4

jeśli nie chcesz mieć bólu dupy to po prostu nie czytaj tego rozdziału i zapomnij o nim. buzii

Jak się poznaliście?

Harry Potter -

Właśnie siedziałaś na kolejnej nudnej lekcji eliksirów. Twoje zamyślenia przerwał głos profesora Snape'a:

- A teraz podzielę Was w pary i przygotujecie eliksir leczący z czyraków... - czekałaś spokojnie aż nauczyciel wyczyta Twoje nazwisko. Po kilku długich chwilach usłyszałaś je.

- [T. N.] z Potterem - wysyczał Severus, a ciebie trochę zatkało. Nigdy wcześniej nie miałaś kontaktu z Chłopcem, Który Przeżył. Dopiero gdy podszedł do twojego stanowiska uśmiechnął się przyjaźnie co od razu odwzajemniłaś.

Draco Malfoy -

Siedziałaś właśnie w przedziale i czytałaś swoją ulubioną książkę. Nie spodziewałaś się nikogo, bo to Twój pierwszy rok w magicznej szkole i w sumie nikogo nie znasz. Nagle drzwi się otwarły przez co natychmiastowo podniosłaś głowę znad lektury. W wejściu stał blondyn ze stalowymi tęczkówkami. Patrzyliście się na siebie przez chwilę, gdy nagle się ocknęłaś.

- Emm... Hej. - powiedziałaś wyrywając chłopaka z zamyślenia. Gdy już spadł na ziemię odzyskał język w gębie.

- No tak... Hej. Czekasz na kogoś czy mogę się dosiąść?

- Nie, siadaj - uśmiechnęłaś się do niego i odłożyłaś lekturę na stolik.

- Jestem Draco - wyciągnął rękę w Twoją stronę kiedy wygodnie zasiadł naprzeciw ciebie - Draco Malfoy.

- Miło mi [T. I. T. N.] - uścisnęłaś jego dłoń nie podejrzewając kim tak naprawdę jest członek rodziny Malfoy.

Oliver Wood -

Właśnie czekałaś na wejście na boisko quidditcha. Niby grasz w tej drużynie od dwóch lat ale i tak się trochę stresujesz. Jesteś ścigającą - zawsze o tym marzyłaś. Już jako dziecko rodzice brali Cię na wszelkie mecze bądź spotkania związane z tym sportem. Graliście mecz z Gryfonami co nie ułatwiało sytuacji, bo wiesz że tak szybko nie odpuszczą, a najgorszej drużyny też nie mają. Kapitan posłał uśmiech na dodanie otuchy zawodnikom i poszedł w kierunku wyjścia na boisko. Pewnym krokiem ruszyłaś za resztą. Weszliście a przedstawiciele drużyn uściskali swoje dłonie. Wszyscy wyczekiwali na gwizdek profesor Hooch. Gdy usłyszałaś znajomy dźwięk wystrzeliłaś w powietrze jak strzała. Mijały minuty a wy wygrywaliście 50:30, czułaś że to wygracie, a byłaś tego wręcz pewna. Na całym boisku było słychać kolejny gwizdek pani Hooch, przez co zrozumiałaś że ktoś został zfaulowany. Na początku mało Cię to obchodziło.

- Ale pani profesor! - usłyszałaś głos kogoś ze swojej drużyny - Nie zrobiłem tego specjalnie!

Odwróciłaś się i pożałowałaś tego bo poczułaś uderzenie w tył głowy przez co spadałaś z miotły i zemdlałaś. Wiedziałaś jedno - wszystko Cię bolało. Postanowiłaś otworzyć oczy i od razu, gdy to zrobiłaś pożałowałaś tego, bo światło które panowało w skrzydle szpitalnym prawie Cię oślepiło. Podniosłaś się do pozycji siedzącej i usłyszałaś jakieś szepty. Szybko przetarłaś oczy i przypomniało Ci się co się wydarzyło. Wokół Ciebie byli twoi znajomi oraz zawodnicy z twojej drużyny jak i Gryfoni.

- Obudziła się! - ktoś krzyknął przez co wszyscy popatrzyli się na Ciebie i zaczęli się pytać o twój stan zdrowia.

Lekko Cię to drażniło ze względu na silny ból głowy, więc odpowiedziałaś cichym ,,Jest dobrze..." Nagle usłyszałaś znajomy głos.

- Dajcie jej spokój, musi odpocząć.

Podniosłaś głowę i ujrzałaś Olivera Wood'a. Poczułaś że sie rumienisz i szybko spuściłaś głowę, a chwilę później podbiegła Twoja przyjaciółka, która wiedziała co czujesz do Gryfona.

- To on Cię złapał jak spadałaś z miotły, powodzenia - powiedziała cicho i poklepała Cię po ramieniu. Lekko się podniosłaś i popatrzyłaś na chłopaka.

- D-dzięki... - wydukałaś i poczułaś że twoja twarz jest co najmniej w kolorze jego szaty.

- Nie ma za co - uśmiechnął się delikatnie i odszedł.

Fred Weasley -

Wczoraj dostałaś list z Hogwartu i dziś poszłaś z rodzicami Na Pokątną. Właśnie kierowałaś się do Esów i Floresów, a Twoi rodziciele poszli po sowę. Weszłaś do sklepu z książkami i zaczęłaś cicho czytać listę potrzebnych podręczników. Po paru minutach został już jeden, podeszłaś do półki i znalazłaś to czego szukałaś jednak szybko zbladła Ci twarz - owa książka znajdowała się na najwyższym regale. Co prawda nie byłaś niska, ale wiedziałaś że nie dosięgniesz jej, mimo to nie poddawałaś się. Ze stertą książek w ręce starałaś się dosięgnąć lektury. Nagle poczułaś jak podreczniki z Twoich rąk upadają na ziemię przez co Ty też straciłaś równowagę i szybko zamknęłaś oczy znając efekt końcowy. Czułaś jak spadasz jednak zatrzymało Cię coś. Otworzyłaś oczy i ujrzałaś chłopaka mniej więcej w twoim wieku. Miał rude włosy, a na twarzy pojawił się uśmiech, trzymał Cię w pasie. Z jego pomocą stanęłaś na nogi i byłaś lekko zdezorientowana widząc że chłopak się śmieje. Chcąc rozluźnić atmosferę powiedziałaś pierwsza:

- No i z czego się tak śmiejesz?

- Z Ciebie - odpowiedział głupkowato na co delikatnie walnęłaś go w ramię - Nie bij! - powiedział głosem niewiniątka i skulił się, co wywołało u Ciebie atak śmiechu. - I z czego się tak śmiejesz? - Powiedział udawając Ciebie.

- Z Ciebie - powiedziałaś przez śmiech - [T. I. T. N.] - podałaś mu dłoń.

- Fred Weasley - teatralnie się schylił i chwycił twoją rękę. Popatrzył się w stronę książki przez którą prawie spadłaś, chwycił ją i przez chwilę oglądał.

- Pierwszy rok w Hogwarcie?

- Tak - odpowiedziałaś dumnie.

- To się jeszcze spotkamy - pozbierał podręczniki i wręczył Ci je po czym zniknął między regałami.

- To będzie dobra znajomość... - szepnęłaś pod nosem i poszłaś w stronę kasy.

George Weasley -

Szłaś na peron dziewięć i trzy czwarte.  Rodzice musieli coś pilnie załatwić w pracy, więc byłaś sama. Po chwili ujrzałaś peron dziewiąty i stojącą obok niego dość dużą rodzinę. Przyjrzałaś się im i niepewnie do nich podeszłaś.

- Dzień dobry, nazywam się [T. I. T. N.] - zwróciłaś się do kobiety która co chwilę upominała bliźniaków - pani wie gdzie jest peron do Hogwartu, prawda?

- Witaj kochanie! Oczywiście że Ci pomogę - odpowiedziała kobieta z uśmiechem na twarzy. - stań proszę koło bliźniaków. - powiedziała, a Ty posłusznie poszłaś w ich stronę.

Trochę bałaś się odezwać, w końcu ich nie znasz ale nie musiałaś długo czekać:

- Cześć jestem Fred - powiedział jeden wyciągając w Twoją stronę dłoń - A to jest mój brat, George.

- Ten przystojniejszy - wtrącił zza pleców Freda co wywołało u Ciebie atak śmiechu.

- [T. I. T. N.] Miło poznać - powiedziałaś przez śmiech i uścisnęłaś dłoń jednego z bliźniaków, a później drugiego.

- Kochani! - krzyknęła pani Weasley - Wbiegajcie! Szybko! Na co czekacie?!
Bliźniacy popatrzyli się na siebie i powiedzieli jednocześnie:

- Rób to co my - i pobiegli w stronę barierki przy ścianie. Przez chwilę myślałaś że to ich kolejny głupi pomysł, ale od razu tę myśl odrzuciłaś, gdy zobaczyłaś że zniknęli.

- Wow... - powiedziałaś cicho i zrobiłaś to samo co Fred i George.

Cedrik Diggory -

Szłaś właśnie przez błonia powtarzając na krótki test z transmutacji. Profesor McGonagall Was nie oszczędzała mimo że to był twój czwarty rok w tej szkole. Gdy tak przechodziłaś z głową w podręczniku poczułaś że się z kimś zderzyłaś, upadłaś na ziemię.

- Nic Ci nie jest? - usłyszałaś jakiś głos jednak nie skojarzyłaś kto jest jego właścicielem.

- Jest okej... - powiedziałaś trzymając się z głowę, którą po chwili podniosłaś i ujrzałaś Cedrik'a. Niby ani on Ci się podobał ani nic do niego nie miałaś.

Wydawał się spoko, gdyby nie to, że praktycznie wszystkie dziewczyny z Hogwartu się do niego lepiły. Cedrik wystawił rękę w Twoją stronę żeby pomóc Ci wstać - o dziwo nikogo przy nim nie było... chwyciłaś dłoń chłopaka i stanęłaś na nogach. Puchon schylił się i podał Ci podręcznik na co odpowiedziałaś cichym ,,Dzięki".

- Proszę. Cedrik Diggory, ale to już pewnie wiesz - uśmiechnął się.

- [T. I. T. N.], tego pewnie nie wiesz - również się uśmiechnęłaś.

- Teraz już wiem - puścił Ci oczko - mogę wiedzieć czego się tak uczysz?

- Transmutacji... McGonagall nam nie odpuszcza.

- To tak jak nam. Może pouczymy się razem? - zaproponował wskazując swój podręcznik w ręce.

- No dobra - powiedziałaś i lekko się zarumieniłaś.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top