Rozdział 25 ❤

*Miłego czytania*

LUNA

- Wiesz jak się bałam? - zapytałam retorycznie przyjaciółki po opowiedzeniu jej całego zdarzenia z poprzedniego dnia.

- Ale co się stało? - zapytała. - Zrobił ci coś? 

- Nie... - odparłam. - Bo w tym samym czasie ktoś wszedł do łazienki i szybko się ode mnie oderwał. - powiedziałam z widoczną ulgą w moim głosie.

- Kto to był? - chciałam pozbyć się tego pytania, ale nie było mi to dane.

- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zapytałam, a dziewczyna potwierdzająco kiwnęła głową, na co westchnęłam. - Matteo. - odpowiedziałam odwracając wzrok.

- Matteo? I.. co działo się dalej? - chciała wyciągnąć ode mnie jak najwięcej.

- No... - zaczęłam zastanawiać się na dobrym doborem słów. - Zapytał, co się stało, bo akurat siedziałam skulona przy ścianie i płakałam... Później.. no wiesz, przyprowadził mnie do domu i.. tyle. - jak najszybciej chciałam zakończyć to, co zaczęłam i trochę skróciłam historię całego wydarzenia. Ale tylko troszkę. 

- Luna. - powiedziała stanowczo brunetka. - Przecież wiem, że coś się działo dalej, opowiadaj. - nakazała, a ja westchnęłam bez najmniejszych szans na wygraną.

- Ehh, no dobrze... Wszedł do mojego domu, później kazał mi powiedzieć, o co chodzi, ale wiesz... on nie był taki jak zawsze. - powiedziałam, a dziewczyna zmarszczyła czoło z niezrozumienia, więc postanowiłam kontynuować. - No mówię o tym, że był taki miły i... nie wiem jak ci to wytłumaczyć.

- Wiem, wiem o co chodzi. - odparła ciągle się zastanawiając. - Po prostu... Wiesz co? Wydaje mi się, że podobasz się mu, ale nie może tego powiedzieć ze względu na swoje otoczenie... - dokończyła spoglądając w stronę całej drużyny piłkarskiej, jak to mówią: w stronę "elity". Spojrzała na Gastona, a ten po chwili na nią więc złapali na chwilę kontakt wzrokowy. To samo stało się ze mną i Matteo, jednak szybko wrócił do rozmowy z Megan. Wiedziałam, że tak będzie.

Dopiero później ocknęłam się i zrozumiałam znaczenie słów Niny. Boże, co ona najlepszego wygaduje?!

- Co?! - zapytałam, a raczej krzyknęłam, przez co kilka osób z boku spojrzało się na nas. 

- Ale.. co co? - zapytała Nina troszkę ciszej, żeby pokazać mi, że nie jesteśmy tutaj same. 

- Jak możesz mówić coś takiego? - zapytałam. - Nie o to mi chodziło.

- Ale to tak wygląda, Luna! Nie wiem czy tak jest, ale sama widzisz, że tak naprawdę jest inny niż się wydaje. - powiedziała.

- Nie wiem, Nina... Ja już sama nie wiem... W każdym bądź razie co ja mam zrobić? - zapytałam wciąż przerażona spoglądając na dziewczynę, która tylko westchnęła i przesłała mi współczujące spojrzenie.

- Nie puszczę cię na krok, a wtedy na pewno nic ci się nie stanie. - zapewniła brunetka, a ja miałam lekkie zawahania co do jej pomysłu.

- Nie sądzę, że to dobry pomysł. Nie dałoby się tak na dłuższą metę. - odpowiedziałam zrozpaczona faktem, że w każdym momencie ktoś może mnie zabić, a ja nie mam nic na swoją obronę.

- Nie przejmuj się, kochana. - z zamiarem pocieszenia przytuliła mnie mocno. 

.  .  .

- Mam nadzieję, że wasze projekty już niedługo będą gotowe! - powiedziała nauczycielka, a ja przeraziłam się. 

Boże Święty, ile minęło czasu? Czy ja coś przeminęłam? 

Spojrzałam przerażona na Matteo, który zaśmiał się gdy tylko zobaczył moją minę. Nasza kochana geografka zdecydowała, że będziemy mieć łączone klasy od czasu zadania tego projektu, bo ona nie może czekać tych głupich dwóch tygodni i mamy się sprężyć w tydzień, więc najwyżej będziemy pracować jeszcze na lekcjach geografii w grupach, do których nas przydzieliła i takim oto sposobem będziemy mogli wyrobić się w ten tydzień. 

Dwa tygodnie to za mało, a co dopiero tydzień! 

W każdym bądź razie dzisiaj była pierwsza taka lekcja, więc denerwowałam się i to bardzo. W sumie.. sama nie wiedziałam czemu. Może po prostu fakt, że muszę siedzieć z tym chłopakiem... jakoś na mnie wpływał.

Szybko zaczęłam szukać na ścianie kalendarza, żeby zobaczyć ile mamy jeszcze czasu. Nie mogłam się odczytać więc, lekko wysunęłam głowę w przód i zmrużyłam oczy, żebym mogła coś zobaczyć. Widziałam tylko jakieś cyferki, z których niewiele co się dowiedziałam.

- Czy panienka Valente... - zaczęła nauczycielka, a ja jak oparzona zerwałam się i spojrzałam w jej stronę. - ...ma zamiar przesiąść się już do swojego partnera? - zapytała, a ja tylko popatrzyłam w stronę klasy, gdzie wszyscy siedzieli tak, jak są przydzieleni w grupach.

- Ttak, przepraszam. - powiedziałam i odeszłam do Matteo, czyli musiałam teraz siedzieć niedaleko tej całej elity, ale cieszyłam się, że Nina jest z Gastonem, bo wiedziałam, że marzyła o tym, a po drugie - była blisko mnie.

- Cześć. - rzuciłam krótko i usiadłam w ławce obok mojego "towarzysza". 

- Siema... - odparł luzacko podnosząc na chwilę wzrok ze swojej komórki, a ja tylko westchnęłam i spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 11:55. Czyli jeszcze 30 minut męczenia się z tym całym projektem. A raczej nudzenia się. Przecież jego nawet nie interesuje ten projekt, woli chyba siedzenie na telefonie, zresztą tak jak jego koledzy. Obejrzałam się w tył i zobaczyłam Ninę, która akurat czytała książkę.

- Psst, nie robicie projektu? - zapytałam, a brunetka spojrzała na mnie.

- Chyba mają inne rzeczy do roboty... - powiedziała spoglądając na komórkę chłopaka. Ten, gdy to zauważył popatrzył się na nią i przeczesując swoje włosy wrócił do przeglądania... czegoś tam w telefonie. Westchnęłam i odwróciłam się do przodu.

Popatrzyłam w okno. Wpatrywałam się w nie, dopóki nie zauważyłam... JEGO. To był on! To był ten facet, który chciał mnie zabić! Na sam jego widok wzdrygnęłam się, co chyba zauważył brunet, bo z niezrozumieniem spojrzał na mnie, a później na okno, w którym nie było już tajemniczego chłopaka... Później znowu popatrzył na mnie. Łzy znów mi się lały, a ja przerażona siedziałam na krześle nie wiedząc co ze sobą zrobić.

- Co jest? - zapytał patrząc na mnie, co usłyszeli jego koledzy. Wszyscy popatrzyli na mnie, jednak zamiast się śmiać byli zdziwieni. 

- Pprzepraszam.. - zaczęłam, a cała klasa spojrzała na mnie. - Czy mogłabym.. pójść do toalety? - dokończyłam, a kobieta siedząca za biurkiem spojrzała na mnie i lekko zdziwiona postanowiła coś odpowiedzieć.

- Idź. - zgodziła się, a ja szybko skierowałam się w stronę drzwi. Czułam spojrzenia wszystkich osób, jednak nie przejmowałam się tym. 

Wbiegłam do damskiej łazienki i od razu zamknęłam się w jednej z toalet, żeby na wszelki wypadek ten "morderca" nie mógł tam wejść. Zsunęłam się po drzwiach. Płakałam... Bałam się... 

Jedno pytanie, które siedziało mi wtedy w głowie to... Co teraz będzie?

---------------------------

Cześć po długiej przerwie!

Jak tam wakacje? 

Ogólnie przepraszam za tyle czekania na kolejny rozdział, jednak nie miałam jak dodać wcześniej.

Miłego wieczoru :* 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top