Rozdział 22

Stałam tam jak słup. To była przesada. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.

Niech teraz nie zbliża się do mnie nawet na krok.

- Luna... - zaczęła przyjaciółka, wiedziałam, że sama była w szoku. - Myślisz, że to prawda?

- Po co miałaby kłamać? - spytałam ze zdziwieniem, którego chyba jeszcze nikt nie miał okazji zaznać. 

- Wiesz jaka jest Me... - zaczęła, ale po prostu odeszłam. Biegłam jak najszybciej do wyjścia z tej beznadziejnej placówki. Wpadłam na kogoś.

-Oj, przepraszam. - powiedziałam, jednak widząc na kogo wpadłam od razu pożałowałam i skierowałam się do odejścia. Gdy to zrobiłam od razu zostałam pociągnięta za nadgarstek, co bardzo mnie zdziwiło. - Co robisz?

- Dowiedziałaś się o zakładzie? - zapytał chłopak, a ja wytrzeszczyłam oczy. Co on zrobił się taki... ciekawski?

Jak Megan mnie teraz zobaczy to uciekam ze szkoły. 

- Nie twoja sprawa. - prychnęłam odwracając głowę w drugą stronę.

- Słuchaj. Jestem dla ciebie miły, a ty tak mi się odwdzięczasz?- zapytał, a we mnie coś się zagotowało.

- Nie jesteś miły. - powiedziałam mrugając do niego okiem.

- Co, Joe ci się znudził, gdy dowiedziałaś się prawdy? - zapytał ze śmiechem, a ja miałam ochotę mu dowalić. 

Pamiętaj, jesteś w szkole, pamiętaj...

- Ty też wiedziałeś, nie? Wiecie co, Matteo?! Zakładajcie się o kogoś innego. Nie jestem zabawką. Jestem człowiekiem i mam uczucia, więc byłoby mi miło gdybyście nie traktowali mnie jak zwykły przedmiot. Nie wiem, czy wy wiecie co to słowo "uczucie". - powiedziałam, a z mojego oczu mimowolnie spłynęła pojedyncza łza.

- Nie płacz.. - powiedział, przez co się zaśmiałam.

- "Nie płacz". - powtórzyłam prychając. - Łatwo ci mówić. - powiedziałam odwracając głowę w drugą stronę, żeby nie musieć patrzeć na jego oczy. Jednak przesunął mój podbródek, przez co znów musiałam zatopić się w jego oczach. Tych tak cholernie cudownych oczach..

STOP, Luna - ogarnij się.

- Co teraz powiesz? - zapytał, gdy widział jak wpatruję się w jego przepiękne źrenice. Ocknęłam się.

- Co robisz, Matteo? Jeszcze niedawno... - zaczęłam, ale szybko mi przerwał. 

- Chcę ci pomóc, okej? - zapytał luzacko z dłońmi włożonymi do kieszeni spodni. - Ja wiem, co on robił. Dowiedziałem się niedawno. 

- Nie rozumiem twojego zachowania w ogóle... - znów nie pozwolił mi dokończyć.

- Skończ, skończ temat. - powiedział. - Wiem, że wielki dupek jest z niego... Nawet o to się pobiliśmy... znaczy, nie ważne... - lekko się zawstydził. Pierwszy raz.. coś takiego się stało.

- Co? Ale jak to..? - zapytałam nie wiedząc o co chodzi brunetowi.

- Ale ty jesteś niekumata. - posłałam mu złowrogie spojrzenie. - Powiedziałem Meg o tym zakładzie, bo się dopytywała o co chodzi. Joe gdy się o tym dowiedział uderzył mnie z liścia i później ja odbiłem piłeczkę. 

- Nie mogę w to uwierzyć... - szepnęłam. - Dlaczego chciał mnie okłamać?

- Bo jest popie... - zatrzymał się. - nienormalny. - mrugnął do mnie, na co zapewne się zarumieniłam. 

- Matteo, dlaczego taki jesteś? - zapytałam.

- Taki, czyli jaki? - zapytał.

- Taki jak oni. Wiesz dobrze, że to nie jest dobre...

- Chyba nie ty decydujesz o tym, co jest dla mnie dobre, a co nie. - odpowiedział lekko zły.

Już wraca stary Matteo. 

- Jasne, sorry. - powiedziałam i już miałam odchodzić.

- Wpadnij do mnie dzisiaj o 16:00. - odparł i się zaśmiał.

- Czy ty.. - nie dokończyłam, bo zrobił to on.

- Zapraszam cię na randkę? - zaśmiał się, a ja wytrzeszczyłam oczy. - Chyba cię pogięło, że umówiłbym się z tobą. - przewróciłam oczami. - Chodzi mi o ten projekt. Szczerze? Wolałbym zrobić go z Megan, ale nie mam innego wyboru.

- Ah tak? W takim razie pasuje. - powiedziałam, a chłopak zmarszczył brwi. - Nie muszę tego robić, najwyżej nie zaliczę i tyle. Idź do swojej Megan, która pewnie potrzebna jest ci tylko do... 

- Nawet nie śmiesz się kończyć. - powiedział oschle. - Ona przynajmniej ma styl. - zeskanował mnie wzrokiem, przez co poczułam się lekko skrępowana (dop. aut. mundurki mają tylko na zakończenie i rozpoczęcie roku) - W porównaniu do ciebie... - byłam zła, okropnie zła. 

- Cześć kochanie... - odparła blondynka, która właśnie do nas podeszła. -  O, cześć... smarkulo. Co ona z tobą robi? Rozmawia? - zakpiła. - Lepiej niech zostawi cię w spokoju, prawda?

- Tak, dokładnie tak. - powiedział, a ja spojrzałam na niego. To on mnie przecież zatrzymał.

- Nie mów, że sam zacząłeś z nią rozmawiać, bo... - nie skończyła, bo chłopak szybko wpił się w jej usta. Musiałam patrzeć na to, jednak szybko zdecydowałam się odejść.

- A ty? Dokąd się wybierasz? Masz pozwolenie? - zatrzymała mnie swoimi słowami jednocześnie śmiejąc się przy tym. Chłopak patrzył się na mnie poprawiając swoje włosy, które teraz tak ślicznie mu się ułożyły. Miał takie roztrzepane... co wyglądało nieziemsko.

- Nie wiedziałam, że muszę mieć pozwolenie od jakiejś Megan. - powiedziałam i już chciałam odejść, lecz złapała mnie za ramię i w szybkim tempie obróciła w swoją stronę.

Okej, teraz się bałam.

- Tak ze mną zagrywasz? - zapytała, a ja tylko prychnęłam. - Wiesz co? Może ludzie powinni poznać nieco prawdy o tobie. - odparła i odsunęła się lekko, a ja z niezrozumienia zmarszczyłam brwi. 

- Słuchajcie, słuchajcie! - krzyknęła na cały korytarz, więc wszyscy zaprzestali rozmów i spojrzeli w jej stronę, a ja przestraszona drżałam ze strachu, co chyba chłopak zauważył, bo lekko się zaśmiał. Nagle na korytarzu pojawił się Matt. Kompletnie o nim zapomniałam... A najdziwniejsze było to, że to teraz Matteo dziwnie się zachowywał, gdy go zobaczył. - Chciałabym się z wami czymś podzielić. 

- Meg, przestań. - mówił jej Matteo, co naprawdę mnie zdziwiło. Jeszcze przed chwilą zachowywał się inaczej.

- Co mam przestać? Przestać ją upokarzać? - zaśmiała się. - Nie da się. - odparła i znów się odwróciła, by zaraz zacząć mówić. 

W tłumie zauważyłam także Ninę, która szybkim krokiem podeszła do naszej trójki. 

- Tak naprawdę to... Megan chciała powiedzieć coś o sobie! - oznajmiła głośno Nina.

- Ciebie porąbało? - zapytała Meg Niny, a ja tylko przyglądałam się temu zjawisku. Matteo ciągle się na mnie patrzył, co było dla mnie nieco dziwne.

- Meg chciała wam powiedzieć, że... - zaczęła Nina, ale tym razem przerwał jej Matt.

- Tak naprawdę to chodzi o mnie. - powiedział, a wszystkie pary oczu skupiły się na nim. - Chciałbym się z wami przywitać. Jestem nowy, ale... mam nadzieję, że się dogadamy. - dokończył, cisza nadal trwała. Meg chciała coś jeszcze dodać, lecz na korytarzu znów powrócił wielki tłok i było głośno, a kilka dziewczyn podbiegło do Matta, który tylko i wyłącznie patrzył się w naszą stronę. Chciałam podejść do niego wraz z Niną, ale szybko zostałam pociągnięta do jednej z toalet. Była chyba męska...

Tak, to męska. Lubie męskie perfumy. 

Zaraz, co?! Co ja tutaj robię?!

- Co się... - zaczęłam, ale "ta osoba" szybko zatkała mi usta swoją ręką, przez co się zatrzymałam.

- Bądź cicho. - odpowiedział jakiś kompletnie nieznany mi chłopak. Podejrzewałam, że był z 3 klasy. Bałam się, bałam się... - Pomożesz mi, słyszysz? 

- Chcę wiedzieć, kim jesteś. Nie znam cię. - powiedziałam lekko drżąc ze strachu.

- Uspokój się. - powiedział oschle. - Nie chodzę tu do szkoły. - ŻE CO PROSZĘ?!

- Że co?! Natychmiast idę to komuś powie... - próbowałam odejść jak najszybciej, ale szybko przygwoździł mnie do ściany. - Zostaw mnie.

- Jeśli zrobisz, o co cię poproszę. - zaczęłam go bić, popychać, ale to nic nie dawało. On tylko się śmiał. Chciałam dać mu z liścia, ale był szybszy i złapał mój nadgarstek. 

- Uważaj sobie, dziewczynko. Nie wiesz z kim pogrywasz. - powiedział. Bałam się, bardzo...

- A więc mi wytłumacz.. - zebrałam się na ostatnią odwagę i wydukałam z siebie.

- Nie, bo zapewne wypaplasz to swojej psiapsiółce i pójdę siedzieć. Albo.. możemy inaczej to załatwić. - odparł wyciągając coś z kieszeni spodni. Wyciągnął... PISTOLET.

Ja chcę jeszcze żyć! Mam dopiero 16 lat!

- Ppo c-co c-ci t-to? - wyjąkałam, gdy przyłożył broń na wprost mnie.

- Albo mi pomożesz albo się pożegnamy... - powiedział. - Masz trzy sekundy na odpowiedź.

Kurde, a co jak ta pomoc ma związek z zabiciem kogoś, a ja na tym ucierpię? Nie daruję sobie tego, nie mogę mu powiedzieć tak, nie znam go... nie wiem kim jest!

- Trzy, dwa... - odliczał, a ja zamknęłam powieki żeby mniej poczuć ból. - Je... - nie dokończył, bo właśnie ktoś wszedł do toalety. Szybko się zebrał i schował za ścianą. Ja tylko zsunęłam się po ścianie przyciągając nogi do siebie i chowając głowę w rękach. To był już koniec...

KONIEC MNIE. 

-------------------------------------------------------

Taki zwrot akcji, co sądzicie?

Ogólnie nie miałam tego zaplanowanego, więc nie wiem jak wyszło ;p

Piszcie swoje opinie <3 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top