Rozdział dwudziesty

POV Harry

-Myślisz, że to się uda? - zapytał się mnie Aaron.

- Nie wiem jak wy, ale ja nie mogę tym razem dostać szlabanu. Regulus stwierdził, że jak znów dostanę w tym semestrze szlaban, zabroni mi grania w szkolnej drużynie. - podsumowałem.

- Tylko że jak nie będziesz grał to przegramy. - stwierdził Aaron. -

Więc musi nam się udać uniknąć tego szlabanu. - powiedziałem. (Autokorekta chciała poprawić mi z „szlabanu” na „azkabanu” 😳)

- A czy nam się kiedyś coś nie udało? - zapytał David.

Siedzieliśmy we trójkę w moim pokoju kombinowaliśmy jak wymigać się od szlabanu, który na pewno dostaniemy już jutro. Co prawda jeszcze nic nie zrobiliśmy, ale lepiej myśleć na zapas. Prawda? Niby możemy nic nie robić, za co mogą wlepić nam szlaban, ale wtedy byłoby w szkole zbyt nudno. A podanie nauczycielowi od eliksirów, eliksiru rozweselającego chyba nie jest wielką zbrodnią. W końcu śmiech to zdrowie.

- Wam się nigdy nie udaje wymigać od szlabanów. - odezwała się moja siostra, która właśnie weszła do pokoju.

- A ty znów wchodzi bez pukania. - odpowiedziałem. Moja siostra ma stary nawyk wchodzenia do mojego pokoju bez zaprószenia.

- Pukałam, ale nikt nie odpowiadała. - odparła wzruszając ramionami i siadając na parapecie.

- Zawsze możesz nam pomóc. - powiedział David, szczerząc zęby.

- Właśnie, tobie zawsze się udaje albo wymigać, albo nie dać się złapać. - dodał Aaron.

- Sami musicie znaleźć własny sposób. Ja swoich nie zdradzę. - odpowiedziała.
Fakt, ona w jakiś sposób zawsze unika. Ewentualnie wrabia nas.

- W jakimś konkretnym celu tu przyszłaś? - zapytałem.

- Syriusz kontaktował się przez sieć fiuu, i chciałbym ci przekazała, że jednak nie będzie go jutro, bo Dumbledore coś tam wymyślił. - odpowiedziała, na moje pytanie po czym wyszła z mojego pokoju.

Głupi Dumbledore, przez niego znów nie będę mógł pogadać z Łapą. Ostatnio często jest wysyłany na jakieś misje z zakonu. Z Lunatykiem też kontakt się osłabił. Chociaż z Lunatykiem, to przez fakt, że w tym roku zgodził się uczyć w Hogwarcie Obrony przed czarną magią. Podziemie stwierdziło, że lepiej będzie, jeśli się zgodzi, co nie da powodów do zastanawiania się skąd Lupin bierze pieniądze. Skoro w magicznym świecie formalnie, osobom z Likantropią nie można podejmować pracy, a w mugolskim mógłby mieć problemy z jej utrzymaniem, przez to, że na trzy dni przed, w dzień i trzy dni po pełni, bywa osłabiony i nie zawsze mógłby pojawić się w pracy.
Mam nadzieję, że niedługo będą mogli przyjść, bo chciałem z nimi porozmawiać o ważnej dla mnie kwestii.

- Szkoda, że Aaron ma szlaban na wypady na Pokątną. Byśmy załatwili kogoś i wybrali na zakupy. Mi powoli kończą się składniki do psikusów. - powiedział David, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.

- To nie moja wina. - zaczął bronić się Aaron.

- Ani trochę, a kot twojej młodszej siostry oblał się eliksirem golącym przez przypadek. - powiedziałem na co, David się roześmiał.

- Ale przynajmniej wiemy, że eliksir, przynajmniej na kotach działa. - stwierdził David, gdy tylko przestał się śmiać.

- Jakbym zrobił to kotu Ivy już bym pewnie nie żył. - stwierdziłem zgodnie z prawdą. Kot Ivy był już dość stary. Ale jak to bywa w magicznym świecie, zwierzęta żyją dłużej niż w mogilskim. I mimo że moja siostra ma go już dziesięć lat, to patrząc na tego sierściucha, można by pomyśleć, że to młody kociak.

- Macie napisane już eseje na jutro? - zadał pytanie Aaron.

- To na jutro mamy żądany jakiś esej? - odpowiedział pytaniem na pytanie David.

- Ja napisałam wczoraj. - odpowiedziałem.

- Tak. Jeden z numerologii i drugi z zaklęć. - odpowiedział Davidowi Aaron.

- Więc będę musiał się zbierać by je napisać. Moi rodzice wkurzyli się, jak dostali ostatnio wiadomość, że moje oceny się pogorszyły. I jeśli się to nie zmieni, to wtedy nici z nowej miotły. - poinformował nas David.

Fakt, ostatnio jego rodzice stwierdzili, że jeśli bardziej opuści się w nauce, będzie latał co najwyżej na starej miotle starszego brata.
Posiedzieliśmy we trójkę jeszcze z godzinę, po czym zarówno David, jak i Aaron postanowili wrócić do swoich domów.
Był już wczesny wieczór więc sam zszedłem do salonu by tam poczekać na kolację, do której miałem jeszcze czas.

- Mam nadzieję, że nie planowaliście kolejnego psikusa? - zapytał się mnie Regulus.

- Nie tym razem. - odpowiedziałem.

Bo w końcu naprawdę nie planowaliśmy psikusa, tylko jak wywinąć się od szlabanu. Więc go nie okłamałem. Prawda?

- Oby. Bo pamiętasz jakie będą konsekwencje, jeśli zarobisz kolejny szlaban w tym semestrze?

- Pamiętam, pamiętam. Ale przecież nie miałem, jeszcze tych szlabanów aż tak dużo.

Ale czy siedem szlabanów w ciągu trzech miesięcy to dużo? Moim skromnym zdaniem zawsze mogło być gorzej. Ale Regi uznał, że za dużo czasu spędzam z Fabianem, Remusem i Syriuszem, rozmawiając jakie psikusy oni robili, gdy chodziło do szkoły. Oraz zbieraniem od nich pomysłów na własne oraz sposobów na udoskonalanie, tych które robili oni, lub tych, na których pomysł wpadałem wraz z przyjaciółmi.

→→→6 tygodni później←←←

Siedziałem właśnie w salonie razem z Regulusem, Zuzą oraz Remusem i Syriuszem. Czekaliśmy jeszcze na Ivy, która na chwilę musiała wyjść, podczas gdy wtedy czekaliśmy na Zuzę.
Miałem nadzieję, że ani Remus, ani Syriusz niedostaną zaraz nagle wezwania z Zakonu, bo to o czym chciałem z nimi porozmawiać zaplanowałem już trzy miesiące temu. Niestety, do tej pory, zawsze Syriusz lub Remus nie mogli znaleźć czasu tak, abyśmy wszyscy mogli razem usiąść i porozmawiać.
Jedyną osobą która wiedziała o czym chcę z nimi porozmawiać, była moja siostra Ivy z którą podzieliłem się swoimi przemyśleniami, gdy tylko pojawiły się w mojej głowie. Co mnie ucieszyło poparła mnie w tym i stwierdziła, że sama się nad tym czasem zastanawiała.

- To o czym chciałeś z nami porozmawiać szczeniaczku? - zapytał Syriusz, gdy Ivy już do nas dołączyła.

- Nie nazywaj mnie tak. - powiedziałem od razu.
Niestety, mimo iż już wiele razy mówiłem mu, aby tak mnie nie nazywał. Kiedyś gdy byłem młodszy jeszcze było to ok. Ale teraz czuję się głupio, gdy to robi. Na szczęście Remus od razu zrozumiał i przestał mnie tak nazywać.

- Więc o czym chciałeś porozmawiać Harry? - zapytał Remus, gromiąc wzrokiem Syriusza, który otwierał już usta by coś odpowiedzieć.
Zazwyczaj jak zwracałem mu o to uwagę, powtarzał, że dla niego zawsze będę jego szczeniaczkiem. Może powinienem kupić mu psa?
Najlepiej czarnego.

- Rozmawiałem już o tym z Ivy. Wspólnie uznaliśmy, że nie chcemy byście szukali dłużej naszych rodziców. - tylko tyle zdążyłem powiedzieć.

- Ale jak to? - zapytał Syriusz, przerywając mi.

- To już bez sensu jest. Skoro od dziesięciu lat się nie udało. Sądzę, że skoro przez dziesięć lat wam się nie udało to albo oni nie żyją, albo nie chcą być odnalezieni. - wytłumaczyłem w skrócie.

- Jesteście pewni? - to pytanie skierował do mnie i Ivy Remus.

- Tak. - odpowiedzieliśmy zgodnie.

- Mnie porzucili, gdy byłam niemowlęciem. Nigdy się mną nie zainteresowali, skoro nikt nigdy nie próbował mnie odnaleźć to i nie widzę sensu szukania ich. Bo nawet jakby się znaleźli, to oddalibyście mnie im na siłę skoro i tak mnie nie chcieli? - powiedziała jeszcze Ivy.

- Oczywiście, że nie. - Zuza wraz z Regulusem odpowiedzieli natychmiastowo.

- Nigdy nie oddalibyśmy was, tam, gdzie byście być nie chcieli lub by was tam nie chcieli. - powiedziała Zuza.

- Traktujemy was jakbyście byli naszymi biologicznymi dziećmi. Nigdy przez myśl nam nie przeszło, by porzucić was po tym jak się wami zaopiekowaliśmy. - dodał Regulus.

- I, póki nie chcecie się nas pozbyć, my się nigdzie nie wybieram. - podsumowała Ivy.

- Również, weźcie pod uwagę, że jakby Dumbledore ich ukrywał, to po moim zaginięciu pewnie by chciał się wybielić i pokazać światu, że żyją. A on ich niby gdzieś odnalazł i wprowadził ponownie do świata czarodziei. - dodałem.
Chciałem już wrócić do głównego tematu.

- A inna sprawa, to niby mamy siostrę, ale jakby tak było, to ona powinna zacząć już naukę w Hogwarcie. A nie ma jej ani tam, ani a żadnej innej szkole. Fakt, że niby mogłaby uczyć się w domu, ale, tak jak powiedział Harry, Dumbledore chciałby poprawić swój wizerunek, który sobie zepsuł, gdy wyszło na jaw, że nie dopilnował Harry'ego. - dodała Ivy.

- A poza tym, i tak mieliście zakończyć poszukiwania ich już dwa lata temu. Więc jeśli chodzi o nas, możecie spokojnie te poszukiwania zakończyć i nie będziemy mieli do was o to pretensji. - odpowiedziałem na koniec.

- Ale tu chodzi o waszych rodziców. - wymamrotał zszokowany Syriusz.

- Jestem tego świadomy. Ale jak dla mnieprzeciąganie tych poszukiwań jest pozbawione sensu. - odparłem.

Po ostatnim moim zdaniu Syriusz wstał i wyszedł z domu. Rozumiem, że on się z nimi przyjaźnił, ale powinien też nas zrozumieć, że nie jesteśmy już małymi dziećmi, które wierzą, że nasi rodzice się odnajdą i będziemy z nimi tworzyć szczęśliwą rodzinę. Jeśli oni żyją i będą chcieli nas odnaleźć to wtedy to zrobią.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top