Rozdział 36

Nie spotykałam się z nikim przez kilka ostatnich dni. Nawet odpuściłam spotkania z Niną, która codziennie pytała mnie dlaczego nie powiem jej, co się dzieje. Nie chciałam wciągać ją w sytuację, bo już dość się mnie nasłuchała. Nie chciałam jej martwić tylko własnymi problemami, tym bardziej, że dziewczyna cieszyła się, bo w końcu udało się jej umówić z Gastonem w celu zrobienia projektu, który swoją drogą już był strasznie przeciągnięty. 

Jednak po długich namowach Matta na spotkanie się w parku i porozmawianie, w końcu się zgodziłam i tak oto teraz stałam przed lustrem, układając moją fryzurę, z którą zawsze miałam największy problem. Zawsze musiałam układać ją godzinami, żeby przynajmniej była w miarę ogarnięta.

Westchnęłam, spoglądając na mój zegarek. Dochodziła godzina 17, więc postanowiłam nie przejmować się włosami i spokojnie wyjść. Zgodziłam się tylko dlatego, że Matt powiedział, że ma mi coś do pokazania. Byłam strasznie ciekawa co to jest, więc ostatecznie się zgodziłam.

Szłam do parku spokojnie, tym razem bez obaw, że ktoś po drodze napadnie i zabije mnie. Nie musiałam się już raczej o to martwić. Na szczęście. Zdążyłam dojść do parku, jakoś 5 minut po 17. Rozglądnęłam się wokoło, ale nie widziałam Matta. Na początku pomyślałam, że może po prostu się spóźnia, ale z drugiej strony, było i tak już po czasie, bo umówieni byliśmy na równą siedemnastą, ale chłopak faktycznie mógł się spóźnić. Rozglądnęłam się jeszcze raz i coś, a raczej ktoś przyciągnął moją uwagę. Wysoki brunet, który od razu skojarzył mi się z Matteo. Szybko usunęłam tą myśl z głowy. Jednak gdy chłopak tylko się odwrócił, nie myliłam się.

Pytanie brzmi: Co on tu robi? Miałam się przecież umówić z Mattem, a to, że on stał tam, w tym samym miejscu, o tej samej godzinie, nie wydawało się być zwyczajnym przypadkiem.

Szybko odwróciłam głowę i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia z parku. Nie chciałam z nim rozmawiać. 

- Luna? - usłyszałam za sobą i stanęłam jak wryta. Boże, tylko nie to. 

- Matteo? - zapytałam drżącym głosem, powoli się obracając. 

- Co ty tu robisz? - zapytał, patrząc na mnie.

- Stoję i czekam, aż Matt przyjdzie, miał mi coś pokazać.

- Ja też tu na niego czekam... - powiedział niepewnie, skanując moją twarz, co trochę mnie krępowało. Spuściłam głowę. 

- A t-to nie mogliście spotkać się w domu? - pierwsze pytanie, jakie przyszło mi na myśl. 

- Nie było go w domu dzisiaj od rana. Powiedział, że będzie w domu dopiero wieczorem, a musi spotkać się ze mną teraz. - powiedział, dając nacisk na ostatnie słowo. 

Lekko podniosłam głowę i spojrzałam na niego. 

- Widać, że wszystko sobie wymyślił. - westchnął, oblizując swoje usta. 

- Mhm... - mruknęłam cicho, nie za bardzo wiedząc co więcej powiedzieć. - M-matteo... powiesz mi, to co miałeś mi powiedzieć?

- Czyli? - zapytał, maszcząc brwi.

- To, o czym mówił Chris. - wytłumaczyłam, a chłopak się spiął.

- Nieważne. - wytłumaczył, odwracając wzrok. Podeszłam bliżej. 

- Matteo... - patrzyłam na niego z nadzieją i w końcu się na mnie popatrzył. - Proszę...

- Nie musisz tego wiedzieć, wcale nie musisz. - powiedział jakby z sarkazmem, odwracając wzrok za siebie. - Muszę iść. - już chciał odchodzić, ale złapałam go mocno za rękę.

- Matteo, ja chcę wiedzieć. Boję się, że to ma ze mną jakiś związek. - mówiłam, patrząc się mu prosto w oczy, jednak on cały czas próbował odwracać wzrok. 

- A co jeśli upewnię cię, że nie ma? - zapytał. 

- Ja... - zaczęłam, nie wiedząc co powiedzieć. - To musi być trudne dla ciebie, ale pamiętaj, że... zawsze możesz mi powiedzieć. Możesz mi... zaufać? - powiedziałam niepewnie, bojąc się jego reakcji na moje słowa.

Westchnął, patrząc mi się w oczy. 

- Usiądziesz? - zapytał, wskazując na ławkę. Pokiwałam głową i powoli usiadłam, a brunet tuż obok, patrząc się na mnie. - Wiem, że po tym mnie zostawisz i cholernie będę żałował, ale trudno. Powiem ci wszystko, jeśli tylko chcesz. A więc... Poznałem Chrisa w Londynie, gdy miałem 12 lat. Nie wiedziałem kim jest, ani czym się zajmuje. Jest starszy ode mnie o 4 lata, więc wtedy miał 16 lat. Zakolegowałem się z nim, nie chodził ze mną do szkoły, ale byliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Spotykaliśmy się często u niego, albo też u mnie i wszystko było okej. 

Widać było, że ten temat jest dla niego ciężki, bo był strasznie zdenerwowany. 

- Później, jakieś 2 lata później, bardzo zastanowiła mnie jego osoba. Wcześniej się tym nie interesowałem, ale z czasem zacząłem dziwić się, że nic nigdy mi nie mówi, a gdy pytam co u niego, to odpowiada, że wszystko dobrze. Wszyscy mamy problemy, a on udawał jakby ich nie było, albo po prostu nie chciał mi powiedzieć. Jednak chciałem coś się o nim dowiedzieć. I wtedy poznałem tą dziewczynę. Kate. Nigdy jej nie zapomnę. Nigdy. Poznałem się z nią, a ona zadeklarowała się mi pomóc, gdy tylko jej powiedziałem, o co chodzi. Ona poznała Chrisa, a raczej ja zapoznałem ich ze sobą. Chris od początku nie pałał do niej sympatią, a ja nie wiedziałem czemu. 

Westchnął, przecierając twarz ręką. 

- Ona mówiła mi, że gdy go pozna to może łatwiej jej będzie mi pomóc. Głupi w to uwierzyłem no i bez problemu ich zapoznałem. Często spotykaliśmy się razem, jednak Kate nic z tego nie wyniosła. Dziewczyna powiedziała mi, że zna pewnego chłopaka, który może nam pomóc. Nie wiedziałem, że to jest jej były, ale gdy się dowiedziałem - czułem się przy nim źle i chyba zrozumiałem, że ona zaczyna mi się podobać. I tak też się stało. Spodobała mi się, a ja chciałem częściej się z nią spotykać i myślałem, że coś z tego będzie. Matt i Chris mówili mi, że to nie jest dziewczyna dla mnie, ale ja ich nie posłuchałem. Pytałem się ich dlaczego tak mówią, ale nigdy mi nie powiedzieli. Jedynie uprzedzali. I... tak już było. Uważałem, że była to dziewczyna idealna dla mnie. Sympatyczna, miła dla wszystkich, kochana i myślałem, że ona też chce być ze mną. Pocałowałem ją wtedy, a ona mnie zwyzywała, powiedziała, że jestem okrutnym kłamcą, nie chcesz wiedzieć, co jeszcze mi mówiła.

Przełknął głośno ślinę, w końcu na mnie patrząc. Był smutny. W jego oczach widziałam smutek. Nawet zauważyłam, że ma łzy, albo było to przewidzenie, bo już po sekundzie zniknęły. Teraz jedynie patrzył się na mnie tymi oczami przepełnionymi bólem i  od tego aż zrobiło mi się smutno. Wyobrażam sobie, co to jest odrzucenie od kogoś. 

- Odrzuciła mnie. - powiedział lekko zachrypniętym głosem. - Zwyzywała i mówiła jakim jestem idiotą, zaczęła mi mówić, że to wszystko moja wina, gdy ja chciałem ją ochronić. Nie chciałem, żeby coś się jej stało, chciałem żeby wiecznie chodziła zadowolona, bo myślałem, że jest to ktoś zupełnie inny. Tak naprawdę to nie znałem jej. Ale kochałem najmocniej na świecie. Szkoda, że niewłaściwą osobę. Powiedziała mi też, że od początku podobał się jej Chris, a ja byłem tylko po to, aby mogła się do niego zbliżyć.

Chciałam już coś powiedzieć, ale uciszył mnie gestem dłoni.

- To nie wszystko. Ona odeszła ze szkoły, a ja się o nią martwiłem. Byłem tak kompletnie niedojrzały, bo zamiast odpuścić, chciałem ją szukać. Dopiero  po namowach Matta i Chrisa, uświadomiłem sobie, że nie warto. Nawet już nie chciałem dalej kontynuować to śledztwo na temat Chrisa. Nie było to dla mnie ważne. Przez jakieś pół roku chodziłem smutny, bo ja ją naprawdę kochałem. Nie mogłem sobie poradzić i załatwiłem alkohol. Tak, alkohol. Często wychodziłem z domu, żeby się opić, a wtedy kompletnie zapominałem i to mi najbardziej odpowiadało. Matt nic nie wiedział, nie chciałem, żeby wiedział. Ale z czasem, Chris się dowiedział i powiedział wszystko Mattowi. Nie wiedziałem, skąd wiedział, ale prosiłem ich, aby nikomu nie powiedzieli. A szczególnie mamie i tacie. Obaj obiecali, że nie zrobią tego, ale tylko Chris dotrzymał obietnicy. Matt wszystko wypalał, jak to on. I to dlatego mu nie ufam. Już nigdy mu nie zaufam. Matka zaczęła się na mnie wydzierać, a ja sobie z tym nie radziłem. Chciałem iść i się zabić.

Moje przerażenie sięgnęło właśnie zenitu. Chciał... chciał się zabić?! Matko Boska, przecież... nie tak załatwia się problemy! Nigdy! Ani alkoholem, ani tym bardziej... śmiercią! Rozumiem ludzi, którzy cierpią na depresję, a w sumie to nie rozumiem, bo trzeba być chorym na depresję, żeby ich zrozumieć, ale wiem, że samobójstwo nigdy nie jest żadnym wyjściem!

Siedziałam przerażona, patrząc na niego. 

- Byłem o krok od zrobienia tego, gdyby nie mój ojciec. Nie będę ci mówił, co dokładnie on zrobił, ale zawdzięczam mu wszystko... bo gdyby nie on to już by mnie tu nie było. W każdym bądź razie, później było lepiej. Tyle, że straciłem wszystkie uczucia, a przynajmniej ukrywałem, że ich nie mam. Nie chciałem zostać znów zraniony więc udawałem tego chłopaka bez uczuć. Wszyscy myśleli, że taki jestem oprócz Matta i Chrisa. Chodziłem do szkoły i wtedy stałem się popularny. Można powiedzieć, że byłem właśnie tym "najlepszym", za którym uganiają się wszystkie dziewczyny szkoły. Ale wcześniej byłem inny. Nie zwracałem uwagi na to, czy ludzie mnie kojarzą, czy raczej jestem niezauważony, ważne było dla mnie to, aby dobrze się uczyć i być szczęśliwym z życia. Właśnie wszystko zmieniło się po odejściu Kate. I taki już tu przyszedłem, bez żadnych uczuć, bez niczego. Wszyscy uważali, że miałem idealne życie, gdy tak naprawdę czułem, że mam w sobie ogromną pustkę, bo brakowało mi miłości. Przez odejście osoby, którą kochałem całym sercem. Która mnie zostawiła. To dlatego, rozumiesz? 

Patrzył na mnie ze smutkiem, a mi pojawiły się łzy w oczach. Było mi tak przykro z jego powodu. Pokochał kogoś, a ta osoba go zostawiła. Wyobrażam sobie, jakie to smutne. 

- Dlatego... Proszę cię... - mówił lekko załamanym głosem. - Nie odrzucaj mnie, Luna...

Bicie mojego serca znacznie przyśpieszyło. Nie wiedziałam, co się w tamtej chwili dzieje. 

- Obiecaj mi, że mnie nie odrzucisz... - powiedział, przysiadając się trochę bliżej mnie. 

Byłam w szoku. Chyba nie do końca pojmowałam, co on do mnie mówił. Obiecaj, że mnie nie odrzucisz. Chyba tak powiedział, prawda? Co to znaczy? 

- J..ja... - cicho szepnęłam, szczerze nie wiedząc, co mam powiedzieć. 

Jego twarz zaczęła lekko zbliżać się w kierunku mojej, jeszcze chwila i moje serce wyskoczyłoby z piersi.

- Obiecaj mi to, proszę... - szepnął, patrząc mi w oczy. Zastanawiam się, czy nie wciągałam wtedy powietrza. Był tak blisko mnie, że jeszcze chwila i... 

Pochylił się jeszcze bardziej, a ja czułam, że zaraz się rozpłynę. Już nie wiedziałam co robić. W tym momencie nie interesowało mnie, że jestem w parku, miałam się spotkać z Mattem, a tymczasem Matteo opowiada mi historię swojego życia, tylko, że teraz siedzi tu przede mną tak blisko, że moje serce zaraz zacznie eksplodować.

Nawet nie miałam co odpowiedzieć, bo jego usta po chwili odnalazły moje. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top