Rozdział 12 ❤
Przede mną stali Joe, Matteo, dyrektor i sekretarka. Wszyscy odwrócili się w moją stronę. Gdy zobaczyłam ich twarze przeszedł mnie dreszcz.
- Boże, co wam się stało?! - krzyknęłam widząc ich pobite twarze. O co tu chodzi?! Przecież Matteo... on nawet nie zna Joe!!! Wystraszyłam się... Oni się pobili?! Boże... nic nie rozumiałam, ale jak najszybciej chciałam się dowiedzieć.
Dyrektor patrzył na mnie jak na idiotkę, bo w sumie przed chwilą właśnie się wydarłam. Brawo, Luna! Oby tak dalej.
- Jego się zapytaj. - odparł Joe, wskazując na Matteo, który stał obok niego.
- To on zaczął... - bronił się Matteo.
- Niepr.... - zaczął brunet, ale nie dane było mu skończyć.
- Dość! - krzyknął dyrektor. Widać było, że był podenerwowany i zły. W końcu się nie dziwię. Matteo przykładał sobie lód do oka, które bardzo mu napuchło, a jego twarz była blada jak ściana. Joe nie lepszy. Widać było ślady po krwi, która najwyraźniej musiała lecieć mu z nosa i ust. Jedno oko miał całe czerwone. Co tu się działo?! - Ponoć to też nieco przez ciebie, Luna.
- Przeze mnie? Ale ja nic nie zrobiłam, przecież ja nawet nie wiedziałam, że oni się znają!
- Ty nic nie zrobiłaś, ale ponoć pobili się częściowo o ciebie. - Że co?! To jest jakiś sen, albo żart? Niech ktoś powie, że tak!
- T-to nieprawda... nie o nią... - odwrócił wzrok Matteo opierając się o biurko, które stało za nim.
- To nie możliwe, na pewno nie o mnie... Nie mieliby o co, proszę pana. - odparłam.
- Rodzice zaraz po was przyjadą. Proszę, zaczekaj z nimi na korytarzu. - skierował do sekretarki, która wszystkiemu się przysłuchiwała.
- Jasne, chodźcie. - odparła Evans, po czym otworzyła drzwi chłopakom, aby wyszli z pomieszczenia. Matteo i Joe spojrzeli na mnie, po czym na siebie. Widziałam, że są na siebie źli, a jednocześnie wściekli. Ja w ciągłym szoku nie wiedziałam, o co poszło. Chłopcy wyszli, a dyrektor wskazał abym weszła do drugiej części sekretariatu, czyli jego biura.
- A ty z czym do mnie przychodzisz? - zapytał, gdy już wygodnie usadowił się na swoim krześle. Ja usiadłam naprzeciwko.
- Wezwała mnie Pani Flynn. - odparłam.
- To już kolejny raz... - zaczął.
- Nie, nie. Jestem pierwszy raz tutaj. - odpowiedziałam.
- Nie ty, ale inni uczniowie przychodzą tu ciągle przez Panią Flynn. Co tym razem? - westchnął zmęczony.
- Bo... no ja nie miałam zadania domowego. I zaczęłam się tak jakby trochę "sprzeczać", bo nie było mnie gdy ona zadawała pracę do domu. Dzień przed wylądowałam w szpitalu jak już zapewne Pan słyszał i nie miałam jak zrobić tego zadania...
- Możesz wracać. - odpowiedział, a ja spojrzałam wzrokiem typu: "Że co?".
- Ale j-jak to? - zapytałam z nierozumieniem.
- Porozmawiam później z Panią Flynn i wytłumaczę, że nie powinna tak robić. - Czy ja dobrze słyszę? Czy on właśnie powiedział to co usłyszałam? Już kocham gościa.
- Dobrze, w takim razie... - zaczęłam z zamiarem wstania z krzesła i wyjścia z gabinetu, ale zatrzymał mnie głos dyrektora.
- Zaczekaj. - powiedział, a ja zatrzymałam się. - Wiesz coś o Joe i Matteo? Dlaczego oni się pokłócili? - zapytał.
- Niestety nie wiem nic. To na pewno nie o mnie się pobili... - odparłam.
- Dobrze. Jakbyś coś wiedziała powiadom mnie najszybciej.
- Tak, pewnie. - uśmiechnęłam się i wstałam z krzesła. - Do widzenia. - odparłam odchodząc z pomieszczenia. Otworzyłam drzwi, żeby wyjść. Od razu 3 pary oczu powędrowały na moją osobę.
- Mogłabym z nimi porozmawiać? - zapytałam pani Evans.
- Tak, jak najbardziej. Ale bez bicia się, słyszycie? - chciała upewnić się od chłopaków, którzy tylko przytaknęli głową. Sekretarka odeszła do toalety, a ja stanęłam między nimi.
- To przeze mnie? - zapytałam na samym wstępie.
- Nie. - zaprzeczył Matteo.
- Powiedzcie, co się stało? Chcę wiedzieć... - pomimo, że nie pałałam wielką sympatią do Joe to chciałam wiedzieć co się stało.
- Nic. - znów zaprzeczył Matteo.
- Aha. Dobra, w takim razie cześć. - odpowiedziałam i już miałam odchodzić, gdy poczułam ucisk na nadgarstku, który spowodował, że w szybkim tempie obróciłam się w ich stronę.
- Zaczekaj... - odparł Joe, który przyciągnął mnie bliżej. Nie wiedziałam co się dzieje Matteo. Jeszcze nigdy taki nie był... W ogóle się nie odzywał, był wściekły, a do tego nawet na mnie nie spojrzał, zachowywał się jakbym mu coś zrobiła i był na mnie zły.
- Nie ma po co, Joe. Nie chcecie nic powiedzieć, więc po co mam tu stać? - zapytałam.
- To on nie chce nic powiedzieć. Ja nie jestem on, na szczęście.
- Ejejej, nikt tak nie będzie o mnie mówił. - powiedział Matteo wstając szybko z krzesła i podchodząc do Joe. - Uważaj, na słowa, koleżko.
- Bo co mi zrobisz? - prychnął Joe, byli już prawie blisko. Widziałam jak chcą uderzyć się nawzajem więc, szybko weszłam między nich i oddaliłam.
- Chłopaki, przestańcie... - odparłam odsuwając ich od siebie.
- To on zaczął. - w końcu odezwał się do mnie Matteo. Do mnie? Czy żeby sprowokować Joe? W sumie to nie wiem po czyjej byłam stronie, bo nawet nie wiedziałam kto zawinił, ale wyobrażałam sobie, że obaj równomiernie.
- Przestań! - podniosłam ton, na co chłopak tylko się odsunął. - Powiecie mi o co się pobiliście?
- Powiem ci, jeśli chcesz. - odparł Joe.
- To powiedz. Z przyjemnością posłucham. - właśnie sobie przypomniałam, że mam lekcje. A chemiczka czeka na mnie na górze. Nie no, świetnie. Trudno. Nie obchodzi mnie to teraz.
- Mieliśmy wf. Graliśmy w koszykówkę i niechcący rzucona przeze mnie piłka uderzyła Matteo. I on rzucił się na mnie...
- Co? Myślisz, że uwierzy ci w te brednie? - prychnął Matteo.
- Daj mu dokończyć.. - zaczęłam. Sama nie wiem, czemu wstawiłam się za Joe. To było dziwne.
- Ale on kłamie! - krzyknął oburzony Matteo. Już nie miałam pojęcia komu mam wierzyć, a komu nie. W głowie miałam mętlik, jeden duży mętlik. Bałam się najgorszego. Że mogło pójść o mnie, lecz nie wiedziałam dlaczego i w jakiej sprawie.
- Co się tutaj dzieje? - zapytał dyrektor otwierając drzwi do sekretariatu. - A gdzie Pani Evans?
- Pani Evans poszła chyba do toalety, chciałam porozmawiać z nimi, żeby dowiedzieć się czegoś więcej... - odparłam cicho.
- My sami nie wiemy co się stało, bo nie chcą nic powiedzieć, a jeden sprzeciwia się drugiemu, więc gdy tylko czegoś się dowiemy i będzie to dotyczyć ciebie to powiadomimy cię. Porozmawiam jeszcze z innymi chłopakami, którzy tam wtedy byli. A teraz wróć na lekcję.
- Tak, już idę. - odpowiedziałam spoglądając raz na Joe, a raz na Matteo chcąc odczytać coś jeszcze z ich oczu. Po nieudanej próbie odeszłam do góry cały czas myśląc o tym, co właśnie się wydarzyło. Nawet nie zauważyłam, że doszłam już pod klasę, w której właśnie odbywała się lekcja chemii. Lekko wypuściłam powietrze z ust aby trochę się uspokoić, lecz nie wiele to dało. Powoli weszłam do klasy, a wszystkie oczy skierowały się na mnie. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Spojrzałam na nauczycielkę. Była zła, pewnie dlatego, że przyszłam po tak długim czasie, ale mówi się trudno.
- Dłużej się nie dało, nie? Jeszcze powiesz, że dyrektor tyle cię trzymał, prawda?
- Nie, nie. Po prostu doszło do bójki w innej klasie i miało to związek ze mną, więc trochę się przedłużyło.
- Wracaj do swojej ławki i nie odzywaj się więcej! - krzyknęła, aż odsunęłam się kawałek. Później wróciłam do Niny, która siedziała tam z wytrzeszczonymi oczami próbując zrozumieć zapewne o jaką bójkę mi chodziło. Usiadłam obok nie odzywając się w ogóle. Nauczycielka zaczęła kontynuować pisanie na tablicy jakiś wzorów chemicznych. Wszyscy którzy byli obok mnie zaczęli dopytywać się półszeptem o jakiej bójce mówiłam, kto się pobił i z której klasy. Odpowiedziałam cicho, że to był tylko pretekst, żeby nie dostać żadnego oskarżenia czy coś w tym stylu i odetchnęłam z ulgą, kiedy wszyscy odwrócili się już i zaprzestali tych bezsensownych pytań. Obróciłam się w stronę przyjaciółki, która tylko uniosła brwi w celu dowiedzenia się czegoś więcej. Westchnęłam. Wiedziałam, że jej nie okłamię tak prędko, więc rzuciłam tylko spojrzenie typu "Opowiem ci wszystko później", po czym obie zaczęłyśmy przepisywać wzory z tablicy. Jednak w mojej głowie ciągle istniał wyobrażony obraz bójki Joe i Matteo...
---------------------------------------
Tutaj zdjęcie wyobrażonego przeze mnie Joe:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top