Rozdział czternasty

Poranek Bożego Narodzenia przyszedł wcześniej, niż bym chciał.

Lecz czego można się spodziewać, gdy w domu na się dwójkę małych urwisów, które postanowiły obudzić mnie już o siódmej trzydzieści.

Całe szczęście, że Zuzie pozwoliły jeszcze pospać i jej nie obudziły. Gdy urodzą się nasze dzieci, nie będzie miała takiego luksusu. Ja z resztą też nie. Odkąd tylko dowiedziałem się, że zostanę ojcem, postanowiłem, że chce w pełni uczestniczyć w wychowaniu dzieci i to już od pierwszych ich dni życia.

Chciałbym uniknąć tego, w jaki sposób ja z Syriuszem zostałem wychowany. W większości czasu zajmowali się nami Skrzaty. A gdy już byliśmy starsi tylko Stworek*.

Może dlatego byłem do niego tak do niego przywiązany, gdyż spędzałem z nim tak dużo czasu. A gdy Syriusz poszedł do Hogwartu, był moim jedynym towarzyszem.

Z rodzicami miałem słaby kontakt, którzy wpajali mi tylko, jak to jesteśmy lepsi od mugoli, mugolaków, zdrajców krwi czy charłaków.

Jako dziecko nie miałem wyboru i jedynie mogłem zgadzać się ze wszystkim, co mi wpajali. Mimo że nie do końca rozumiałem, dlaczego mamy być niby lepsi, posłusznie przyjmowałem do wiadomości wszystko bez najmniejszego nawet sprzeciwu. Tylko raz odważyłem się zapytać o to, czy mogę pobawić się z innymi dziećmi na pobliskim placu zabaw. Miałem wtedy pięć lat i według mnie, tamte dzieci niczym nie różniły się ode mnie czy od Syriusza.

Po karze, jaką otrzymałem, za samo to, że przyszli mi do głowy, że mógłbym pobawić się z mugolskimi dziećmi. Syriusz, próbując mnie chronić, okłamał rodziców, że to jego wina, że on mnie podpuścił do tego. Oczywiście również został ukarany, z tym że bardziej niż ja. Ja sam już wtedy postanowiłem, że nigdy więcej nie będę próbował poruszać tego tematu. Czy pytać o coś, co według mojej dziecięcej logiki nie nisko większego sensu czy znaczenia.

Z tego zamyślenia wyrwały mnie drobne ramiona, które owinęły się wokół mojej szyi. Jak szybko się zorientowałem, należały one do Lily która z zadowoloną miną wpatrywała się we mnie swoimi dużymi zielonymi oczami.

- Głodna jestem. - odparła, przytulając się do mnie.

- Głodna powiadasz? - zapytałem rozbawiony. Na co Lily zrobiła oburzoną minę, co w jej wykonaniu było zabawne.

- Tak! - Odparła zdenerwowana. - Przecież całą noc nic nie jadłam. - dodała po czym, gdy tylko stanęła przede mną, tupnęła nogą.

- Myślę, że zaraz temu zaradzimy. Tylko najpierw muszę się ubrać. W tym czasie idź i też się ubierz. Jestem pewny, że któryś skrzat z chęcią ci pomoże. - powiedziałem, na co Lily tylko pokiwała głową i wyszła z sypialni.

Gdy tylko zniknęła czas drzwiami, sam udałem się do łazienki, by wziąć szybki prysznic, wcześniej zabierając ze sobą czyste ubranie.

Kilka minut później, gdy udałem się do jadalni, Lily siedziała z Harrym przy stole.

Śniadanie nie zajęło nam dużo czasu, więc po niecałej godzinie byłem już z nimi w salonie, gdzie siedziałem w fotelu przy kominku i przeglądałem notatki z ostatniego żebrania podziemia.

Było kilka spraw, które zaczęły się lekko komplikować przez co, nie mogłem za bardzo pozostawić tego na czas po świętach.

Przed południem, jak wraz z Harrym i Lilką zamierzaliśmy udać się na drugie śniadanie, wstała Zuza, która dołączyła do posiłku. Po przespaniu tak długiego czasu była mocno głodna, przez co zjadła więcej, niż nasza trójka razem wzięta.

Wiedziałem, że maluchy po posiłku będą miały drzemkę, dzięki czemu, będę mógł porozmawiać z Zuzą o planie na najbliższe dni oraz, będę próbował, namówić ją, abyśmy zrezygnowali z wyjazdu na ostatnie dni tego roku. W końcu termin porodu był coraz bliżej.

Gdy skończyłem rozmawiać, z Zuzą, zostało już niewiele czasu do przybycia Syriusza z Remusem. Więc postanowiliśmy pójść, się przygotować. Zaraz później ja poszedłem do pokoju Harry'ego, który się w nim bawił od kilka minut i pomóc mu się przebrać a Zuza poszła do Lilki.

Przygotowania, nie zabrały nam co prawda za wiele czasu, ale wystarczająco dużo, by po naszym zejściu do salonu, jeden ze skrzatów poinformował nas, że wszystko jest już gotowe na przyjście gości.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Święta mijały nam spokojnie. O ile początkowo Lily nie była za bardzo przekonana co do Syriusza, to drugiego dnia pobytu ich u nas już pewniej do niego podchodziła. Zaczynała również, odpowiadać na jego pytania.

Harry natomiast, bardzo się ucieszył, gdy go zobaczył i nie odstępował go na krok. Mieliśmy mały problem przez to, aby położyć Harry'ego spać, gdyż ten bał się, że gdy zaśnie, Syriusz zniknie.

Na szczęście Syriuszowi udało się go przekonać, że nigdzie się nie wybiera i jak się obudzi, to wciąż tutaj będzie.

Oczywiście nie zabrakło prezentów. Lily od Syriusza dostała małego pieska. Oczywiście Lilka zaczęła się martwić, że ten zrobi coś jej kotu, gdy zaczął na niego szczekać. Lecz szybko przekonała się, że jej kotu nic nie grozi, po tym, jak kot potraktował psiaka pazurkami.

Harry natomiast od Syriusza dostał najnowszą dziecięcą miotełkę. Model, który otrzymał, został już przetestowany i zatwierdzony, lecz do sklepów ma trafić, dopiero na wiosnę. Lecz historia Syriusza, sprawiła, że z chęcią sprzedali mu ją z wyprzedzeniem.

Że też sprzedawca nie zastanowił się, na co dorosłemu dziecięca miotełka...

Ale to były jedne z wielu prezentów, jakie otrzymały, a wymienianie wszystkich mogłoby zająć zbyt wiele czasu.

Zuza na szczęście zgodziła się, że lepiej będzie, jak zrezygnujemy z zaplanowanego wyjazdu.

Zaproponowałem Syriuszowi, że jeśli chce może jechać do tego domu, kiedy tylko zechce.

Ten jednak uznał, że woli zostać i nadrobić stracony czas, jaki stracił, a mógł go spędzić z Harrym, Chciał również poznać chociaż trochę Lilkę.

Z Zuzą postanowiłem, że mu na to pozwolimy i może zostać tak długo, jak będzie chciał. Stwierdziliśmy, już sporo wcześniej, że nie będziemy mu utrudniać kontaktów z dzieciakami.

Czas leciał, szybko a ja miałem nadzieję, że reszta tego roku upłynie nam równie spokojnie, jak cały okres świąt.

------------------+-----------------

*Chciałam napisać Zgredek [*] 

Miałam skończyć rozdział przed końcem listopada, lecz się niestety nie udało. Nadmiar obowiązków sprawia, że brakuje mi na pisanie czasu. Ale dziś udało mi się napisać ostatni fragment rozdziału, dzięki czemu macie taki mały prezencik na koniec mikołajek. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top