Rozdział 0
Siedziałam sama w mrocznym, mrożącym krew w żyłach pokoju. Nie mogłam powstrzymać się od wpatrywania w ciemny korytarz, który ciągnął się przede mną. Niecierpliwie czekałam na jakiś odgłos czy ruch. Przywiązana grubymi łańcuchami do krzesła, nie mogłam się nawet poruszyć. Po chwili usłyszałam szelest. Spróbowałam delikatnie podnieść głowę, lecz od razu poczułam drastyczny ból rozchodzący się po całym ciele. Moje wystraszone oczy wędrowały po pomieszczaniu, szukając źródła dźwięku. Nagle zapaliły się trzy wiszące w korytarzu lampy, które po chwili momentalnie zgasły. Samotna łza spłynęła mi po policzku.
— Pomocy — powiedziałam cicho, ostatkami sił.
W tym samym momencie lampy zaczęły niespodziewanie migać z ogromną częstotliwością. Mój wzrok nie nadążał za błyskającym światłem. Nie dałam rady utrzymać powiek w górze, więc pozwoliłam im opaść. Usłyszałam huk, lecz nie otworzyłam oczu. Może działo się to w mojej głowie? Poczułam wbijające się w skórę fragmenty szkła. Zapewne lampy się rozbiły. Pomimo tego, że ból był prawdziwy, gdzieś w głębi duszy liczyłam, że to tylko zwykły sen. Zaczęłam mylić rzeczywistość z wyobraźnią. Pogubiłam się. Powoli traciłam wszystko, co miałam, rodzinę, przyjaciół — najważniejsze osoby w moim życiu.
***
Straciłam poczucie czasu. Za nic nie wiedziałam, czy byłam zamknięta tam przez dzień, tydzień, a może miesiąc? Zadawałam sobie pytanie: kim jestem? Niczego nie rozumiałam. Zrobiłabym wszystko, żeby dowiedzieć się, co tam, do cholery, robiłam.
~~~~~
Miłego czytania <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top