Rozdział 11
Siedziałam na łóżku, otępiała od leków przeciwbólowych i patrzyłam w aparat telefoniczny. Wiedziałam, że muszę w końcu odblokować komórkę i wybrać numer Tylera, lecz nie mogłam się na to zdobyć. Wstyd był zbyt wielki, ale musiałam to zrobić dla córki, naszej córki. Gdy wyrzucałam go z domu, miałam nadzieję, że już się nie spotkamy, jednak najwidoczniej los miał inne plany co do naszej dwójki. Brutalna przeszłość nas rozdzieliła, a teraz te same ścieżki znowu się łączą. Moje serce mówi mi, abym brała Gabi na ręce i uciekała jak najdalej, ale rozum podpowiada, że najpierw powinnam się spakować i odejść z podniesioną głową. Chętnie bym posłuchała jednego z tych planów, lecz przyrzekłam mojemu Skarbowi, że tatuś wróci. I zrobi to. Jak z nim porozmawiam. I wszystko znowu sprowadza się do telefonu. Urządzenie ciążyło mi w dłoni i nie wiedziałam co zrobić. Nagle usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.
- Tak? - zapytałam.
Zza drewna wychyliła się blond główka Gabrieli, która zadała pytanie, którego tak się wystrzegałam.
- Mamusiu za ile tatuś będzie?
Co człowiek ma odpowiedzieć dziecku jak patrzy na ciebie, tak jak moja córka teraz na mnie. Nadzieja w jej oczach była tak przytłaczająca, że nie umiałam jej zawieść.
- Już do niego dzwonię, dobrze Skarbie ? - zapytałam.
- Tak!!! - wykrzyczała swój entuzjazm.
Po chwili na samym środku pokoju zaczęła wywijać jak zawodowiec. Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechy, który cisnął mi się na usta. Wyglądała tak słodko. Jej czupryna latała na wszystkie strony, ręce podniesione do góry, nogi niekontrolowanie ruchome. Widać, że bardzo ją ucieszyła wiadomość o ojcu. Jednak ja nie byłam w tak cudownym nastroju.
- Pójdziesz teraz jeszcze do swojego pokoiku, a mamusia przedzwoni? - spytałam się małej.
- Dobrze. - powiedziała i podążyła w stronę drzwi.
Gdy tylko zniknęła za nimi, mój wzrok znowu utkwił w komórce.
- Co może być strasznego w jednej, krótkiej rozmowie? - szepnęłam do siebie. - Powiesz mu tylko, że Gabriela chce się z nim zobaczyć i si rozłączysz. Nic trudnego.
Nacisnęłam szybko jego numer, aby się nie rozmyślić i czekałam.
Pierwszy sygnał, drugi...
Miałam już postąpić jak najprawdziwszy tchórz i się rozłączyć kiedy dźwięk ustał, a zamiast niego usłyszałam głos Tylera.
- Halo?
- Yyyy... Ty?
- Haven? Coś się stało? Coś z Gabi? - zapytał pośpiesznie.
- Nie. Znaczy tak. Nie.... Boże...
- Uspokój się i powoli powiedz o co chodzi. - odparł.
- Dobrze.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić.
- Gabrieli nic nie jest... Ona... Ona chce, żebyś wrócił. - wyszeptałam do słuchawki po dłuższej chwili.
- Tylko ona?
- Tak. Ja cię nie chcę tu widzieć. Ale ona nie rozumie co złego zrobiłeś, to dziecko. I nie mam zamiaru tłumaczyć jej w tak młodym wieku, że jej tatuś nie chciał mamusi i zniknął.
- Nie zniknąłem z tego powodu !!! Tłumaczyłem ci to! MUSIAŁEM !
- NIE MUSIAŁEŚ ! MOGŁEŚ POWIEDZIEĆ, COŚ BYŚMY WYMYŚLILI ! ALE TY NIE CHCIAŁEŚ NAWET SPRÓBOWAĆ ! - krzyczałam.
Po drugiej stronie słuchawki dało się usłyszeć jego ciężki oddech.
- Haven... - szepnął.
- Nie Tyler. Koniec rozmowy na ten temat. Przyjedziesz czy nie?
- Tak, będę za dziesięć minut. - odparł.
- Dobrze. - powiedziałam i się rozłączyłam.
Patrzyłam otępiała w przestrzeń i rozmyślałam.
Trzeba się wziąć w garść, pomyślałam.
Ruszyłam powoli do łazienki w celu przebrania się. Zanim tam dotarłam byłam już cała spocona i obolała. Chyba nigdy do końca się nie wyleczę, jeśli będę ciągle obrywać. Ściągnęłam podkoszulkę i ukazał mi się cały brzuch w bandażach, nawet ich nie ruszyłam. Gdybym spróbowała je ściągnąć mogłabym zerwać szwy i rozpruć sobie skórę na nowo. Prawy nadgarstek był usztywniony, a żebra fioletowe. Jak widać, górna część mojego ciała była wspaniałym okazem. A już nie wspomnę o dolnej części i plecach. Ślady po poparzeniach żelaznym prętem, blizny od bata i obtarcia. Wszystkie rany razem wzięte były najzwyczajniej w świecie były drzazgą w mojej obolałej dupie.
- Ja pierdole ! - krzyknęłam i szybko zakryłam usta dłonią.
Przypadkowo wykonałam zbyt gwałtowny zwrot w lewo. Miałam znowu przekląć, kiedy usłyszałam szuranie na korytarzu. Nie zważałam na to, że stałam w samej bieliźnie. Po prostu z górnej szafki wyciągnęłam pistolet i ruszyłam w kierunku niepokojących odgłosów. Przenosiłam ciężar ciała na prawą stronę, bo to było bezpieczniejsze. Wychyliłam się zza drzwi i wycelowałam w cel. Zakapturzona postać poruszała się bezszelestnie w kierunku sypialni mojej córki. Na to nie pozwolę. Wymierzyłam precyzyjnie i nacisnęłam spust. Ciało drgnęło na odgłos strzału i siłę uderzenia, a następnie opadło na ziemię.
Gabriela przerażona hałasem wybiegła z sypialni i spoglądała przez chwilę to na mnie, to na ofiarę. Chwilę później podbiegła szybko do mnie i przytuliła się.
- Spokojnie kochanie. Biegnij do mamusi do pokoiku i się schowaj. - powiedziałam do niej i kiwnęłam w kierunku pomieszczenia.
Mała szybko wzięła się w garść i pędem ruszyła we wskazanym kierunku, a ja w tym czasie podeszłam do ciała. Obróciłam go delikatnie na plecy i odkryłam twarze. Przede mną leżała martwy, obcy mężczyzna. Pośpiesznie go obszukałam i znalazłam komplet noży, dwa pistolety, środek do podpalania, komórkę i zmiętą kartkę.
Rozwinęłam kawałek papieru i zaczęłam czytać.
HAVEN EVIL
GABRIELA EVIL - DZIECKO
UL. WIĄZANA 6 *
ZABIĆ !
Była to lista do zabójstwa. Ktoś nie bawił się w ceregiele i prosto z mostu napisał czego żąda. Mężczyzna koło mnie musiał być płatnym zabójcą. Ciekawi mnie kto go nasłał. Na pewno nie Carlos. Nie bawił by się w coś takiego. To musi być ktoś inny, ale kto.
Musiałam przerwać moje przemyślenia, ponieważ na górze znienawidzonych przeze mnie schodów, ukazał się Tyler. Tylko jego tu brakowało.
- Cześć. - powiedziałam najzwyczajniej w świecie.
- CO TU SIĘ DO CHOLERY STAŁO! - warknął.
- Nie wrzeszcz. Idź do Gabi. Jest ona w mojej sypialni pod łóżkiem. Uspokój ją. A ja muszę przedzwonić w kilka miejsc.
Włączył mi się tryb profesjonalistki.
- Ale... - zaczął, ale najwyraźniej zrozumiał, że więcej się nie dowie.
Podążył do mojego pokoju, a gdy tylko zniknął za drzwiami, zagarnęłam komórkę z szafki i wybrałam jedynkę w szybkim wybieraniu.
- Will, musisz coś sprawdzić. - powiedziałam bez wstępu.
Podałam mu szybko szczegóły i się rozłączyłam.
Kolejna osoba weszła do gry. A ja nigdy nie przegrywam. Nigdy się nie poddaję. Zakańczam sprawę i idę dalej do przodu. Na ten moment są inne sprawy. Trzeba zająć się ciałem i dywanem. Ale to już problem Tylera. Ja idę do dziecka i spać. To najlepsze wyjście z sytuacji.
Ruszyłam do wybranego pomieszczenia i rozpoczęłam mój plan.
*****************************************************************
Hejka człeki :D
Mam dla Was kolejny rozdział :D
Liczę, że będzie wiele komentarzy i gwiazdek :D
Pozdrawiam,
Klaudia :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top