r. xx

POV ADRIEN

Pisnąłem cicho wbiegając do mieszkania i szczerząc się jak głupi... Rozpierało mnie takie szczęście, że cholera wie jakie.. Nie pamiętam kiedy ktoś... Ktoś był taki ze mną. Cholera, Dylan jest i moim psychologiem.. I, przyjacielem? Bo mogę go tak nazwać.. Chociaż, czy przyjaciele się całują..? No okej - przyjaciele z korzyściami.. N I E, stop, za dużo myślę o nas.

Wziąłem głeboki oddech i ruszyłem do swojego pokoju. Spojrzałem w stronę kuchni i zobaczyłem od razu szczerzącą się - dosłownie - moją mamę. Okej, widziałem ją nie raz uśmiechniętą.. Ale teraz to już przeszła samą siebie.

- Mamo?.. Wszystko..

- Pasujecie do siebie. - powiedziała z uśmiechem patrząc na mnie..

No.. Czekaj, co?

C O

- Mamo..

- Skarbie, widziałam was już kilka razy. - zaczęła wzdychając cicho, ale jednocześnie się uśmiechając. - Czy to jak, spaliście rano dzisiaj.. Czy nawet teraz.

- Ja..

- Nie przeszkadza mi to.. Wręcz przeciwnie, jeśli widzę uśmiech na twojej twarzy, ja też jestem szczęśliwa.. - powiedziała podchodząc do mnie i mnie przytulając, co może mogło wyglądać dziwnie bo jestem trochę wyższy o niej, ale ktoś się patrzy?

Westchnąłem cicho, czując ciepło - którego nie czułem od dawna. Takiego, którego nie dawałem dojść moim rodzicom do siebie.. Niby nie ma teraz tu taty, ale mam nadzieję że kiedy wróci z pracy, czy nawet kiedyś też po prostu ułoży się między nami, bo przez całą moją chorobę straciliśmy dobry kontakt, taki kiedy miałem jak chodziłem do podstawówki.

- Nie poszłaś dzisiaj do pracy? - spytałem odsuwając się od kobiety i opierając o ścianę.

- Mam zmianę wieczorem. - powiedziała wracając do gotowania obiadu. - Tata wróci o piętnastej..

- Mhm.. - mruknąłem pocierając swój kark i patrząc na  to co wykonuje szatynka. Chciałbym jej pomóc, ale.. Jakbym nawet nie umiał zacząc powiedzieć prostych słów pomoc ci? Trochę chore..

- Zrobisz sos? - spytała patrząc w bok - na mnie. Tak jakby mi myślała w myślach.. - Będzie spaghetti, chyba jedne z twoich ulubionych dań, prawda?

- Tak, to się nie zmieniło. - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem zabierając saszetkę i czytając z tyłu jak przygotować, by oczywiście odpowiednio zrobić.

***

Przeglądałem kolejno szkoły.. Na samą myśl robi się mi nie dobrze - ale na myśl że już tam nie muszę chodzić, czuję sie wolny. Przeglądam je od jakiś trzydziestu minut, a nic nie znalazłem takiego a'la ciekawego. Bo przecież mam wybór, tak? Westchnąłem zamykając laptopa. I odchylając głowę do tyłu. Mam cale dwa tygodnie jeszcze bez szkoły.. To dobrze, mogę odpocząć od tego... Wszystkiego. Co jak co, ale szkoła w moim życiu toczyła się przez całe moje życie do teraz. Zaczy, niby jeszcze będzie przez półtora roku, ale, nie będzie - mam nadzieję - mnie nikt nachodził, czy nadal się znęcał... Westchnąłem głośno przecierając dłońmi twarz i zamykając oczy.

Mój jako - taki odpoczynek przerwało wejście mojego ojca do pokoju, jego ponieważ moja mama, już pojechała, dlatego nie było opcji żeby był to ktoś inny.

- Śpisz? - spytał dość cicho, na co mimowolnie uśmiechnąłem się.

- Tak. - odpowiedziałem wywracając oczami i patrząc na niego. - Coś się stało?

- Nie.. Chciałem tylko spytać, czy.. Czy nie chciał byś może obejrzeć ze mną meczu, czy coś? - spytał dość niepewnie pocierajac swój kark.

- Oh... - sapnąłem na pytanie mojego taty. Okej, nie myślałem że będzie chciał ze mną spędzić czasu.. - Jasne. Mogę..

- Okej. Zaraz się zaczyna, więc możesz schodzić na dół. - odpowiedział, momentalnie się uśmiechając, przez co wokol jego oczu znalazły się lekkie zmarszczki, po czym wyszedł z mojego pokoju.

Westchnąłem lekko się uśmiechając. Naprawdę, jeśli teraz będzie się normalnie układać to będzie okej... Chciałbym, tylko... Czy wspomnienia w tym nie przeszkodzą? Pokręciłem głową próbując zapomnieć o wszystkim co mi przyszło na myśl. Po prostu nie wracaj do tego. Po prostu zapomnij. Sapnąłem przecierając twarz i schodząc z łóżka i kierując się do salonu, w którym o dziwo nie zastałem taty, a tylko rozpoczynający się mecz siatkówki. Zmarszczyłem brwi rozglądając się po pokoju.

- Tato?! - krzyknąłem, tak by usłyszał, gdziekolwiek jest.

- Idę! - odkrzyknął wchodząc do pokoju, wielką miską popcornu, kubkami, colą i dwoma puszkami piwa. Serio? Zabrałem od kubki i cole stawiając ją na stole.

- Myślałem się wywróisz się z tym.. - zaśmiałem się cicho siadając na sofie i kładąc na stół przedmioty.

***

Przez całe dwie godziny, kibicowaliśmy, śmialiśmy się z niektórych naprawdę błahych błędów które wykonywały siatkarki.. Myślę, że takiego czasu, dawno nie spędziłem. Cholernie się cieszę.. Spojrzałem w bok na uchachanego tatę, który nadal nie mógł się powstrzymać od śmiania, kiedy to mu powiedziałem że połowę sosu do spaghetti wylałem na siebie. Nie no, cholernie śmieszne!

- Możesz przestać? To nie jest zabawne.. - fuknąłem zakładając ręce i robiąc obrażoną minę.

- Przepraszam, przeprasz- nie no nie mogę... - znowu zaczął się śmiać..

Zmrużyłem oczy wystwiając do niego język i wstając.
- Miłego sprzątania! - powiedziałem szybko wychodząc z salonu, gdyż prawie dostałem poduszką.

Uśmiechnalem się wchodząc do swojego pokoju i patrząc za okno. Nadal zimno, a śniegu brak.. Zresztą, nie pamiętam kiedy ostatnio śnieg padał.. Westchnąłem zabierając swoją piżamę i uciekając szybko do łazienki, gdzie spędziłem najbliższe trzydzieści minut..

***

Rzuciłem się na łóżko. Naprawdę padałem. Niby nic się takiego nie działo, ale cóż... Mruknąłem wtulając się w poduszkę i szybko owijając kołdrą, gdyż niby to zimno musi być w moim pokoju.. Objąłem poduszkę i wtuliłem w nią głowę. Przymknąłem oczy i myślałem że będę mógł już zasnąć.

Dosłownie, kiedy zasypiałem usłyszałem powiadomienie z mojego telefonu. Cóż, leżał dość daleko, więc nie ma co.. Rano sprawdzę. Tak.. Mam nadzieję że go nic ważnego..

Przekręciłem się na drugi bok z myślą że teraz już mogę zasnąć...

***

Hej:)

Tak, ja nadal żyje woo udało mi się i mam świadectwo wowow

Tak poza tym, mam nadzieję że nie było jakiejś ogromnej przerwy - taaa jaaasne - także ten...

Można z kimś popisać? Potrzebuje tego:!(

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top