Rozdział 31

Po upływie pół godziny moja mama wróciła do domu, a ja zostałam tam sama z Matteo. Wyciągnęłam więc komórkę i zaczęłam udawać, że wszystko jest dobrze, a ja piszę sobie z kimś i wszystko jest tak jak powinno być. Nagle dostałam sms-a, więc bez zastanowienia otworzyłam go.

Nieznany: Kiedy kolejny raz się spotkamy? Mam wziąć ze sobą broń? ;D

Wzdrygnęłam się, a do moich oczu napłynęły łzy. Doskonale wiedziałam, kto przysłał mi tą wiadomość. Ale po prostu się bałam. Nie miałam pojęcia skąd on miał mój numer. Popatrzyłam na Matteo z nadzieją, że nie patrzy się teraz na mnie ani nie zastanawia się o co mi chodzi.

Nadzieja matką głupich.

Widząc, że przygląda mi się odwróciłam wzrok.

- Co się stało? - zapytał, a po chwili poczułam jak siada na moim łóżku. Szybko się tu znalazł.

- Wszystko dobrze. Czemu pytasz? - odwracałam wzrok.

- Bo właśnie łza spłynęła ci po policzku, a ty... - przechylił swoją głowę tak, że patrzył w moje oczy - zdenerwowałaś się i odwracasz ode mnie wzrok.

Przeklinałam w myślach, że akurat teraz ta głupia łza musiała się wydostać z mojego oka. Szybko przetarłam policzek, jakby miało to jakoś pomóc. Nie wiem czy myślałam wtedy, że nie zauważy tej łzy, czy że ja się uspokoję.

- Nie, Matteo... Nic się nie stało - oznajmiłam podnosząc się do siadu.

- Pokaż mi tą komórkę - nakazał, a ja postanowiłam udawać, że nie wiem o co chodzi. Tak, to  najlepszy pomysł.

- Ale jaką komórkę? O czym ty mówisz? - zapytałam patrząc na niego.

- Dobrze wiesz o czym mówię... Chcę zobaczyć co tam przeczytałaś

- Nic. - odparłam szybciej niż zdążył dokończyć - Naprawdę nic.

- Będę musiał wyciągnąć siłą - stwierdził a ja popatrzyłam na niego z nadzieją że to kpina albo żart.

Nadzieja matką głupich.

Mówiłam już to, prawda?

Bojąc się jego pomysłu na wyciągnięcie informacji siłą szybko podałam mu urządzenie. I tak wiedziałam, że nic nie zdoła zrobić, bo trzeba wpisać kod, żeby go odblokować.

Chłopak nawet nie przejął się tym, że jest zablokowany, jakby doskonale to wiedział, a po chwili zaczął klikać tam coś w skupieniu. Patrzyłam na niego z wytrzeszczonymi oczami, bo przysięgam, że myślałam wtedy, że on po prostu zapyta się o kod, którego i tak bym mu nie podała.

- Co robisz? - zapytałam po chwili, gdy chłopak w skupieniu coś czytał. Myślałam, że nie udało mu się wpisać kodu i został na ekranie blokady.

- Kto ci to napisał? - zapytał oddając mi telefon. Wzięłam go szybko patrząc na ekran.

O cholera, jak on go odblokował?!

- Jjak ty... - zaczęłam z wielkim zdziwieniem wpatrując się w ekran telefonu.

- To ten koleś, nie? - zapytał, a ja popatrzyłam na niego. Był zły.

- Matteo, ja...

- Nie. Masz teraz odpisać mu, że chcesz się z nim spotkać - powiedział stanowczo, a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę. Odechciało mi się już pytać, jak odblokował mój telefon.

Co do czego, ale mam 6-cyfrowy kod, więc na pewno nie udało mu się go odgadnąć. Przecież nie jest jasnowidzem... chyba.

- Cco? - zapytałam z lekkim strachem. Mam napisać do gościa, który chciał mnie zabić, że chcę się z nim spotkać?

- Tak. Pójdziesz tam ze mną i załatwię go raz na zawsze. - oznajmił patrząc mi w oczy.

- Matteo, ale ty nie widziałeś jak on wygląda, on jest umięśniony bardzo i ma broń, chcesz żeby jeszcze tobie coś zrobił?

- Nic mi nie zrobi. - powiedział stanowczo. - Ale ja mu tak.

Wystraszyłam się, to nie było możliwe. Ja widziałam tego kolesia, mogłam przysiąść, że jest w jakiejś bandzie morderców czy coś w tym stylu.

Matteo na pewno by sobie z nim nie poradził, to było wręcz niemożliwe. 

Jeden ruch palcem tego chłopaka, a byłoby po Matteo. A tego nie chciałam.

- Daj mi ten telefon. - powiedział patrząc na mnie.

- Po co ci on? - zapytałam.

- Sam mu to napisze - oznajmił wyciągając rękę w moją stronę.

- Nie, Matteo... Proszę cię, to nie wyjdzie dobrze! Naprawdę musisz zrozumieć, że ty nie masz szans z nim, on... on ma broń, którą może na nas użyć, a wtedy będzie po nas, proszę cię, on na pewno jest w jakiejś bandzie morderców czy czymś takim, on na pewno zrobi nam obojga krzywdę - mówiłam na jednym wdechu, a on szybko złapał mnie za ręce, co spowodowało, że przerwałam swój monolog.

- Nie ufasz mi, prawda? - zapytał, a ja odwróciłam wzrok, żeby po chwili znów głęboko spojrzeć w jego oczy. 

- To nie tak - westchnęłam. 

- A więc jak? Wytłumacz mi - odparł patrząc na mnie - Gdybym ci powiedział, że nie wiem... nie jestem pewien czy coś w tym stylu to rozumiem, że miałabyś wątpliwości, ale to najlepsze z możliwych.

- Powiedz mi, co chcesz zrobić. - nakazałam.

- Daj mi ten telefon. - powiedział, a ja po wpisaniu kodu posłusznie mu go oddałam.

Na początek zastanowił się, co ma zrobić, jednak po chwili zaczął pisać coś na klawiaturze. 

- Proszę. - po skończeniu wystawił mi komórkę, którą od razu wzięłam, żeby zobaczyć co mu odpisał.

Wyświetliło się:
Ja: To twój numer, Brian? Jaką broń? :o No co ty;D Jasne, możemy się spotkać tak jak rozmawialiśmy. Jutro w parku, na godzinę 16:00 pasuje ci?

Wysłane minutę temu.

Wytrzeszczyłam oczy spoglądając na Matteo, który mrugnął mi okiem.

- Matteo, skąd ty... 

- Skąd wiedziałem, że jesteś umówiona z Brianem? - dokończył za mnie, a ja kiwnęłam potwierdzająco głową. - Chwalił się swojemu Joshowi - skrzywił się na samą myśl - a ja jakoś usłyszałem. 

- Wiesz, ja... - spuściłam głowę, żeby nie wyjść na idiotkę, że umawiam się z takimi jak on. 

- Ty...?

- Chodzi o to, że ja nie chciałam się z nim umawiać - zaczęłam się tłumaczyć. - On sam mi to zaproponował, wiesz... ja myślałam, że to po prostu spotkanie znajomych, którymi tak naprawdę nie byliśmy nigdy. Powiem ci coś, ale nie mów tego nikomu, jasne?

- Pewnie - powiedział, a ja westchnęłam obmyślając słowa.

- On... od zawsze mi się podobał... - zaczęłam bawić się palcami, taki tik nerwowy - ale nigdy mnie nie zauważał, nigdy... Na ostatnim meczu pojawił się w naszej szkole i sam podszedł do mnie. Nie wiedziałam, co nim kierowało, bo nigdy nie zwracał na mnie uwagi. W każdym bądź razie... chciał się ze mną umówić. Tak po prostu zaproponował mi wyjście do kina. Nie zgodziłam się, bo nie byłam gotowa, pierwszy raz mnie zauważył i nagle chciał się ze mną umawiać? To naprawdę było dziwne... 

Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam kontynuować. 

- Powiedziałam mu więc, że mam inne plany, on zrozumiał to i to tyle. Pomimo, że podobał mi się to ja nie chciałam się z nim umawiać i sama nie wiem dlaczego. Ehh, w każdym razie... tym razem znów mnie zaprosił, co naprawdę mnie zdziwiło, bo myślałam, że kompletnie o mnie zapomniał. W końcu ma tylu fanów, że mógł o mnie po prostu zapomnieć. A ja bez przemyślenia tak po prostu się zgodziłam.

W końcu odważyłam się spojrzeć w oczy bruneta, który patrzył na mnie z zaciekawieniem słuchając, co mówię. 

- Nie zasługujesz na niego - stwierdził wciąż na mnie patrząc, a ja zmarszczyłam brwi - On nie jest ciebie wart... Znam go dobrze... - zdziwiłam się.

- S-skąd go znasz? - zapytałam przypatrując mu się.

- Znaczy... zdążyłem poznać, gdy zrobił mi to - wskazał na swoją bluzkę, pod którą była rana - ale nieważne... Wciąż ci się podoba? - zapytał, a ja nie wiedziałam do czego była mu potrzebna ta informacja.

- Nie, jasne, że nie - powiedziałam, a chłopak pokiwał głową z rozumieniem. - Matteo... a dlaczego napisałeś mu to z Brianem? Ja nie rozumiem...

- Właśnie, miałem ci powiedzieć. Ta wiadomość jest strasznie dwuznaczna - powiedział, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi - Chodzi mi o to, że wydaje mi się, że ten koleś ma jakiś związek z Brianem - stwierdził, a ja zamarłam.

- C-co? 

- No posłuchaj... Zapytał się o "kolejne spotkanie". Nie skojarzyłaś to po prostu tak, że tym Nieznanym, który do ciebie napisał może być Brian? 

- Matteo, dlaczego miałabym tak sądzić? On przecież napisał o broni, nie widziałeś? Od razu załapałam, że to ten koleś. Brian nawet nie przeszedł mi przez myśl. On nie pisałby mi takich rzeczy...

- Właśnie - wszedł mi w słowo, ale nie przeszkadzało mi to w ogóle - Widzisz... Brian nie napisałby ci takich rzeczy, dlatego zorientowałaś się, że to ten koleś, który chciał cię zabić. I posłuchaj... On napisał o "kolejnym spotkaniu", prawda? - potwierdziłam kiwnięciem głową - Jestem pewien, że nawiązuje do Briana. Że to z nim miałaś się spotkać, a 'kolejne', bo już dwa razy się widzieliście, a do tego zaprosił cię już drugi raz. 

- Chcę przez to powiedzieć, że ten koleś na sto procent ma związek z Brianem. Mówię ci... A jeśli chodzi o broń, o której pisał... to chciał ci dać do zrozumienia, że to pisze on, bo to on ma pistolet. Że sms jest od tego mordercy, a nie od Briana. Czyli ujmując to wszystko - chciał ci powiedzieć, że to wszystko, co ci robi ma związek z Brianem.

To co mi powiedział niemal zwaliło mnie z nóg, pomimo że przecież siedziałam na łóżku. 

To mogła być prawda... On po prostu dał mi do zrozumienia, że współpracuje jakoś z Brianem, bo faktycznie mieliśmy się spotkać, a broń może być pistoletem, którym chciał mnie zastrzelić ten facet. Czyli... możliwe, że Brian dał mu mój numer, skoro go zna i to tak naprawdę Brian chciał mojej śmierci, bo nasłał jakiegoś obcego mi faceta, który chciał mnie zastrzelić pistoletem, a ja do tego wszystkiego jeszcze się z nim umówiłam?! Może wtedy... może wtedy chciał mnie już dobitnie załatwić i możliwe, że już by mnie tu nie było? 

Nie mogłam w to uwierzyć.

- Dlatego odpisałem mu tak, żeby pomyślał, że wciąż się niczego nie domyślasz i myślisz, że tak naprawdę napisał to Brian, a nie on. Koleś naprawdę jest dobry...

- Dlatego nigdzie nie pójdę, ani z tobą, ani bez ciebie - postanowiłam ostatecznie, a chłopak popatrzył na mnie. - On nas zabije, Matteo. Chcesz tego?


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top