💀,,Ochrona?!"💀

Per. Leonardo


- Wstawaj leniu.

Otworzyłem powoli oczy, masując obojczyk. Nade mną stała moja siostra z ubolewającą miną. Leniwie przesunąłem ręką po miejscu Karo.

Chwila..

Nie ma go.

Gwałtownie usiadłem, rozglądając się po komnacie w poszukiwaniu chłopaka.

- Mama go obudziła już dwie godziny temu i znowu gdzieś ruszyli. A ciebie wzywa ojciec.

- Po co-... - odparłem zmarnowanym tonem, po czym nagle mnie oświeciło - Chodzi o tamtego typa spod ciemnej gwiazdy?

- Mhm.. Chyba ta.

Per. Kairo

Znudzony siedziałem w przytulnym fotelu przy kominie z herbatą, wysłuchując rad dawanych przez królową..

- ...No i nie zapominaj...

Kiwałem co jakiś czas głową na znak, że rozumiem. Walcząc ze zmęczeniem nawet nie zauważyłem nawet kiedy kobieta skończyła wypowiadać swój monolog.

- Zapamiętasz to wszystko? Dasz sobie radę? Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść po jakąś pomoc lub..

- Spokojnie. Dam sobie radę.. - odpowiedziałem leniwie przecierając oczy.

Dopiłem herbatę po czym chwiejnym krokiem ruszyłem do drzwi, by zaraz korytarzem zmierzać do upragnionego pomieszczenia..

Sypialni.

Gdy doszedłem do celu, od razu walnąłem się ciężko na łoże. Nagle usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi, zakłócając cisze. Mruknąłem zirytowany po czym bardziej zacisnąłem oczy.

- Kar.. Mam dla ciebie wiadomość - usłyszałem smętny głos Lea.

- Jaką..? - mruknąłem, nieudolnie próbując się podnieść, lecz jakaś siła ciągła mnie do łóżka.. Tą niezwykłą siłą było zmęczenie.

- Cóż.. Nie jestem z tego zbytnio zadowolony, ale.. Będziesz miał ochronę.

- Ochrona?! Po co mi ochrona?! - gwałtowanie usiadłem na łóżku, przez co zakręciło mi się mocno w głowie. Gdy obraz przestał wirować, spojrzałem na swojego ,,ochroniarza".

Jasny blondyn..

Brunatne oczy..

Wysoki.. Ale nie tak jak Leo.

Gdy tak na niego patrzyłem, czułem się dziwnie. Byłem wypełniony emocjami oraz jednocześnie ich pozbawiony. Przez jakiś czas wpatrywałem się w chłopaka, ale chyba za długo bo gęstą atmosferę przerwał zdenerwowany głos Lea..

- Ten tutaj.. - warknął agresywnie, patrząc spod łba na blondyna - To Trey Kage-Sama. 27 tysięcy lat.

Blond-włosy podszedł do łoża na którym siedziałem i bez słowa usiadł obok mnie, jakby czegoś wyczekiwał. Na jego ruch Leo warknął chcąc mu przywalić ale się powstrzymał.

- Nie dostałem odpowiedzi. Po co mi ochrona?

- Mój ojciec zadecydował, masz mieć ochronę i koniec kropka...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top