Rozdział 23 ❤
-------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba!
--------------------------------------------------------------
Z moich oczu płynęły łzy jak ze strumienia. Fakt, że teraz ktoś każe mi w czymś pomóc, a gdy się nie zgodzę to mnie zabije ciągle obija mi się o głowę.
Czułam, że ktoś podszedł do mnie i kucnął naprzeciwko. Podniosłam głowę i znów ujrzałam te oczy.
Wszedł Matteo...
- Boże, co Ci się stało? - zapytał bardzo troskliwie, patrząc mi w oczy. Na pewno byłam w okropnym stanie.
- N-nic... - wyjąkałam.
- Chodź. - powiedział wyciągając do mnie rękę.
Powinnam?
Wtedy nie wiedziałam co się dzieje, wiec bez problemu wstałam za jego pomocą. Przez ciało przeszedł mnie lekki dreszcz na jego dotyk.
Wziął mnie za rękę i wyszedł z toalety, po czym poszliśmy na dwór.
- A-ale c-co ty robisz? - zapytałam. - J-ja mam lekcje.
- Chcesz się pokazać tam w takim stanie? - zapytał.
- N-no nie w-wiem. - wyjąkałam.
- Nie sądzę. Więc chodźmy...
- Ale gdzie idziemy? - zapytałam patrząc na niego.
- Do domu. - odpowiedział. - Chodź...
- No dobrze. - odparłam i skierowaliśmy się do domu.
* * *
- Dzięki, Matteo... - powiedziałam gdy dotarliśmy do mojego domu.
- Jest twoja mama? - zapytał, a ja przecząco pokiwałam głową. - To idę z tobą.
- Umm.. Co? - zapytałam z niezrozumienia.
- Idę z tobą. - powtórzył.
- Ale naprawdę nie trzeba.. - oznajmiłam.
- A mnie to nie interesuje. - odpowiedział, wchodząc do domu.
- Ale... - zaczęłam, jednak mi przerwał.
- Nie ma żadnego ale. Powiedz mi, co się stało? - zapytał.
Weszliśmy do mieszkania, zamykając uprzednio drzwi i usiedliśmy na kanapie.
- Ch-chyba nie mogę ci powiedzieć. - odparłam.
- Ch-chyba musisz. - odpowiedział.
- Matteo, nie... - zaprzeczyłam.
- Będę musiał wyciągnąć siłą. - powiedział.
- Ciekawe jak... - prychnęłam. Od razu pożałowałam, bo chłopak zbliżył się do mnie i zaczął gilgotać po brzuchu. Zwijałam się ze śmiechu, aż w końcu spadłam z kanapy, na której siedzieliśmy. Ciągle mnie gilgotał, a ja ciągle się śmiałam.
- Matteo! - krzyknęłam ze śmiechem.
- Hmm? - zapytał, przestając na chwilę. Ja wtedy cieszyłam się, że mogę oddychać.
- Przestań. - powiedziałam, ciężko oddychając, żebym mogła złapać jak najwięcej powietrza.
Czuję, że wyszło to dziwnie.
- Jeśli mi powiesz... - odparł.
- Ale ja nie... - zaczęłam, ale od razu zaczął mnie gilgotać przez co znów śmiałam się jak głupek.
- Dobra, dobra! - krzyknęłam, a chłopak zatrzymał się. - Powiem ci. - odpowiedziałam, a brunet odsunął się i złapał za moje biodra, podciągając mnie na kanapę. Ułożyłam się w siadzie i spojrzałam na niego.
- Mów. - nakazał, a ja już bez wyboru kiwnęłam potwierdzająco głową.
- Gdy Matt skończył mówić... Chciałam podejść do niego z Niną, lecz ktoś bardzo mocno pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do męskiej łazienki. Powiedział że albo mu pomogę albo.. Wyciągnął pistolet i zagroził śmiercią. Nie chciałam mu pomagać, przecież go nie znam. A co jakby chciał pomocy przy zabiciu kogoś? Miałabym wyrzuty do końca życia. Odliczał do trzech, aż powiem że chce mu pomóc. Gdybyś nie ty... To już by mnie tu nie było. - powiedziałam spuszczając głowę. Poleciało mi kilka łez.
- Hej, popatrz na mnie. - odparł, jednak widząc że nie mam najmniejszej ochoty, sam podniósł mój podbródek do góry, przez co musiałam na niego spojrzeć. - Chodzi do naszej szkoły?
- Nnie. - odparłam patrząc mu prosto w oczy.
- Jak wygląda? - zapytał, a ja zamilkłam. - Powiedz mi jak wygląda.
- Matteo.. - zaczęłam.
- Powiedz. - westchnęłam.
- Ma brązowe włosy, ledwo widoczny kolczyk w ustach, jest wysoki, umięśniony.
- A jak był ubrany? - zapytał.
- Czarna kurtka skórzana, czarne jeansy. Cały był ubrany na czarno. On... chce mnie.. zabić... - odpowiedziałam znowu spuszczając głowę, łzy znowu spływały po moim policzku.
Nigdy bym się tego nie spodziewała, ale chłopak podniósł moją głowę i swoim kciukiem delikatnie zaczął mi je ścierać. Patrzyłam w jego oczy, które jak zawsze mnie zachwycały.
- Co ja zrobię? - zapytałam, gdy jego palec znajdował się na moim policzku. Ciągle go przecierał, pomimo że nie był już mokry.
Muszę przyznać, że bardzo mi się to podobało...
Znaczy, nie...
- Słuchaj. Nie możesz wychodzić z domu, bo może ci się coś stać. - powiedział, a ja tylko pokiwałam głową i przygryzłam dolną wargę w oznace zgody. Nagle spojrzał na moje usta przez co poczułam się lekko skrępowana.
- Boję się go... Dlaczego mnie? No dlaczego? - zapytałam, żeby uniknąć ciszy jednocześnie podkulając nogi do brody.
- Chodź... - powiedział wyciągając ramiona, żeby mnie przytulić. Już nie protestowałam tylko opuściłam nogi i wtuliłam się w jego umięśniony tors. - Będzie dobrze, ale musisz na siebie uważać, tak? - zapytał, a ja jedynie potwierdzająco pokiwałam głową.
Po chwili usłyszeliśmy dzwonek telefonu. Oderwałam się od chłopaka i spojrzałam na wyświetlacz swojej komórki, jednak nic się nie wyświetlało. Jedynie dioda świeciła na kolor zielony, co oznacza, że dostałam wiadomości.
- To nie mój. - odpowiedziałam, a chłopak wyciągnął telefon ze swojej kieszeni, po czym odebrał połączenie. W tym czasie ja sprawdzałam wiadomości na telefonie.
10 wiadomości od: Nina <3
Westchnęłam.
1 wiadomość:
Co się z tobą stało??
2 wiadomość:
Gdzie jeste??
3 wiadomość:
jesteś*
4 wiadomość:
Co się stało, czemu nie ma cię na lekcji?
5 wiadomość:
Zniknęłaś mi na przerwie, co jest?????? :(
6 wiadomość:
Kochana, zadzwoń proszę!!!
7 wiadomość:
Boję się o ciebie....
8 wiadomość:
No cholera, napisz mi gdzie się podziałaś
9 wiadomość:
rozumiem, że pewnie chciałaś zrobić sobie wagary
10 wiadomość:
Ale trzeba było mi powiedzieć no!!!!
Do Nina <3:
Kochana nie przejmuj się. Opowiem ci jutro w szkole.
Odłożyłam telefon i popatrzyłam na Matteo, a później skierowałam się do kuchni.
MATTEO
Zdziwiłem się, gdy powiedziała mi o co chodzi. Kto mógłby chcieć ją zabić?
Przytuliłem ją, a ona wtuliła się we mnie. Przymknęła lekko powieki, przez co wyglądała tak bardzo słodko. Nie mogłem powstrzymać się od patrzenia na nią.
Usłyszałem dzwonek swojego telefonu więc oderwała się ode mnie, a ja odebrałem połączenie.
- Halo? - odezwałem się.
- Kochanie, gdzie jesteś? Wysłałam ci chyba z milion wiadomości a ty na żadną mi nie odpowiedziałeś! Jak tak można? - zapytała blondynka.
- Ohh, zrobiłem sobie wagary. - powiedziałem, a brunetka spojrzała na mnie, po czym powróciła do swojej komórki.
- Tak? I nic nie powiedziałeś? - zapytała oburzona. - Wyszedłeś tylko do toalety, a nie było cię na dwóch pozostałych lekcjach.
- Boże, czy ja muszę ci o wszystkim mówić? - zapytałem wściekły.
- No, skoro jesteśmy parą... - odparła, znając życie zakręcając sobie włosy na palec.
- Nie jesteśmy parą! - wręcz krzyknąłem, a brunetka spojrzała na mnie dziwnie i odeszła do innego pomieszczenia.
- Ahh tak, to kim jesteśmy? - zapytała zła.
- Wiesz kim. - powiedziałem oschle. - Muszę iść, pa.
- Ale zaczekaj, przecież musisz mn...
Połączenie rozłączone.
Przeczytałem na wyświetlaczu i poszedłem w stronę brunetki, zastając ją w kuchni. Odwróciła się w moją stronę.
- Um.. coś się stało? - zapytała tak niewinnie. Kocham gdy tak mówi.
- Nie. - odpowiedziałem chowając do tylnej kieszeni spodni telefon. - Co tam robisz?
- Lemoniadę. - odparła z uśmiechem i wróciła do przygotowywania napoju.
- Mmm, a jaką? - zapytałem z ciekawości.
- Cytrynową. - powiedziała.
Kocham cytryny. To mój ulubiony owoc.
- To ja już pójdę... - oznajmiłem i już miałem kierować się do wyjścia, jednak zatrzymała mnie.
- Nie chcesz zostać? - zapytała.
- Nie wiem, nie narobię problemów? - zapytałem, a dziewczyna się zaśmiała.
Czy już wspominałem, że uwielbiam jej uśmiech?
- Jakich znowu problemów? Mogę cię poczęstować lemoniadą tylko musisz pomóc mi ją zrobić. - odpowiedziała i słodko się do mnie uśmiechnęła. Nie mogłem odmówić.
- No dobrze. - odparłem i wróciłem do dziewczyny. - A więc co mam robić? - podwinąłem rękawy i spojrzałem na brunetkę.
- Mam 7 cytryn i muszę je zrolować. Pomożesz mi? - zapytała, patrząc mi w oczy.
- Tylko nie wiem jak to się robi. - podrapałem się po karku, na co dziewczyna się zaśmiała.
- Nauczę cię. - powiedziała i wzięła do ręki jedną cytrynę. - Spróbuj.
- Ale.. że rękami? - zapytałem.
- No tak. Popatrz. - zaczęła rolować tą cytrynę, ale nadal nie wiedziałem jak ona to robi. Gdy skończyła odłożyła ją i wzięła kolejną. - Teraz twoja kolej. - podała mi do ręki, a ja niepewnie ją wziąłem.
Zacząłem robić podobnie jak ona, jednak nie do końca mi to wychodziło.
- Nie tak. Zaczekaj... - powiedziała i położyła rękę na mojej ręce, przez co oboje na siebie spojrzeliśmy. - Yyym.. wybacz. - powiedziała i zabrała swoją rękę, co w zupełności mi się nie podobało.
- Ej, spokojnie. Nie gryzę. Pomóż mi. - odpowiedziałem.
- Umm.. - podrapała się lekko po głowie. - No dobrze. - wzięła ręce i położyła na moich delikatnie nimi poruszając.
Jej dotyk tak cholernie dobrze na mnie działa, że nie potrafię wyrazić tego słowami.
Chciałem aby ta chwila była wieczna.
- I gotowe. - powiedziała zabierając swoje ręce. Poczułem tą pustkę.
CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top