Hinako również uznała, że w takim razie była to pora dla niej. I tak zajęła już mnóstwo czasu Izanami i chociaż był to czas dobrze spędzony, nie chciała nadwyrężać jej dobrej woli. — Ah, chyba też powinnam się już zbierać.

Nie mogła przewidzieć tego, że Izanami będzie miała do niej sprawę i że wcale nie chciała, by jeszcze ją zostawiała.

— Hinako... czy ty się spieszysz do siebie? — usłyszała ciche pytanie, zadane w sposób inny, niż zazwyczaj wypowiadała się Izanami. Jej ton zawsze był pewny, teraz też, ale było słychać w jej głosie, że była głęboko zamyślona. — Bo...

Słowa uwięzły jej w gardle. O co mogło chodzić...? Hinako niewiele z tego rozumiała.

— Hej, dobrze wiesz, że mnie nigdy nie ciągnie do mojego mieszkania, tym bardziej że Kazui pewnie jest już w domu — myślała, że teraz wróci już do swojego domu, ale nigdzie jej się też nie spieszyło. Chciała usłyszeć o co chodziło. — Po prostu powiedz mi, o co chodzi. Potrzebujesz czegoś ode mnie?

Uśmiechnęła się delikatnie, aby zachęcić do odpowiedzi. To nie było dla nich typowe: to Izanami zazwyczaj była tą, która zachęcała do czegoś Hinako. Jednak być może dlatego właśnie tak bardzo potrzebne było odwrócenie raz tych ról.

— Muszę odebrać Homusubiego, ale tak bardzo nie zniosę pójść do Shidou sama... — to wszystko zostało wypalone na jednym wydechu, jakby przyznanie się do takiej słabości, było dla Izanami wstydliwe i upokarzające, mimo że miała do tego pełne prawo. — Możesz pójść ze mną?

To była prośba na pewno nieoczekiwana i której się nie spodziewała, ale jak Hinako miałaby odmówić? Nigdy nie widziała Izanami przestraszonej, a jednak tym razem była pełna jakiegoś lęku. Skoro mogła jakoś pomóc z tą obawą, skoro była jej na tyle zaufana, że Izanami chciała pójść z nią razem, postanowiła że to zrobi.

Chciała się dowiedzieć, jak człowiek, którego Izanami dawniej musiała kochać, stał się jej jedynym lękiem i jak mogła pomóc z wszystkimi obawami, jakie przyjaciółka przez niego czuła.

***

Położenie Hinako nie było najłatwiejsze. Była strasznie ciekawa wielu rzeczy, bo wiedziała tak mało, ale jednocześnie bała się wypytywać o za wiele, które mogłoby zasmucić Izanami. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej o osobie, do której zmierzały, chciała wiedzieć, czego może się spodziewać, ale Izanami wolała mówić o innych sprawach przez całą drogę w ramach rozproszenia się i trzeba było to uszanować.

Izanami już ewidentnie wróciła do swojego zwyczajnego zachowania. Wydawało się, że wcześniejsza chwila słabości, że to poproszenie o pomoc mogło być tylko iluzją, która minęła, a Hinako podziwiała fakt tego, jak szybko przyjaciółka była w stanie zebrać się w sobie po takim załamaniu. Ale nawet nie oskarżała jej o to krótkie i małe załamanie. Już od początku było widać, jak wiele bólu sprawiła Izanami myśl, że jej były mąż pojawił się znowu na jej drodze życiowej.

— Nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło — powiedziała w którymś momencie Izanami, pierwszy raz tym mniej dziarskim tonem, niż ten na który zdobywała się wcześniej całą drogę. — Naprawdę nie wiem czemu cię poprosiłam, żebyś tu ze mną szła. Nie chcę cię wykorzystywać.

— To nie jest żadne wykorzystywanie — pokręciła głową od razu Hinako. To była poważna sprawa, ale Izanami naprawdę nie zrobiła jej nic złego. — Gdybym naprawdę nie mogła, czy nie chciała z tobą iść, to bym po prostu ci powiedziała. Chociaż prawdę mówiąc, nawet nie wyobrażam sobie, jak miałabym nie chcieć. Idę z tobą, bo chcę być przy tobie.

— W takim razie dziękuję — przez twarz przyjaciółki przeszło spojrzenie pełne ciepła i łagodności. Naprawdę było widać w niej tą wdzięczność. — Też chcę przy tobie być.

— I zawsze do tej pory byłaś, gdy tego najbardziej potrzebowałam. To nie jest problem, jeśli ty też czasem potrzebujesz wsparcia. Sama cały czas zapewniasz je innym — Hinako postanowiła przypomnieć jej o wszystkim, co robiła. — Nawet dziś, gdy zaprosiłaś nas do siebie. To dało mi, i myślę że Aoiemu też, niesamowity dzień. Mam nadzieję, że dla ciebie też był tak dobry i że to, co się teraz wydarzy, nie popsuje ci go.

— Faktycznie było świetnie. Tak się cieszę, że obydwoje przyszliście — kolejny uśmiech zagościł na jej twarzy, a Hinako naprawdę liczyła, że będzie mógł tam gościć dłużej. — Tak jak wcześniej mówiłam, wiem że to była konieczna rzecz do zrobienia. Gdy Homusubi spotkał ojca, po prostu zobaczyłam, że nie mogę mu odmawiać widzenia się z nim częściej.

— Podjęłaś wybór najlepszy dla niego, mimo że było to trudne dla ciebie. To godne szacunku — przedstawiła taki punkt widzenia, która próbowała już wcześniej przekazać z Aoim. — Już nie zmienisz tego, co robiłaś do tej pory, ale masz okazję zweryfikować, czy zmienianie swojej decyzji było dobre.

— Weryfikacja będzie musiała nastąpić znacznie szybciej, niż bym tego chciała — Izanami zatrzymała ją gestem dłoni i wskazała na jeden z stojących blisko siebie bloków. — Jesteśmy na miejscu.

Gdy Hinako dowiedziała się, że były mąż Izanami mieszkał na najwyższym piętrze, trochę się załamała. Od czasu jej próby, wiele pozornie codziennych czynności przyprawia o ból, a wchodzenie po schodach także się w to wliczało. Nie zamierzała jednak narzekać i zacisnęła zęby, wiedząc że to nie dla niej ta sytuacja była najtrudniejszą. Zanim Izanami zadzwoniła u drzwi mieszkania, Hinako położyła jeszcze dłoń na jej ramieniu, w ostatnim zapewnieniu, że wszystko będzie miało jakieś rozwiązanie.

Hinako wiedziała, że już pierwsze wrażenie może zrobić naprawdę dużo. Nie oceniała tylko po nim, ale wierzyła w pewną intuicję. Jednak gdy patrzyła na mężczyznę, który otworzył im drzwi, nie była w stanie domyślić się czegokolwiek o nim, bo jej jedyną myślą było to, jak bardzo był podobny do swojego syna. Homusubi absolutnie wydał się w ojca: jeśli kiedykolwiek pomyślała, że był podobny do Izanami, musiała się pomylić. Mogłaby przysiąc, że patrzy na obraz Homusubiego, gdy będzie dorosły, z wyjątkiem tego, że był to obraz raczej zmizerniały i przykry. Mężczyzna nie wyglądał źle, był przystojnym człowiekiem, ale nie wyglądającym na takiego, który by się o siebie troszczył.

— Dzień dobry — była to bardzo poważna i oficjalna reakcja z jego strony, ale właściwie nie była to reakcja dziwna, biorąc pod uwagę, że z Izanami był w relacjach absolutnie dalekich od przyjaznych, a z Hinako się nie znał. Nie zakwestionował jednak nawet tego, że jego była żona przyszła tu z kimś, kogo nie znał, po prostu wyciągnął rękę na przywitanie, jakby była to absolutnie normalna sytuacja. Hinako nie była pewna, czy chce uścisnąć jego dłoń, ale z grzeczności to zrobiła, w przeciwieństwie do Izanami, która odsunęła się, gdy tylko spróbował podać dłoń też i jej. — Jesteś już?

— O tej porze mniej więcej się umówiliśmy — wyjaśniła mu, a Hinako zdziwił jej odległy i pusty wyraz głosu. Nigdy nie używała takiego, gdy z nią rozmawiała, ale to może dlatego, że był to ton głosu wskazujący na to, jak bardzo próbuje się rozproszyć i nie traktować tego wszystkiego, jakby było realne. — Gdzie jest Homusubi?

— Zasnął, gdy mu czytałem — wytłumaczył, a na jego nieekspresyjnej twarzy pojawił się pierwszy, nieśmiały uśmiech. — Nie miałem serca go budzić, ale teraz trzeba będzie.

Zabrał je ze sobą do salonu, a Hinako miała okazję przyjrzeć się bliżej jego mieszkaniu. Czuła się niemal jakby przeszukiwała miejsce zbrodni. Było urządzone tak prosto, że nie dało się z tego niczego wywnioskowywać, ale tym co zwróciło jej uwagę, był zapach. Wyczuwalne było to, że mieszkanie było wietrzone, ale nic nie było jednak w stanie stłumić zapachu tytoniu, którym musiały przesiąknąć wszystkie ściany i meble: tak samo pachniało ich mieszkanie, po tym gdy wróciła ze szpitala po swojej próbie. Kazui próbował wywietrzyć je, ale nie potrafił dokładnie zniwelować do końca śladu po swoim największym uzależnieniu. Może Shidou też próbował zrobić to samo, gdy wiedział, że przyjdzie do niego syn.

Homusubi chyba nie spał zbyt mocnym snem, bo obudził się tak szybko, gdy usłyszał, że ktoś tu przyszedł, a teraz jeszcze ziewał i przecierał dłońmi oczy, w próbie zorientowania się, co dzieje się wokół. Gdy wzrok wyostrzył mu się na tyle, by zobaczyć przybyłych, natychmiast poderwał się z miejsca.

— Hej, mamo! — uśmiechnął się od ucha do ucha i podszedł do Izanami żwawym krokiem, by się przytulić. — Przyprowadziłaś ze sobą panią Hinako? Ale fajnie! Zostanie dziś u nas?

— Nie tym razem — rozczuliła się Hinako, widząc jego entuzjazm. Cieszyła się, że syn Izanami tak ją lubił. — Dziś spędziłam u was w domu i tak już wiele czasu. Twoja mama nas zaprosiła.

— ... Was? — powtórzył za nią, jakby musząc połączyć fakty na głos, ale gdy zrozumiał, jego twarz nabrała zawiedzionego wyrazu. — Pan Aoi też był w odwiedzinach, ale nie wzięłyście go ze sobą? Szkoda, mógłbym się z nim przywitać...

— Zawsze jesteś dla niego taki niemiły, a teraz żałujesz, że go tu nie ma? — spytała Izanami syna z raczej śmiechem, niż karceniem w głosie. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że jego niechęć nie była prawdziwa, czy poważna.

— No... no tak — przyznał, robiąc się trochę skruszony za swoje wcześniejsze zachowania. Jednak nie przejmował się tym też tak bardzo, szybko przechodząc nad wszystkim do porządku dziennego i zwracając się do swojego ojca. — Widzisz, bo mama ma teraz fajnych przyjaciół! Ty też powinieneś sobie jakiś znaleźć, tato.

Hinako kolejny raz tego dnia ucieszyła się tym, że była postrzegana w tak miły sposób nawet przez dziecko, a tymczasem Shidou i Izanami wymienili między sobą spojrzenia, które mówiły jak bardzo oboje zdają sobie sprawę, że mężczyzna wcale nie zasługiwał na sympatię żadnego człowieka. Przynajmniej był samoświadomy.

— Na pewno rozważę tą propozycję — Shidou pogłaskał syna po głowie, czerpiąc jednak radość z tego, że Homusubi życzył mu tego, co najlepsze, a później ponownie przeniósł wzrok na Izanami. — Cieszę się tym, że nawet po tym wszystkim, twoje życie poszło naprzód. Naprawdę jesteś najsilniejsza.

Hinako uważała o Izanami to samo, ale wiedziała też, że ta siła wiele od niej wymagała. Idealnie sobie z nią radziła, ale tak naprawdę życzyła jej też tego, by w końcu nie musiała być tak silna w każdej sytuacji, by w którymś momencie dała sobie wyluzować i nie brać wszystkiego na własną odpowiedzialność: nawet jeśli to ta odpowiedzialność i siła były tym, co zachwyciło Hinako, gdy pierwszy raz spotkała Izanami i co pokazało jej, że można iść dalej w życiu po próbie samobójczej. Hinako widziała jednak też Izanami mniej silną, nawet może trochę słabą, płaczącą we śnie i wiedziała, że jeśli przyjaciółka potrzebowała też takich momentów, nic nie powinno powstrzymywać jej od nich. Izanami była silna, ale Hinako uważała ją za tak samo niesamowitą, nawet w rzadkich chwilach, gdy tej siły tu nie było. Jednak czy Izanami sama kochała siebie w tych chwilach, czy nie oskarżała się o nie i nie wstydziła się ich?

— Ja też się tym cieszę — jej ton głosu, gdy odpowiadała Shidou, brzmiał na tak zmęczony, na tak smutny. Nawet nie przypominał prawdziwego cieszenia się, o którym mówiły jej słowa. Gdy patrzyła na dawniej ukochanego mężczyznę, przez którego jej życie musiało zmienić się, znaleźć się poprzez ból w nowym punkcie z którego trzeba było iść naprzód, czuła tylko cierpienie. I chyba to zrozumiała, chyba dokładnie poczuła powód dla którego nie mogła myśleć o tym w dobry sposób. Dlatego zrezygnowała z patrzenia w stronę Shidou i obróciła się w kierunku Hinako, w kierunku tego dobra, które ją spotkało wtedy, gdy poszła w życiu naprzód, zobaczyła jak ta się w nią cały ten czas wpatrywała, a z jej wyrazu twarzy zniknęło to zmarszczenie brwi, ten przykry grymas bólu. Jej oczy złagodniały. Wzięła głęboki oddech, gotowa odezwać się już  mniej zmęczonym głosem. — Tak. Naprawdę się tym cieszę.

To znaczyło dla Hinako najwięcej na świecie. Uśmiechnęła się do niej, by zapewnić, że tu jest i że wszystko jest okej. Sama miałaby trudności z określeniem, czy ostatecznie cieszyła się z tego, czy żyje czy nie, ale dziś już uznała, że było wiele momentów tego wartych. Tak wiele znaczyło dla niej to, że Izanami była w stanie uznać to samo, także dzięki niej.

— Powinniśmy już iść — po kilku sekundach tego wpatrywania się w siebie, Izanami przeniosła wzrok na Homusubiego i chwyciła go za jego małą dłoń. — Chyba że chcesz o czymś jeszcze porozmawiać z tatą?

— Tylko podziękować — zwrócił się w kierunku Shidou i jeszcze na moment wypuścił dłoń swojej mamy, by podejść i przytulić się w ojcowskie ramiona. — Dziękuję za to, że mogłem do ciebie przyjść. Będę mógł przychodzić jeszcze?

— Oczywiście — obiecał mu Shidou, sam też go przytulając i przedłużając ich to wspólne objęcie. Widać było, że już tęsknił za synem. — Cieszę się, że znowu mogę cię widzieć.

Homusubi tylko mu potaknął, ale sam już zdecydował, że opuści ich uścisk, by wrócić do swojej mamy. Kochał ojca i nie rozumiał wszystkiego w tym świecie, ale wiedział, że to Izanami opiekowała się nim, kochała i zadbała o niego najlepiej. To u jego mamy był jego dom i jak bardzo lubił być u swojego ojca, tak to życie z mamą było jego ukochaną codziennością. Hinako zdała sobie sprawę, że bywała u nich tak często, że też mogła być częstym elementem jego codzienności. Czuła się bliska Izanami i całej jej rodzinie: Homusubiemu i Mirai.

Chłopiec chyba myślał to samo, bo gdy żegnał się z swoim ojcem, gdy już wyszli za próg mieszkania i krzyknął już "do zobaczenia", wyciągnął też swoją dłoń i do niej, chcąc iść za rękę nie tylko z Izanami, lecz z nimi obiema. Hinako chętnie ją przyjęła, ciesząc się, że była dla rodziny Kirisaki tak samo ważna, jak oni byli dla niej.

Całą drogę powrotną słuchały opowieści Homusubiego, o tym jak świetnie było, o tym jak tata czytał mu książki, pozwalał rozmawiać ze sobą na każdy temat, a na obiad zrobił, jak się okazało, ukochane przez Homusubiego naleśniki. Izanami uważnie słuchała syna, ale gdy od czasu do czasu podnosiła wzrok, by spojrzeć na Hinako, uśmiechała się do niej tak ciepło, a to było dla niej niezmiernie ważne.

***

Gdy Hinako wróciła do domu, na dworze było już prawie ciemno, a Kazui też już wrócił z pracy, a to tylko przypomniało jej, że naprawdę długo zabawiła u Izanami. Nie żałowała jednak ani jednego momentu spędzonego najpierw w obecności jej i Aoiego, a później jej i Homusubiego. To naprawdę był dobry dzień.

Cieszyła się też tym, że mogła utrzymać dobry nastrój Izanami i pocieszyć w obliczu sytuacji, z którą ona bała się konfrontować. Wsparła ją, dzięki czemu przyjaciółka była w stanie stanąć twarzą w twarz z człowiekiem, który był jej lękiem i pomimo tego ostatecznie wracać do siebie z uśmiechem na ustach.

Powrót do domu dla Hinako także był powrotem do stawania twarzą w twarz z człowiekiem, który sprawił jej ból. Stała się jednak na ten ból trochę bardziej odporna i właściwie to się za to podziwiała.

Kazuiego znalazła na balkonie, palącego tam papierosa. Nie sądziła nawet, by był gdziekolwiek indziej. To było miejsce, w którym najczęściej go teraz spotykała, to było miejsce, w którym najczęściej go teraz widziała, tak samotnego w swoich myślach, że był to bardzo przykry widok. Było jednak coś ważnego dla niej w tym, że mogła go takim widzieć, a nie żyć jak wtedy, zanim Kazui wyznał jej prawdę, z nim tak często przesiadującym w barze i to tam tak przykro wyglądającym, z dala od niej, z nią jedną nie mogąc być szczerym.

— Wróciłam — otworzyła drzwi balkonowe, tylko po to, by poinformować, że tu jest i by nie zdziwił się, gdy zastanie ją w mieszkaniu. Nie wiedziała, czy ma ochotę na rozmowę z nim. Byli na większym dystansie, niż kiedykolwiek.

Ale czy aby na pewno? Jak dało się nawet zmierzyć dystanse, które dzieliły ich poprzez ich życie, gdy tak wiele rzeczy, których Hinako była kiedyś pewna, nie były tak pewne dla Kazuiego?

— Jak było? — spytał ją może z grzeczności, a może prawdziwie zainteresowany. Hinako nie sądziła, by spodziewał się długiej odpowiedzi, ale... sprawił, że zastanowiła się, jak dużo chce mu powiedzieć. W jej głowie wirowało wiele myśli, a podzielenie się nimi nie byłoby takie złe.

— Dobrze! Nawet nie spodziewałabym się, by było inaczej — przyznała po chwili zastanowienia się, jak o tym wszystkim opowiedzieć. — Spotkania z ludźmi zawsze dodają mi energii, a dzisiejszy dzień był ich pełen.

— Byłaś u swojej przyjaciółki? — próbował przypomnieć sobie, co mu wcześniej mówiła. Była jednak wtedy zdawkowa i dość sucha, nie podała mu wielu szczegółów. — Izanami, tak?

— Tak. Spotkałam się tam z nią i Aoim. O nim ci tyle nie opowiadałam, bo znam go od niedawna, ale jest naprawdę fenomenalną osobą — cieszyła się z okazji, by pochwalić ludzi, których lubiła. To było dla niej ważne, oni byli dla niej ważni. — Czasem przypomina mi o tobie.

— I to jest dobra rzecz? — zakwestionował to Kazui, a Hinako musiała przyznać, że być może to nie byłaby dobra rzecz, gdyby Aoi po prostu przypominał jej Kazuiego. Dobrą rzeczą było to, że pomimo tych podobieństw, podobnego życiowego smutku i melancholii, Aoi miał tą swoją poważną szczerość. Przypominał Kazuiego, ale nie podzielał jego największej wady. To właśnie było dla niej tak ważne.

— Nie mam na myśli tego tak dosłownie... — spróbowała się wyjaśnić po przemyśleniu tego wszystkiego. — Kazui, wiesz że byłeś... jesteś... dla mnie tak ważny i tyle wspólnych lat naszego życia jest i było dla mnie tak ważne. Jak wszystko ma mi czasem o tobie nie przypominać?

— Nie ma na to sposobu. Nie wytniemy się ze swojego życia — doszedł do pesymistycznego wniosku i zaciągnął się mocniej papierosem, jakby chcąc ukarać za konkluzję do jakiej doszedł. — Hinako. To, że nie mogliśmy być po prostu przyjaciółmi, to że jestem tym, co złe w twoim życiu... To moja wina. Nigdy nie myśl, że mogła być też twoja.

Jej serce się łamało. Wiedziała, że to prawda. Wiedziała, że nie było tu nikogo innego do oskarżenia za wybory, które podjął w życiu Kazui. A mimo tego on uważał, że "Jestem tym, co złe w twoim życiu" — w jej życiu. Bo w jego życiu i tak była jedną z lepszych osób. Była jedną z tych, którzy okazali mu najwięcej miłości i zrozumienia. Teraz, gdy jej miłość do niego wygasała, mogła dawać mu już tylko zrozumienie, mimo że nigdy nie posunęłaby się do usprawiedliwienia. Chyba było to słuszne. Nie dało się tego usprawiedliwić i on też by tego nie zrobił.

Jednak miesiące od swojej próby, od przekonania się, że czeka na nią jeszcze całe życie, nawet pomimo tego, że w którymś momencie żyć nie chciała i przez pewną chwilę nie była kochana, przyniosły dla niej wiele wniosków. Powoli uświadamiała sobie, że nie potrzebuje Kazuiego w sposób, w jaki potrzebowała go kiedyś. Zaczynała widzieć możliwość życia bez niego, nawet jeśli ta myśl tak całkiem niedawno przyprawiała ją o chęć odebrania sobie prawa do istnienia. Dzięki Izanami, która cały czas przy niej była. Dzięki Aoiemu i przekonaniu, że skoro on ma prawo do dalszego życia, to i jej to prawo przysługuje. Dzięki Shinju i Katsuo, którzy udowodnili jej dobroć ludzi, gotowych stanąć po nowej stronie dla sprawiedliwej sprawy i dla ofiary, nawet gdy sprawcą był ich dawny przyjaciel.

Prawo Hinako do istnienia nie było już zależne od tego, czy Kazui ją kochał. Mogła stworzyć sobie na nowo życie, nawet gdy zostało zburzone te oparte na kłamstwach.

— Czy aby na pewno nie ma sposobu na ograniczenie siebie w naszych życiach? — w końcu zdecydowała się na zadanie tego pytania, na poruszenie tego tematu, który tak ją trapił, a o którym już dzisiaj myślała. Chciała poznać też opinię Kazuiego. — Czy ciągle myślisz nad rozwodem?

— Nie. Nie od kiedy... — zaciął się w sposób, który nie był typowy dla jego wypowiedzi. Najwyraźniej samo wspomnienie przyprawiało go o ból. — A ty byś go chciała?

— Wiem, że to nie jest łatwe, zwłaszcza dla mnie i może się dla mnie wiązać z większą ilością przykrości, niż dla ciebie — Hinako była w tym jednym dość pewna. To zawsze pogarszało tą i tak trudną już sytuację. Jako kobietę, po rozwodzie, traktowano by ją inaczej, niż traktowano by rozwodzącego się mężczyznę. To był kolejny z ciosów, jakie zadał jej Kazui, decydując się na małżeństwo, które w przypadku wyznania prawdy dążyłoby do jego zakończenia. — Jednak to wydaje się sprawiedliwe. Niczego jeszcze nie sprawdziłam, nie podjęłam żadnej decyzji, ale zastanawiam się ostatnio nad różnymi rzeczami. Jaki jest sens utrzymywania bezmiłosnego małżeństwa, które nie powstało na zasadzie wspólnej umowy, że tak ma właśnie wyglądać? Ty chciałeś tego rozwodu z tego samego powodu, tak? Chciałeś go, gdy mówiłeś mi prawdę?

— Ja... Tak właśnie było. Chciałbym po prostu żyć w poprawny sposób. Nie popełnić znowu tego samego błędu. Nieszczęśliwy z rzeczami, których nie mogę zmienić, ale już pozbywający się iluzji, że będę w stanie to zrobić — tego właśnie się od niego spodziewała, ale dobrze było usłyszeć te słowa na głos. Kazui bardzo długo żył z nią w kłamstwie, dlatego chwila szczerości była czymś wyjątkowym. — Ale później ty... A po tym potrzebowałaś mojej pomocy.

— I dziękuje, że nią zostałeś. Z moim zdrowiem robi się już coraz lepiej i... Przestaliśmy siebie tak potrzebować, prawda? — Hinako wspomniała wspinanie się dziś na najwyższe piętro w bloku zamieszkiwanym przez byłego męża Izanami. Na pewno będzie dokuczał jej po tym ból w plecach, ale była w stanie normalnie funkcjonować. Kazui nie musiał oskarżać się o to, co znał jako jej wypadek i zostawać przy niej z litości i by być pomocą.

— To prawda — dziwnie brzmiało ich zgodzenie się z tym, ale sprawy ułożyły się między nimi w taki sposób. Nie mogli być już nawet przyjaciółmi, którzy by siebie potrzebowali. Może w innym świecie, jeżeli takowe istniały. — Jednak, mimo wszystko zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego tak nagle o tym myślisz?

— Mam różne powody, ale nie są nagłe. Po prostu teraz myślę o nich więcej, niż ostatnio — przyznała się w końcu Hinako. Zastanawiała się jednak, czy powinna powiedzieć Kazuiowi o jeszcze jednym powodzie, który był tym mniej oczywistym, lecz już w tym momencie ją trapiącym. Jednak... stresowała się. Powiedzenie czegoś takiego na głos i tak było dla niej ciężkie, przyznanie się samej sobie nie było łatwiejsze, a miała mówić... mu? Z drugiej strony komu, jeśli nie jemu? Powiedziała już dwóm zaufanym osobom, planowała powiedzieć trzeciej zaufanej osobie. Może przed Kazuim też trzeba było wyznać tą prawdę przyspieszającą jej bicie serca i przyprawiającą o nieśmiałość. — Myślę też, że jestem znowu zakochana. Jeśli chcę dać sobie z tym szansę, zerwanie naszego małżeństwa wydaje się zasadne.

— Oh — naprawdę musiała go zdziwić, bo poza tym krótkim "oh", które mu się wyrwało, zakrztusił się też papierosowym dymem. Jednak tak szybko, gdy odkaszlnął już wszystko, chciał chyba wrócić do spokojnej postawy i złożyć jej pewne gratulacje. Wyglądał na naprawdę ucieszonego dla niej. — Bardzo mnie to cieszy. Kim on jest?

Ten moment był jednym z trudniejszych, które były przed Hinako. Uświadamiał jej jeszcze kolejną warstwę problemów, jakie mogła mieć w związku z swoim uczuciem, a które wcześniej wypierała, na których się nie skupiała, nie chcąc przyznawać się do tego, co czuła. Jednak gdy pytanie zostało tak sformułowane, wiedziała że przyjdzie jej się mierzyć z jednym z problemów, które były najtrudniejsze dla Kazuiego w jego życiu.

— To jest ona — wyjaśniła mu powoli i mogła zaobserwować, jak jego źrenice momentalnie rozszerzyły się w szoku. Kazui był idealnym kłamcą, ale ten jeden raz nie umiał pohamować swojego zdziwienia. — Chodzi mi o Izanami.

— Oh — to "oh" było nawet bardziej pełne szoku niż to poprzednie. Absolutnie musiała go zdziwić, na co wskazywał pytający wyraz na jego twarzy, ściągnięte brwi i głos, który zaczął się zacinać, mimo że nigdy tego nie robił. — Znaczy... To nic złego. Po prostu- Nie sądziłem, że... Ja nie wiedziałem...

— Ja też nie — nie miała do powiedzenia o tej sytuacji więcej, niż on miał. Nigdy do tej pory nie zastanawiała się nad swoimi romantycznymi preferencjami. Kochała Kazuiego i tylko to się liczyło, ale w którymś momencie przestało się liczyć, a teraz w jej sercu była nowa graczka. Jeśli Hinako nie chciała się na to godzić, to dlatego, że było w tym tak dużo problemów i nawet nie myślała jeszcze tak dużo o tym, co świadczyło to o jej orientacji seksualnej. — Mówi się, że serce to nie sługa. Chyba coś w tym jest.

— Masz rację — zgodził się z nią, pomimo tego, że sam nie żył w życiu z podobną zasadą, o czym postanowił powiedzieć otwarcie. — Chociaż tak bardzo chciałbym, żeby było bardziej posłuszne.

— Czy ja wiem... — Hinako nie oceniła jego spojrzenia na to, ale sama nie potrafiła go do końca podzielić. Przypomniała sobie o słowach Katsuo i o tym, jak uważał, że tłumienie w sobie uczuć przez Kazuiego było rzeczą, która najbardziej prowadziła go do jego upadku. Nie chciała zrobić tego samego błędu. — Wiesz, ja najbardziej boję się spróbować teraz pokochać kogoś znowu, gdy ostatnim razem skończyłam... tak.

— Rozumiem — spojrzał na nią z tym swoim przepraszającym wzrokiem. A przepraszać miał za co: jej najgorszy z lęków w sprawach miłosnych był spowodowany przez niego. — Ale czy nie martwisz się też innymi sprawami? Jesteś w trudniejszej sytuacji, niż gdybyś znów obdarzyła uczuciami mężczyznę.

Do Kazuiego naprawdę nie docierała prawda o tym, że serce nie było sługą. Wcześniej był tak dla niej szczęśliwy, gdy mówiła, że jest zakochana. Teraz wyglądał bardziej na chcącego złożyć kondolencje.

— Zdaje sobie z tego sprawę. Jedyną rzeczą, która przynosi mi pocieszenie w tej sytuacji, to fakt, że przynajmniej nie muszę obawiać się o uprzedzenia ze strony Izanami — nie dokończyła swojej myśli, wiedząc że nie może od tak wyjawić cudzej queerowej tożsamości, ale to, że Izanami i tak była już członkinią queerowej społeczności, oznaczało że w najgorszym wypadku będzie mogła po prostu powiedzieć, że jest hetero, a Hinako nie musiała mieć żadnych obaw o jej ewentualną reakcję na tle homofobicznym. — Wiesz, nie myślę jeszcze o tym na tyle przyszłościowo, by martwić się tym, co powiedzą ludzie, gdybym była otwarta ze swoimi uczuciami. Ba, ciągle nie dowierzam. że one za moment nie miną i nie mam pojęcia co zrobić, gdyby ona je odwzajemniła. Nie mam tu żadnych planów pod kątem późniejszej relacji. Twoje obawy nie są moim największymi obawami.

— Jesteś lepsza ode mnie — Kazui zakończył wypowiedź ponurym uśmiechem: trochę smutnym, ale w którym znajdował pocieszenie. Ciężko było się z jego stwierdzeniem kłócić, bo Hinako nie planowała nikogo zranić dla spełnienia oczekiwań społecznych. Jeszcze o nich nie myślała, ale wiedziała, że nie może nikogo skrzywdzić, w przeciwieństwie do podejścia, którym pokierował się Kazui przed laty. Miała na ten temat mnóstwo refleksji.

— Kazui... czy wiesz, że ty jesteś zdolny do zmiany? — myślała o zapytaniu go o to od dłuższego czasu. Wiedziała, że mężczyzna dobrze radził jej i innym, wiedziała że życzy im dobrze, ale sam nie był gotów dać sobie szansy. — Nie zachęcam cię do sposobów, których zawsze używałeś, bo chciałeś się zmienić, a raczej do zmiany swojego własnego myślenia na bardziej dla siebie łaskawe. Sam tak poradziłbyś każdej innej osobie.

— Dziękuję, że uważasz, że mogę jeszcze wszystko ułożyć — naprawdę wyglądał na wzruszonego jej słowami, jednak w swojej naturze musiał postawić jakieś "ale". — Ale na to wszystko już jest trochę za późno.

— Za późno jest na naprawianie tego, co zrobiłeś w moim życiu, ale nie jest za późno na stworzenie wszystkiego, co możesz mieć przed sobą w lepszy sposób — pouczyła go, czerpiąc z własnego doświadczenia i tego, że ostatnio poczuła, że zaczyna żyć na nowo, mimo że wcześniej myślała, że to był koniec jej życia. — Kazui, ty nawet jeszcze czterdziestki nie masz. Ja rozumiem byś tak narzekał, gdybyś był podupadły na zdrowiu, ale ty jesteś w naprawdę dobrej formie. Jeszcze pół życia jest przed tobą i przede mną tak samo, mimo że twoje katastroficzne myślenie maluje nas prawie jako staruszków.

— Zawsze byłaś ode mnie młodsza duchem, pełniejsza energii — skomentował to krótko, ale to wysnuło też smutny wniosek. To on część z tej energii jej odebrał. — Jednak będę o tym myślał. Szansa na życie w szczerości ze sobą jest kusząca, nawet jeśli zawsze to będzie życie bolesne. Jak wiele razy można próbować przestać siebie okłamywać, zanim faktycznie się to zrobi?

— Tego nie wiem, ale wierzę że to jest jeszcze przed tobą. Nie jestem ci w stanie wszystkiego wybaczyć, ale życzę ci tego, co dobre, jeśli masz w sobie chęć do nie popełniania z powrotem tych samych błędów — to właściwie byłoby trudne, by Kazui popełnił ten sam błąd, gdyż ten największy w jego życiu był ściśle związany z nią. Ciągle mógł być nieszczery z innymi ludźmi, ale już nie było to największym i najbardziej kluczowym z jego kłamstw, nie było to tak osobiste kłamstwo. — Wydaje mi się, że nie jestem jedyną, która by ci tego życzyła.

— A mi się wydaje, że naprawdę jesteś to tylko ty, w swojej niezwykłej litości — nie zgodził się z nią, ale wyglądał na pogodzonego z taką rzeczywistością. — Zasłużyłem sobie na ten brak zrozumienia i na to, że nie mogę dostać więcej.

— Przynajmniej zdajesz sobie z tego sprawę — nie mogła się z nim o to kłócić, a mogła tylko zaoferować inną perspektywę. — Byłam dziś u Shinju i Katsuo i wydaje mi się, że nie jestem jedyną osobą, która ma wobec ciebie skomplikowane, ale mimo tego sympatyzujące uczucia.

— Tak sądzisz? — usłyszała w jego głosie trochę większą nadzieję, niż zwykle dało się od niego uzyskać. — Co u nich, tak poza tym?

— Myślę, że wszystko jest dobrze. To znaczy jak zwykle, mocno w normie — spróbowała wyjaśnić ogólnikowo. Wiedziała, że znajomi nie chcieliby, aby opowiadać o nich wiele Kazuiemu, ale skoro z nimi rozmawiało o nim, mu mogła podać chociaż podstawowe informacje o nich. — Rozmawiałam z Katsuo także i o tobie i myślę, że on też wolałby, byś żył dalej szczęśliwie, tylko nie robiąc znowu czegoś złego.

— To miła rzecz do usłyszenia. Mam nadzieję, że wszystko w jego życie dobrze się układa — wyraz melancholii w tonie głosu Kazuiego był wręcz przytłaczający, a jego spojrzenie stało się niezwykle odległe. Hinako postanowiła chociaż na moment nie kontynuować rozmowy, by dać mu chwilę do namysłu.

To musiało być ciężkie, by zrujnować przyjaźń, która niegdyś była najpiękniejsza na świecie. Nawet jeśli uczucia Kazuia do Katsuo wykraczały trochę poza przyjaźń i nie dało się ich zatrzymać w zwyczajnie platonicznych ramach, to głęboka więź, która ich niegdyś łączyła, była ważna dla nich obu, a została zatracona przez decyzje Kazuiego. Co więcej, stracił też wtedy swoją przyjaźń z Shinju, która od relacji z Katsuo różniła się ilością lat znajomości i była o wiele bardziej platoniczna, ale to też musiało bardzo zaboleć.

Hinako nie chciała tracić żadnego ze swoich przyjaciół. Jeszcze bardziej uświadomiła sobie powagę tego, że chciała porozmawiać z Aoim o Izanami. Go też nie chciała stracić, nie chciała, by ta rozmowa ujawniła jakąkolwiek przykrą prawdę: dlatego trzeba było ją przeprowadzić jak najszybciej. Napisze do niego już tego wieczoru z prośbą o spotkanie we dwoje.

Musiała jednak dopilnować też tego, by nie popełnić podobnych błędów, które popełnił Kazui z swoim przyjacielem, którego obdarzał uczuciem. Chciała być lepsza w swoim zauroczeniu Izanami: w końcu życzyła jej tylko tego, co najlepsze.

Cokolwiek teraz się zaczynało, było początkiem nowego etapu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top