piętnaście
Faye starła ręką parę z lustra w łazience i spotkała się z okropnym widokiem, jej własnym odbiciem. Jej włosy zwisały bez życia wokół jej twarzy, która była zaś całkowicie pozbawiona koloru. Jej oczy były posępne i puste, a cienie wokół nich sprawiały, że wyglądały jakby ktoś ją uderzył, tak zresztą się czuła. Niemalże jakby została walnięta przez autobus i w jakiś sposób wydawało jej się, że ciężar autobusu wciąż na nią naciskał. Nie mogła zobaczyć w lustrze więcej niż tylko swoją twarz, co było dobre. W ten sposób nie musiała widzieć, jak brak jedzenia zaczął ją lekko wyszczuplać.
Faye westchnęła i ukryła twarz w dłoniach, nienawidząc siebie za pozwolenie czemukolwiek wpłynąć na jej zdrowie. Nagle przerwał jej odgłos, sprawiając, że spojrzała w górę. Dźwięk dochodził z końca korytarza. Wychodząc z łazienki, odgłos stał się bardziej wyraźny. Idąc wzdłuż korytarza, zbliżając się bardziej i bardziej do swojej własnej sypialni, rozpoznała, że ten dźwięk to dzwonek telefonu. Jednakże nie był jej, tylko kogoś innego.
Gdy dotarła do swojego pokoju, zatrzymała się w drzwiach i przeskanowała pokój, w poszukiwaniu telefonu. Znalazła go na biurku, z ekranem skierowanym do blatu. Wydała z siebie głęboki oddech, po czym podeszła do biurka i podniosła go, obracając, by zobaczyć, kto dzwonił. Kiedy zdała sobie sprawę, kto to był, zmarszczyła brwi, ale mimo wszystko postanowiła odebrać.
- Halo?
- Cześć, ska... - głos ucichł i minęła chwila nim znów się odezwał - Zaraz, Faye?
- Cześć, Lauren - odparła Faye dość pusto.
- Czy jest tam Evan? - powiedziała Lauren, brzmiąc na tak niezainteresowaną rozmową z Faye, jak ona sama.
- Co masz na myśli? Evan wyszedł pięć dni temu - odparła Faye i podeszła do okna, pozwalając, by wzrok spoczął na ogrodzie poniżej - Powiedział mi o was, potem sobie poszedł i odtąd go nie widziałam.
- Co zrobił? - Lauren wykrzyknęła - Faye, on... Ja...
- Daruj sobie, Lauren - odpowiedziała Faye - Nie chcę tego słuchać. Mam nadzieję, że wszystko dobrze układa się między tobą a Evanem - dodała, po czym się rozłączyła i pozwoliła telefonowi upaść na ziemię.
Uśmiech pojawił się na twarzy Harry'ego, kiedy stał przez pokojem dziewczyny. Tamten chłopak nie wrócił jeszcze do domu, co nie mogło oznaczać niczego innego poza tym, że jego plan się powiódł. Usatysfakcjonowany swoim osiągnięciem, kroczył wzdłuż korytarza z rękoma za plecami.
Po zamianie swoich dresowych szortów na sukienkę, skierowała się do drzwi, żeby założyć buty. Był poniedziałek i w końcu mogła pójść do biblioteki. Poszłaby po wyjściu Evana, gdyby nie to, jak okropnie się czuła lub gdyby nie fakt, że jej rodzice przyjechali do domu na weekend.
W obawie przed zatrzymaniem, pospieszyła z domu i zamknęła za sobą drzwi. Kiedy stanęła na chodniku przed domem, otaksowała otoczenie, zastanawiając się, którą drogę powinna obrać, żeby dojść do biblioteki. Po chwili namysłu,skierowała się na prawo i ruszyła tą samą drogą, którą ona i Evan szli tydzień temu.
Dojście do bibliotekizajęło Faye około dwudziestu minut, ale gdy dotarła, była bardzo zdumiona tym, jak piękny był budynek, przed którym stała. Tysiące cegieł, które zostały użyte do zbudowania biblioteki miały jasnoszary kolor i wyglądały na ręcznie zrobione.
Wnętrze było niemniej zachwycające. Ściany pokryte były starymi, pięknie wykonanymi, drewnianymi półkami na książki. W pierwszym pomieszczeniu półki wypełnione były nowszymi książkami, z rodzaju tych, co czyta większość nastoletnich dziewczyn. Faye przeszła przez pokój, nie zawracając sobie głowy kolejnym spojrzeniem. Następne pomieszczenie sprawiło, że gwałtownie westchnęła. Półki zapełnione były starymi książkami o skórzanych okładkach w różnych odcieniach, takich jak zielony, brązowy, czerwony i niebieski.
- Wow - Faye wydyszała, przejeżdżając palcami po kilku książkach.
- Piękne, prawda? - męski głos zaskoczył Faye, sprawiając, że się odwróciła. Kilka metrów od niej stał młody mężczyzna po dwudziestce i uśmiechał się. Był całkiem wysoki, jego oczy miały niebieski kolor, a brązowe były ułożone lekko do tyłu. Jego ręce były wetknięte w kieszenie jego niebieskich dżinsów i pierwsze słowo opisujące go, jakie pojawiło się w głowie Faye to "piękny".
- Ty jesteś piękny - odparła Faye, uświadamiając sobie jednocześnie, co właśnie powiedziała - To! Znaczy, tak, to jest piękne - Faye szybko się poprawiła, przeklinając siebie w myślach. Młody mężczyzna przed nią zachichotał lekko i zrobił kilka kroków w jej stronę, wyciągając dłoń.
- Jestem Chase, pracuję tu - powiedziała młody mężczyzna. Musiał być tym, którego matka Faye wspomniała po powrocie z biblioteki.
- Faye - odparła i uśmiechnęła się, potrząsając jego dłonią.
- Wybacz, jeśli się mylę, ale nie przypominam sobie, żebym słyszał gdzieś w miasteczku imię "Faye" - powiedział Chase z zamyślonym wyrazem twarzy.
- Prawdopodobnie nie słyszałeś, przeprowadziłam się tutaj dość niedawno i nie często wychodziłam na zewnątrz - powiedziała Faye, zdając sobie sprawę z tego, jak słabo poznała tę wioskę, odkąd się tutaj przeprowadziła. Z jakiegoś powodu nie była na zewnątrz, nawet jeśli nienawidziła tego domu. Nie miało to żadnego sensu.
- Serio? Nie sądziłem, że jakiś dom był na sprzedaż - powiedział Chase.
- Uh, mieszkam w tym domu, który stał pusty przez jakieś 100 lat, nie jestem pewna - powiedziała powoli Faye.
- Oh - powiedział Chase.
- Taa, cały czas otrzymuję taką reakcję i własnie dlatego tutaj jestem - powiedziała Faye - Chcę wiedzieć, co stało się w tym domu. Masz jakieś stare gazety czy coś? Byłabym naprawdę wdzięczna.
- Oczywiście - powiedział Chase - Chodź tutaj - dodał, gestem ręki każąc Faye iść za nim.
Faye udała się za Chasem do mniejszego pomieszczenia, które było zapełnione półkami z kartonami, a te papierami i teczkami. Chase podszedł do jednej z półek i zdjął z niej pudło, po czym podszedł do stołu i położył je na nim, po czym wrócił po kolejny karton.
- W tym dwóch pudłach powinnaś znaleźć to, czego potrzebujesz - powiedział Chase.
- Dziękuję - odparła Faye i uśmiechnęła się.
- Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować - powiedział Chase i zaczął kierować się w stronę drzwi, ale zatrzymał się dokładnie zanim dotarł do framugi - Wiedziałaś, że w środę minie 90 lat odkąd to się stało? - dodał, po czym wyszedł, zostawiając Faye z pytaniem "co się stało?"
Wzrok Faye przesunął się na jedno z pudeł na stole, czy był to moment, w którym dowiedziałaby się czegoś o chłopaku i co się mu przydarzyło? Powoli Faye podeszła do stołu, podnosząc tuzin gazet i teczek. Po szybkim przeglądzie, wymieniła je na kolejne i kontynuowała poszukiwania aż do momentu, w którym gazety i oddzielne artykuły były rozłożone na stole. Większość gazet datowana była na 19 czerwca 1924 roku i dwa tygodnie później, ale część z nich miały daty z trzech miesięcy po pozostałych. Większość tytułów miała coś wspólnego z morderstwem, tak samo jak artykuł, który Faye zaczęła czytać, zanim Harry wyrwał jej go z rąk.
"Rodzina brutalnie zamordowana w swoim własnym domu", "Morderstwo Stylesów - Westbrook w szoku", "Jedna z okolicznych rodzin znaleziona zamordowana w swoim domu", " Naród zszokowany po przeraźliwym morderstwie". Faye przeczytała w myślach kilka tytułów, zanim zagłębiła się w artykuły. Każdy z nich wspominał rodzinę Stylesów, rodzinę składającą się z kobiety, mężczyzny i ich syna o imieniu Harry.
Faye podniosła artykuł zatytułowany "Uwielbiana rodzina zamordowana w swoim domu".
20 czerwiec, 1924
Poranne godziny dnia 19 czerwca. Kobieta, która prosi o anonimowość, szła z wizytą do rodziny Stylesów. Aczkolwiek, gdy dotarła do ich domu dostrzegła coś niespodziewanego, uchylone drzwi. Uważając to za dziwne, kobieta postanowiła wejść. "Chciałam się tylko upewnić, że nic im nie było. Poza tym, kto zostawia uchylone drzwi na noc?" powiedziała nam kobieta.
W środku znalazła ona małżeństwo w salonie, brutalnie zamordowane. Przyczyną śmierci zdawała się być zabójcza siła skierowana na głowę męża, podczas gdy żona miała rozpruty brzuch. Wkrótce dwudziestoletni syn małżeństwa, Harry, został później znaleziony przez policję w piwnicy, z wieloma kłutymi ranami oraz wyciętymi oczami.
Policja rozpoczęła już śledztwo w sprawie zabójstwa Stylesów i błaga lokalnych mieszkańców Westbrook do natychmiastowego kontaktu w razie, gdyby coś widzieli lub słyszeli w nocy 19 czerwca.
Jonathan Smith.
Faye powoli odłożyła artykuł ponownie na stół, jej ręce drżąły w trakcie. To było gorze, niż przypuszczała. Brutalne i straszne. Czy naprawdę było to możliwe, żeby coś tak okropnego wydarzyło się w wiosce takiej jak ta? Najwidoczniej.
Faye uniosła kolejny artykuł. Tym razem nosił on tytuł "Morderstwo w Westbrook - niekończące się poszukiwania".
3 lipca, 1924
Minęły dwa tygodnie odkąd przerażający okrzyk terroru przerwał spokój w pogodnej wiosce w Westbrook poza Londynem. Okoliczna rodzina została brutalnie zamordowana w swoim własnym domu. Małżeństwo zostało znalezione w salonie, a syn w piwnicy.
Policja pracowała całe dnie w próbie znalezienia morderców tak bardzo uwielbianej rodziny, ale wydaje się, że śledztwo idzie wolno i trochę to zajmie, nim morderstwo zostanie rozwiązane.
"Po dziś dzień wciąż nie możemy podać żadnych szczegółów odnośnie naszej pozycji w dochodzeniu, ale robimy co w naszej mocy, by znaleźć tego, ktokolwiek jest winny. Nie ujdzie mu to płazem" mówi jeden z oficerów policji, przewodzący śledztwem.
Mamy szczerą nadzieję, że złapią mordercę oraz składamy nasze największe kondolencje do najbliższych rodziny. 5 lipca w lokalnym kościele odbędzie się nabożeństwo i każdy, kto pragnie uczcić pamięć zmarłych jest zaproszony
Christopher Waltz.
--------------------------------------------------------------------------
Są dwie miejscowości o nazwie Westbrook: wieś w Anglii w hrabstwie Kent oraz miasto w USA w stanie Maine, w hrabstwie Cumberland. Autorka wpadła na nazwę Westbrook bez sprawdzania, czy takowa faktycznie istnieje, więc nie kojarzcie prawdziwej miejscowości z tą w opowiadaniu.
A jeśli chcecie, to spoko, angielskie Westbrook całkiem nieźle oddaje klimat Westbrook z "Haunted", ale to tylko moja opinia.
Przepraszam, że dodaję ten rozdział praktycznie w nocy, miałam zamiar zrobić to o wiele wcześniej, ale pewne plany niestety się wydłużyły i dopiero teraz miałam czas, by to ogarnąć.
Jak po rozpoczęciu roku? :)
U mnie nie tak najgorzej; tylko raz w tygodniu mam na 7.10, a dwa razy kończę po 16.00 :) - feel the sarcasm, baby.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top