Rozdział 42
LUNA
Weszliśmy z Matteo do góry. Rozejrzałam się wokoło, dostrzegając kilka zakurzonych drzwi do jakichś pomieszczeń. Wszystkie były zamknięte. Pomijając jedne. Bałam się. Kto normalny nie bałby się tu przyjść? Wszędzie zwisały jakieś pajęczyny, a kurz można było znaleźć dosłownie wszędzie - na podłodze, na suficie, w rogach, na pojedynczych szafkach i na drzwiach. Był to jakiś strasznie zapuszczony magazyn, gdzie nie było nikogo od co najmniej kilkuset lat. A przynajmniej tak wyglądał. Nie rozumiałam, skąd oni wszyscy znali to miejsce. W końcu, ja nigdy sama z siebie nie weszłabym tu tak sobie. A Matteo, gdy mnie tu prowadził znał każdy zakątek i nie dziwił się temu okropnemu widokowi. Po prostu musiał tu już wcześniej być. W innym wypadku nie znałby drogi, żeby tu dojechać.
To miejsce bardzo kojarzyło mi się z śmiercią. W powietrzu unosił się zapach, którego szczerze nie potrafiłam określić. Zastanawiałam się, czy nie jesteśmy w jakimś horrorze. Nie było wiele widać, bo na dworze było już ciemno. Światło rozprzestrzeniało się jedynie ze starych lamp, które były w pomieszczeniu.
— Matteo, ja się boję. — powiedziałam cicho, czując, że moje ciało drży. — Byłeś tu już kiedyś?— zapytałam.
— Luna, później wszystko ci opowiem. Chodź za mną. — powiedział, prowadząc mnie do otwartych na oścież drzwi, które znajdowały się na samym końcu. Odbijało się z nich o wiele jaśniejsze światło niż od tego z lamp.
Powolnym krokiem zaczęłam iść w tamtą stronę. Byłam przerażona, bo to miejsce było naprawdę okropne.
Weszłam równo z chłopakiem, zatrzymując się we framudze. Spojrzałam naprzód widząc jakąś brunetkę, obok której stał Matt. Widać było, że obaj byli jacyś zdenerwowani. Popatrzyłam się na Matteo. Patrzył się wprost na szczupłą dziewczynę, która chyba była nieco zdezorientowana, przestraszona jak i zaskoczona.
— Matteo, posłuchaj mnie, zanim... — zaczął Matt, patrząc się w stronę Matteo, który stał jak jakiś słup.
— Kate. — syknął w stronę dziewczyny, a ja wytrzeszczyłam oczy.
To ta Kate! Ta, przez którą Matteo tak bardzo cierpiał!
O mój Boże. A co ona tu robi, tu w Cancún?!
Moje ciśnienie znacznie się podniosło, czułam to. Serce zaczęło bić o wiele szybciej, a ja nie wiedziałam, co mam powiedzieć i jak się zachować. Nie byłam w stanie wypowiedzieć czegokolwiek. Byłam oszołomiona.
Przyglądałam się dziewczynie, która chyba lekko się zdenerwowała. Próbowała jednak pokazać, że wcale tak nie jest i nie da się tak łatwo.
Pewnie zapytacie skąd znam aż tyle szczegółów, widząc pierwszy raz dziewczynę na oczy. Otóż... to po niej widać. I to bardzo. Każdy, kto by ją zobaczył, spokojnie mógłby stwierdzić to samo co ja.
Była zdenerwowana. Patrzyła się wprost na Matteo.
Wzięłam lekki oddech i delikatnie złapałam chłopaka za rękę. Złączyłam nasze ręce razem, co wcale nie było takim łatwym zadaniem. Chciałam pokazać mój spokój, którego w ogóle nie odczuwałam. Brunet nie opierał się, ale ścisnął moją rękę mocniej.
Wzrok tej całej Kate powędrował w dół, na nasze ręce. Zeskanowała mnie swoim wzrokiem, a później spojrzała na mnie z wyższością.
— A co ty tu robisz? — zapytała swoim piskliwym głosikiem, patrząc na Matteo.
— Co ty tu robisz? — odpowiedział wściekły Matteo, chcąc do niej podejść, ale pociągnęłam go mocno w swoją stronę, przez co spojrzał na mnie.
Patrzył mi w oczy, a ja kiwnęłam mu głową, żeby nie zrobił niczego głupiego.
— Słuchajcie... to jest Luna, a to Kate. — powiedział Matt, drapiąc się za kark.
— Gdzie jest Chris?! — krzyknął poddenerwowany Matteo, patrząc na Matta.
Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, które zaskrzypiały. Dopiero teraz dostrzegłam, że w tym pokoju są drzwi. Wszedł przez nie Brian ze swoim kpiącym uśmieszkiem na twarzy.
Patrzyłam na niego z niemałym zdziwieniem na twarzy. Moja dawna "miłość" do tego człowieka zamieniła się w czystą złość. To, co zrobił wciąż nie mieściło mi się w głowie. Nigdy nie pomyślałabym, że jest takim człowiekiem. Od zawsze wiedziałam, że się wywyższa, ale nigdy nie przypuszczałam, że jest takim wrednym i zadufanym w sobie egoistą. Gdybym tylko mogła, zrobiłabym wszystko, co się da, byle zrozumiał ile krzywdy wyrządza innym. Przecież nikt nie jest zły sam z siebie.
— Co oni tu robią?! — Brian wręcz krzyknął na nasz widok. Jego wzrok wędrował po mnie, jak i po Matteo. Był wściekły, a ja coraz bardziej przerażałam się jego osobą.
— Gdzie jest Chris?! — odkrzyknął Matteo, spoglądając na niego.
— Brian, przysięgam, że ja o niczym nie wiedziałam! — pisnęła Kate, patrząc na niego z lekkim strachem i nadzieją.
Tylko na co?
— Co oni tu robią, do cholery?! — olał ją Brian, patrząc się na Matta.
— Co? — zakpił Matteo. — Tego już nie przemyślałeś, co? — zaśmiał się, tym samym wprawiając Briana w furię.
Tak bardzo prosiłam w tej chwili o to, aby nic tu się nie stało. Pomimo zachowania Briana, nie chciałam, żeby skończyło się to śmiercią. Ani dla niego, ani dla nikogo innego.
Matteo zerwał się z miejsca, idąc w jego stronę. Pobiegłam za nim, ale Matt odciągnął mnie do tyłu. Chłopak zaczął przepychać się do przodu, a ostatecznie uderzył Briana tak mocno, że zaczęła lać mu się krew z nosa. Tym oto sposobem dostał się do środka pokoju. Spojrzałam na Matta ze łzami w oczach. On jedynie przyciągnął mnie do siebie, pozwalając, żebym się w niego wtuliła.
— Proszę cię, Matt. Zrób coś. — powiedziałam, czując słone łzy na moich policzkach.
— Luna teraz nie możesz tam iść. Ja też tego nie zrobię. — powiedział blondyn, a ja odsunęłam się do niego, wycierając łzy.
— Ale Matt, jak on sam ma tam sobie poradzić? — zapytałam, patrząc na niego.
— Luna... Po prostu zaufaj. Uwierz, on sam sobie poradzi, nawet bez żadnej broni. Po lekcjach od Chrisa na pewno nic mu się nie stanie.
— Chris dawał mu jakieś lekcje? — zapytałam, pociągając nosem.
— Tak, nic ci nie mówił? — spytał, patrząc na mnie.
Pokiwałam przecząco głową.
— Może mu wyleciało. — machnął ręką, spoglądając w dół. — Luna, ty nie lubisz nosić butów?
— Hm? — mruknęłam, przenosząc wzrok na moje stopy.
A, no tak. Byłam jedynie w skarpetkach, które z powodu brudu zmieniły swój kolor z bordowego na szary.
— To nie tak. — powiedziałam. — Matteo tak szybko mnie tutaj zaciągnął, że nawet nie zdążyłam założyć niczego.
— Nie jest ci tak zimno? — zapytał.
— A wy w tym wszytkim tak sobie rozmawiacie? — usłyszałam z tyłu głos Kate, o której przyponniałam sobie dopiero teraz.
— Twój interes? — wycedził do niej Matt. — Nie. A więc po co się wtrącasz?
Po chwili usłyszałam jakiś strzał i momentalnie się wzdrygnęłam. Nie myśląc wiele, szybko skierowałam się do pomieszczenia, do którego jeszcze wcześniej pobiegł Matteo.
— Luna, czekaj! — usłyszałam za sobą głos Matta, ale nie zwracałam na to uwagi.
Wpadłam na kogoś i już czułam, że jestem w dołku. Szybko spojrzałam w górę i na moje szczęście przede mną stał Matteo wraz z zakrwawionym Chrisem.
— L-luna? — wyjąkał Chris, ale Matteo szybko pociągnął nas w stronę wyjścia.
Po drodze zabraliśmy jeszcze Matta i szybko zbiegliśmy na dół. Tak naprawdę to nie wiem czemu uciekaliśmy i przed kim, ale wolałam robić to co oni, zamiast zostać zabitą tu na miejscu.
Po jakichś 5 minutach wszyscy byliśmy już w samochodzie Matteo. Albo jego ojca.
— Co ty tu robisz? — skierował się do mnie Chris, a ja spojrzałam na niego.
— Chciałabym, żebyś to ty najpierw powiedział mi co TY tu robisz i co ma z tym wszystkim ten Brian.
— Brian dowiedział się, że powiedziałem ci o wszystkim, Luna. — zaczął. — Nie wiem skąd i nie wiem kto mu to powiedział, ale skądś to wie i po prostu znalazł mnie, kiedy nie byłem przygotowany. Zazwyczaj nie noszę ze sobą broni w spodniach, ani nic z tych rzeczy. Byłem w moim wynajętym mieszkaniu. Robiłem sobie coś do jedzenia i nagle usłyszałem strzał, a dosłownie po chwili do środka wparowali jacyś ludzie. Nie byłem przygotowany na coś takiego. Skuli mnie i... i zaprowadzili do tego magazynu.
— Nie rozumiem. Skąd już wcześniej znaliście ten magazyn? — zapytałam zaciekawiona.
— Och, po co się w to nadal mieszać? — nagle odparł Matteo, a ja poczułam, że jest coś, czego jeszcze nie wiem.
Spojrzałam w boczne okno, obserwując mijające nas uliczki. Była już noc, a z nieba spadały niewielkie krople deszczu.
— Dokładnie. — oznajmił Matt, a ja spojrzałam na niego. — Nie ma co, było - minęło.
— Nie! Wy chyba nie rozumiecie. — powiedziałam. — Jest coś, o czym wciąż nie wiem, a chciałabym się dowiedzieć dla mojego własnego bezpieczeństwa.
— Dla twojego własnego bezpieczeństwa lepiej, żebyś tego nie wiedziała. — odezwał się Chris, który przykładał sobie jakąś chusteczkę w zakrwawione miejsca na skórze.
— Czyli to jest coś groźnego? — zapytałam, obawiając się najgorszego.
— Nic, co mogłoby ci zaszkodzić, spokojnie. — powiedział Matteo, który tym razem ostrożnie prowadził samochód.
— Nie wierzę wam. Jeśli to jest nic, co mogłoby mi zaszkodzić, to dlaczego nie chcecie mi tego powiedzieć?
Matt i Chris westchnęli. Co prawda - byłam uparta, ale po prostu byłam ciekawa i chciałam sama stwierdzić, czy to coś jest bezpieczne dla mnie czy też nie.
— Widzisz. I tu jest dowód na to, że mi nie ufasz. — odparł Matteo, patrząc się w lusterko, a zarazem odnajdując moje spojrzenie. — Znaczy... nam nie ufasz. — poprawił się, wracając wzrokiem na jezdnię.
— Ja... ufam ci. — powiedziałam, nie będąc co do końca tego pewna. — znaczy... ufam wam. — spojrzałam na Chrisa, który siedział obok mnie i z czegoś się śmiał. — Z czego się śmiejesz?
— Ale to fajnie uczestniczyć w takim love story. — odparł ze śmiechem, a ja rzuciłam mu karcące spojrzenie.
Spojrzałam na Matta, który też zaczął się śmiać. Popatrzyłam w lusterko, widząc mały uśmiech Matteo na twarzy, którego próbował zwalczyć.
— Holahola! To nie jest żadne love story! — wyznałam czystą prawdę.
Dobra, co ja gadam. Nie do końca była to prawda.
Za to też skarciłam się w myślach.
— Nie? Tylko? — zaśmiał się Matt.
— To jest... — zaczęłam, próbując wymyślić coś odpowiedniego. — Fr... friends story..? — powiedziałam niepewnie, wymyślając coś na poczekaniu.
— Spoko. — powiedział Matt. — O ile coś takiego by istniało.
— Przecież istnieje. — uparłam się. — Jakimi wy jesteście anglikami, skoro nie wiecie co to znaczy?
Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja chciałam im coś dogryźć, jednak powstrzymałam się, olewając to, bo wiedziałam, że nie znajdę dobrego argumetu.
— Love story oznacza historię miłosną, tak? A friends story to historia przyjaźni? Istnieje coś takiego?
— Tak! To historia, którą tworzą przyjaciele. — wytłumaczyłam.
— Ale na ogół historie miłosną tworzą dwie osoby, które są w sobie zakochane i powoli zaczynają tworzyć razem parę. A co to za historia przyjaźni? Jesteście przyjaciółmi i co dalej?
— Ugh, ale wy nic nie rozumiecie. — wymamrotałam dobrze wiedząc, że mają racje.
Wszyscy się zaśmiali, a ja już postanowiłam nie komentować niczego i w spokoju dojechać do domu. Ciekawiło mnie jedynie to czy Matteo faktycznie zapomniał już o Kate, czy ciągle o niej myślał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top