💀18+💀
Maraton 3/4
Per. Leonardo
Obudziły mnie delikatne szturchnięcia i przyjemny dla ucha głos..
- Leo.. Wstawaj.. Jest 9-ta a my o 13 wychodzimy..
- Mhmm - mruknąłem w odpowiedzi sennie mając gdzieś nawet to, że miałem świadomość tego, że Kari umie się szykować dwie godziny.. Nawet na zwykłe chodzenie po komnacie czy zamku.
- Wstawaj bo cię ugryzę.. - powiedział zirytowany a ja zacząłem się cicho śmiać.
- Nie wierzysz? - spytał i przewrócił mnie na plecy po czym usiadł na mnie okrakiem.
Per. Kairo
Siedziałem okrakiem na chłopaku czekając na odpowiedź.
- Nie zrobisz tego - odpowiedział pewnie i ułożył dłonie pod głowę.
Ja natomiast nachyliłem się nad nim bardziej i wgryzłem się w jego ramię na co krzyknął zszokowany.
- Auu~ - zawył - Karo! Puść! - krzyknął z widocznym szokiem - Już wstaje!
Puściłem go i lekko się oddaliłem z uśmieszkiem zwycięzcy. Wstałem z niego powolnie i podszedłem do szafy i zacząłem szukać jakichś ubrań... Szok zielonookiego sprawiał, że czułem się.. Dziwnie.. Usatysfakcjonowany..
Poczułem coś co..
Było..
Dziwnie..
Przyjemne.
Czy to odczucie wygranej?
Uczucie gdy macie przewagę przed większą
od siebie osobą?
W końcu zdecydowałem się na zimno-błękitną bluzę którą pomogła mi wybrać wczoraj Kinia, jeansy z dziurami na kolanach oraz białe skarpetki i bokserki tego koloru. Buty wezmę jakieś białe sportowe.. Raczej biorę sprandi.
Widziałem kątem oka jak chłopak bierze jakieś ciemne jeansy, krwisty podkoszulek i czarną bluzę, po czym zaczął się kierować w stronę naszej łazienki a ja ruszyłem za nim. Zanim ten mnie zdążył zauważyć ja już zacząłem się mozolnie rozbierać.
- A może ci pomogę? - spytał flirciarskim głosem na co się zaśmiałem.
- Podziękuje, ale może to ja mogę tobie pomóc? - spytałem niewinnie patrząc w miejsce poniżej jego pasa. Chłopak od razu załapał aluzję.
- No wiesz.. Mógłbyś - zaśmiał się podchodząc i całując mnie namiętnie w usta.
Nasz pocałunek był pełen czegoś czego nigdy nie doświadczyłem..
Był pełen..
Uczuć?
Szczęścia?
Miłości?
Wierności?
Nie wiem.. Nie mam pojęcia i na razie to zostawię takie jakie jest.. Bo jest cudowne.
Gdy oboje już byliśmy rozebrani to chłopak wszedł pierwszy do wanny a ja potem usiadłem mu na kolanach, przodem do niego.
- Co będziemy robić po wesołym miasteczku? - spytał mnie chłopak a ja wzruszyłem ramionami.
- Możemy.. Iść do kina, potem na kolację...
- Potem do łóżka.. - rozmarzył się zielonooki a ja lekko go uderzyłem w głowę - Ej.. Za co to?
- Nie rozmarzyłeś się za bardzo? A jak mi się nie będzie chciało albo będę zmęczony? - udawałem nabarmuszoną nastolatkę a ten tylko przewrócił oczami.
- Zawsze można cię pobudzić - uśmiechnął się mega szeroko i złapał mnie za tyłek.
- No i gdzie te łapy pchasz? - wystawiłam mu język na co ten zaśmiał się cicho.
- Tam gdzie mogę.
- A jeśli nie możesz? - spytałem unosząc brew ku górze.
- Zabraniasz mi?
- Ja tylko cię uświadamiam..
- A co mi byś zrobił?
- No wiesz.. Pobawię się trochę w wampirka (nawiązanie do Ing Yang ;) Polecam ;D dop. aut.)
- Cóż.. To zmienia postać rzeczy - skrzywił się jak po cytrynie a ja się złowieszczo zaśmiałem.
- Ejj~ A może umyć ci co nie co? - zaśmiałem się, zmysłowo go masując po klatce piersiowej.
- Co ty taki drapieżnik nagle? - czerwonowłosy złapał mnie za biodra i przybliżył do siebie.
- A no tak jakoś.. - szepnąłem lekko wzdychając, gdy poczułem jak chłopak przesuwa palcem po mojej dziurce.
Leo zaśmiał się po czym powoli zaczął wkładać i wyjmować we mnie palce. Czułem jak rozkosz całkowicie się po mnie rozlewa i daję upust emocjom.. Chłopak przyspieszył swoje ruchy przez co zacząłem już cicho jęczeć.
- Leo~ Proszę.. W- Achh.. - jęknąłem, zagłębiając głowę w jego szyję - We-ejdź w-e mni-nie.. - wyjąkałem cicho czując jak coś o wiele większego na mnie napiera..
- Jak sobie życzysz, księżniczko - odpowiedział. Podniósł lekko moje doły za biodra i nabił mnie na swojego przyjaciela.
Co chwilę nadawał coraz szybszego tępą, wzdychając a ja jedynie jęczałem, drapiąc mu całe plecy.
- Szy-bcie-ej - wydyszałem czując, że niedługo dojdę.
- Twoje życzenie.. Jest.. Dla mnie rozkazem.. - wydyszał zielonooki i przyspieszył tępa.
Po chwili oboje doszliśmy.. Razem jęcząc swoje imiona.
Time Skip
Była 12:30 a my mieliśmy się spotkać z Kinią i Kacprem o 13 przed wesołym miasteczkiem.. Szliśmy mijając jakieś sklepy, puby, restauracje, kluby.. Nie spodziewałem się, że piekło może być rajem..
Rajem do którego każdy człowiek by chciał wejść gdyby tylko wiedział, że jest tu tak cudownie. Ale ludzie nie mają tej wiedzy. Więc piekło jak i niebo jest dla nich zagadką..
I to czyni życie nieprzewidywalnym. Bo nigdy nie wiadomo czy nasze wybory doprowadzą nas do nieba gdzie panują miliony zasad.. Czy może do raju jakim jest piekło? Bez zasad.. Bez ograniczeń..
Do dojścia do wesołego miasteczka mieliśmy jeszcze 15 minut.. Na 12:45 powinniśmy być także zdążymy nawet i przed czasem.. Szliśmy w przyjemnej ciszy. Tyle, że chłopak był kilka centymetrów za mną i czułem jak patrzy się na mój tyłek, który swoją drogą jeszcze mnie trochę piecze..
Gdy w końcu byliśmy przed wejściem, dopiero poznałem nazwę miasteczka ,,Hellish fun*". Kini i Kacpra jeszcze nie było więc postanowiliśmy usiąść na ławeczce niedaleko. Przez resztę czasu który nam został dokuczaliśmy sobie i okazywaliśmy czułość pocałunkami.
- Jesteście tacy urooczy~! - pisnął za nami dziewczęcy głos a ja już wiedziałem, że to Kinia..
- Siemka - przywitał nas Kacper oraz uścisnął dłoń Lea - Długo czekacie?
- Jesteśmy i tak od jakiejś 12:45 bo wyszliśmy trochę za wcześnie - zaśmiał się zielonooki a ja podszedłem do Kini i ją przytuliłem na przywitanie po czym wszyscy ruszyliśmy do wejścia.
***
Kairo jaki drapieżnik się zrobił xD Nieprawdaż @KiniatheKiller? xD
No normalnie nasz dzikus xD A maratonik się powoli kończy.. Tak samo jak weekend..
Nie wiem kiedy będę miała czas na pisanie kolejnego rozdzialiku :/ Ale myślę, że jeszcze dzisiaj zakończę maraton :)
Zapraszam też oczywiście do drugiej książki ,,Ing Yang" bo tam.. Oj będzie się działo ;) No cóż.. Nie będę już robić spoilerów xD
Do napisania ♥
*Hellish fun - Piekielna zabawa*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top