Rozdział 22 (III)
Clary, James, Fred, Alex i Rose siedzieli już w Pokoju Życzeń. Czekali na resztę. Wtem drzwi się otworzyły i weszli Albus oraz Scorpius. Brakowało jeszcze tylko Cassie.
- Clary musisz nas tak trzymać w niepewności? - denerwował się James, bo przyjaciółka nie pisnęła ani słówkiem o tym co ją spotkało.
- Nie będę opowiadać tego każdemu osobno - rzuciła cierpko po raz kolejny czarnowłosa. Drzwi od pokoju otwarły się ostatni raz i weszła przez nie Cassie i... Jace.
- Hej - uśmiechnęła się dziewczynka i usiadła z bratem na poduchach.
- Hej? - Alexis spojrzała na Jace'a. Była pewna, że chłopak nie powinien tu być. Wszyscy przenieśli wzrok z bliźniąt na Clarissę.
- Jace, co tu robisz? - Weasley starała się zachować uprzejmy i normalny ton głosu.
- Coś przede mną ukrywacie. Kto to są Złote Dzieci? Mam prawo wiedzieć. - chłopiec założył ręce na piersi i spojrzał wyzywająco na starszych uczniów.
- Powiedziałaś mu!? - Alexis spojrzała na Cassandrę, ale ona szybko pokręciła głową.
- Podsłuchał waszą rozmowę. W sensie twoją, Clary i Rose. - wytłumaczyła prędko dziewczynka spuszczając wzrok.
- Dlaczego Cassie jest jakimś Złotym Dzieckiem? I co to znaczy? Jest chora? - Weasley był naprawdę zaniepokojony o swoją siostrę.
- Cassie jest Złotym Dzieckiem? - James przerwał kuzynowi i spojrzał na Gryfonkę, która się skrzywiła.
- Tylko tak podejrzewamy - odparła, ale wszyscy zaczęli się przekrzykiwać. Rose za to zaczęła spokojnie tłumaczyć Jace'owi, że Cassie nic nie grozi i starała się wytłumaczyć mu kim są Złote Dzieci.
- A kogo jeszcze podejrzewacie? - Malfoy był bardzo zaciekawiony rozwojem wydarzeń.
- Jaką moc ma Cassie? Wodę? - pytał Fred.
- A ta osoba co miała znaleźć drogę? - próbowała dowiedzieć się Cassandra. W końcu Clary nie wytrzymała.
- Spotkałam założycieli! - krzyknęła i wszyscy natychmiast ucichli. Spojrzeli zdziwieni na Grydonkę, a następnie zalali ją lawiną pytań, z czego nie dało wyłapać się żadnego słowa.
- Zamknąć się! Nie widzicie, że ona chce nam to opowiedzieć!? Zawrzyjcie na jakiś czas twarzostany i słuchajcie! - wrzasnęła Blackówna. Tym razem już nikt nie ośmielił się odezwać. Clary skinęła na znak podziękowania i opowiedziała cała historię od dziwnego snu, znaku na ręce aż po rozmowę ze zwierzętami. Nikt jej nie przerwał ani razu.
- Wszystko nabiera sensu. Ale jak ty mogłaś się z nimi porozumiewać? - Rose zmarszczyka brwi i spojrzała na Gryfonkę. Dziewczyna już otwarła buzię aby opowiedzieć o medalionie, ale zawahała się. To nie jest rzecz, o którą chciałaby się chwalić. Teraz kiedy odkryła moc naszyjnika, musi jeszcze bardziej na niego uważać.
- Nie wiem. Chyba mieli normalne ludzkie głosy. - wzruszyła ramionami i miała nadzieję, że jej uwierzyli.
- A te miecze? - zapytała Alexis. Pytanie było bardzo słuszne. Nie wiedzieli gdzie mogą znaleźć tak cenne przedmioty.
- Z Tiary Przydziału można wyciągnąć miecz Godryka Gryffindora - powiedział Albus. James pokiwał głową na znak zgody.
- Tak, tata nam opowiadał, że może go wyciągnąć prawdziwy Gryfon.
- To jeden miecz z głowy, któryś z Gryfonów go wyciągnie, ale co z resztą? - zastanawiał się Scorpius.
- Wiem gdzie jest miecz Roweny - powiedział nagle Jace. Wszyscy spojrzeli na niego i unieśli pytająco brwi.
- Gdzie jest? - zdziwiła się Clary.
- Powiem wam jak mi obiecacie, że teraz oficjalnie należę do tego waszego planu - odparł chłopczyk. Najstarsi spojrzeli po sobie.
- I tak już tu jesteś i wszystko słyszałeś, a więc chyba nie mamy innego wyjścia - westchnęła Alex. - Gdzie on jest?
- Moja mama go ma - powiedział, a Cassie i Clary zrobiły bardzo zdziwione miny.
- Mama? Skąd? - pisnęła Cassandra. Jace wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale widziałem go. I jestem pewny, że to on. - odparł pewny siebie zielonooki.
- Okay, sprawdzimy to. Musimy go jakoś zdobyć. - pokiwała głową Clary.
- Może skoro wasza mama ma miecz Roweny to będzie wiedziała, gdzie jest reszta? - zapytał Albus.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - skrzywiła się Cassie. - Będzie chciała wiedzieć po co to nam i jeszcze się okaże, że zabroni nam cokolwiek robić.
- No to gdzie mogą być inne miecze? Slytherin'a i Hufflepuff. - dodał Albus.
- Zostawcie mi znalezienie miecza Salazara. Wy zajmnijcie się Helgi. - powiedziała pewna siebie Alex.
- Wiesz gdzie jest? - zdziwiła się Rose.
- Nie, ale mam pewne podejrzenia, kto może wiedzieć. - uśmiechnęła się tajemniczo i wszyscy wiedzieli, że nie zamierza już nic więcej powiedzieć.
- No dobra, mieczami się zajmniemy potem. Teraz kwestia Złotych dzieci. - Rose przejęła pałeczkę. - Założyciele powiedzieli o tym, że sami odkryją swoje moce. Mam wrażenie, że znaleźliśmy dwójkę. Uważam, że to Cassie i James.
- Ja? - zdziwił się Gryfon.
- Tak ty. Była mowa o władaniu żywiołami. Przypomnij sobie o tym jak swobodnie czujesz się z ogniem. -powiedziała Clary i dodała mu otuchy klepiąc po plecach.
- A Cassie zrobiła świetny pokaz z wodą - wytłumaczyła dodatkowo Alexis. - Ciekawe czy umielibyście to powtórzyć.
- Brakuje nam jeszcze kogoś ze Slytherinu i z Hufflepuffu. A z żywiołów zostało nam powietrze i ziemia. Alex, może twoja kolej, aby pokazać co potrafisz? - dorzuciła Rose.
- Ja? Ale mnie nigdy nie ciągnęło w stronę jakiegoś żywiołu. - zaprzeczyła szybko Ślizgonka.
- Ale świetnie latasz na miotle. Uwielbiasz przebywanie na wysokościach. Musisz spróbować. - nalegał James, ale Blackówna nie była przekonana.
- Macie głupie pomysły - westchnęła, po czym prychnęła. - A kto z Puchonów? Może Sebastian? Pewnie ma moc zapadania się pod ziemię.
- Ja uważam, że to Hugo jest Złotym Dzieckiem - powiedziała Cassandra. - Jest dzieckiem kolejnej pary wielkich czarodziei.
- Ma to sens. Sprawdzimy to. - obiecała Clary.
- Przepraszam, że wam przerwę, ale chyba o czymś zapominacie - odezwał się Albus i wszystkie pary oczu zwróciły się ku niemu. - Pisało, że Salazar naznaczył swojego dziedzica. Rozumiem, że uważacie Alex za rodzinę Voldemorta?
W pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza. Wszyscy patrzyli to na Pottera, to na Blackównę.
- Noo... W sumie Blacki od dawna byli w Slytherinie... - zawahał się James, za co dostał od Clarissy przez łeb.
- Al ma rację. Alex na pewno nie jest potomkiem tego pacana. - Gryfonka chciała dodać Ślizgonce otuchy.
- Jest tylko jeden sposób aby to sprawdzić - odezwała się Rose. - Potrzebujemy wężomowy.
- Po co? - zdziwili się wszyscy.
- Rose dobrze kombinuje. Slytherin był wężousty i wszyscy jego potomkowie też są. - tym razen to Scorpius pokiwał głową.
- Ale skąd my ci wytrzaśniemy wężomowę? - Fred był lekko zdezorientowany.
- Nie wiem. Coś wymyślimy. Na dzisiaj koniec. - zadecydowała Krukonka.
- Jeszcze ostatnia sprawa. Lexi, Lacey i Isabell są według nas tymi ludźmi w białych maskach. - powiedział Albus i wytłunaczyli reszcze swoje podejrzenia. Wszyscy obiecali mieć na nie oko.
***
Clary szła na spotkanie z Neal'em. Zaprosił ją na spacer. Mieli iść początkowo do Hogsmeade, ale zmienili plany.
- Hej! - zawołała zadowolona na jego widok. Miał na sobie czarne spodnie i czarną kurtkę. Uśmiechnął się i poprawił włosy. Gryfonka podbiegła do niego i zarzuciła ręce na szyje i całując w usta. - Idziemy?
Poszli na błonia, na których było mało uczniów z powodu niezbyt ładnej pogody. Rozmawiali o śmiesznych sytuacjach ze szkoły, o Snape'ie i nieudolnym nauczycielu OPCM Bobie. Kiedy znaleźli się już prawie przy granicy Zakazanego Lasu, Johnson zatrzymał Clarissę.
- Muszę ci coś powiedzieć - popatrzył jej prosto w oczy. Uśmiechnęła się do niego, a w jej ciemnych oczach tańczyły płomyki radości. - Ale pamiętaj, że cię bardzo kocham, tak jak jeszcze nikogo nie kochałem.
- Ja też cię kocham - dodała dziewczyna, a ich usta ponownie się zetknęły. Nagle Clary odskoczyła jak poparzona i krzyknęła z bólu.
- Co się stało!? - Neal przeraził się i złapał ją za ramię, aby się nie przewróciła. Ona tylko patrzyła jak zahipnotyzowana na swoją lewą rękę. Stawała się czarna. Najpierw wierzch dłoni, potem cała dłoń aż do nadgarstka.
- Co to jest!? Neal! Neal, co to jest!? - dziewczyna zaczęła panikować. Straciła w niej czucie i o mało się nie rozpłakała. Neal zdrętwiał, a z jego ust posypał się potok najgorszych przekleństw. - Neal, co to!?
- Klątwa! - odkrzyknął w końcu. Weasleyównaprzeraziła się jeszcze bardziej. - Za długo zwlekałem! Chodźmy. Chodźmy do profesora Snape'a. Tylko szybko, chodź. On... On pomoże.
Położył jej rękę na ramieniu i ruszyli jak najszybszym krokiem do lochów mistrza Eliksirów.
*********************
Jeszcze jeden rozdział za to, że tak długo mnie nie było ;****
Kocham was moi czytelnicy! 😊❤
Komentujcie proszę! Co myślicie o tym rozdziale i o Klątwie? 😏
Pozdrowionka,
TheQueenOfMagic 😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top