czterdzieści jeden

Po kilku godzinach słońce powoli wzeszło, przeganiając ciemność, a jego promienie przeświecały przez czystą powierzchnię okna. Kiedy Faye leżała na łóżku, przeniknęło przez nią dziwne, ale dość podobne do deja vu uczucie. Jakby ona, w innej rzeczywistości, leżała w dokładnie tym samym miejscu.

Harry - powiedziała Faye i odwróciła głowę na bok tylko po to, by zastać puste łóżko, a stronę, po której leżał Harry, zimną. Ostry ból pojawił się w jej klatce piersiowej i było jej coraz trudniej oddychać, więc szybko została zmuszona, żeby usiąść i umieścić twarz pomiędzy kolanami podczas próby odzyskania normalnego tempa oddechu. Lecz łatwiej było powiedzieć niż zrobić.

- Faye? - delikatny głos wypełnił pokój i w tym samym momencie, w którym dotarł do uszu Faye, ból wewnątrz niej zniknął. - Dobrze się czujesz?

Faye pozwoliła, by jej głowa opadłą z powrotem na poduszkę, po czym spojrzała przez pokój. Harry stał obok okna, swobodnie opierając się o ścianę. Z miejsca, w którym leżała Faye wyglądało na to, że jego blizny lekko zanikły, ale wciąż nie było widać oczu. W tym momencie jednak Faye była zwyczajnie spokojna, że ona tam był.

- Ta - powiedziała Faye i uśmiechnęła się lekko - Teraz tak.

- Gdybym nie wiedział lepiej, powiedziałbym, że się o mnie martwiłaś - rzekł Harry i delikatny chichot wypełnił pokój na kilka sekund.

- Cóż, w takim razie dobrze, że wiesz - odparła Faye.

Harry odepchnął się od ściany, podszedł do łóżka i usiadł na jego krawędzi. Spojrzenie skierowane miał w dół. Łudził się, że jego oczy byłyby już z powrotem. Tak się jednak nie stało.

- Harry? - powiedziała ostrożnie Faye i przysunęła się lekko do niego - Dlaczego na mnie nie spojrzysz?

- Nie chcę, żebyś przypomniała sobie o kimś, kim kiedyś byłem - odparł Harry.

- Z powodu twoich oczu?

- Tak.

- One już mnie nie przerażają, Harry.

- Może nie teraz, ale wciąż reprezentują to, kim byłem i nie chcę na nowo rozbudzać w tobie tego strachu.

Faye wzięła głęboki oddech. Dziwnie było tak siedzieć z Harrym, jakby ostatnie kilka tygodni nigdy się nie wydarzyło, ale, nawet jeśli Faye nie była w stanie tego opisać ani sama zrozumieć, było to dobre uczucie. Tak samo jak tamten uścisk, wydawało się, jakby nie mogła być nigdzie indziej. Było w niej po prostu coś, co było przyciągane do tego lokowatego chłopaka, coś go pragnęło. Tak jakby nic innego nie miało znaczenia. Świat trwał dalej, ale był niewyraźny, bo cała uwaga skupiona była na nich. Ich obecny mały świat przepełniony wszystkimi żywymi kolorami, jakie tylko istniały, podczas gdy wszystko inne wokół nich był nijakie, wyprane z piękna kolorów.

- Powiedziałeś mi - zaczęła Faye i położyła dłoń na ramieniu Harry'ego - Że mnie już nie skrzywdzisz.

- I nie zrobię tego - odparł Harry.

- Dlaczego więc sobie nie ufasz?

- Ponieważ nadal nie wiem, co przygotowała dla mnie przyszłość - powiedział - Nie mogę być nawet pewny, czy zostanę już taki na zawsze. Może przebywanie z tobą uczyni mnie słabym i znowu zatonę w ciemności. A może bycie z tobą mnie wzmocni. Nie wiem, Faye. Lecz jeśli ciemność wewnątrz mnie powróci... Chciałbym wtedy, by jedyną rzeczą, jaką będziesz o mnie pamiętała, oraz o tych dniach,  był kolor moich oczu. Nie ciemność.

Faye ostrożnie owinęła ramiona wokół pasa Harry'ego i oparła podbródek na jego ramieniu. Pod materiałem koszuli czuła jego zimną skórę.

- Harry, musisz przestać się zamartwiać. Jestem tu, żeby pomóc, pamiętam o tym - wyszeptała Faye, zamykając oczy - Nie pozwolę ci, żebyś znowu stał się osobą, którą byłeś przedtem.

Przez jakiś czas Faye i Harry siedzieli w ciszy, a jedyny dźwięk wypełniający pokój pochodził od wiatru, który wiał za oknem. Faye wciąż miała zamknięte oczy i nie chciała puścić Harry'ego, który wówczas położył jedną rękę na jej dłoniach. Jednak po chwili siedzenia w ciszy Faye puściła Harry'ego i odchrząknęła, po czym odsunęła się lekko.

- Powinnam wziąć prysznic - powiedziała i wstała.

- Okej, poczekam tu na ciebie.

Faye zamknęła za sobą drzwi do łazienki, po czym weszła pod prysznic i szybko się umyła. Następnie założyła nowe ubrania.

Kiedy chwyciła klamkę od drzwi, żeby je otworzyć, lampa w łazienki zamigotała, przez co odwrócił się i przycisnęła plecy do drewnianych drzwi. Jej oczy obserwowały migającą lampę, aż po kilku sekundach ta nie przestała, i zaczęły skanować pokój w celu znalezienia tego, co sprawiło, że lampa zamigotała.

- Harry? - szepnęła - Nie żartuj sobie ze mnie. - Nie otrzymała jednak odpowiedzi.

Łazienka pozostała cicha, zrobiła się w niej tylko trochę chłodniej, a kiedy Faye wypuściła powietrze, biała para buchnęła z jej ust. Zmartwiło ją to.

- Harry? - powtórzyła Faye, żadnej odpowiedzi. Włosy na jej ramionach stanęły dęba i dreszcz przebiegł jej po plecach. Nagle lampa znowu zamigotała, a pomiędzy mignięciami ukazała się męska sylwetka, stojąca kilka stóp od Faye. Kiedy Faye zdała sobie sprawę, kyo to był, stała przy drzwiach jak sparaliżowana.

Mężczyzna uśmiechnął się do niej złowrogo, tak jak poprzednim razem i pokonał dzielący ich dystans. Faye gapiła się na niego, niezdolna, by cokolwiek zrobić lub powiedzieć.

Mężczyzna powoli uniósł rękę do góry, kładąc ją na klatce piersiowej Faye, tuż nad jej bijącym sercem. Był to pierwszy raz, kiedy ten człowiek ją dotknął, i ten dotyk jeszcze bardziej ją przeraził. Przez ostatnie kilka dni wierzyła, że odszedł, ale oto był on, stojący przed nią z ręką na jej piersi.

W następnym momencie ręka mężczyzny penetrowała jej skórę, potem jej mięso i kości. Jego dłoń, czyniąc niemożliwe, wchodziła głębiej w jej ciało, aż zacisnęła się wokół jej serca, powstrzymując je od właściwego bicia.

Faye spanikowała, jej serce bolało w uścisku mężczyzny. Wydawało się, jakby splamił jej serce ciemnością. W końcu ocknęła się z oszołomienia, i kiedy jej plecy wygięły się, krzyk opuścił jej usta, wypełniając pokój. Coś jeszcze się zmieniło, ze złowieszczego uśmiechu mężczyzny wyłoniła się twarz z ciemności. Znała tę twarz aż za dobrze.

_________________________

Cześć, moi Drodzy!

Jak czujecie się z powrotem do szkoły? :(

Ja się poddaję, chcę wakacje z powrotem!

Pozdrawiam Was,
Nina xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #fanfiction