Rozdział 26
Siedziałam w toalecie już dobre 5 minut. Ciągle urywałam sobie kawałek papieru toaletowego, żeby móc otrzeć łzy, które spływały po moim policzku z równą nadzieją, że lekko ustaną i będę mogła wrócić na lekcję, jednak nie było najmniejszych szans, żeby tak się stało. Wcale nie ustawały. Po chwili usłyszałam otwierające się drzwi do łazienki.
Mój strach nie był do opisania. Nie byłam w stanie nawet określić, czy ktoś przeszedł kiedyś coś takiego.
A CO JEŚLI TO TEN FACET?!
Próbowałam znaleźć jakieś miejsce, ale toaleta była mała, więc jeśli wyważy drzwi to... po mnie!
- Luna.. - zaczął dobrze znany mi głos, a ja mocno odetchnęłam z ulgą. - Wyjdź tu. - nakazał, ale ja nie chciałam pokazywać się mu w takim stanie. Zapewne wyśmiałby mnie i zostawił. Nie odezwałam się więc i pozostałam w miejscu. - No wyjdź.
Zdecydowałam nie robić żadnego problemu, bo w innym wypadku poszedłby po nauczycielkę, tylko po prostu wstałam i powoli uchyliłam drzwi spoglądając na chłopaka naprzeciwko.
Matteo Balsano. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego przy nim czułam się tak... inaczej.
Moja twarz mokra była od łez, a tusz cały rozmazany, przez co miałam go dosłownie na całej buzi. Spojrzałam na niego i przetarłam oczy, jakby miało to usunąć cały mój nieład.
Chłopak westchnął i wiedząc, że nie było to na miejscu, po prostu przytulił mnie. Wiedziałam, że nie było to dobre, ale to jedyna rzecz, której tak wtedy pragnęłam...
Oczywiście przytulenia, a nie jego...
- Powiedz, co się stało. - powiedział, gdy już oddalił się ode mnie. Nie chciałam już kłamać, więc postanowiłam powiedzieć mu calutką prawdę.
- W tym oknie... był ten facet, który chciał mnie.. z-zabić. - wyjąkałam jakoś.
- Nie widziałem go... - to jedyne, co wtedy przyszło mu na myśl?
- Wiedziałam, że mi nie uwierzysz. Po co w ogóle ci to mówiłam? - zapytałam i odeszłam do umywalki zmywając cały makijaż i przecierając całą twarz od moich łez.
- Tego nie powiedziałem. - odparł zirytowany. - Dlaczego przekręcasz wszystko w swoj... - zaczął, ale widocznie przestał gdy skończyłam swoje czynności i popatrzyłam na niego przez lustro. - Ale ty jesteś śliczna... - cicho szepnął, jednak byłam w stanie go usłyszeć. Odwróciłam się napięcie i spojrzałam na niego.
- Yy.. c-co? - zapytałam zdziwiona kładąc ręce na umywalce z tyłu i lekko się o nią opierając.
- Nic. - odpowiedział niewzruszony.
- Aaa.. jasne. B-bo ja coś usłyszałam, ale nieważne. - odparłam.
- A co takiego? - zapytał przeczesując swoje włosy, które teraz były roztrzepane... Wyglądał tak niesamowicie, że aż...
O mój Boże. Co ja najlepszego...
- Ymm... że jestem śliczna, ale... wiesz... - zaczęłam się jąkać. - Przesłyszałam się. Zapomnij. - powiedziałam i odwróciłam wzrok.
- Mhm.. to też prawda. - powiedział, a ja spojrzałam na niego oblewając się rumieńcem.
- Umm.. D-dziękuję... - wyjąkałam, a chłopak tylko chciał już zmienić temat. Widziałam to.
- Słuchaj... - zaczął. - Powinnaś to komuś powiedzieć. - odparł, a ja wiedząc o co mu chodzi nie chciałam wytykać mu już tego, że zmienił temat.
- Co? Ale on mnie zabije, gdy... - zaczęłam, ale przerwał mi.
- Nic ci nie zrobi. Uwierz mi, znam takich ludzi... - nie dokończył, tylko tak jakby zaczął zastanawiać się czy dobrze mówi.
- S-skąd..? - zapytałam zaciekawiona.
- To mo... nieważne. - poprawił się. - Uwierz mi, tak będzie najlepiej.
- Boję się. - powiedziałam zgodnie z prawdą patrząc mu w oczy.
- Wiem to. - odparł podchodząc bliżej. - ...ale na coś takiego nie ma innego wyjścia. - odpowiedział uśmiechając się lekko. Westchnęłam i odwróciłam wzrok, jednak później znów spojrzałam w jego oczy. Po kilku sekundach patrzenia się na siebie postanowiłam odezwać się.
- W-wracamy na lekcję? - zapytałam.
- A chcesz tego? - odpowiedział pytaniem na pytanie, a ja sama nie wiedziałam, czego chcę.
- Nie wiem. - odparłam zdezorientowana.
Najgorsze było to, że postanowiłam nie rozmawiać z nim więcej, ale po prostu nie mogę... Dlaczego musi mnie ranić gdy jest ze swoimi kolegami... czemu nie może być tak samo, jak wtedy gdy jesteśmy sami?
- M-matteo... A gdzie jest Matt? - zapytałam zaciekawiona jego dzisiejszą nieobecnością w szkole.
- Dlaczego zmieniasz temat? - zapytał unosząc brew do góry.
- To nie tak, że zmieniam, po prostu... - chciałam się tłumaczyć, jednak znów mi przerwał. Czy on jest nauczony wchodzić komuś w zdanie?
- Został w domu, coś źle się czuje. - powiedział.
- Rozumiem. - odpowiedziałam zagryzając swoją wargę.
- Hej... mam pytanie. - podszedł jeszcze bliżej, z czym nie czułam się dobrze, ale postanowiłam olać to i kiwnęłam głową, aby powiedział to co zamierzał. - O co chodziło z tym wczoraj? - zapytał, a ja westchnęłam.
- Ehh, bo... Matteo... ja nie lubię litości. Nie pomagaj mi z przymusu.
- To nie tak. - odparł przecząco, a ja znów westchnęłam.
- I.. proszę... nie wykręcaj się teraz, że jest inaczej, bo ja wiem jak jest.
- Dobra, nieważne... A co z projektem? Kiedy będziemy go robić? - zapytał.
- Ymm, myślałam, że raczej nie jesteś chętny. - powiedziałam spoglądając na niego.
- Nie jestem, ale chyba pasowałoby dostać dobrą ocenę. - odpowiedział.
- No dobrze.. to może dzisiaj? - zapytałam.
- Przyjdziesz do mnie? - zapytał, a ja lekko się skrępowałam. Nigdy nie byłam u niego w domu i... - Wszystko gra? - zauważył mój niepokój.
- Tak, tak.. jasne. - uśmiechnęłam się. - To ja wracam na lekcję. - lekko oderwałam się od umywalki i już miałam odchodzić, gdy znów złapał mnie za nadgarstek.
- Zaczekaj... - zatrzymał mnie, a ja znów stałam tyłem do umywalki jednocześnie opierając się o nią.
- Hmm?
- Masz tu coś. - odparł wskazując na mój policzek.
- Gdzie..? - zapytałam szukając na swoim policzku tego "czegoś". Zapomniałam kompletnie, że za mną jest lusterko. Mądra ja.
Chłopak złapał za moją rękę i spuścił ją na dół, za to swoją przyłożył do mojej twarzy i lekko zaczął przecierać policzek...
O jejku...
-----------------------------
Taki rozdział może niewiele znaczący...
...jednak możliwe, że już niedługo... coś się stanie, kochani!
dziękuję za każde wyświetlenia, gwiazdki i komentarze, jest to dla mnie duża motywacja <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top