dwa

Harry zawsze pytał siebie, dlaczego wciąż tam był. Dlaczego był uwięziony w domu swoich rodziców, podczas gdy oni nie? Dlaczego oni przeszli dalej, ale nie on? Nawet po kilku minutach od jego śmierci nie widział swoich rodziców w takim samym stanie, w jakim on się znajdował. Dlaczego nie mógł być w spokojnym miejscu? Zrobiłby wszystko, żeby być teraz razem ze swoimi rodzicami. Nie czułby się winny przetrzymywania domu, gdyby tylko mógł odejść.

Początkowo czuł się bardzo samotny w tym pustym domu. Nie był niczym więcej niż chłopakiem, który stracił siebie i swoich rodziców, i nie był pewien, która ze strat spowodowała w nim tę pustkę. Przez pierwsze dwa miesiące miał nadzieję, że policja złapie mężczyzn, którzy ich zabili oraz, że mógłby wówczas odnaleźć w ten sposób trochę spokoju. Aczkolwiek, kiedy policja zamknęła śledztwo, uświadomił sobie coś. Nigdy nie martwili się o jego rodzinę, prowadzili dochodzenie* tylko dlatego, że musieli, a nie ponieważ tego chcieli. Tak naprawdę to nie obchodziło ich to, skoro biedna rodzina, rodzina Harry'ego, już przecież nie żyła. I tak by nie odnaleźli sprawców, prawda? Ale tutaj się mylili. Harry wiedział. Harry wiedział wszystko. Wiedział, jak egoistyczni oni, ludzie, byli i nienawidził ich za to. Ale to był dopiero początek nienawiści w stosunku do ludzi, która w nim urosła.

* * *

- Mówiłem ci – powiedział ojciec Faye, kiedy stali w jej pokoju – Nic się nie dzieje z twoją lampą. Założę się, że światło księżyca po prostu zrobiło ci mały kawał – dodał i poklepał swoją córkę po ramieniu - Powinnaś zejść na dół. Twoja matka i ja chcielibyśmy z tobą porozmawiać zanim pójdziesz spać.
Faye westchnęła i wyszła za jej ojcem z pokoju. Już wiedziała, o czym będzie ta rozmowa; o tym, że zamierzają zostawić ją w domu w czasie lata, gdy będą pracować w Londynie, gdzie jej ojciec miał również mały apartament.

- Usiądź – powiedział ojciec i wskazał na fotel, kiedy dotarli do salonu. Matka Faye już siedziała na kanapie, a jej ojciec zajął miejsce obok niej. Oboje spojrzeli się na córkę z troskliwymi wyrazami twarzy.

- Pamiętasz, dlaczego zdecydowaliśmy się tu wprowadzić, prawda? – spytała matka i posłała Faye słaby uśmiech.
- Ponieważ tata miał dość bycia tak daleko od nas. I dlatego przenieśliśmy się bliżej Londynu. – odparła Faye i, zanim jej rodzice mogli cokolwiek odpowiedzieć, kontynuowała – Ale to niczego nie zmieniło, co nie? Teraz oboje pracujecie w Londynie i będziecie korzystać z tamtego apartamentu. Będziecie mogli spędzać razem więcej czasu, ale nie ze mną. Dlaczego po prostu nie kupiliśmy mieszkania w Londynie, gdzie wszyscy moglibyśmy mieszkać?
- Faye, życie w Londynie jest bardzo drogie – powiedział jej ojciec – I wątpię, że miejsce, w którym zostaję, gdy tam pracuję, można nawet nazwać mieszkaniem – dodał, próbując pocieszyć swoją córkę.
- Kochanie, tak teraz jest. Wiesz, że twój ojciec dużo pracuje. Mówiłam ci, że próbowałam zdobyć pracę w bliżej położonym szpitalu, ale nie zawsze dostajemy to, czego chcemy – powiedziała matka, jakby to miało pocieszyć Faye. Przecież wciąż chcieli zostawić ją samą w tym domu – Nie zostanę w Londynie, chyba, że naprawdę będę musiała, obiecuję.

Faye dała jej szybkie spojrzenie. Wiedziała, że jej matka zrobiłaby cokolwiek, żeby móc iść do domu po pracy, ale wiedziała również, że zawsze pracowała ona w szpitalu długo i do późna, więc dlaczego miałoby się to nagle zmienić?
- Ta – powiedziała Faye i przeczesała dłonią swoje nieułożone włosy – Zawsze mam Milo – dodała, gdy tylko zobaczyła ich kota, wchodzącego do salonu. Zwierzę zatrzymało się na kilka sekund i spojrzało na nią swoimi lodowato-niebieskimi oczami. Faye wykonała niewielki gest ręką, żeby do niej podszedł, ale on tylko wydał z siebie niskie miauknięcie i odszedł.
- Dzięki, Milo, ja też cię kocham – powiedziała Faye i wróciła spojrzeniem do swoich rodziców – Spójrzcie, wszyscy mnie opuszczają – dodała i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej – Wszyscy.
- Faye – powiedziała jej zirytowana matka – Przestań, jestem już naprawdę zmęczona twoim ciągłym narzekaniem. To i tak niczego nie zmieni. Teraz mieszkamy tutaj, twój ojciec i ja pracujemy w Londynie i tak teraz będzie. Kropka** - dodała.
- Sory – odparła Faye, wzruszyła ramionami i wstała – Idę do łóżka. Dobranoc.

Stopy Faye zabrały ją na górę, do pokoju, który opuściła chwilę wcześniej tylko po to, by zejść na dół i odbyć naprawdę niepotrzebną rozmowę ze swoimi rodzicami, co zresztą nie skończyło się zbyt dobrze. Lampa zwisająca z sufitu świeciła się niezwykle normalnie i po patrzeniu się na nią przez krótką chwilę, Faye podeszła do szafy i otworzyła szufladę, w której zobaczyła piżamy, podczas poszukiwań swetra. Gdy się przebrała, podeszła do łóżka i położyła się na nim, otulając się ciasno kocem. Jej ciemne oczy rozglądały się po pokoju. Jedyne światło wchodziło przez okno, któremu wciąż brakowało zasłon i sprawiało, że jej sypialnia wyglądała szaro i ponuro. Niedługo potem ciemność zapadła wokół Faye i jej ciężkie powieki się zamknęły.

Kiedy w domu było cicho, postać pojawiła się obok jednego z okien w jednej z sypialni. Odbicie strasznej i zabliźnionej twarzy Harry'ego było widoczne w oknie, a długi, ciemny cień był rzucony na zimną podłogę. Chłopak odwrócił się i spojrzał na drugą stronę pokoju, gdzie na łóżku spała dziewczyna. Jej górna część ciała ruszała się delikatnie, gdy oddychała ciężko w głębokim śnie. Harry podszedł do łóżka z twarzą bez wyrazu*** i schylił się do poziomu dziewczyny. Jej twarz była zrelaksowana i spokojna, różowe usta lekko rozchylone, a długie włosy rozrzucone po poduszce. Harry przysunął się trochę bliżej i uniósł dłoń do jej twarzy, powoli ściągając z niej kosmyk włosów.
- Słyszałem, że spędzisz sama dużo czasu w tym domu – powiedział niskim, ochrypłym głosem. Potem ostrożnie przejechał tyłem swoich palców po skórze Faye – Zamierzam dobrze się z tobą bawić**** - kąciki jego ust uniosły się ku górze, tworząc uśmieszek. Lecz nie był to bezczelny***** uśmieszek, który jego przyjaciele i rodzina często widzieli, gdy żył. Był to ciemny i zły uśmieszek, który mógł sprawić, że każdy zadrżałby ze strachu. W sypialni na końcu korytarza matka Faye budziła się do pracy. Przygotowała się zanim udała się do pokoju swojej córki, żeby jak zawsze dać jej buziaka na pożegnania, nie ważne jak późno to było. Umieściła rękę na klamce i otworzyła drzwi. To, co zobaczyła w sypialni jej córki sprawiło, że krzyknęła. Krzyk rozniósł się po domu i zbudził jej męża. Chłopak, którego zobaczyła wstał i odwrócił się do niej. Gdyby miał oczy, patrzyłaby się prosto w nie, ale ich nie miał. Na ich miejscu były tylko dwie, czarne dziury. Krzywy uśmiech pojawił się na twarzy chłopaka, nim powoli się ukłonił. Potem już go nie było.

- Catherine? – jej mąż powiedział głośno, spiesząc się wzdłuż korytarza, by dotrzeć do żony – Wszystko w porządku?
- W pokoju Faye stał młody mężczyzna – odparła Catherine. Jej całe ciało się trzęsło – W jednej sekundzie tutaj był, a w drugiej już nie.
- C-co się dzieje? – spytała Faye zmęczonym głosem i podparła się na łokciu – Co robicie?
- Nic, wracaj do spania – powiedział jej ojciec i posłał jej zapewniający uśmiech.
- Nie wymyślam sobie tego, Jonathan – powiedziała jej matka, Catherine – Stał dokładnie tutaj, przy łóżku – dodała i pokazała, gdzie widziała młodego mężczyznę chwilę wcześniej. Obraz jego ciemnych oczodołów płonął w jej umyśle******.
- Nikt nie może po prostu rozpłynąć się w powietrzu, jestem pewny, że po prostu to sobie wyobraziłaś – powiedział Jonathan i objął żonę – Lub być może jesteś trochę zestresowana z powodu przeprowadzki i nowej pracy. Ale zapewniam cię, że nikogo nie było w naszym domu.
Catherine patrzyła się przez chwilę na swojego męża. Wiedziała, co widziała, a jej serce mocno bijące w jej piersi było tego dowodem. Ale już nic więcej nie powiedziała. Zamiast tego, podeszłą do swojej córki, złożyła pocałunek na jej czole i posłała jej uśmiech.
- Widzimy się później – powiedziała. Faye uśmiechnęła się słabo, zbyt zmęczona by odpowiedzieć i ponownie się położyła. Słyszała zamykające się drzwi, jak jej rodzice opuszczali jej pokój. Nie było to trudne, by Faye ponownie zasnęła, ale nie przed zapytaniem samej siebie o to, co jej matka powiedziała do jej ojca.

Młody mężczyzna, stojący przy jej łóżku.


------------------------------------------------------------

 ○ Nigdy nie martwili się o jego rodzinę, prowadzili dochodzenie* tylko[...]  - w oryginale jest napisane: "But when the police closed the investigation, he realised something. They never cared about his family, they had only done it because[...]"

Z kontekstu wynika, że chodzi tutaj o prowadzone śledztwo, więc tak też przetłumaczyłam. 

Zrobili to tylko = prowadzili dochodzenie tylko

○ Teraz mieszkamy tutaj, twój ojciec i ja pracujemy w Londynie i tak teraz będzie** - dodała. - w oryginale jest: "This is where we live now, and your father and I work in London and that's how it is. Period" She added.

Period w US używa się na końcu zdania dla podkreślenia końca rozmowy, wypowiedzi; że powiedziało się już wszystko na dany temat. A na polski można tłumaczyć to jako "kropka".

○  z twarzą bez wyrazu*** - w oryginale: "expressionless" czyli nie pokazywanie uczuć, czyjaś twarz jest trudna do odczytania.

○  Zamierzam dobrze się z tobą bawić**** - "I'm going to enjoy playing with you" - chodzi tutaj oczywiście o to, że Harry będzie jej w jakiś sposób dokuczał, będzie złośliwy itp.

enjoy - znaczy lubić coś, cieszyć się z czegoś, ale głupio by było: "Zamierzam lubić się z tobą bawić" albo "cieszyć się z zabawy z tobą", więc jest tak jak przetłumaczyłam. Przykład, że nie wolno tego enjoy tłumaczyć zbyt dosłownie.

○   bezczelny***** uśmieszek - oryginał: "cheeky smile"

Cheeky tłumaczy się jako bezczelny, ale my odbieramy bezczelność jako coś negatywnego, a po angielsku cheeky oznacza taki trochę łobuzerski, zabawny; bezczelny w pozytywnym sensie, wynikający z czegoś śmiesznego.

○ Obraz jego ciemnych oczodołów płonął w jej umyśle******. - oryginał: "The image of his dark eye sockets was burning in her mind" - brzmi trochę głupio po polsku, ale nie mam pojęcia jak to ładnie przetłumaczyć :/

Koniec mini-słowniczka XD

Napisałam te adnotacje, żeby nie było problemów, jeśli ktoś sprawdziłby oryginał.

Miłego czytania :)

- Nina xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #fanfiction