chapter seventeen

warning! w rozdziale znajdują się treści, które mogą być uznawane za 18+, nie są szczegółowo opisane, ale jednak.

od połowy rozdziału polecam również włączyć sobie do słuchania shut up and listen albo west coast - dostępne na playliście na spotify.



Nie wiedziała, czy była bardziej wkurzona, czy zirytowana. Albo jedno i drugie. Wkurzona na Barnesa, który po tym wszystkim nawet nie potrafił się z nią odpowiednio przywitać. Zirytowana na sam fakt, że zostawał na noc, w domu Wilsonów i jeszcze do tego miał brać udział w ognisku, które było jej pomysłem. To miał być jej szczęśliwy wieczór, bo zawsze uwielbiała organizować różnego rodzaju imprezy. Jednak obecność Bucky'ego zdecydowanie wszystko jej skomplikowała.

Rozczesała agresywnie swoje długie włosy, nie patrząc na to, czy jakieś zostają na grzebieniu, a później pochyliła się do przodu. Związała włosy w mocnego koka na czubku głowy, wyprostowała się z powrotem, podpięła wsuwkami wypadające kosmyki i przejechała usta jasnobrązową szminką. Z jednej strony czuła się tak, jakby specjalnie stroiła się na zwykłe ognisko. Z drugiej miała całkowite prawo do tego, by chociaż raz na jakiś czas ładnie wyglądać i poświęcić trochę więcej uwagi do swojego wyglądu. Uważała, że wyglądała niemal idealnie. Uroczo, dziewczęco, a przy tym kobieco. Już dawno nie miała żadnej okazji do tego, by przerzucić się z jeansów i bluz. Sukienka w jasnoniebieskim kolorze, którą wybrała na dzisiejszy wieczór, luźno opadała wokół jej sylwetki. Sięgała do połowy ud, ale i tak największą furorę robiło zapięcie, a właściwie wiązanie po boku. Dekolt był na tyle głęboki, że uwydatniał zarys piersi, który dodatkowo podkreśliła długim, złotym łańcuszkiem, który kupiła kilka dni temu na targu. Zawieszka przedstawiała wilka, wyżłobionego na złotym medalionie. Całość uzupełniała cała gama kolczyków i pierścionków.

Wyszła z łazienki i niemal zaklęła, gdy stanęła twarzą w twarz z nikim innym jak Buckym. Wyglądał tak samo, jak zapamiętała go sprzed kilku godzin poza tym, że miał na sobie zdecydowanie inną koszulkę, która idealnie podkreślała kolor jego oczu. Ścisnęła usta w wąską linię na samą myśl o tym, że zwracała uwagę na takie rzeczy. Chciała, by ten wieczór przebiegł, chociaż w najmniejszym stopniu spokojnie, ale ten jeszcze się nie zaczął, a musiała mieć tego pecha, by natknąć się na bruneta.

— Sarah cię szukała — oznajmił James obojętnym tonem.

Na usta Aury cisnął się niewygodny komentarz na temat tego, że nagle potrafił się do niej odezwać, ale ostatecznie się powstrzymała. Nie miała siły, a już na pewno ochoty, by się z nim wykłócać, czy sobie dogryzać. Skinęła głową, mrucząc ciche dziękuję i wyminęła go. Zatrzymała się jednak po kilku krokach, tuż przy zejściu na parter i się odwróciła. Barnes obserwował ją, a ręce trzymał schowane w kieszeniach swojej skórzanej kurtki.

— Mam wrażenie, że twoja obecność mnie prześladuje — wyznała niespodziewanie, a Bucky zmarszczył brwi. — Kiedy już udaje mi się uzyskać jakiś względny spokój, tak ty wracasz za każdym razem, jakby nic się nie stało.

— Nie wiedziałem, że tutaj będziesz — odpowiedział szczerze, ale nie wiedziała, co tak naprawdę chciał jej w ten sposób przekazać.

— Gdybyś wiedział, że tutaj jestem, to przyjechałbyś? — Zapytała niepewnie.

Mimo wszystko ciągle żyła jakąś złudną nadzieją, że może jej los w jakiś sposób się odwróci i James również zmieni swój sposób patrzenia na całą sytuację. Barnes jednak nie odpowiedział, opuszczając głowę na dół. Aura wyrzucała sobie, że w ogóle postanowiła się odezwać, bo tylko raniła siebie na nowo. Westchnęła i odwróciła się od niego. Udało jej się pokonać kilka pierwszych stopni, gdy usłyszała jego ciche wypowiedziane słowa.

— Prawdopodobne nie.

— Tak właśnie myślałam — odparła, spoglądając na niego przez ramię, a później zniknęła.

Wbrew pozorom wszystko szło po jej myśli. Co więcej, wyglądało na to, że ktoś podłapał jej tok myślenia i z małego, sąsiedzkiego grilla zrobiło się coś w stylu imprezy. Sam wraz z innymi facetami zajmowali się przygotowaniem całego stoiska do podpiekania kiełbasek, czy chleba. Wokół ustawione były stoły z napojami i przekąskami. Nie mogła nadziwić się temu, że tak naprawdę każdy coś od siebie przyniósł i obecni byli niemal wszyscy okoliczni sąsiedzi, których zdążyła już poznać, łącznie z kilkoma młodszymi chłopakami, z którymi dobrze się dogadywała w ciągu swojego pobytu. Do tego stopnia, że gdy poprosiła jednego z nich – Briana – by pomógł jej z pieczeniem kiełbaski przy ognisku, ten od razu się zgodził z największą przyjemnością. Właściwie to większą część wieczoru spędzała w jego towarzystwie, bo okazywało się, że mieli ze sobą więcej wspólnego, niż mogłaby się spodziewać. Chłopak był miły i zabawny, ale nic więcej. Cieszyła się ze wspólnie spędzanego czasu, ale traktowała go tylko i wyłącznie, jak kolegę. Zresztą Brian zachowywał się tak samo i to w sumie za jego namową wpadła na nieco diabelski plan.

Nie miała pojęcia jak, ale w jakiś sposób odgadł, że między nią i jak to on określił „typem, który nie przestawał ją obserwować ani przez chwilę" musiało być coś na rzeczy. Aura nie zaprzeczyła i pokrótce opowiedziała, że coś między nimi faktycznie się wydarzyło. Omijała lub nakręcała niektóre szczegóły, ale koniec końców skończyło się to tym, że podsunął jej pomysł, by pokazać Barnesowi, co stracił. Trudno było mówić o jakiejkolwiek stracie, skoro nawet nie byli razem, ale z racji rzeczy nie wiedziała jakiego innego stwierdzania użyć. Skończyło się to tym, że ona i Brian jeszcze bardziej się do siebie przymilali. To dotknęła jego ramienia, czy złapała za rękę, a to on odgarnął wypadający kosmyk za jej ucho, czy poprawił jej łańcuszek. W pewnym momencie ktoś postanowił włączyć muzykę i większość osób, ruszyła do tańca i para wcale nie była gorsza.

Aura świetnie bawiła się w towarzystwie chłopaka. Skakali przy szybszych piosenkach, Brian okręcał ją przy każdej możliwej okazji, a nawet raz złapał ją w pasie i odchylił do tyłu. Pocałował ją na koniec w policzek i z powrotem ruszyli do tańca. Przy wolniejszych piosenkach trzymał ją blisko siebie w swoich ramionach i przez cały czas spoglądał w jej oczy. Mimo wszystko czuła, że w jakiś sposób się zarumieniła i w takich chwilach miała wrażenie, że gdyby Barnes wcześniej nie skradł jej serca, to teraz Brian kompletnie, by ją oczarował.

— To nie działa — mruknęła zawiedziona po jakimś czasie.

Miała wrażenie, że plan, który obmyśliła z chłopakiem, nie działał, zwłaszcza gdy za każdym razem, gdy próbowała wyłapać, czy Bucky ją obserwuje, tak on był zajęty rozmową z Sarah. Nie mogła mieć mu tego za złe, bo siostra Sama była naprawdę kochana. Poza tym wcale by się nie zdziwiła, że jednym z powodów, dla których w ogóle nie chciał nawet spróbować i zobaczyć, czy z ich relacji mogłoby się narodzić coś więcej, była kwestia wieku. Nie dość, że według danych z urodzenia, tak równie dobrze mógł być jej dziadkiem lub nawet pradziadkiem. Tak nawet z wyglądu można było mu dać ponad trzydzieści lat, a ona miała ledwo dwadzieścia kilka.

— Przykro mi — Brian posłał jej smutne spojrzenie i potarł dłonią jej ramię. — Byłem pewny, że zwróci na to uwagę. Każdy zakochany facet zwróciłby uwagę na to, jak ktoś inny zarywa do jego ukochanej.

— Może to wszystko było tylko i wyłącznie moim wytworem wyobraźni, co? Może błędnie zinterpretowałam jego zachowanie?

— Hej, żadnych takich! — Zawołał natychmiast. — Typ daje ci sprzeczne sygnały, więc to jego wina, że nie umie się zdecydować. Osobiście, gdybym był na jego miejscu, tak nie pozwoliłbym, gdyby ktokolwiek inny w ogóle mógł cię dotknąć.

Blondynka zaśmiała się na tyle głośno, że kilka okolicznych osób zwróciło na nich swoją uwagę. Oparła głowę o jego ramię, wsuwając pod nie rękę i wpatrywała się w płomienie. Zachód słońca już dawno się skończył i włączono przenośne latarnie, by oświetlić teren, na którym odbywało się ognisko. Robiło się również coraz zimniej, dlatego coraz więcej osób stało wokół ognia, by zyskać trochę dodatkowego ciepła. Aura żałowała, że nie zabrała ze sobą żadnego swetra, bo teraz odczuwała zdecydowany dyskomfort. Brian był jednak przyzwyczajony do tego typu temperatur i chłopak stał w krótkiej koszulce bez większego problemu.

Chłopak wyciągnął swoją komórkę z kieszeni spodni, a później spojrzał na godzinę i zaklął cicho.

— Coś się stało? — Zaniepokoiła się Aura. Westchnął ciężko, wyciągając jej rękę spod swojego ramienia.

— Muszę lecieć, bo jutro nie wstanę rano do pracy — wyjaśnił i spojrzał na nią z widocznym zainteresowaniem oraz troską. — Nie będziesz miała mi nic przeciwko, jak cię zostawię?

— Jasne, że nie — uśmiechnęła się. — Jestem dużą dziewczynką. Dam sobie radę. Poza tym chyba sama zaraz będę się zbierać, bo robi się coraz zimniej.

— Będziemy w kontakcie jak coś?

Pożegnali się i chłopak szybko zniknął z jej pola widzenia. Sama spojrzała na swoją komórkę i bez żadnego zaskoczenia, zauważyła kilka wiadomości od Nico, który namawiał ją, a czasami wręcz nakazywał, że ma natychmiast wracać do Londynu i przerwać swoje głupie wycieczki, bo matka zaraz dostanie zawału. Osobiście wiedziała, że to wielka ściema, bo rozmawiała ze swoją mamą niemal codziennie i pani Brynat była szczęśliwa z tego, że brzmiała bardziej entuzjastycznie, niż jakiś czas temu. W pewien sposób znalazła jakiś sens w swoim życiu i spełniała swoje marzenia. I tego właśnie zazdrościł jej brat, bo kiedy ona podróżowała i zwiedzała nowe miejsca, tak on utknął w jednym miejscu i w pracy, w której może i odnosił sukcesy, ale zdecydowanie jej nie lubił. Było też kilka wiadomości od Zaryi Prescott – jej dobrej koleżanki jeszcze z czasów studiów. Zapraszała ją na lunch i ploteczki z życia, a Aura mentalnie zapisała sobie, by zadzwonić do dziewczyny i powiedzieć, że w najbliższym czasie trudno będzie im się spotkać na żywo.

Zablokowała ekran telefonu, spojrzała ostatni raz w ognisko, ale szybko odwróciła swój wzrok, gdy poczuła, jak ogień zaczął drażnić jej oczy. Rozglądnęła się w poszukiwaniu Sama lub Sarah, by dać im znać, że wraca już do domu. Odnalazła ich niemal natychmiast, ale jak na złość obok nich stał Bucky i po całym wieczorze unikania, znowu musiała się z nim w jakiś sposób zmierzyć.

Wzięła szybki oddech i ruszyła w stronę rozmawiające trójki.

— Jest i gwiazda wieczoru! — Zawołał radośnie Sam, gdy tylko ją zobaczył. W jednej ręce trzymał w połowie wypitą butelkę z piwem i wyglądało na to, że był już trochę wstawiony. — Gdzie Brian? Swoją drogą to świetny chłopak, zawsze mogłabyś mieć powód do tego, by zostać tutaj dłużej.

Sarah uderzyła swojego brata w ramię, wesoło wypowiadając jego imię. Bucky przyglądał się temu bez żadnych emocji na twarzy, a Aura szczerze się zaśmiała.

— Musiał wracać już do domu — wyjaśniła spokojnie.

— Pewnie musi zdążyć na dobranockę — mruknął Bucky, a ona zacisnęła mocno zęby i posłała mu wkurzone spojrzenie.

— Nawet jeśli, to nie powinno cię to interesować — odwarknęła. Barnes wywrócił oczami, ale szybko się od niego odwróciła, nie zwracając uwagi na to, czy miał coś jeszcze do powiedzenia, czy nie. Spojrzała na Sarah i uśmiechnęła się do niej przyjaźnie. — Chciałam dać tylko znać, że wracam do domu. Świetnie się bawiłam, ale zrobiło się już chłodniej, a zapomniałam wziąć sweter i...

— Nie ma sprawy! — Powiedziała wesoło Sarah. Złapała ją za ramiona i pocałowała w oba policzki. — Cieszę się, że tutaj jesteś! Ale nie pozwolę ci teraz wracać sama. Sam, odprowadź ją.

— Nie, poradzę sobie — odparła natychmiast, kręcąc głową. Potrzebowała kilku minut dla samej siebie, a obecność Wilsona, jak bardzo zawsze jej odpowiadała, tak teraz kompletnie nie była jej na rękę. — Dam sobie radę sama, naprawdę. Nie chcę, by ktokolwiek z was przerywał sobie zabawę. To tylko kilka minut spaceru, więc na pewno nic mi się nie stanie.

— Jesteś tego pewna? — Sarah nie była do końca przekonana o decyzji blondynki.

— Tak — potwierdziła z uśmiechem. — Zobaczymy się później.

Pożegnała się z Samem, Bucky'emu skinęła głową i ruszyła w stronę domu Wilsonów. Budynek nie znajdywał się daleko. Właściwie prowadziła do niego prosta droga i dotarcie do niego zajmowało tylko kilka minut. Tym razem jednak nigdzie się nie śpieszyła. Jak bardzo było jej chłodno, tak było coś urokliwego w tym, kiedy szła wyznaczoną ścieżką, a między drzewami można było dostrzec rozgwieżdżone niebo. Zatrzymała się na krótką chwilę, gdy poczuła, jak jej telefon zawibrował. Spojrzała na ekran, ale nie zdążyła odczytać wiadomości, kiedy poczuła, jak ktoś złapał ją za ramię. Krzyknęła głośno, urządzenie wypadło jej z rąk i automatycznie, tak jak kiedyś pokazała jej June, zamachnęła się do tyłu, by uderzyć swojego napastnika.

Bucky szybko zablokował jej atak i złapał delikatnie za nadgarstek.

— Co jest do cholery?! — Krzyknęła, spoglądając na niego ze strachem, ale i złością. — Barnes! Odebrało ci rozum, czy jak? Nie pomyślałeś, że możesz mnie przestraszyć?

— Trzeba było bardziej orientować się w tym, co się dzieje wokół ciebie.

— Jestem całkowicie świadoma tego, co się dzieje wokół mnie. To nie ja nachodzę ludzi od tyłu i ich straszę.

— Wołałem cię. Byłaś tak rozmarzona, że w ogóle mnie nie słyszałaś.

— Cokolwiek — machnęła lekceważąco ręką. — Co chcesz?

— Sarah uparła się, by ktoś cię odprowadził i na nieszczęście padło na mnie.

Aura wywróciła oczami. Nie mogła mieć pojęcia, że to, co powiedział Bucky było tylko półprawdą. Sarah co prawda niepokoiła się tym, czy blondynka sama na pewno dotrze do domu, tak jednak nikogo do tego nie przekonywała. Uważała, że Bryant była na tyle mądra i silna, że dałaby sobie radę z ewentualnym niebezpieczeństwem, chociaż wątpiła, by akurat w tej okolicy na jakiekolwiek mogła trafić. Barnes jednak wykorzystał ten moment i sam zaoferował się, że pójdzie za blondynką. Czemu to zrobił, nie do końca miał pojęcie. Wiedział jedynie to, że przez cały wieczór nie mógł znieść widoku jej i tego młodego chłopaka i musiał się dowiedzieć, czy coś między nimi faktycznie było.

— Cóż, dziękuję za troskę, ale jej nie potrzebuję — odparła szybko. Podniosła swój telefon z podłoża i zaklęła głośno, gdy zobaczyła popękany, czarny ekran. Kilka razy próbowała go odblokować, ale nic z tego nie wyszło. Bucky przełknął z trudem ślinę, gdy obserwował ją, jak pochylała się do przodu w taki sposób, że materiał jej sukienki delikatnie się odchylił, a on był w stanie zauważyć większy fragment jej piersi. Przeklął w myślach, zaciskając palce w pięści. — Cudownie. Jeszcze przez ciebie mam rozwalony telefon.

— Przeze mnie? — Parsknął rozjuszony, próbując zatuszować to, co dostrzegł sekundę wcześniej i jak to na niego zaczęło działać. — Nie moja wina, że nie reagujesz, jak ktoś coś do ciebie mówi.

— Mówi? Oszalałeś, czy jak?

— Powiadają, że już dawno — odparł wyjątkowo zabawnie, a ona musiała powstrzymać się, by nie wybuchnąć śmiechem. Jednak rozbawiony uśmiech pojawił się na jej twarzy, a sam Bucky wydawał się bardziej rozluźniony, niż chwilę wcześniej. — Daj spokój, to tylko telefon. Kupię ci nowy albo zapłacę za naprawę.

— Dziękuję, ale sama potrafię sobie poradzić.

Odwróciła się od niego i ruszyła dalej ścieżką. Bucky szybko się z nią zrównał.

— Wiesz dobrze, że nie to miałem na myśli — powiedział, a ona wzruszyła ramionami, a następnie objęła się nimi, próbując zachować trochę więcej ciepła. — Czekaj, zaraz zmarzniesz.

Nie zdążyła zaprotestować, kiedy ściągnął z siebie swoją skórzaną kurtkę, a później nałożył na jej ramiona. Poprawił tak, że okrywała ją niemal całą, że tylko mały fragment sukienki wystawał spod materiału. Było w tym coś niezwykle uroczego i cholernie podniecającego, gdy widział ją w ubraniu, które należało do niego. Ona sama natomiast niemal od razu poczuła mocny zapach perfum, które utrzymywały się na kurtce. Nie chciała się do tego przyznać, ale od razu poczuła się lepiej. Nie tylko ze względu na dodatkowe ciepło i fakt, że przestała marznąć, ale również na to, że po raz pierwszy miała na sobie męskie ubranie, które wcześniej należało do bliskiego jej mężczyzny. Nie raz kupowała męskie podkoszulki – zwłaszcza fandomowe – bo nie dość, że miały o wiele lepszą jakość, tak ciekawsze wzory. Jednak nikt nigdy wcześniej nie pożyczał jej swoich ubrań. Nawet ze swoim byłym chłopakiem ani razu nie znalazła się w takiej sytuacji.

— Wcale nie musisz tego robić — powiedziała cicho, próbując ściągnąć z siebie kurtkę, ale Bucky jej na to nie pozwolił. Złapał za dwie części materiału i jeszcze mocniej owinął go wokół jej ciała.

— Nie chcę, żebyś była chora, nawet jeśli masz te swoje magiczne zdolności.

— One na mnie nie działają — wyznała niespodziewanie, a Bucky spojrzał na nią z zaskoczeniem. — Moje moce. Mogę uzdrowić każdego, ale nie samą siebie.

— Dlaczego mi o tym mówisz?

— Nie wiem, uznałam, że powinnam ci to teraz powiedzieć — westchnęła cicho. Między nimi nastała krótka chwila milczenia, aż w końcu stwierdziła, że ma tego dość. — Jak już masz mnie odprowadzić, to chodźmy.

Skinął głową i ramię w ramię ponownie ruszyli ścieżką. Aura co jakiś czas spoglądała na swojego towarzysza, a i Barnes nie potrafił się przed tym powstrzymać. Myślała, że jego towarzystwo będzie wyjątkowo krępujące po tym wszystkim, co się między nimi wydarzyło, ale jak na złość było zupełnie na odwrót. Jego obecność sprawiała, że czuła się sobą, a sam świat wydawał się jakiś lepszy, niż wcześniej. Przeklinała swoje serce za to, że była w stanie zapomnieć o tym, co jej powiedział i że tyle czasu udawał. Była gotowa przywitać go z otwartymi ramionami w każdej chwili, gdyby on sam tego chciał.

— Wybacz mi moje wcześniejsze zachowanie — przerwał ciszę James, a ona uniosła brwi do góry. — Właściwie moje zachowanie od momentu, gdy tylko przyjechałem. To nie było sprawiedliwe w stosunku do ciebie.

— Nie musisz mnie przepraszać — odparła, nawet na niego nie spoglądając. — Potrafię zaakceptować to, że ktoś nie chce mieć ze mną nic wspólnego.

— Co? To nie jest tak, jak myślisz — odpowiedział szybko, a ona zachichotała cicho, ale tym razem było słychać jakiś smutek w jej głosie. — Czemu uważasz to za zabawne?

— Ponieważ wszyscy tak mówią, zakładając, że dokładnie wiedzą to, o czym myśli lub podejrzewa druga osoba. Lub gdy próbują się usprawiedliwiać — w końcu odważyła się na niego spojrzeć. Wtedy też zauważyła, że obydwoje stanęli twarzą w twarz. — Robisz to? Próbujesz się usprawiedliwić?

— Niby z czego?

— Ty mi powiedz, James.

Ich spojrzenia spotkały się w jednym momencie. Napięcie między nimi było wręcz wyczuwalne, ale żadne z nich nie potrafiło zebrać się na odwagę, by wykonać ten pierwszy ruch.

— Chciałem ci tylko powiedzieć, że kimkolwiek był ten chłopak, z którym tak świetnie się bawiłaś, tak nie zasługuje na ciebie — oznajmił, niemal wypluwając pojedyncze słowa. Jad był słyszalny w jego głosie, a ona poczuła, jak ze złości zaczęły trząść się jej dłonie.

— Nie zasługuje na mnie? — Powtórzyła za nim w całkowitym szoku. Założyła ręce na klatce piersiowej i spojrzała na niego wyzywająco. — Skoro jesteś ekspertem w tym, kto na mnie zasługuje, to mnie oświeć.

— Prawdopodobnie każdy byle nie on. Byle nie jakiś podrzędny chłopak z Luizjany.

— Brian nie jest podrzędny. Jest miły i zabawny. Pracuje i pomaga rodzinie, bo wie, że sami nie daliby sobie rady. Lubię go, a poza tym wcale nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. To moje życie. Nie będziesz mi mówił, na kogo zasługuję, a na kogo nie, bo jest tylko jedna osoba, która to wie. Ja!

— Stać cię na o wiele więcej — powiedział przez zaciśnięte zęby. Zbliżył się do niej, tak że prawie stykali się swoimi sylwetkami, ale ona nawet nie drgnęła, co kompletnie go zaskoczyło. — Dobrze o tym wiesz.

— To mi to powiedz! — Krzyknęła w końcu, nie mogąc zapanować nad wszystkimi emocjami, które w niej buzowały. — Powiedz, na kogo zasługuję.

— Na mnie — wyznał bezpośrednio.

Aura pokręciła głową, aż w końcu cofnęła się od niego. Wyciągnęła rękę do przodu, tworząc tym samym między nimi jeszcze większy dystans.

— Przestań to robić, Bucky! Przestań dawać mi nadzieję na cokolwiek! Nie rozumiesz, że za każdym razem ranisz mnie jeszcze mocniej?!

Szybko odwróciła się i nie czekając na jego reakcję, biegiem pokonała resztę drogi do domu Wilsonów. Otworzyła drzwi wejściowe zapasowym kluczem, który pamiętała, znajdywał się pod jedną z doniczek i weszła do środka. Słyszała za sobą ciężkie, męskie kroki i była pewna, że Barnes znajdywał się tuż za nią, ale nie mogła pozwolić mu, by ją dogonił.

— Co, jeśli nie daję ci żadnej, złudnej nadziei? — Zawołał, gdy znalazła się na szczycie schodów. Zatrzymała się, ale nie odwróciła w jego stronę. Wiedziała jednak, że zaczął wspinać się po schodach, bo słyszała, jak drewno uginało się pod jego stopami. — Co, jeśli mówię prawdę?

— Prawdę? — Zaśmiała się gorzko, okręcając się tak, by mogła na niego spojrzeć. Nie wiedziała już, czy była bardziej zraniona, czy po prostu wściekła na to, że w ogóle nie zważał na jej uczucia. Chciała uciec stąd jak najdalej i zapomnieć o tym, że kiedykolwiek znała kogoś takiego, jak James Barnes. — Jeszcze nie tak dawno wmawiałeś mi, że w jakiś sposób ci na mnie zależy, ale mam zapomnieć o tym, by cokolwiek, kiedykolwiek mogło nas łączyć. Teraz mówisz mi, że nie mogę znaleźć sobie żadnego faceta, bo nikt poza tobą na mnie nie zasługuje. Chcesz być ze mną szczery, ale nie potrafisz zrobić tego samego z samym sobą.

Bucky nie odpowiedział, pokonany. Aura ruszyła w stronę swojego pokoju, ale zanim zdążyła wejść do środka, poczuła, jak ponownie złapał ją za rękę. Siłą odwrócił ją w swoją stronę i złączył ich usta. Z początku nie zareagowała zbyt zaskoczona biegiem wydarzeń. Podparła się rękami o jego ramiona, próbując złapać jakąkolwiek równowagę, ale zamiast tego poczuła, jak popchnął ją do środka pomieszczenia, w którym nocowała przez kilka, ostatnich dni. Zamknął za nimi drzwi i od razu oparł ją o nie.

Dopiero wtedy zrozumiała, co się dzieje. Użyła całej siły, by go od siebie odepchnąć, ale był zawzięty. Całował ją mocno, starając się przejąć całkowitą kontrolę nad nią i całym jej ciałem. I zdecydowanie się to udawało, bo powoli mu się oddawała. Jej ciało samo reagowało na jego dotyk. Jego dłonie zsunęły się z jej talii niżej, coraz niżej, aż w końcu wsunęły pod cienki materiał sukienki. Palce dokładnie badały skórę na jej udach i biodrach, a ona poczuła dreszcze, które przechodziły przez nią całą. Jęknęła wprost w jego usta, gdy mocniej zassał jej dolną wargę i odchyliła głowę w bok, dając mu dostęp do swojej szyi.

Była pewna, że kompletnie odjęło jej rozum. Inaczej nie potrafiła wyjaśnić swojego zachowania. Jeszcze chwilę temu kłócili się, a teraz całowali tak, jakby zaraz miał skończyć się świat. Dla niej może faktycznie tak było, bo miała wrażenie, że nie będzie w stanie przeżyć, chociaż najkrótszej sekundy bez jego obecności, dotyku i smaku warg. Powoli przejechała dłońmi wzdłuż jego ramion i obojczyków. Chwilę zatrzymała się na klatce piersiowej, kreśląc bliżej nieokreślone znaki swoimi palcami. W końcu jednak zjechała jeszcze niżej i wsunęła dłonie pod jego koszulkę. Dokładnie badała jego umięśniony brzuch i plecy, a kiedy poczuła, jak delikatnie ugryzł ją w skórę za uchem, a później przejechał w tym samym miejscu swoim językiem, wymruczała głośno jego imię.

To podziałało na niego jak bodziec. Odsunął się od niej, podpierając ręce po obu stronach jej głowy. Spojrzała na niego bez zrozumienia, ale kiedy ich oczy się spotkały, potrafiła dostrzec, że te zdecydowanie pociemniały z pożądania. Ona sama czuła, że była cała zarumieniona, a lekko rozchylone usta powodowały, że łatwiej było jej złapać oddech.

— Dlaczego przestałeś? — Wyszeptała cicho i niepewnie, bojąc się tego, co znowu może usłyszeć.

— Ponieważ obydwoje musimy być tego pewni. Ponieważ chcę, żebyś wiedziała, że jeśli teraz nie przestanę, tak później tego nie zrobię. Za bardzo cię pragnę. Twojego serca, duszy, ciała. Chcę cię, Aura. Całą. Tylko ciebie.

— Zrób to, Bucky. Uczyń mnie swoją. Chcę należeć tylko do ciebie, ponieważ nikt inny nigdy, przenigdy nie będzie miał znaczenia. Wziąłeś moje serce i nie chcę go z powrotem.

Oparła swoje czoło o jego i złożyła delikatny pocałunek na jego policzku. Później składała kolejne wzdłuż jego szczęki, czując, jak jego zarost kuł jej skórę. Pocałowała go w kącik jego warg, a później wyprostowała się tak, że ich spojrzenia się ponownie spotkały.

— Ufam ci — wyszeptała, niemal wprost do jego ust. — Z całego serca — odsunęła od niego swoje ręce i rozpięła jego kurtkę, którą ciągle miała na sobie. Zrzuciła ją ze swoich ramion, a materiał z ciężkim dźwiękiem opadł na podłogę. — Wiem, że nie jesteś w stanie mnie skrzywdzić.

Rozwiązała swoją sukienkę i odsunęła tkaninę na bok, odsłaniając nagą klatkę piersiową.

— Kurwa — zaklął Bucky, próbując całkowicie zarejestrować fakt, że przez cały ten czas nie miała na sobie biustonosza.

To był impuls, kiedy ponownie złączył ich usta razem i wsunął ręce w jej włosy, powoli i starannie rozplatając luźnego koka na jej głowie. Jej włosy falami opadły na ramiona. Aura naparła na jego sylwetkę jeszcze mocniej niż wcześniej, zbliżając się do niego, tak blisko, jak to było tylko możliwe. Pociągnęła jego koszulkę do góry, a później z jego pomocą, ściągnęła ją z niego. Pochyliła się nad nim, by pocałować go w klatkę piersiową, ale Bucky był szybszy. Złapał ją za biodra i podniósł do góry, a ona automatycznie oplotła go nogami w pasie. Zarzuciła ręce na jego szyję, a potem ich usta ponownie się ze sobą złączyły.

Czuła się jak w niebie. Każdy najmniejszy dotyk doprowadzał ją do szaleństwa. Nigdy nie sądziła, że tak bliski, fizyczny kontakt może przynieść, aż tyle przyjemności. Nie była też głupia i wiedziała, że tak naprawdę najważniejsze ciągle było przed nimi, ale ona już teraz miała wrażenie, że znalazła się w takim stanie, z którego nie chciała szybko wychodzić. Wydawało jej się nawet, że wszystko odczuwała podwójnie i nie miała pojęcia, czy może było to związane z jej zdolnościami, czy faktem, że znajdywała się w takiej sytuacji po raz pierwszy i to w dodatku z osobą, w której całkowicie była zakochana. Nie wyobrażała sobie nikogo innego na jego miejscu i wiedziała, że to wszystko, co wydarzyło się w jej życiu, prowadziło właśnie do tego momentu.

Bucky zrzucił z jej ramion sukienkę, a później ułożył ją na łóżku. Dziewczyna rozchyliła nogi, pozwalając mu ułożyć się między nimi. Podparł się jedną ręką o materac, a drugą odgarnął kosmyk jej włosów z twarzy. Ułożył dłoń na jej policzku, kciukiem obrysowując jej rysy. Mierzyli się spojrzeniami i w tym jednym momencie ich wzrok był niemal taki sam – patrzyli na siebie z namiętnością, pożądaniem i całkowitym uwielbieniem oraz oddaniem. Później znów zaczęli się całować, a ich ręce były wszędzie. Jej ciało drżało za każdym razem, gdy czuła jak ją dotykał – zwłaszcza gdy robił to swoją metalową ręką. Ona sama dokładnie badała jego skórę, każdy mięsień, czy bliznę. Chciała wyryć sobie w pamięci, to jak wyglądał, w każdym najmniejszym calu.

Żyła w swoim własnym świecie, gdzie skupiała się tylko i wyłącznie na doznaniach, które zapewniał jej Bucky. Jeśli wcześniej jej serce biło, jak oszalałe, tak teraz zdecydowanie chciało wyrwać jej się z piersi. Próbowała unormować swój oddech, ale za każdym razem nie było to możliwe, bo sama świadomość, że Bucky był tuż obok niej, na wyciągnięcie ręki, powodowała, że jeszcze mocniej reagowała na to, co dokonywał z jej ciałem. Cała się trzęsła, ale jego silne i mocne ramiona zapewniały jej całkowitą pewność i bezpieczeństwo.

Jęknęła głośno, gdy naprał mocniej na jej ciało, a później nie była w stanie myśleć o niczym innym. Słyszała jego ciche słowa zachęty, czy komplementów, ale nie była w stanie odpowiedzieć. To, co z nią robił, sprawiało, że traciła jakąkolwiek zdolność do mówienia. Był tylko on i jego bliskość, a ona miała wrażenie, że widzi gwiazdy przed własnymi oczami.

Niedługo potem Bucky obejmował ją swoim ramieniem, a Aura praktycznie na nim leżała. Jedną nogę miała przerzuconą przez jego sylwetkę, głowę ułożyła w zgłębieniu w jego szyi i przytulała się do niego, powoli przejeżdżając palcami po jego klatce piersiowej. Była wykończona, ale było to przyjemne zmęczenie. Przymknęła oczy i kiedy to zrobiła, poczuła, jak pocałował ją w głowę, zapewniając, że będzie obok, jak tylko się obudzi.

Wierzyła całym swoim sercem, że tym razem faktycznie tak miało być. 



okej, teraz proszę o szczere opinie o tym rozdziale XD

niby to nie pełny smut, ale zawsze jakaś mocniejsza scena 

iii w sumie trochę mój debiut w tym, przynajmniej tutaj na watt

wgl to chyba najdłuższy rozdział w tej historii, prawie 4,5 tys. słów 😱

chociaż znacie mnie, co to tam dla mnie XDD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top