szesnaście
24 sierpnia, 1924
Minęły blisko dwa miesiące od przerażającego zabójstwa rodziny Styles. Morderca pozostawił w szoku nie tylko wieś Westbrook, ale i cały naród. Przez dwa miesiące ludzie zbierali się razem, opłakiwali stratę i śledzili postępy w dochodzeniu.
Jednakże wczorajszego popołudnia, dokładnie dziesięć minut po siedemnastej, szef policji ogłosił, że zamknęli dochodzenie w związku z brakiem jakichkolwiek poszlak.
" - Z ciężkim sercem stoję dziś tutaj, żeby wam przekazać, iż śledztwo w sprawie morderstwa Stylesów zostało zamknięte. Wierzymy, że morderca lub mordercy nie przebywają już w Westbrook, a bez żadnych nowych tropów jesteśmy zmuszeni zakończyć poszukiwań mężczyzny lub kobiety winnych bardzo poważnego przestępstwa." Ogłosił Komendant Główny Policji, Richard Davies, bez dalszych komentarzy.
Nawet do dzisiaj, pytamy siebie: kto zrobić tak przerażającą rzecz?
Thomas Clark
Faye odłożyła powoli artykuł, który trzymała w dłoni. Przeczytała go już kilka razy, ale było tak dużo artykułów, w których zawsze znajdowała się jakaś nowa informacja. To wszystko było naprawdę przytłaczające.
Więc morderców nigdy nie znaleziono? - pomyślała Faye, a niedługo znalazła wiele artykułów o tym, jak zamknięto dochodzenie po dwóch miesiącach nieprzerwanych poszukiwań.
- Całkiem ciekawie się o tym czyta, prawda? - nagły dźwięk czyjejś wypowiedzi przestraszył Faye i jej ręka poleciała do jej piersi. - Oh, przepraszam. Przestraszyłem cię? - Faye popatrzyła w stronę drzwi, gdzie stał teraz Chase. Posłał jej mały uśmiech i podszedł do niej, siadając na przeciwko.
- Pamiętam, kiedy usiadłem, żeby poczytać o tym domu - powiedział Chase i spojrzał na wszystkie artykuły na stole - Siedziałem przez godziny i czytałem artykuły. Myślę, że tego dnia zapomniałem nawet zjeść lunch - dodał i zaśmiał się. Faye patrzyła się na Chase'a przez chwilę, nie bardzo myśląc, nim wypaliła:
- Wierzysz w duchy? - Chase uniósł brew, dając jej dziwne spojrzenie, sprawiając, że Faye szybko dodała:
- Przepraszam, nie musisz na to odpowiadać.
- Nie, nie - powiedział Chase i machnął dłonią, następnie siedział przez chwilę w ciszy, myśląc. Nieco zażenowana pytaniem go o duchy, automatycznie próbowała przyspieszyć rzeczy, by pozbyć się tego tematu.
- Okej, uh... Po prostu powiedz mi, jaka jest pierwsza rzecz, która przychodzi ci do głowy, kiedy ktoś mówi "duch"? - powiedziała Faye, sprawiając, że Chase spojrzał jej w oczy.
- Cóż, zgaduję, że myślę o trochę złej nadprzyrodzonej istocie - odpowiedział Chase i otrzymał od Faye skinięcie głową, aby kontynuował.
- Cóż, wiadomo, że w pewnym momencie były one normalnymi ludźmi i prawdopodobnie większość była również dobra. Może coś się dzieje, gdy ludzie umierają i stają się duchami, coś, czego nie potrafią kontrolować i przez to stają się źli. - Faye gapiła się na Chase'a, lekko zdumiona jego wyznaniem.
I wtedy zdała sobie sprawę, że nie patrzyła na tego chłopaka, którego imię to prawdopodobnie Harry, jak na kogoś, kto był kiedyś normalnym człowiekiem. Czy było to naprawdę możliwe, że Harry był kiedyś dobrą osobą? Czy coś stało za jego okrucieństwem? Ale jak to była nawet możliwe z tą całą krwią, jego wydrążonymi oczami i złowieszczym uśmieszkiem?
- Faye? - głos wyrwał ją z jej myśli i jej spojrzenie skierowało się na Chase'a - Byłaś cicho przez kilka minut.
- Oh - było wszystkim, co Faye zdołała powiedzieć.
- Dobrze się czujesz? O czym myślałaś? - powiedział Chase, nie spuszczając z niej wzroku. Potem dostrzegł coś, co sprawiło, że wstał. Podszedł do Faye i kucnął przy niej. - Trzęsiesz się - oznajmił cicho i powoli nakrył dłonie Faye swoimi. Ten dotyk sprawił, że Faye się lekko wzdrygnęła.
Faye zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Ciepły dotyk Chase'a zadrgał w jej ciele, zastępując chłód w jej kościach i sercu.
- Dziękuję - Faye wydyszała. Powoli rozdzieliła swoje palce, pozwalając, by Chase splótł je ze swoimi.
- Co ci chodzi po głowie? - zapytał Chase, sprawiając, że ponownie na niego spojrzała.
- Ja... - zaczęła, przygryzając dolną wargę - Być może przeczytałam zbyt wiele artykułów o tym domu? - dodała, niepewna i wycofała się z uścisku Chase'a. Następnie wstała powoli, wciąż na niego patrząc.
- Myślę, że powinnam już pójść - powiedziała i zaczęła wkładać artykuły z powrotem do pudła, ale Chase ją zatrzymał.
- Pozwól. Możesz iść - powiedział i uśmiechnął się do niej pewnie.
- Dziękuję - odparła Faye i wyszła z pomieszczenia.
Gdy Faye wróciła do domu, nie mogła się powstrzymać i stanęła w drzwiach od salonu. Nie ośmieliła się tam wejść, wydawało jej się, że jeśli by to zrobiła, skończyła by poślizgiem i wpadnięciem do kałuży swojej własnej krwi. Zamiast tego przeszła na śroedk korytarza i rozejrzała się. Nie była w pełni pewna, co zamierzała zrobić.
Faye przygryzła swoją wargę, oddychając ciężko. Jej oczy wciąż skanowały pokój, lampa nad jej głową oświetlała pomieszczenie delikatnym światłem. Skupiła spojrzenie przed sobą i wzięła kolejny głęboki wdech, po czym odezwała się silnym, donośnym głosem.
- Harry? - dźwięk głosu Faye odbił się od ścian w korytarzu i otoczył Faye krótkim echem.
- Harry? - powtórzyła Faye - Jesteś tu? - odwróciła się, niemalże spodziewając się chłopaka stojącego za nią. Ale jego tam nie było.
Potem przypomniała sobie, co przeczytała, gdy była w bibliotece. Harry został znaleziony w piwnicy, i tam znajdowała się jego krew. Może piwnica i Harry byli nią połączeni.
Niechętnie, z powodu ostatnich wydarzeń w domu dotyczących jej i rodziny Styles, przeszła przez salon i wzdłuż korytarza, którym biegła tydzień temu. Zatrzymała się przed drzwiami, które jak wiedziała prowadziły do piwnicy.
W wolnym tempie Faye umieściła dłoń na klamce przekręciła gałkę, otwierając lekko drzwi. Przesunęła dłoń w górę i popchnęła je na oścież, ukazując za nimi ciemne schody.
Pierwsza rzecz, jaką zrobiła i dotarła do ostatniego stopnia, to włączenie światła w piwnicy i żarówka zamigotała kilka razy, po czym jej przyćmione światło oświetliło piwnicę. Blask lampy umożliwił zobaczenie ciemniejące miejsca na środku pomieszczenia.
Faye powoli do niego podeszła, ale zatrzymała się przednim. Zimny wiatr owiał jej ramiona, klatkę piersiową i obejrzała się po piwnicy.
- Harry? - powiedziała - Ja, ja wiem, że tutaj jesteś. - kolejny powiew zimnego wiatru z piwnicy sprawił, że zadrżała. Może to jednak zły pomysł, pomyślała. Dziura rosnąca w jej brzuchu na to wskazywała. Lecz kiedy odwróciła się, by wrócić na górę, sapnęła.
- Skąd znasz moje imię?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top