Rozdział 26 (III)
injitka - twoje prośby zostały wysłuchane
***************************
- Ktoś zrozumiał o co w niej chodziło? - James nie potrafił otrząsnąć się z szoku. Uczniowie jakby w transie wpatrywali się w zamknięte drzwi, myśląc, że nauczycielka wróci i zacznie się śmiać, że ich nabrała.
- To logiczne, chodziło o nas. Musimy jak najszybciej wyruszyć do założycieli. Wszystkie Złote Dzieci. Musimy jak najszybcie znaleźć dziedzica Slytherina, bo tylko jego nam brakuje. - Rose zaczęła już wszystko planować.
- Chyba wiem kto jest dziedzicem - Alexis i Clary powiedziały w tym samym momencie po czym spojrzały na siebie zaskoczone.
- Też ci powiedział? - Weasleyówna spojrzała na przyjaciółkę, a ona pokiwała smutno głową.
- Ja naprawdę nie wiedziałam. Gdyby mama mi powiedziała... To dlatego trafiłam do Slytherinu, wiesz? - Alex westchnęła rozpaczona. Co prawda nie żałowała tego, że jest w domu węża, ale zawsze była pewna, że będzie Gryfonką jak jej ojciec.
- Chwila chwila, my chyba mówimy o dwóch różnych osobach. Czy ty mówisz o sobie? - Clarissa zorientowała się, że jednak nie myślą o tym samym.
- No tak... A ty o Neal'u, tak? - Blackówna zacisnęła wargi. Teraz sama miała wątpliwości kto z nich jest złotym dzieckiem.
- O czym wy mówicie? Wytłumaczcie nam. - Fred czuł się zdezorientowany podobnie jak reszta. Dziewczyny popatrzyły na niego. Alex miała już coś odpowiedzieć, kiedy drzwi się otwarły i wszedł przez nie Severus Snape w towarzystwie czarnowłosej kobiety. Była już trochę starsza i miała lekkie zmarszczki na twarzy, ale dobrze trzymała się jak na swój wiek.
- Odsuńcie się - mistrz eleksirów przepędził uczniów i podeszli do łóżka Clarissy. Dopiero wtedy uczniowie rozpoznali kobietę.
- Mama? - Alexis wydała z siebie zduszony pisk zdziwienia. Nie spodziewała się swojej matki w Hogwarcie i nie chciała z nią nawet rozmawiać.
- Alex, wyjdźcie na zewnątrz. Ale... Nie odchodź daleko, muszę z tobą porozmawiać. - Elizabeth położyła córce dłoń na ramieniu, ale ona ja zrzuciła, złapała za jedną rękę Cassie, a za drugą Hugo i wyszła szybkim krokiem z sali. Reszta poszła za nią. Gdy wyszli na korytarz kobieta westchnęła i wyciągnęła z kieszeni fiolkę ze świecącym płynem.
- Jesteś pewna, że jest to uważone idealnie? - Snape przyglądał się swoim badawczym wzrokiem eliksir.
- Wątpisz w moje umiejętnośći Severusie? Oczywiście, że jest uważone idealnie. Syriusz to pił i nic mu się nie stało. - Black odkorkowała fioltkę i podała Clary do zdrowej ręki.
- Co to jest? - Gryfonka była trochę nieufna. Znała Elizabeth, ale nie wypijała nigdy nieznanych wywarów przed poznaniem ich funkcji.
- Antidotum na twoją klątwę - El uśmiechnęła się aby dodać otuchy dziewczynie, jednak ona tak szybko nie ustąpiła.
- Miało być gotowe za dwa dni. I miał je uważyć profesor Snape. Dlaczego mówiłaś, że pił je Syriusz? Też go kiedyś dopadła ta klątwa? To o to chodziło Alexis gdy mówiła, że jest dziedziczką Slytherina... Jesteś córką Voldemorta? - Weasleyówna zadawała pytania z prędkością karabinu maszynowego i z każdym kolejnym uśmiech Beth bledł na twarzy.
- Bystra jesteś. Niestety, rodziców się nie wybiera. - smutek na twarzy kobiety rozdzierał serce dziewczyny. - Mam wrażenie, że Alexis na mnie nie zaczekała. Powiedz jej, że kocham i ją i Syriusza. Ukrywałam to, bo się bałam. Bałam się o Alex w szkole. Syriusz nie wiedział. Co kilka dni dodawałam mu do herbaty antidotum, co go uodparniało do klątwy. Teraz już nie musi go zażywać tak często.
- Powiem - pokiwała głową i spojrzała na nauczyciela. - Mam to po prostu wypić? Całe?
- Tak - powiedział głosem bez żadnych emocji. - Odbudowywanie ręki może potrwać dzień. I będzie bolesne.
- Wytrzymam - Clary pokiwała głową i zbliżyła fiolkę do ust.
- Jeszcze jedno - przerwał jej profesor. - Twój związek z Johnsonem jest niebezpieczny. On może być tylko z takimi jak on sam. Po prostu go sobie odpuść.
Weasleyówna pokiwała głową. Już wcześniej zrozumiała, że to był ewidentny koniec ich związku. Było jej okropnie szkoda Neal'a. Nie mógł się z nikim związać. Był od początku skazany na samotność. Nikt na to nie zasługuje. Ale ona nie mogła ryzykować. Wypiła eliksir na raz i odstawiła fiolkę na półkę. Smakował okropnie. Przez moment nic się nie działo, ale potem uderzyła ją fala bólu. Wrzasnęła w jednym momencie zamykając oczy, a w drugim spojrzała na swoją rękę. Była normalna.
- Nieprawdopodobne... Tak szybko... Jesteś silniejsza niż sądziłem Weasley. - Snape z trudem powstrzymywał zdumienie. Clary już nie czuła żadnego bólu. Wstała z łóżka. Poczula lekkie kręcenie się w głowie, ale zbyła to.
- Dziękuję. Mogę już iść i normalnie funkcjonować? - zapytała, a nauczyciel pokiwał głową.
- Idź jeszcze tylko powiedz pani Pomfrey - dorzuciła Elizabeth i wyszła jako pierwsza ze Snape'm. Gdy otwarła drzwi zobaczyła uczniów. Oczywiście nie było wśród nich Alexis.
***
Clary i jej przyjaciele szli na błonie. Uznali, że muszą się przewietrzyć i porozmawiać. Po drodze Clary opowiedziała im co powiedziała jej Elizabeth. Mieli teraz trzech potencjalnych dziedziców Slytherina. Alexis, Neal'a i niestety Lexi. Mieli nadzieję, że to nie Riddle jest dziedziczką.
Alexis nie chciała rozmawiać z przyjaciółmi o swojej mamie. Uznała, że musi ochłonąć a potem z nią porozmawia i wszystko wyjaśni. Clary nie naciskała. Rozumiała zakłopotanie dziewczyny. Narazie musieli jednak spotkać się z Neal'em i wszystko mu powiedzieć. Aby sprawdzić czy to on przypadkiem nie jest Złotym Dzieckiem Slytherinu. Wszyscy mieli jednak po cichu nadzieję, że to Blackówna jest dziedziczką.
Nie czekali na niego długo, Rose, Albus i Scorpius przyprowadzili starszego Ślizgona i usiedli obok reszty na trawie. Tylko Alexis stała oparta o drzewo. Postanowiła zająć się tłumaczeniem. Neal także postanowił nie siadać. Stanął na przeciwko Black i założył ręce na piersi. Czekał na wyjaśnienia.
- Zapytam wprost bez owijanja w jedwab - Alex spojrzała prosto w oczy chłopaka.
- W bawełnę. Mówi się "bez owijania w bawełnę. - Cassie poprawiła starszą uczennicę. Ona zapatrzyła się w niebieskie oczy Neal'a. Pierwszy raz się nim przyglądała. W środku były bardziej szare niż niebieskie, ale to zlewanie kolorów robiło niesamowity efekt. Alex musiała stwierdzić, że są ładne. Po chwili jednak otrząsnęła się i machnęła ręką.
- Nie ważne. Powiedz mi Johnson, czy ty albo twoja siostra umiecie kontrolować ziemię?
Neal wyprostował się i zmierzył wzrokiem Ślizgonkę. Dziewczyna zauważyła, że napięły mu się mięśnie. To znaczyło, że coś musiał o tym wiedzieć.
- Po co wam taka wiadomość? - zmrużuł oczy patrząc trochę nieufnie na krąg przyjaciół.
- Ja pierwsza zadałam pytanie. Odpowiemy ci, jeśli ty odpowiesz na moje. I masz moje słowo, nic ci nie zrobimy. - powiedziała Alex, a pozostali pokiwali głowami. Johnson coś rozmyślał. Nie powiedział im nic od razu. Patrzył wyczekiwanie na Blackównę próbując odczytać coś z jej twarzy, jednak ona nic nie wyrażała.
Westchnął i kucnął Cassie, która siedziała najbliżej niego. Pochylił głowę i wystawił rękę nisko nad ziemię. Pstryknął palcami, a pod jego ręką wyrosła duża biała lilia. Wszyscy patrzęli się na to jak zaczarowani, a Ślizgon zerwał go i wetknął we włosy Cassandry.
- Dziękuję - pisnęła nieśmiało i przysunęła się do brata by zrobić miejsce Ślizgonowi. On usiadł teraz na trawie i spojrzał ponownie na Alex oczekując odpowiedzi.
- Jak dobrze, że to nie Lexi! - odetchnął z ulgi Scorpius, a Rose szybko zatkała mu buzię.
- Ciszej! - syknęła. - Drzewa mają uszy.
- Teraz się dowiem co jest grane? - Neal naprawdę zaczynał się niecierpliwić. Alexis usiadła i po krótce z pomocą resztt opowiedziała mu całą historię o Złotych Dzieciach, tym co odkryła Clary i powtórzyli mu przepowiednię. Chłopak nie odezwał się ano słowem dopóki nie skończyli.
- O co chodzi z oddechem anioła? - to pytanie padło jako pierwsze z jego ust.
- Nie wiemy. Mam jednak wrażenie, że to może być nawiązaniem do przeszłości, kiedy anioły i czarodzieje zjednoczyli siły by pokonać demony i zamknąć portal w Ministerstwie Magii. - odpowiedziała Clary nie patrząc się na Ślizgona. Skubała trawę.
- Musimy iść do założycieli - odezwał się Fred. - Teraz kiedy mamy wszystkich, możemy zacząć działać.
- Nie - przerwała mu Clary. - Aby iść do założycieli, musimy najpierw znaleźć miecze. Rowena kazała przyjść z mieczami.
- To w takim razie musimy dzisiejszej nocy zająć się mieczami - James wstał i był gotowy rozdzielić zadania.
- Ty James musisz wyciągnąć miecz z Tiary Przydziału. Godryk ciebie wybrał za Złote Dziecko, więc zapewne tobie uda się go wyjąć. - powiedziała Rose. Potter pokiwał głową na znak, że się zgadza. - P9jdziecie razem z Fredem. Reszta plany należy do was.
- Wchodzę w to - Fred srzelił palcami i uśmiechnął się huncwotcko.
- Ja z Jace'm dostaniemy się do domu do Doliny Godryka i weźmiemy miecz Ravenclaw. - srwierdziła Cassie.
- Nie pójdziecie sami, nie ma mowy - Clarissa od razu zaprzeczyła nie zgadzając się aby jej najmłodsze rodzeństwo szło w teren.
- Clary, nic nam się nie stanie. Już wszystko obmyśliłam. Teddy nas tam teleportuje. - uśmiechnęła się dziewczynka.
- Powiedziałaś mu? - Alexis była zaskoczona. Bała się, że Cassie opowiedziała mu o wszystkim.
- Nie! Spokojnie. Nie jestem głupia. - Krukonka uspokoiła wszystkich. - Tylko pytałam czy nas podrzuci bo musimy coś wziąć z domu aby rodzice nie wiedzieli. Nie dopytywał. Mówił, że mamy do niego przyjść jak będziemy już chcieli ruszać.
- Pójdę z wami - powiedziała Rose. - Co prawda nie jestem Złotyn Dzieckiem, ani nie wiem gdzie jest miecz, ale jestem Krukonką. Alexis, ustaliłaś już gdzie jest miecz Slytherina?
Pytanie dotarło do Blackówny dopiero po chwili, bo złapała się na tym jak przyglądała się dłoniom Neal'a. Smukłe, ale zniszczone z bliznami. Ciekawe czy szorstkie w dotyku... Po chwili jednak otrząsnęła się i skrzywiła kiedy odpowiadała.
- Najpierw był na Grimmlaud Place, potem przeniesiony do Malfoy Manor, a stamtąd ktoś go zabrał i nie wiem gdzie jest teraz. - westchnęła zrezygnowana i popatrzyła przepraszającym wzrokiem na przyjaciół.
- Moja siostra go ma - wypalił nagle Johnson. Zauważył, że teraz wszyscy patrzą na niego i nie dał po sobie poznać jak się speszył. Nie lubił być w centrum uwagi. Zachował jednak kamienną minę, tylko kącik ust zadrżał mu niezauważalnie. - Na pewno ma, widziałem go raz. Mogę go zdobyć.
- Idę z tobą - powiedziała od razu Alexis. Po części czuła złość i na siebie, ponieważ nie udało jej się samej ustalić lokalizacji miecza i na Neal'a bo oprócz tego, że został Złotym Dzieckiem, odebrał jej jeszcze bohaterstwo znalezienia miecza. Clary gdyby to usłyszała prychnęła by pewnie i powiedziała, że ona też nic nie znalazła ani nie jest Złotym Dzieckiem. Była jednak ważna, w końcu znalazła założycieli. Johnson w końcu pokiwał głową.
- Jeszcze zostaje nam miecz Helgi - odezwał się nic nie mówiący od początku Hugo. Teraz uwaga skupiła się na nim.
Mieczu Hufflepuff nie mieli nawet pojęcia gdzie zacząć szukać. Nic o nim nie wiedzieli, nikt nie miał pojęcia gdzie go wywiało. Wiedzieli jednak, że też jest niezbędny do wszystkiego. Oczywiste było, że Hugo musi uczestniczyć w jego poszukiwaniach. Był jednak jedynyn Puchonem w ich gromadce, a z tego co wiadomo z przepowiedni, będzie sam na misji. Clary uśmiechnęła się do niego życzliwie.
- Pomogę ci w jego poszukiwaniach - zmierzwiła mu jego kędzierzawe włosy, a on uśmiechnął się do niej odsłaniając zęby.
- To wszystko ustalone. Robimy wszystko dzisiaj w nocy, jasne? - odezwała się Alex.
- A ja z Albusem co mamy robić? - zapytał się Scorpius. Pogodził się już z tym, że nie brał udziału w żadnych ważnych przygodach, jednak miał nadzieję, że dzisiaj będzie inaczej. Black miała już odpowiedzieć, ale spojrzała na zaciekawionego Neal'a. Przygryzła się w wargę i zmieniła wypowiedź.
- To co zawsze - uśmiechnęła się w końcu i teraz to ona zmierzwiła włosy chłopcom.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top