czternaście


Ciało Faye ruszało się delikatnie, jak jej pierś unosiła się, kiedy wdychała powietrze i opadała, kiedy je wydychała.
Jej lewy policzek opierał się o zimną, drewnianą podłogę w domu, którego tak bardzo nauczyła się bać. Jej ciało było całkowicie wyprane z energii i straciła nad nim kontrolę. Łzy wypływały z jej oczu jak krew z otwartej rany. Czuła się wyczerpana, kompletnie wyczerpana, i czuła się też załamana. Faye czuła się zagubiona, nie miała pojęcia, co dalej robić. Zgubiła widok tego, gdzie zmierzała i zgubiła swoją drogę w życiu. Wydawało jej się, że odkąd się tu przeprowadziła, coś powoli w niej umarło. Jakby część jej znikła. Szczęście.

Serce Faye bolało w jej piersi. Jakby zostało rozdarte na dwie części, a gęsta, ciemna ciecz wyciekała z niego, rozprzestrzeniając swoją truciznę ciemności przez jej żyły.

Ciało Faye drgało okazjonalnie, ale poza tym czuła się sparaliżowana tam, gdzie leżała na podłodze. Pragnęła krzyczeć z powodu całego tego bólu, który wówczas czuła w swoim ciele, ale mogła jedynie dalej cicho płakać.

- Proszę, bądź snem. Proszę, bądź snem - powtarzał Faye w swoim umyśle - Proszę, zabierz mnie z tego koszmaru. - jej ciało szarpnęło się gwałtownie, sprawiając, że Faye wydała z siebie mały okrzyk bólu. Kolejna fala łez dosięgła jej oczu i paliła, kiedy nakreśliły sobie one drogę po jej zimnej i bladej skórze.

- Wow, to było ostre, co zrobił twój chłopak - powiedział nagle głos i Faye dokładnie wiedziała, do kogo należał - I zobacz, w co się zamieniłaś. - nastąpiła krótka przerwa. Faye nie była pewna gdzie znajdował się chłopak, wciąż nie mogła zmusić się do jakiegokolwiek ruchu - Taki wstyd.

Faye otworzyła swoje usta, by coś powiedzieć, cokolwiek, ale żadne słowa z nich nie wyszły. Przypominało to raczej gaworzenie, co wzbudziło u chłopaka chichot.

- Ale z drugiej strony, znowu jesteśmy sami - powiedział chłopak i w ciągu sekundy barykada, która powstrzymywała Faye od ruszania się i mówienia opadła.

Faye pchnęła się z podłogi na stopy i okazało się, że chłopak stał zaledwie kilka metrów od niej, patrząc prosto na nią.

- Zostaw mnie! - krzyknęła. Chłopak zaśmiał się i pokręcił głową, niemalże w rozczarowaniu, jakby to nie było to, czego od niej oczekiwał.

- Kochanie - zaczął chłopak i zrobił kilka kroków do przodu. Faye zrobiła to samo, ale do tyłu. - Wiesz, że nie mogę tego zrobić. - jego głos bardzo spokojny, tak spokojny, że aż wzbudził dreszcze na grzbiecie Faye.

- Więc mnie zabij! - Faye wykrzyczała z całych swoich sił - Zabij mnie! - te dwa słowa, które cały czas powtarzała, rozbrzmiewały echem w pustym domu - Zabij mnie! Zabij mnie, proszę! - górna partia ciała Faye była lekko pochylona wprzód, gdy krzyczała, jej ręce zaciśnięte w pięści, a kilka łez lśniło na jej policzkach.

Krzyk Faye zanikł po chwili, a ona padła na kolana, chowając twarz w swoich dłoniach. Jej ciało trzęsło się gwałtownie, a ona wydawała się ponownie stracić kontrolę.

- Proszę - błagała, jej głos nie był głośniejszy od szeptu - Proszę, nie rozumiesz. Jestem w ciągłym bólu. - jej wzrok uniósł się i jej błyszczące oczy patrzyły na chłopaka błagalnym wzrokiem - Chcę tylko, żeby to odeszło. Proszę, rozpadam się i nie wiem, co robić. - Chłopak podszedł do Faye i ukucnął przed nią.

- Proszę, wiem, że jesteś ciemnością - Faye odezwała się cicho - Więc wyzwól mnie z mojej własnej ciemności - Faye przyciągnęła kolana do klatki piersiowej  owinął wokół nich swoje ramiona, podczas gdy chłopak siedział cicho przed nią, jego usta zaciśnięte w cienką linię.

- To nie moje zadanie - odezwał się i zaczął wstawać, ale Faye chwyciła jego rękę i zatrzymała w połowie. Jej wzrok przesunął się w górę, do jego twarzy.

- Proszę, musisz to zrobić.

- Wybacz, kochanie - odparł chłopak i potem już go nie było.


Faye patrzyła w dół na rękę, która trzymała dłoń chłopaka. Była zimna, aczkolwiek ciepła w tym samym momencie. Dziwne. Coś było nie tak. Dotyk chłopaka nie był porządku, było w nim coś dziwnego. Była w nim ciemność, ale niemalże wydawało się, jakby wyssał z jej ciała trochę bólu. Czy może wszystko sobie wyobraziła?


--------------------------------

Nie, Faye, niczego sobie nie wyobraziłaś.

Witajcie! :)

Jak się czujecie z tym, że za dwa dni wracamy do szkoły? Ja fatalnie... No, ale cóż, taka kolej rzeczy...

Dziękuję wszystkim za głosy i komentarze! :D

Pozdrawiam,

Nina xxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #fanfiction