r.xvii

ADRIEN POV

Jest jakoś po szesnastej i jestem teraz sam w domu Dylana.. Musiał jechać do pracy, na godzinę. Leże na jego łóżku, oglądając coś również na laptopie blondyna, który dał mi bym się nie zanudził. Po jakiś kilku minutach zbędnego oglądania filmu, postanowiłem włączyć muzykę. Wystukałem w wyszukiwarce YouTube i po chwili zacząłem przeglądać stronę z muzyką. Z westchnięciem odpaliłem pierwszą lepszą.

The second someone mentioned you were all alone
I could feel the trouble
Coursing through your veins.

Uniosłem brew wpatrując się w teledysk jak zaczarowany. Pierwsze słowa trochę mnie wciągnęły bym słuchał dalej.

Tell me what's been happening,
What's been on your mind.
Lately you've been searching for a darker place
To hide, that's alright.

Uniosłem delikatnie kącik ust słysząc drugą zwrotkę utworu. Okej, chyba ta piosenka zostanie dodana do moich ulubionych. Kocham, takie piosenki, które mają dobry tekst i na dodatek genialne wykonanie. Zmrużyłem powieki, puszczając ją nowa i z uśmiechem już nucąc pod nosem poszczególne zwroty. Okej, mój głos tutaj totalnie nie pasował, ale co zrobić gdy to się tak samo wymyka?

If you look into the distance,
There's a house upon the hill
Guiding like a lighthouse
It's a place where you'll be
Safe to feel our grace
'Cause we've all made mistakes
If you've lost your way...
I will leave a light on

Chciałbym znaleźć taki dom... Taki dom na wzgórzu w którym właśnie będę bezpieczny. Ale nikt nie chce mi za świecić światła do tej drogi.. Westchnąłem odchylając głowę do tyłu i ponownie wsłuchując się w melodię..

Po jakiś piętnastu minutach leżenia, postanowiłem się poprzechadzać po jego domu. Mam nadzieję że się nie zgubię, bo tylko wiem jak narazie wygląda jego sypialnia, z czego bardzo mi się ona podoba. Klimatem przypomina mi jego gabinet.. Parsknąłem cicho uśmiechając się. Dylan nie pozwalał mi jeszcze wstawać.. Ale jego teraz nie ma więc nie widzi czyż nie?

Zsunąłem laptop na bok samemu schodząc z łóżka, czego pożałowałem zakręceniem mi się w głowie. Szybko chwyciłem ramę łóżka, bym nie przewrócił się na podłogę. Zacisnąłem oczy i westchnąłem głośno. A może Dylan miał rację? Usiadłem na krańcu materaca, zaczynająs się rozglądać po jego pokoju. Uniosłem brew patrząc na jakieś zdjęcia w ramkach leżące na komodzie. Z czystej ciekawosci wstałem, co poskutkowało lekkimi mroczkami przed oczami. Ale nie było tragicznie.. Tak czy inaczej podszedłem do mebla i chytając pierwsze zdjęcie do ręki.

Było na nim trzech chłopaków.. Dylan i dwóch innych. Tamta dwójka trzymała się za ręce a blondyn stał za nimi, obejmując ich ramionami. Byli.. Tacy roześmiani. Uniosłem delikatnie kącik ust. W jednej z dłoni Dylan trzymał kask, więc można było się domyśleć, że byli na jakimś wyjeździe... Odstawiłem ramkę, rzucając wzrokiem na kolejne zdjęcie. Zmarszczyłem brwi, kierując oczy na koniec komody, a tam również leżała ramka, tylko że leżała. Odwrócona..

Z ludzkiej ciekawości wziąłem ją do ręki i odwracając przodem. Okej.. Nie powinienem chyba jednak tego widzieć.. Na zdjęciu był blondyn, całujący się z jakąś brunetką.. Fotografia wydawała się bardzo.. Niedawna. Odwróciłem ją do tyłu i zobaczyłem datę; 10.02.17 z serduszkiem na końcu. Szybko odstawiłem przedmiot.

Cholera.. Mimowolnie dotknąłem swoich ust, przypominając sobie momentalnie o tym że to ja totalnie nie dawno się całowałem z nim... A co.. A co, jeśli kłamał?.. Co jeśli ma kogoś?.. Pokręciłem szybko głową, czując się jednocześnie oszukany jak i zażenowany... Nie chcę już tu być..

Sapnąłem zakrywając usta dłonią, cofając się do tyłu o krok. Rozejrzałem się po pokoju, w celu zobaczenia czy.. Co ja gadam, jak ja mogłem coś u niego zostawić.. Chcę jak najszybciej stąd wyjść. Ruszyłem przed siebie, by wyjść za drzwi pokoju i zacząć szukać wyjścia z domu. Miałem to gdzieś że byłem w ubraniach Dylana.. Nie chciałem tracić dłużej czasu na przebywanie tu..

Po kilku chwilach byłem już przy drzwiach frontowych. Właściwie to zakładałem buty. Najszybciej jak potrafiłem.. Za oknem widziałem że nie pada.. To dobrze.. Najgorsze jest to, że jest jeszcze ta późna zima, ale może nic mi nie będzie? Chciaż się już ciemni.. Zagryzłem wargę, otwierając zamkiem drzwi i będąc po chwili na zewnątrz. Zimno... Co się dziwić, jestem tylko w bluzie i dresach. Szybko popatrzyłem czy nie ma gdzieś z boku klucza... Jest. Doniczka? Serio?

***

Jestem na drodze ku domu.. Dobrze że znam te okolice go inaczej by było słabo..

Włożyłem ręce do kieszeni, czując gorycz jaką to mi zafundowało.. Po chwili i czułem jak po moim policzku spływa łza, którą szybko starłem rękawem bluzy. Nie chciałem płakać z takiego powodu.. Nie jesteśmy dla siebie kimś wielkim.. Tak? No więc, dlaczego miałbym się zachowywać... Jakoś inaczej.. Jestem zbyt łatwo wierny..

DYLAN POV

Właśnie kończyłem wypisywać papiery, gdyż moja pacjentka nie zjawiła się na spotkanie.. Podobno informowali wcześnie rodzice o tym, ale do mnie oczywiście nie dało się zadzwonić. Bynajmniej tak mówiła przełożona.

- Gotowe. - mruknąłem podając je Lilith, by schowała kolejne dane.

Blondynka skinęła głową zabierając dokumenty i chowając je. - Hm.. Jak Ci się układa? - uniosła brew spowrotem siadając na miejsce.

- Co? Z kim? - spytałem, no bo hej, ja w obecnej chwili nie jestem z nikim, a to że bym może chciał to całkiem inna sprawa.

- Um.. Z Sarą? - spytała trochę nie wiedząc czy może pytać.

- Co? - zmarszczyłem brwi słysząc imię swojej byłej, z którą zerwałem jakieś kilka tygodni temu, gdyż ten cały związek nie miał sensu, ona mnie ignorowała i ani trochę mnie nie szanowała.. - Nie jesteśmy razem od jakiś dwóch tygodni.. Nie wiedziałaś?

- Oh, nie... Dawno nie rozmawialiśmy razem, więc wiesz.. - westchnęła dziewczyna odrzucając swoje włosy do tyłu. - Przez to że Ciebie praktycznie nigdy nie ma, nasza przyjaźń się oddaliła..

- No tak.. - mruknąłem. - Może.. Może wybierzemy się gdzieś? Tak jak za dawnych lat. - spytałem z delikatnym uśmiechem, przypominając sobie kilka lat wstecz.

- To jest dobry pomysł. - wyszczerzyła się brunetka. - A ty co? Masz kogoś na oku w takim razie?

Prychnąłem cicho z uśmieszkiem na ustach, na wspomnienie kruchego szatyna. - Zdzwonimy się! - krzyknąłem wychodząc z budynku, przy okazji mijając się z jakąś kobietą, która zapewne będzie kolejną pacjentką naszego małego oddziału..

***

- Adrien! Jestem! - krzyknąłem ściągając buty i idąc w stronę sypialni, w której był wcześniej szatyn.

Zmarszczyłem brwi widząc że jednak go tam nie ma. Laptop leżał włączony na krańcu łóżka. Okej, może poszedł do łazienki?

Sprawdziłem już cały ten pieprzony dom, a go nigdzie nie ma! Nawet nie myśląc, prawie że wybiegłem z domu. Nie zamknąłem z tego pośpiechu drzwi, ale jak i resztę miałem totalnie gdzieś. Muszę go znaleźć. Teraz.

ADRIEN POV

Przetarłem kolejne łzy, idąc coraz to szybciej do domu, nie chciałem by ktoś zobaczył mnie. A to mogło by być bardzo prawdpodobne...

Uniosłem głowę, a przed oczami mignęły mi dwie postacie.. Dwie znajome postacie..

Czy historia lubi się powtarzać?

***

Nah xD

Ogólnie czuję że zrypałam ten rozdział.. No coż ;) miał być dłuższy, ale już nie umiem pisać eh.

Mój stan jest opłakany i nie wiem kiedy kolejny rozdział. Mam nadzieję że się jakoś pozbieram.

Tak więc.. Miłego xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top