8. Opowieść (II)

- Kto to jest? - zmarszczył brwi Harry. Nic z tego nie rozumiał.

- Camille Dione to najstarszy anioł. Królowa Wyklętych. To od niej powstała nasza rasa. - powiedziała Mia kręcąc z miedowierzaniem głową. - Od setek lat wszyscy byli pewni, że ona nie żyje!

- Coo? - Hermiona nie kryła zdziwienia. Chociaż przypominało jej to przypadek Voldemorta, ale on nie był martwy przez sehki lat!

- Widać nieźle się maskowała... Ale opowiemy wam to od początku... - zaczęła Akkie poprawiając skrzydła, a Mia zaczęła mówić z nutką zgrozy w głosie.

- Dawno, dawno temu, jakoś krótko po stworzeniu świata, Bóg postanowił, że musi mieć na Ziemi kogoś, kto będzie pilnował porządku. Było tam tylko dwojga ludzi, więc Bóg zesłał dwa anioły. Nazwał je Camille i Nathaniel. Na początku wszystko było w porządku, mieli oni dać początek nowej rasie, aniołom, tak jak Adam i Ewa ludziom. Walczyli z demonami, którzy już w pierwszysch dniach napadali na nowy świat siejąc spustoszenie.
Wszystkie im się udawało pokonywać, ale jeden im umknął. Przybrał postać węża i kusił Adama i Ewę, którzy mu ulegli. Bóg tak się wściekł na całą czwórkę, że wypędził ich z Edenu. Demon w kształcie węża im umknął i znany jest teraz na świecie pod różnymi imionami; Kusiciel, Szatan, Lucyfer, Mefistofeles, Diabeł... - urwała przejęta Mia zakładając nogę na nogę.

- Ale nadal nie rozumiem o co chodzi z tą Królową Wyklętych. - zarszczył czoło Harry niecierpliwiąc się, bo chciał jak najszybciej ruszać na ratunek Ginny. Akkie kontynułowała opowieśc siostry.

- Kiedy zostali oni wypędzeni, Camille wpadła w furię. Uznała, że skoro demon potrafił przechytrzyć Boga i aniołów, to jest lepszy. Za plecami Nathaniela zaczęła knuć spisek, bo chciała przejść na ciemną stronę. W między czasie urodziła piątkę dzieci. W końcu jednak nie chciało jej się czekać i chciała odejść do demonów, stać się jak one. Gdy odprawiała rytuał, nakryła ją jej najmłodsza córka Elisabeth. Camille ją zabiła, ale przez to przerwała rytuał. Uciekła więc zabierając ze sobą dójkę najstarszych dzieci; Christinę i Alexandra. Chciała ich przekabacić na swoją stronę. - Akkie zmęczyła się już mównieniem i pałeczkę ponownie przejęła Mia.

- Myślała, że zanim Bóg dowie się o jej zamiarach, ona już dawno będzie demonem i nie będzie jej w stanie nic zrobić. Przeliczyła się. Bóg od początku wiedział o co zamierza zrobić. Zanim zdążyła przejść do wymiaru demonów, Stworzyciel zamknął portal przeklnął ją i zabił jej ukochaną córkę Christinę. Zmienił kolor włosów Camille na czarny, taki jak jej dusza i zesłał na wygnanie. Stała się Wyklętą.

- I co potem się działo? - zaciekawił się Ron.

- Odwróciła swojego najstarszego syna Alexandra przeciwko ojcu i też sprawiła, że stał się Wyklętym. Zamiast tworzyć nową rasę aniołów, zaczęła tworzyć Wyklętych. Dużo walczyła z Nathanielem, ale zawsze ich bitwa kończyła się remisem. Mieli takie same moce. - powiedziała Akkie.

- A co tak ogólnie robią ci Wyklęci oprócz porywania cudzych dziewczyn? - mruknął Harry.

- Niszczą aniołów i sprzymierzają się z demonami. Dopóki nie staną się dorośli, chodzą do ludzkich, czy jak wy to mówicie, "mugolskich" szkół, tak jak my anioły. Tak, że tam powiem, uwodzimy ich i zabijamy. - wzruszyła ramionami Akkie jakby było to coś najoczywistszego na świecie.

- No dobra, ale mówiliście, że wszyscy mysleli, że Camille umarła. Więc czemu Harry ją spotkał? - Hermiona zadała pytanie, o które najbardziej jej się rozchodziło.

- Dokładnie pięćset dziewiędziesiąt dziewięć lat temu, Nathaniel i Camille stoczyli ostateczną bitwę, na śmierć i życie. Trwała trzy dni bez przerwy. W tym aniołowie, Wyklęci i demony walczyli przeciwko sobie, a nawet czarodzieje pomagali czarnej stronie. Wielu aniołów wtedy zginęło, rodzice i dziadkowie często nam o tym opowiadają, aby przypomieć, że nie możemy wierzyć nikomu oprócz innym aniołom. Dlatego tak się wkurzają, że się z wami zadajemy, a oni na dodatek są wyjątkowo cięci na wasz gatunek. - westchnęła Mia. Ron chciał zapytać dlaczego, ale Akkie wyprzedziła ich odpowiedzią.

- Wtedy, gdy była ta bitwa, brat naszej matki; Sebastian, został zabity przez jednego z czarodzieji, którzy pomagali Wyklętym. - powiedziała sciszonym głosem jalby bała się, że ktoś ich podsłucha. Przyjaciele nie musieli już pytać co się dalej stało.

- No i w tej bitwie zginął Nathaliel, Camille go zabiła, ale wszyscy myśleli, że ona też zginęła. - tłumaczyła dalej Mia niespokojnie rozglądając się po pomieszczeniu. - Walczyli oni sami w jedym z budynków, który zawalił się gdy oni tam byli, a potem spłonął. Wszyscy, którzy znajdowali się w tym budynku zginęli. Co do jednego. Widać jednak, że Camille jakimś cudem przeżyła...

***

Julie z wyśmienitym humorze teleportowała się przed Norę. Przez chwilę, nic nie wskazywało na to, że cokolwiek tam się stało. Kiedy jednak podeszła bliżej, zauważyła wybite szyby, wywarzone i połamane drzwi. Upuściła aż torby z zakupami, które się rozsypały, wyciągnęła różdżkę i łuk. Weszła po cichu do domu ze strzałą naciągniętą na cięciwie. Wnętrze wyglądało jakby przeszło przez nie istne tornado. Wszystko było porozrzucane, a w domu było cicho. Zdecydowanie za cicho.

Julie z wielką gulą w gardle szła korytarzem. Co się stało? Gdzie jest reszta? Szła tak cicho niczym kot, aż nagle usłyszała na górze zgłuszony dźwięk tłuczonego szkła. Podskoczyła aż z zaskoczenia. Ruszyła powoli po schodach starając się nie zrzucić z nich nic. Jedyne co ją zdradzało, to to że drewniane schody przeraźliwie skrzypiały. Po przejściu lilku stopni zrezygnowała, bo nie chciała się zdradzić. Nie wiadomo w końcu kto lub co tam było. Zaczęła więc latać, tak jak wtedy gdy nie mogła chodzić i gdy tylko znalazła się na szczycie, z powrotem opadła na podłogę.

Na górze, podobnie jak na dole było mnóstwo kurzu i potłuczonych rzeczy. Oprócz tego unosił się jakiś dziwny, niezidentyfikowany przez Rudą odór. Nagle znowu usłyszała jakieś oznaki życia. W pokoju, który Harry dzielił z Ronem, można było usłyszeć jęki i łkanie. Drzwi były zamknięte, więc nic nie widziała.

Ruszyła gotowa by zaatakować w każdej chwili. Gdy była już koło drzwi, poprawiła strzałę i kopniakiem wyważyła drewniane drzwi. Przez chwilę w powietrzu unosiła się chmura kurzu, tak że Julie nic nie widziała. W końcu zaczęły się formować kształty; zmasakrowane meble, okno, łóżka i jakaś postać podpierająca się o ścianę. Postać zaczęła kaszleć, aż w końcu Potter zobaczyła jej twarz. Była to pani Weasley.

- Julie... - wychrypiała i chciała podejść do dziewczyny, ale ona celowała w nią łukiem.

- Skąd mam pewność, że jesteś prawdziwą Molly Weasley, a nie zmiennokształtnym demonem? - powiedziała poważnym tonem rudowłosa. Pani Weasley zrobiła przerażoną i zrezygnowaną minę.

- Harry dał mi dwa tysiące galeonów, które dostał od Ministerstwa za zabicie Voldemorta i musiał przekonywać mnie trzy dni bym je wzięła. - powiedziała po dłuższym zastanowieniu się. Julie odetchnęła i opuściła powoli łuk ze strzałą.

- Gdzie reszta? I co tu się do kasnej ciasnej stało!? - dziewczyna schowała strzałę do kołczanu i przewiesiła broń na ramieniu. Usiadła na łóżki, a raczej na czymś, co z tego zostało i domagała się wyjaśnień. Pani Weasley powiedziała jej wszystko co wiedziała, co trochę łkając, bo porwano Ginny.

- Dlaczego na mnie nie poczekali!? - oburzyła się Julie zrywając z kanapy.

- Mówili, że nie ma czasu... - oparła zrezygnowana pani Weasley.

- Ta jasne. - prychnęła. - Mjszę ich jakoś znaleźć, a potem znajdziemy Ginny.

- Julie, pomóż mi z domem. Proszę. Nie mam siły go sama naprawić. - błagała Molly. Julie trochę zfrustrowana postanowiła, że omoże najpierw pani Weasley, a potem pójdzie do Mii i Akkie, by wytropiły Harry'ego i przyjaciół.

***

- Dobra, żeby wytropić Ginny, musimy mieć jakąs jej rzecz. Macie coś? - Mia i Akkie szykowały broń i wszystko ci potrzebne do wyprawy po rudowłosą.

- Ja mam jej okulary przeciwsłoneczne! - Harry wyciągnął z kieszeni zielone okulary z czarnym wzorkiem. Dopiero teraz zauważył, że mają pękniętą szybkę. Podał je w milczeniu Mii.

- Może być. - mruknęła po chwili czarnowłosa. - Szkoda, że nie macie...

Nie dane jej było skończyć, bo trzasnęły wejściowe drzwi. Anioły przeklnęły głośno. Czemu ich rodzice musą wracać zawsze jak są u nich nieproszeni goście?

- Schowcie się w tamtym pokoju. - Akkie popchnęła ich korytarzem. - Pierwsze drzwi na lewo. I nie wychodźcie, dopóki po was nie przyjdziemy!

Siostry zbiegły po schodach do rodziców, a Harry, Ron i Hermiona weszli do wcześniej wskazanego pomieszczenia. Był to sporych rozmiarów pokój. Jedna połowa była kompletnie inna niż druga. Jedna błękitno-lawendowa, delikatna, bardzo dziewczęca, w kwiatki, motylki itp. Było na niej duże, królewskie łóżko, nad którym widniał duży napis "AKKIE".

Druga połowa kontrastowała z pierwszą. Była urządzonaw ciemnych barwach; czarny, granatowy, fioletowy, czerwony. Łóżko nie było królewskie, lecz zwyczajne, jednakże również całkiem duże. Nad nim wisiał napis "MIA" i mnóstwo zdjęć. Na jednym Harry dostrzegł Mię, Akkie i Julie! Siostry prawie nic się nie zmieniły, ale Julie dużo! Po pierwsze; była teraz starsza (po aniołach nie było tego widać), nie miała aparatu na zębach, ani okularów. Wyglądała kompletnie inaczej, tylko te zielone oczy i rude włosy były takie same.

Gdy przyjaciele rozglądali się po pokoju weszły do niego nagle siostry taszcząc plecaki z prowiantem i broń. Mia zamknęła drzwi na klucz od środka i podały każdemu po plecaku, anielskim nożu i sztylecie.

- Idziemy stąd jak najszybcie. - powiedziała Mia wyłaniając skrzydła. Były one takie same jak Akkie, tylko trochę większe. Harry'emu zdawało się, że były one mniej białe niż skrzydła blondynki. Bardziej były szarawe. Nie śmiał jednak o to zapytać.

- Teleportujcie nas w jakieś ciche miejsce, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzać. - poleciła Akkie zwracając się do Hermiony.

Złapali się wszyscy za ręce i zniknęli.

************************
Po długich zmaganiach się z tym rozdziałem, OTO ON! Opowieść o Camille całkowicie wymyślone przeze mnie xd

Po pierwsze, DZIĘKUJĘ ZA 21,2 TYS. WYŚWIETLEŃ!!!! I LOVE YOU!!!!

I teraz takie krótkie ogłoszenie;

ROZDZIAŁY BĘDĄ DODAWANE NA ZMIANĘ Z MOIM DRUGIM FF. O HUNCWOTACH!!!!
czyli jeden rozdział tu, drugi tam itd. ;D

Dajcie mi pomysł gdzie może być Ginny, bo nie mam bladego pojęcia xD

KOMENTUJCIE!!!

Pozdrowionka!!!

TheQueenOfMagic 💕💕💕





























Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top