Dziecko Nokturnu

Link:
https://www.google.pl/url?sa=t&source=web&rct=j&url=https://www.fanfiction.net/s/10026968/1/Dziecko-Nokturnu&ved=0ahUKEwi44qL2krDRAhWHnBoKHUHmAcYQFghAMAs&usg=AFQjCNEnBG0NWhJsjykKYmjT9ERrOtZ0zA&sig2=2Cpp_ltYJvfy24BwoZJzXQ

Powoli robiło się coraz ciemniej, chociaż na Nokturnie zawsze było zimniej i bardziej ponuro niż gdzie indziej. Nawet, jeśli był środek lata.

Na oko dziesięcioletnia dziewczynka podeszła pod próg drzwi w jakimś zaułku i usiadła na nim. Z kieszeni sukienki (która była za krótka, przyciasna i ogólnie brzydka – połatana, wyblakła…) wyciągnęła guzik. Tych guzików miała całą kieszeń. Nie były to jednak zwykłe guziki, takie, które były przyszyte do swetrów czy kurtek. Wystarczyło pstryknąć jednym z nich, by zrobił się ciepły. Wtedy można było przyłożyć go do policzka i choć przez chwilę się ogrzać (lato było w tym roku zimne i deszczowe). A gdy guzik znowu był zimny – wystarczyło pstryknąć nim w drugą stronę, by po raz kolejny zrobił się ciepły.

Te guziki sprzedawała dla pana Burkesa. Chodziła po całym Nokturnie (nikt z czarodziejów chodzących po Ulicy Pokątnej nie wiedział, że był od niej czterokrotnie większy) i proponowała sprzedaż po cztery sykle za sztukę. Dużo jednak nie sprzedawała, a nie wolno jej było wychodzić z nimi na Pokątną (na której zresztą była tylko raz). Nie bardzo też mogła wrócić do sklepu, bo sprzedała dzisiaj tylko dziesięć guzików.

Zrobiło się nieco zimniej, więc „zapaliła" jeden z guzików. Natychmiast wyobraziła sobie, że siedzi w średniej wielkości pokoiku, na miękkim dywanie, czytając jakąś ciekawą książkę – a w kominku wesoło trzaska ogień, sprawiając, że wszędzie jest ciepło. Nagle guziczek się wyczerpał.

Pstryknęła jeszcze raz. Wyobraziła sobie swój prezent urodzinowy (zawsze mówiła sobie, że chciałaby urodzić się w lecie, a przecież mamy końcówkę lipca!). Piękną lalkę, ale jednocześnie zwykłą. Nie porcelanową. Mogłaby nawet być z gałganków – było jej to całkowicie obojętne, byle tylko należała do niej. Z guziczka znowu przestało dochodzić ciepło.

Tym razem włączyła pięć guziczków na raz. Popatrzyła w górę i zobaczyła gwiazdkę, która zdawała się do niej uśmiechać. Ciepło sprawiło, że rozluźniła się i, sama nie wiedząc kiedy – zasnęła.

Zasnęła, nie przypuszczając nawet, że do niej, dziecka Nokturnu, jutro przyjdzie list; list, dzięki któremu w najbliższym czasie pożegna się z całkiem miłym w gruncie rzeczy panem Burkesem i pozna wiele nowych osób, w tym – znanego i starszego brata, o którego istnieniu nie miała pojęcia; list, który był dość gruby, z tyłu miał narysowany herb przedstawiający cztery zwierzęta, a z przodu, zielonym atramentem, było napisane jej imię i nazwisko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top