Rozdział dwudziesty drugi

POV Harry

- Syriusz z Remusem mają dziś być - powiedziałem wchodząc do pokoju siostry. 

- Spoko 

-  Od grudnia unikasz Syriusza, a mamy maj. To trochę dziwne. Zazwyczaj dogadujesz się z prawie każdym.

- Właśnie. Z prawie każdym. Po prostu, po co mam chcieć utrzymywać dobry kontakt, z kimś kto mnie nie lubi. By nie mówić, że nienawidzi. 

- Racja. Idziesz na pokątną? Możesz dać znać Serenie i innym swoim przyjaciółkom. 

- Jasne. Zwłaszcza Serenie. Prawda? - powiedziała, moja siostra czochrając mi włosy. 

- Zupełnie nie wiem o co ci chodzi. 

- Każdy wie, tylko nie Ty sam. 

- Widzimy się za pół godziny przy bramie. - Wolałem jak najszybciej uciąć ten temat. 

- To nie chcesz się zobaczyć z Syriuszem i Remusem? 

- Zaplanowałem sobie dzisiejszy dzień już wcześniej. A że on na ostatnią chwilę dał znać, że będą to nie oznacza, że będę zmieniał swoje plany.

- A Reg z Zuzą wiedzą, o tym wyjściu? 

- Że wychodzimy zaraz będą wiedzieć. Ale to gdzie wychodzimy dokładnie, to już nie.  - odpowiedziałem i opuściłem jej pokój. 

Z pokoju Ivy udałem się do własnego by zabrać* różdżkę, plecak, pieniądze i inne rzeczy jakie mogą mi się przydać podczas naszego wypadu. Gdy kończyłem zbieranie wszystkich rzeczy, przez otwarte okno wleciała sowa trzymająca list, który opuściła na biurko i wyleciała. 
Mimo, że Miłośnicy Cytrynowych Dropsów, raczej nie powinni móc dostarczyć do mnie listów, to jednak od jakiegoś kilka jakoś udało im się podesłać. Od tamtego czasu Regulus uznał, że będzie bezpieczniej jeśli, listy przynoszone przez nieznajome sowy będą najpierw przez niego sprawdzane.  Jak na tę chwilę raz trafiło się, że na list było, rzucone zaklęcie śledzące, które miało przejść na osobę jaka pierwsza go dotknie.  

- W moim pokoju na biurku jest list przyniesiony przez jakąś sowę. - powiedziałem, wchodząc do salonu w którym siedział Regulus wraz z Zuzą. 

- Później go sprawdzę. Jednak wychodzisz? - dostałem w odpowiedzi od Regulusa

- Tak, Ivy też się wybiera. Ale dzisiaj wrócimy. 

- Tylko uważajcie na siebie. - Tym razem odezwała się Zuza

- Jak zawsze. I tak naszyjnik wzięty. - odpowiedziałem z wyprzedzeniem na pytanie które zawsze pada nim ja czy Ivy wyjdziemy z domu. 

- Jestem gotowa. - zakomunikowała moja siostra która właśnie pojawiła się obok mnie. Razem już ruszyliśmy na miejsce spotkania z pozostałą naszą paczką. 

- To dokąd najpierw idziemy? - zapytał Aaron gdy znaleźliśmy się już na ulicy Pokątnej. 

- Do apteki. - potrzebuję kilku składników na ten rok do psikusów. - pierwszy odezwał się David 

- A ja muszę kupić chrupki dla sowy, więc do sklepu ze zwierzętami. - dodała moja siostra. 

- Ja natomiast muszę kupić pastę do polerowania miotły, dla brata. - odparła Serena

- Widzicie kogo tu zawiało? - zapytał Spencer

- Chciałbym mieć taką cierpliwość do nauki jak oni do poszukiwań - powiedziałem gdy przechodziliśmy obok trzech członków Zakochanych W Cytrynowych Dropsach.

- Jakbyś miał przynajmniej połowię ich cierpliwości byłbyś pierwszy na roku. - powiedziała Serena. 

- Nikt nie będzie lepszy od naszej Ivy - powiedział Aaron, który w tym samym momencie, zarzucił mojej siostrze rękę na ramię i przyciągając ją do siebie ruszył razem z nią przed siebie. 

- Ale łapy to ty trzymaj z dala od mojej siostry. - powiedziałem, podchodząc do nich i odciągając od niego Ivy. 

- Ty to jednak nienormalny jesteś. - powiedziała moja siostra na co wszyscy się zaśmiali.

- Owen i Zoe Singer. Dzień dobry. Dawno się nie widzieliśmy. Dziś bez rodziców? - niestety mieliśmy tego pecha i zagadał do nas Dumbledore. 

Kilka razy już mieliśmy z nim styczność, lecz zawsze był przy nas Regulus z Zuzą a jak nie oboje to jedno z nich. Również, posłużył się naszymi danymi, które zostały mu podane kilka lat temu, gdy spotkaliśmy go po raz pierwszy. Co było niedługo po tym jak zamieszkaliśmy z Regiem i Zuzą. Na szczęście wszyscy z naszej paczki, wiedzą, że dla ludzi spoza naszego otoczenia używamy innych imion i nazwiska. Nawet jeśli, ktoś zwróci się do nas naszym prawdziwym imieniem, to dla obcych będzie ono brzmiało inaczej. 
A wszystko dzięki zaklęciom ochronnym.

- Dzień dobry. Zgadza się. W końcu, nie możemy z nimi całe życie robić zakupów. - odpowiedziała moja siostra. 

- Tak, dzień dobry. Porozmawialibyśmy z panem dłużej. Lecz mamy ograniczony czas. Rozumie pan. Musimy wrócić na czas. - powiedziałem. Chciałem jak najszybciej zakończyć rozmowę z tym starym piernikiem. Nie chciałem ryzykować, że będzie chciał użyć na nas oklumencji. Pomimo, że jesteśmy od lat uczeni jak chronić swoje umysły oraz dodatkowo mamy założone zaklęcia na umysły, lepiej nie ryzykować, że Dumbledore będzie próbował je przełamać. W końcu czy tego chcemy czy nie, jest on dość potężnym czarodziejem. 

- Jasne. Nie będę was dłużej zatrzymywał. Sam również zmierzam na ważne spotkanie. Pozdrówcie rodziców. - odpowiedział rzucając na nas okiem po raz ostatni i oddalił się, idąc w stronę banku Gringota. 

- Ale mieliśmy pecha. - powiedziała Ivy, patrząc na naszą paczkę. 

- I to wielkiego. Niestety, jeszcze dziś Reg z Zuzą dowiedzą się, że tu byliśmy. On na pewno powie o tym na spotkaniu swoich wielbicieli. - dodałem.

- Przynajmniej nie dadzą wam szlabanu na wychodzenie z domu bo chcecie czy nie, to musicie chodzić do szkoły. - zażartował Aaron. 

- To co. Szybkie zakupy i wracamy? - zapytała Serena. 

- Najpierw zakupy, później lodziarnia i dopiero wracamy. - stwierdził David, na co każdy z nas się zgodził. 

Kilka godzin później wróciłem z Ivy do domu. I od razu było wiadomo, że mamy kłopoty. A widać to było po minie Regulusa, który czekał na nas w salonie i nas do siebie zawołał. 

- Wiecie, co mi właśnie przekazał Syriusz który został pilnie wezwany do kwatery Zakonu Feniksa?

- Dumbledore rzucił cytrynowe dropsy? - Zapytała Ivy całkowicie poważnie, na co cicho parsknąłem śmiechem, a Regulus spojrzał na nią jakby magle stwierdziła, że zostanie zakonnicą. 

- Nie. Syriusz wcale nie przekazał mi, że Dumbledore rzucił cytrynowe dropsy. 

- A szkoda. W końcu ponoć zabijają szare komórki. Chociaż u niego już chyba nie mają co zabijać. - odpowiedziałem wzruszając ramionami, a Ivy siedząca obok mnie zaczęła chichotać.

- Czy możecie chociaż przez chwilę być poważni? - zapytał się nas Reg.

- Dobra. Co ciekawego powiedział ci Syriusz. Nie to, żeby mnie to interesowało. - odparła Ivy. 

- Dziś w godzinach popołudniowcy, grupka młodzieży na ulicy pokątnej zaczarowała szaty dwóch członków Zakonu, tak aby rękawy najpierw się wydłużyły a następnie zrosły. Dodatkowo zmienili im kolory włosów na jaskrawo pomarańczowe. 

- I co my mamy do tego? - zapytałem zerkając na Ivy, chcąc wiedzieć czy to ona miała coś wspólnego z szatami. Ja jedynie dwóm zmieniłem kolor włosów. A dwóm innym Spencer. 

Po chwili wiedziałem, że moja siostra nie ma nic z tym wspólnego. Wiedziałem jednak, że mimo, że wie co ja sam zrobiłem, nie wyda mnie ani Zuzie ani Regulusowi.

- Więc uważacie, że to nie wasza sprawka? - zapytał Regulus. A Zuza która siedziała obok niego zaczęła się cicho śmiać z tej sytuacji. Zwłaszcza, że już kilka lat temu powiedziała, że udawanie nam niewiniątek za nic nam się nie udaje. 

- Nic nam o tym nie wiadomo. - odparła Ivy

- Byliśmy cały dzień grzeczni. - odpowiedziałem. - A i Dubledore chciał byśmy przekazali pozdrowienia rodzicom. Cóż, może i ich nie znamy. Ale jemu prawdopodobnie chodziło o Was więc przekazuję. - dodałem szybko, przypominając sobie spotkanie z Dropsem. 

- Powiedzmy, że wam wierzę. I przynajmniej mam potwierdzenie, że byliście na Pokątnej - poddał się Regulus. - Teraz inna sprawa. Sprawdziłem ten list, który dostałeś i dobrze, że go nie ruszałeś ponieważ jedna kartka w nim to był świstoklik. Jak udało mi się sprawdzić, miał przenieść cię prosto do Hogwartu. A dokładniej gabinetu Dumnledore'a. Druga kartka natomiast miała na sobie założone zaklęcie śledzące. Nie wiemy czy zadziałało i Dubledore zobaczy dokąd list został dostarczony. Ale zaklęcia dookoła naszego domu nie dopuszczą nikogo obcego więc nie musicie się tym martwić. - Regulus przeszedł do kolejnego tematu. 

- Pozostaje kwestia waszego bezpieczeństwa po za domem i ogrodem. Niestety będziemy musieli być bardziej ostrożni na wypadek, jakby w okolicy pojawili się członkowie Zakonu Feniksa. Jak wiecie, mogą tutaj wysłać Syriusza czy Remusa. Oczywiście oni wiedzą co mają w takim wypadku robić. Ale od teraz aż do rozwiązania tego ewentualnego problemu, starajcie się nie rozmawiać z nimi gdy spotkacie ich w okolicy. I koniec z samotnymi wypadami na Pokątną. Wiemy, że nie macie już po pięć lat, ale tu chodzi o wasze bezpieczeństwo. - dodała Zuza. 

- Jasne, będziemy uważać. - zapewniła Ivy a ja pokiwałem twierdząco głową.

W końcu oboje jesteśmy świadomi, że zajęli się nami mimo, że nie musieli tego robić i nigdy nie dali nam odczuć, że jesteśmy gorsi od ich biologicznych dzieci czy też, żałują tego, że zabrali nas z domu dziecka.

- A i jeszcze jedno. Harry Syriusz pytał kiedy będziesz miał czas się z nim zobaczyć. - Przekazał mi Regulus. 

- Sam najpierw niech określi się, kiedy ma czas a ja później sprawdzę, czy któryś z terminów mi odpowiada. - odpowiedziałem i wyszedłem z salonu za siostrą. 


~~~~~*~~~~

*w tym momencie uświadomiłam sobie, że Dumbledore miał pelerynę niewidkę i nie wiem, czy mogę to zmienić. xD


Hej, Hej
Wiem dawno mnie nie było... Niestety, od czasu jak zaczęłam pisać ten ff do czasu obecnego, stan mojego zdrowia się pogorszył co trwa już ponad rok. W związku z tym, mało kiedy czuje się na tyle dobrze by móc spokojnie usiąść i napisał chociażby te 1000 słów.
Sam ten rozdział pisałam w przerwach, po kilka linijek, gdy czułam się dobrze i wena mi dopisywała. Co prawda ma jedynie ok 1500 słów (bez notki pod nim), ale nie chciałam już dłużej zwlekać z dodaniem rozdziału. I tak wiem. Ten rozdział jest nudny.
Od razu zaznaczam, że rozdział jest niesprawdzony więc mogą pojawiać się w nim błędy za które od razu przepraszam.
Mam nadzieję, że mimo wszystko jest jeszcze tutaj ktoś kto czeka na rozdział...

Mogłabym wam obiecać, że dokończę te ff (nie wiem ile ma mieć jeszcze rozdziałów bo początkowy plan zakładał 12) Ale, jedyne co wam mogę obiecać, że będę próbować doprowadzić historię do końca. Jeśli nie tak jak ją sobie zaplanowałam na samym początku, to przynajmniej tak aby samo ff, nie zostało bez jakiegokolwiek zakończenia.

Więc w skrócie, ff planuję zakończyć, lecz nie wiem kiedy i jak. Ale podejrzewam, że jeszcze kilka rozdziałów przed nami. A biorąc pod uwagę, jak rzadko je udaje mi się je dodać, podejrzewam, że nie będzie to w najbliższym czasie.

Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i ktoś będzie na tyle wytrwały by zaczekać na zakończenie tego FF. Jednocześnie od razu piszę, że nie wiem kiedy kolejny rozdział. Wszystko zależne od tego jak będzie się sytuacja rozwijać u mnie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top