Rozdział 5 ❤
Wszystko poszło sprawnie, a przyjaciółka cieszyła się najbardziej na świecie. Tylko ten fakt poprawiał mi humor, w końcu będę musiała być "służącą" Gastona. Dobrze przynajmniej odegrał swoją rolę. Wyszłam z toalety, żeby wyglądało "prawdziwie". Podeszłam do przyjaciółki.
– Luna! – krzyknęła, kiedy tylko mnie zobaczyła, a raczej pisnęła i zakryła usta ręką.
– Co się stało Nina? – Udawaj. Przecież zawsze marzyłaś o zostaniu aktorką.
– Gas-gaston... on ze mną rozmawiał! – krzyknęła uradowana.
– Co? Naprawdę?! Ale jak to?! – Próbowałam udawać jak największe zdziwienie.
– Tak, sam do mnie podszedł, jestem w siódmym niebie, kochana! Ale nadal mnie zastanawia, jak?! I dlaczego? – Nie opanowywała swojego zadowolenia. Nie dziwiłam się jej.
– Bo jesteś wyjątkowa! – powiedziałam głośniej. – Cieszę się z twojego szczęścia! – krzyknęłam i przytuliłam dziewczynę, na co posłała mi szczery uśmiech.
– A ty gdzie byłaś? – zapytała.
No i super.
–Ja? W toalecie... – odpowiedziałam niepewnie.
– Okej. Idziemy na pomost? – zapytała z ciągłym zadowoleniem w oczach.
– Pewnie. – Uśmiechnęłam się.
Godzinę później.
Siedziałyśmy na pomoście. Zauważyłam jak idzie w naszym kierunku chłopak. Chłopak, którego już chyba znałam... O, nie! To jest ten. . . Matteo!
– Nina... – odparłam, natychmiast wstając z pomostu z zamiarem schowania się gdzieś.
– Co się stało? – spytała, także wstając.
– Patrz tam! Ten chłopak... on jest taki nieznośny. Schowajmy się gdzieś, proszę... Nie mam ochoty z nim gadać – powiedziałam, przewracając oczami.
Szybko chciałam wpaść na jakiś pomysł, żeby tylko się przed nim ukryć.
– Ale kto to jest?
– Później ci wytłumaczę. A teraz proszę... schowajmy się – powiedziałam, rozglądając się wszędzie.
– Ale nie ma gdzie! A poza tym... on chyba już cię zauważył... – powiedziała, patrząc się na niego.
Popatrzyłam w jego stronę. O, nie... On już tutaj szedł.
– Kogo ja widzę! – Powiedział, podchodząc do nas.
– Chciałabym być niewidoma na ten moment – odpowiedziałam zła.
–Nie sądzę, że chciałabyś przegapić taki widok – powiedział, pokazując całe swoje ciało. Do tego zrobił obrót, żeby pokazać jaki to on jest super.
Przewróciłam oczami.
– Wybacz, ale mamy dużo spraw do załatwienia z Niną. – Już miałam odejść, lecz złapał mnie za ramiona i lekko odsunął, przez co nie mogłam się ruszyć. – Co robisz? – zapytałam zła.
– Nie poznasz mnie ze swoją przyjaciółką? – zapytał.
– Wolę nie zatruwać jej życia, Matteo – powiedziałam, sztucznie się uśmiechając.
– Cześć, jestem Nina. – Przywitała się z chłopakiem i podała mu rękę.
– Ja jestem Matteo, niektórzy mówią też "perfekcjonista". – Uśmiechnął się, po czym uściskał dłoń brunetki.
– Daj już sobie spokój. – Westcnęłam, przewracając oczami.
– Niby dlaczego, hm?– zapytał, nagle podchodząc do mnie bliżej. Zapomniałam gdzie byliśmy i cały czas się odsuwałam.
– Bo nie jesteś we wszystkim najlepszy – odpowiedziałam, ciągle odchodząc w tył, bo chłopak cały czas szedł w moją stronę.
– Luna, uważaj! – krzyknęła dziewczyna, jednak było już za późno.
Ostatni krok postawiłam na krawędzi i wpadłam do wody. Zanurzyłam się znienacka, przez co do mojego nosa wleciało trochę wody. Szybko chciałam wypłynąć na powierzchnię. Oczy zamknęłam, bo nie umiałam pływać z otwartymi. Chłopak głupkowato stał tam i się śmiał. Nina była przestraszona, jednak wiedziała, że umiem pływać i poradzę sobie. Wypłynęłam na powierzchnię i zaczęłam kaszleć, bo zakrztusiłam się samą wodą, która też powędrowała sobie wewnątrz mojego nosa. Szybko złapałam się pomostu i usiadłam na nim ciągle odkaszlując.
– Luna, wszystko gra?
Przyjaciółka szybko usiadła obok mnie, patrząc, czy nic mi się nie stało.
Nie odpowiedziałam nic, tylko cały czas odkaszliwałam. Moje ubrania całe były przemoczone. Super, normalnie, super.
– Luna, nie zakrztusiłaś się? Wezwać jakąś pomoc? – zapytała troskliwie.
– Nic jej nie będzie. O ile umie pływać – odparł chłopak. Popatrzyłam na niego zła, po czym mój oddech już się wyrównał i przestałam kaszleć.
– Możesz mi powiedzieć, co ty do jasnej... – zamilkłam na chwilę – robisz?! – spytałam już naprawdę zła. Nie mogłam uwierzyć, on zrobił to specjalnie.
– Ja? Przecież to nie moja wina, że cały czas szłaś w tył... wiedząc, że jest tam woda – odpowiedział z kpiną.
–Żartujesz sobie?!
Już teraz, naprawdę zła, wstałam.
– Nie... nie zwalaj na mnie winy, księżniczko.
Księżniczko?! On naprawdę ma coś z głową!
– Chodź, Luna... wysuszysz się. Nie ma sensu... – wzięła mnie za ramię i odeszłyśmy. Słyszałam tylko śmiech tego durnego debila. On naprawdę był... ech, szkoda gadać.
* * *
– Ja nie mogę uwierzyć... – mówiłam przyjaciółce, wycierając swoje włosy.
– Kto to jest w ogóle, Luna? – zapytała. No racja, zapomniałam jej powiedzieć.
– Ech, słuchaj... Bo dwa dni temu uderzyłam go drzwiami w pewnym barze. Przeprosiłam i chciałam mu pomóc... ale on tak po prostu mnie odrzucił i powiedział, że sam sobie poradzi. Był zły i zachował się okropnie. Wiesz co się później okazało? – Dziewczyna tylko kiwnęła przecząco głową. – Że sąsiedzi się wyprowadzili i on wprowadził się na to miejsce.
– Co?! I on tutaj mieszka?! – zapytała, a raczej wykrzyknęła.
– Tak. – powiedziałam zła. – I ma jeszcze wejście na balkon naprzeciwko mojego. Bo tam jest jego pokój.
– Będzie dobrze, nie przejmuj się. Przyjdę dzisiaj na noc i trochę się wyluzujesz. Ale dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej?
– Bo kompletnie wyleciało mi to z głowy. Myślałam też, że wcale nie będziemy ze sobą rozmawiać, ale nie jest tak łatwo. On jest naszym sąsiadem, a moja mama ciągle mi tłumaczy, że musimy mieć dobre kontakty z sąsiadami. Szkoda, że z nim się nie da.
– Spokojnie... Na pewno jeszcze się dogadacie. – Spojrzałam na nią. Przez chwilę wzięłam to jako sarkazm, jednak to wcale nie był sarkazm.
* * *
– To co oglądamy? – zapytałam, gdy usadowiłyśmy się wygodnie na łóżku. Byłyśmy przebrane już w swoje piżamy.
– Komedię romantyczną? – zaproponowała.
– Och, nie... Tylko nie to! – odpowiedziałam, przewracając oczami.
– Wiem, że ty tego nie lubisz, ale proszę... – zrobiła swoje maślane oczka. Ech, zawsze musi mi słodzić?
– Nie – powiedziałam stanowczo.
– Proszę... – Zrobiła słodką minkę.
– Nie... musimy wejść na kompromis. Może zwykłą komedię?
– Ech, no dobra. – Zgodziła się, chociaż nie pałała radością.
Oglądałyśmy film. Była to komedia. Bardzo się śmiałyśmy. Przerwał nam dzwonek do drzwi. Kto mógłby dzwonić o tej porze?
– Idę sprawdzić kto to. Zatrzymasz film? – odparłam.
– Tak, pewnie.
Założyłam swoje kapcie i w mojej cieplutkiej piżamce zeszłam na dół, by sprawdzić kto tak późno miał zamiar wejść do mojego domu. Otworzyłam drzwi.
– Co ty tu robisz?! – zapytałam, a raczej krzyknęłam.
-------------------------------------------------------------------
Kolejny! Co myślicie? Teraz będę wrzucać częściej rozdziały, bo w końcu wakacje! <3
W sumie to nie mam nic wielkiego do powiedzenia, mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top