czterdzieści
Dwoje nastolatków, symbolizujących tak bardzo różne rzeczy, siedziało na przeciwko siebie na łóżku Faye. Harry trzymał ciepłe dłonie Faye w swoich rękach i patrzył na odsłonięte ramiona Faye oraz na czarne żyły widoczne pod jej skórą.
Harry ostrożnie puścił jedną dłoń Faye i wolną ręką zaczął śledzić palcami jedną z żył, przez co Faye zadrżała pod jego dotykiem. Harry uważał to za fascynujące, jednak myśl o czymś złym dziejącym się z Faye przerażała go. Sądził, że był dłużny Faye za całą pomoc, jaką mu zapewniła, lecz nie wiedział, w jaki sposób miał ją ochronić przed czymś takim. Cierpiał, wiedząc, że może nie mógł zrobić nic oraz, że być może to z jego winy żyły Faye zmieniły kolor na czarny.
- Może to ja potrzebuję pomocy, żeby zostać naprawioną - powiedziała Faye i spojrzała na swoje nadgarstki.
- W takim razie powinnaś pozwolić mi sobie pomóc - powiedział Harry, po czym pochylił się powoli i przyłożył swoje zimne usta do nadgarstka Faye. Ta podskoczyła lekko, jakby prąd przepłynął przez jej ciało. Harry zauważył to, ponieważ szybko się wyprostował, ale wzrok wciąż miał spuszczony.
- Przepraszam - powiedział.
- Za co? - odparła Faye - Nie zrobiłeś nic złego.
Na kilka minut cisza wypełniła pokój. Harry pomógł Faye zakryć nadgarstki, ale nie wypuścił jej dłoni. Lubił ciepło płynące od jego rąk w górę jego ciała. Kochał każdą emocję, jaką odczuwał dzięki Faye. Nawet strach, ponieważ sprawiał on, iż czuł się żywy.
- Mogę cię o coś spytać? - powiedziała Faye po chwili ciszy.
- Pewnie - odparł Harry. Trzymał wzrok na dole, nie lubił myśli o tym, że Faye oglądać go bez oczu i z bliznami na policzkach.
- Tęsknisz za nimi? - spytała ostrożnie Faye - Za swoimi rodzicami.
- Ja... - zaczął Harry, ale słowa utknęły mu w gardle, a coś w jego piersi zabolało na myśl o jego rodzicach.
- Przepraszam - powiedziała szybko Faye - Nie musisz odpowiadać.
W pokoju ponownie nastała cisza, zanim Harry podniósł wzrok i powiedział:
- Nie ma dnia, w którym nie myślałbym o moich rodzicach.
Faye wiedziała, że gdyby oczy Harry'ego były widoczne, to byłyby udręczone bólem.
- Najgorszą rzeczą w byciu samotnym przez dziewięćdziesiąt lat jest to, że masz dużo czasu, żeby myśleć. Widziałem w myślach morderstwo moich rodziców tak wiele razy, że wciąż pamiętam każdy szczegół. Agonię i łzy mojej matki, pełne bólu protesty mojego ojca, kiedy ją zabito.
Faye nie wiedziała, co powiedzieć, więc zachowała milczenie. Zamiast tego przysunęła się bliżej do Harry'ego i ostrożnie obserwowała go siedzącego przed nią.
- Przeżywam morderstwo mojej rodziny każdego dnia przez dziewięćdziesiąt lat i to wcale nie staje się łatwiejsze. Boli bardziej za każdym razem i z każdym mijającym dniem czuję się od nich coraz bardziej oddalony.
- Przykro mi, Harry - zdołała powiedzieć Faye - Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co czujesz.
- Nawet wiedząc, jak bardzo to boli kogoś stracić, ciągle próbowałem skrzywdzić ciebie i ludzi, którzy cię otaczają. - I udało mi się to, pomyślał.
- Wtedy byłeś inną osobą - odparła Faye, przygryzając wargę. Pierwsza rzecz, jaka przyszła jej na myśl był dzień, w którym Harry niemalże zabił Chase'a. Panika i strach, jakie odczuła tamtego dnia utrzymywały się gdzieś głęboko, lecz nie były tak intensywnego jak tamtego dnia. W głębi duszy wiedziała również, że tak naprawdę to, czy Harry był wtedy inną osobą nie miało znaczenia; to co zrobił, było okropne i, nawet jeśli Faye zachowywała się, jakby to należało już do przeszłości, prawdopodobnie nigdy nie będzie w stanie całkowicie o tym zapomnieć. Nigdy nie mogłaby zapomnieć tej krwi. Tak jak Harry nigdy nie będzie mógł zapomnieć krwi z nocy, podczas której on i jego rodzina zostali zamordowani.
Faye przesunęła wzrok na okno. Słońce już zaszło i księżyc schowany był za chmurą, sprawiając, że Faye patrzyła się w delikatną ciemność. Jak siedziała tak w ciszy, czuła serce bijące w jej piersi, dostarczając jej ciału nowej, dotlenionej krwi.
- Robi się późno - powiedziała Faye, bardziej do siebie niż do Harry'ego - Powinnam sie trochę przespać.
- Och - powiedział Harry - Chcesz, żebym sobie poszedł?
- Jeśli to, co mówisz jest prawdą; że poczujesz się lepiej będąc blisko mnie - odparła Faye - Myślę, że możesz zostać. - uśmiechnęła się i ponownie spojrzała na Harry'ego - Jeśli tylko nie będziesz patrzył, kiedy będę się przebierać.
Harry zachichotał lekko i wstał, po czym podszedł do okna. Faye została na łóżku na kilka sekund i patrzyła na Harry'ego, i na to, jak górna część jego ciała ruszała się, gdy oddychał. Potem wstała i szybko przebrała się w piżamę, po czym wpełzła pod koc.
Faye spojrzała na Harry'ego, stojącego przy oknie i spoglądającego przez okno. Wydawał się zdystansowany i nieporuszony dźwiękiem jej kładącej się do łóżka.
- Już skończyłam - powiedziała Faye.
Harry spojrzał za siebie przez ramię i posłał jej uśmiech i małe skinięcie głową, po czym ponownie skupił uwagę na ciemności za oknem.
- Harry - powiedziała ostrożnie Faye.
- Hm? - odparł Harry, nie ruszając się.
- Nie musisz stać tam przez całą noc - powiedziała i zaśmiała się krótko.
Harry odwrócił się i spojrzał na Faye; byłą wsparta na łokciu, uśmiechając się, jej brązowe włosy zwisały luźno na jej ramię i okalały jej twarz, i przez chwilę serce Harry'ego podwójnie zwiększyło swoje bicie na minutę. Potem Faye odsunęła koc i poklepała miejsce obok siebie.
- Nie za bardzo możesz zbliżyć się bardziej - powiedziała - A to łóżko jest dość duże, więc obiecuję, że nie będziemy leżeć na sobie. - Faye znowu się zaśmiała. Zdaniem Harry'ego jej śmiech był taki piękny. Tak lekki jak piórko i wypełniony wystarczającą radością, żeby rozweselić pokój pełen ludzi.
Harry powoli przeszedł przez pokój i ostrożnie położył się na łóżku obok Faye, która narzuciła na niego koc, po czym położyła głowę na jednej z poduszek.
Jej oczy skupione były na Harrym. Wyglądał na trochę spiętego i nie czuł się swobodnie, leżąc tam. Faye musiała zakryć usta, żeby nie zaśmiać się na ten widok. Poza tym, wyglądał pięknie. Jego brązowe loki rozrzucone na białej poduszce, a rysy jego twarzy były napięte, ale urocze.
Obserwacja Harry'ego i myśl o niej uważającej go za pięknego, wywołała u Faye rumieńce, a kiedy przypadkiem wydała z siebie dziewczęcy chichot, szybko podciągnęła koc i zakryła swoją twarz. Po raz pierwszy Faye czuła się nerwowa w obecności Harry'ego. Był to ten rodzaj zdenerwowania, który czujesz, kiedy kogoś lubisz i ciągle martwisz się, że zrobisz coś niewłaściwego. To zdenerwowanie, które sprawia, że twój brzuch trzepocze, znane również jako motyle. Jednak one nigdy nie mogłyby się równać z pięknem Harry'ego, przynajmniej nie w oczach Faye. Nieważne, ile żywych kolorów motyle te miałyby na swoich skrzydłach, wciąż zdawały się być bardziej nudne od Harry'ego. Nie spełniały standardu piękna Faye, za to według jej umysły i ciała Harry go spełniał. Jak to możliwe, że jej zdanie na temat Harry'ego tak szybko mogło się zmienić?
---------------------------------------------------------
Witajcie, kochani!
Dwa rozdziały jednego dnia (w końcu się udało!) i do tego oba cholernie urocze *.*
Mam dla Was smutną wiadomość... Jeszcze dziesięć rozdziałów + epilog i moje tłumaczenie "Haunted" dobiegnie końca :(
Na szczęście jest sequel ;)
Pozdrawiam Was gorąco,
Nina xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top