VI Puszek?
Chłopcy wstali nastepnego dnia w nienajlepszym humorze. Próbując zlokalizować jego przyczynę nie zauważyli Lestrange siedzącej na kanapie we Wspólnym. Wyszli z pokoju zupełnie ignorując dziewczynę. A taki przynajmniej mieli zamiar, bo ślizgonka dobiegła do nich i rzuciła nimi o ścianę.
-Ładnie to tak mnie ignorować?!
-Vera, przepraszamy. Nie bij.
-A jak już to nie mocno. -wtrącił Harry.
-My jeszcze śpimy. To nie nasza wina.
-Wybaczę. Ale za karę siedzisz ze mną na zielarstwie.
-Nie! Za co?
-Nie marudź Smoku. No, idziemy na to sniadanie, czy nie?
Poszli, pożywili się kanapkami i podążyli na pierwszą tego dnia lekcje, zielastwo. W skrócie, była nudna, nudna i nudna. Reszta dnia upłynęła im spokojnie. Weasley i Finnigan odzyskali naturalne barwy i uparcie ich unikali, Granger posyłała im oskarżycielskie spojrzenia. Cały Gryffindor patrzył na naszą trójkę tak jakby najchętniej ich utopili. Nie żeby ich to obchodziło.
Gdy słońce już zaszło, a pozostali ślizgoni znikneli za drzwiami pokoi, trójka jedenastolatków wymknęła się z pokoju wspólnego. Szli opuszczonymi korytarzami nie przejmujac się nauczycielami patrolującymi szkołę. Przed wyjściem z dornitorium rzucili na siebie zaklęcie kameleona (poziom OWTM'ów) i kilka odwracających uwagę (materiał pozaszkolny). Zmierzali przed siebie, kierunek był nieważny, byle tylko iść. Zatrzymali sie przed sporymi drzwiami na trzecim piętrze.
-Wchodzimy? -wyszeptała Lestrange.
Chłopcy zgodnie sięgneli do klamki i otworzyli drzwi. Usłyszeli jakieś kroki dobiegające z sąsiedniego korytarza i szybko weszli do środka. Byli w jakimś opuszczonym korytarzu, kroki na zewnątrz się zbliżały, więc postanowili iść przed siebie i zobaczyć gdzie dojdą. Zatrzymali się przed kolejnymi drzwiami. Te wyglądały na stare. Bardzo stare. Harry'emu przez głowę przemknęło, że niewiele brakuje by wyleciały z zawiasów. Niepewnie nacisnął klamkę.
-Zamknięte.
-Och, odsuń się.
Dziewczyna wyciągnęła różdżkę z rękawa i stuknęła nią w zamek.
-Alohomora.
Weszli do środka opierając się o podstarzałe drewno, cieżko dysząc. Lestrange kaszlnęła cicho próbując przykuć ich uwagę
-Może byscie tak tu zerkneli, co?
Chłopcy otworzyli oczy i patrzyli prosto w ślepia monstrualnego psa. Trzygłowego. Był ogromny, zajmował całe pomieszczenie. Jego złote oczy były skierowane prosto na nich. Potter powoli ruszył w jego stronę.
-Harry, co ty...?!
-Cii, Draco, siedź cicho. Przecież to Puszek.
-Pusz... a, racja.
Ślizgoni przypomnieli sobie jeden z wykładów Snape'a dotyczący trzeciego piętra. Historia o wielgachnym, trzygłowym psie musiała jakoś się zagubić wśród innych ciekawostek.
-No, już mały. My tylko na chwilę. Z wizytą wpadlismy.
Blondyn spojrzał na ślizgonkę i zakręcił palcem kółka przy głowie. Dziewczyna prychnęła cicho.
-Faktycznie, uspokajać to coś. Nas byś pouspokajał, a nie!
-Wy mi nie odgryziecie głowy.
-W jej przypadku, to nie byłbym taki pewny.
Czarnowłosa walnęła Malfoya w ramię za te podejrzane insynuacje. W międzyczasie zielonooki cicho nucił jakąś kołysankę. Trzy włochate głowy powoli opadały na ziemię, a trzy pary złotych oczu nieśpiesznie skrywały sę za powiekami. Potter skierował spojrzenie na klapę ukrytą pod wielkimi łapami. Jego myśli przerwała dłoń Veronici na ramieniu.
-Ładnie śpiewasz.
-On nucił, nie śpiewał. Spadamy?
-Nie wiem. Mi sie tu podoba.
Chłopcy przerzucali wzrok od pajęczyn pod sufitem do czarnych oczu błyszczących zafascynowaniem. Od dziwnej kreatury drzemiącej na obskurnym kamieniu do lekkiego uśmiechu na twarzy ślizgonki.
-Twoje klimaty?
-Może trochę. Nie, no dobra. Wracamy.
Ślizgoni nieśpiesznie wrócili do dornitorium z niepokojem zerkając na zegarek.
-Nie było nas półtora godziny!
-I?
-I to, że straciłem półtora godziny snu!
Blondyn i czarnowłosa obrzucili przyjaciela rozbawionym spojrzeniem.
-Ty to byś i koniec świata przespał. Te, Draco, on nie jest przypadkiem uzależniony od snu?
-Jest. Ty się nie śmiej, to nie ty musisz go budzić.
-Dobra, to ja idę spać.
Chłopak zniknął za drzwiami sypialni i znając jego padł na łóżko, nie przejmując się czymś takim jak przebranie się w piżamę. Po chwili dołączył do niego blondyn, a dziewczyna poszła do sypialni dziewcząt.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top