32. - "Będę mógł do ciebie mówić Lily." (I)
To zdjęcie z mediów rozwaliło mój system 😂😂
******************************
Julie powoli otworzyła oczy. Ból głowy był nie do zniesienia. Chciała się za nią złapać, ale gdy tylko podniosła rękę, zauważyła że jest przykuta do ściany. Czuła jednak jak coś ciepłego spływa jej strużkami z czoła. Była to krew. Po porstu cudownie. - pomyślała z sarkazmem. Nie znajdowała się już w pomieszczeniu z wielkim, drewnianym kołkiem, ale w małej, wilgotnej "piwnicy". O ile można to nazwać piwnicą.
Usłyszała po swojej prawej stronie ciężki, nierówny oddech. Z trudem odwróciła głowę w tamtym kieruknu. Obok niej do ściany przykuty był uśpiony Fred. Jedynym źródłem światła była mała świeczka stojąca na środku pomieszczenia. Nie dawała za dużo światła, ale zawsze coś.
Pod ścianą na przeciwko więźniów, Julie zauważyła dwie różdżki. Zapewne jej i Freda.
Jacy oni są głupi. Nie ma to jak zostawić nasze różdżki w naszej celi. Brawo za ich niezwykłą inteligencję! - ponyslała dziewczyna. Czujcie ten sarkazm?
- Accio różdżka. - wypowiedziała lekko ochrypłym głosem. Magiczny patyk nawet nie drgnął. Julie powtórzyła czynność, ale nic się nie stało. - Co jest? - powiedziała sama do siebie.
- Nie wysilaj się. I tak ci się nie uda. - Julie usłyszała jakiś znajomy głos i gdyby nie była przykuta całym ciałem do ściany, pewnie podskoczyla by ze strachu.
- Kto tam jest? - dziewczyna wytężyła wzrok i dopiero teraz zobaczyła w rogu pokoju siedząca, ciemną postać.
- Czarny Pan rzucił na to pomieszczenie najsilniejsze zaklęcia, więc nie można w nim użyć czarów. Tylko on sam może. - postać zignorowała pytanie Julie i nie odpowiedziała jej kim jest. Dziewczyna jednak domyślała się.
- Pff. Gdybym miała różdżke to bym to zaklęcie cofnęła w sekundę. - prychnęła Potter.
- Arogancka i samolubna jak ojciec. - syknęła postać. Nadal jednak siedziała w kącie. Myślała, że Julie jej nie pozna jeśli się nie pokaże. Myliła się.
- Wiesz Severusie, - zaczęła dziewczyna. Pewnie gdyby nie było ciemno, zobaczyła by zaskoczoną i zakłopotaną minę Snape'a. - nigdy tego nie zrozumiem. Minęło prawie dwadzieścia lat, a ty nadal nie potrafisz się pogodzić z tym, że moja mama wybrała akurat Jamesa. - Julie nie mówiła tego złośliwie, wręcz przeciwnie, mówiła to ze współczuciem.
- Co ona w nim widziała? - Snape wstał z rogu i zaczął przechadzać się po pokoju.
- Widać dużo. - uśmiechnęla sie dziewczyna, ale nikt nie mógł zauważyc jej uśmiechu. - Podaj mi różdżke. - dodała już bardziej chłodno i stanowczo.
- Chyba sobie kpisz. - wysyczał.
- Hmm.. To będzie idealny artykuł do gazety. "Severus Snape, przyczynił się do śmierci Julie Potter, córki Lily, którą tak kochał". Co ty na to? - zaczęła udawać entuzjazm Julie. Snape zrobił się cały czerwony ze złości, podszedł do dziewczyny i przyłożył jej różdżkę do gardła.
- Zamknij się. - warknął, ale Julie się nie wystraszyła.
- I co? Zabijesz mnie? Proszę, zabijaj, i tak nie możesz użyć tu magii. - wzruszyła ramionami dziewczyna. - Ale wypuść Freda.
Severus opuścił różdżkę i spojrzał z niesmakiem na dziewczynę. Nic jednak nie powiedział tylko usiadł z powrotem w kącie. Rozmyslał nad czymś.
- Podaj mi różdżkę, a Voldemortowi powiem, że sama ją sobie przywołałam. Powiem, że nie działały na mnie jego zaklęcia. - odezwała się znowu Julie. Patrzyła błagalnie na Snape'a.
- N-nie. - wyjąkał. Tak, Snape się jąkał!
- Ja wiem, że nie jesteś zły. Wiem to. Wiem, że starałeś się chronic Harrego za wszelką cenę. Ja to wiem. I wiem, że nie chcesz naszej śmierci, tak samo jak ja nie chcę twojej. - zaczęła Julie i patrzyła mu w oczy. Pojawiła się w nich.. łza?
- Julie? - jęknął Fred, który właśnie się obudził. - Z kim rozmawiasz?
- Poczekaj Fred, zaraz ci wyjaśnię. - uciszyła chłopaka i z powrotem zwróciła się do mistrza eliksirów. - Pomożemy ci wszyscy. Możemy cię schronić gdyby Voldemort chciał cię zabić. Nie możesz we wszystkich widzieć wrogów. Podaj mi tylko różdżkę. Nie uwolnisz mnie tym, a ja okłamię Voldemorta. Proszę.
- Julie o co chodzi? - Fred nadal był zdezorientowany. Dziewczyna nie wiedziała co mu odpowiedzieć więc milczała. Patrzyla tylko blagalnie na Snape'a, którego Weasley nie mógł zobaczyć, bo siedział w ciemnym kącie.
- Dobrze. - odezwał się po długiej chwili Severus. Fred rozpoznał jego głos i nie był w stanie nic powiedziec ze zdiwienia. Julie odetchnęła za to z ogromną ulgą.
- Dziękujemy. - pisnęła ze szczęścia.
- Ale pod jednym warunkiem. - mina Julie już trochę zrzedła. Jaki warunek mógł wymyślić Śmierciożerca? W sumie, były Śmierciożerca.
- Jakim? - zapytała z gulą w gardle.
- Będę mógł do ciebie mówić Lily. - odparł z lekkim, prawie niezauważalnym, ale szczerym usmiechem.
- Pewnie. - powiedziała rozbawiona Julie.
- Julie ja nic z tego nie rozumiem. - Fred był zirytowany całą tą sytuacją.
- Freddy, wytłumaczę ci jak już będziemy wolni, dobrze? Teraz musimy działać. - odparła spokojnie. Chłopak tylko pokiwał głową. - Podaj mi już różdżkę.
Snape wstał i widać było, że ze strachem podaje Julie różdżkę.
- A co jak poda mi eliksir prawdy? - zrozumiał Snape gdy Julie zdejmowała zaklęcie z pomieszczenia i uwalniała siebie i Freda.
- Mogę ci zmodyfikowac pamięć. - odparła dziewczyna. Wiedziała, że nie jest to najbezpieczniejszy pomysł, ale nic innego nie wpadło jej teraz do głowy. Snape byl przerażonu ta propozycja.
- D-dobrze. Ale uważaj. - powiedział i wziął głęboko wdech. Julie zrobiła kilka ruchów ręką i błysnęło niebieskie światło.
- Już po wszystkim. - odetchnęła z ulgą dziewczyna.
- Po czym? - zapytał zdezorientowany mistrz eliksirów. Udało się.
- Po niczym. Jak zdobyłam różdżke? - zapytała.
- Byłaś na tyle silna, że użyłaś magii bezróżdżkowej i ją przywołałaś mimo zaklęcia Czarnego Pana. - powiedział Snape pustym głosem.
- Jak ty to.. - zaczął zdziwiony Fred, ale przerwał, bo usłyszeli nad nimi jakiś wybuch.
- Idziemy! - zażądziła Julie i zaklęciem wywarzyła mosiężne drzwi. - Severusie, ty tu narazie zostań. Przyjdź za chwilę.
- Dobrze. - powiedział bez żadnego wyrazu twarzy. - Lily.
- Trzymaj sie Snape! Nie wiedziałem, że jesteś taki szlachetny. - odparł szczerze z uśmiechem Fred i wyciągnął dłoń by uściskać rękę byłego nauczyciela.
Mistrz eliksirów nie zdobył się nawet na uśmiech, a tym bardziej na podanie dłoni Weasleyowi. Fred cofnął rękę i pobiegł z Julie w stronę drzwi zostawiając Snapea samego. Dziewczyna jednak z połowie drogi zatrzymała się i podbiegła jeszcze na chwilę do zdezorientowanego Severusa.
- Dziękuję. - wyszeptała i mocno go przytuliła. (dop. aut. taak XDD powaliło mnie XDD) Jego zdziwiona mina była bezcenna i tylko lekko poklepał dziewczynę po plecach. Ona uśmiechnęła się i pobiegła już dalej z Fredem.
Gdy wyszli przez drzwi, trafili na dłuugie, czarne schody. Puścili sie pędem w górę, kiedy nagle schody stały się ruchome i zaczęły zjeżdżać w dół. Na dole nie było już jednak mosiężnych drzwi, ale wielka, czarna dziura. Dalszy bieg nie miał jednak sensu bo i tak ciągle się cofali i w końcu wpadną w dziurę!
- Złap się mnie! - krzyknęła Julie do Freda. On złapał ją za dłoń. Dziewczyna złapała ręce Weasleya i oplotła się nimi w talii. - Trzymaj się mnie mocno w pasie!
Gdy już Fred mocno trzymał (albo przytulał jak kto woli) Julie, ona podskoczyła i zaczęli się unosić w powietrzu. Dziewczyna widziała strach w oczach chłopaka.
- Nie puszczaj! Damy radę! Już blisko! - krzyczała gdy Fred rozluźnił trochę uścisk. Oni latali! Byli już prawie na samym czubku schodów i Julie wysadziła w powietrze kolejne drzwi. - Bombarda Maxima!
Przelecieli przez dziurę i upadli na podłogę. Oddychali ciężko, a szczególnie Julie. Fred pozbierał się szybciej i podszedł do swojej dziewczyny.
- Wszystko w porządku? - zapytał, a ona tylko pokiwała głową. Pomógł jej wstać i zaczęli rozglądać się po pomieszczeniu. Było duże i ciemne. Dokładnie na przeciwko drzwi, przez które weszli były kolejne. Fred złapał klamkę i pociągnął. Drzwi nawet nie drgnęły, za to ze wszystkich ścian wydobyły się kolce dusz. Ściany zaczęły się niebezpiecznie przybliżać do środka sali.
- Prawdziwe piękno ukryte jest w prostocie. - para usłyszała nagle jakiś głos rozbrzmiewający w pomieszczeniu.
- O co chodzi? - na twarzy Freda malowało sie przerażenie.
- To zagadka. Aby kolce nas ni dźgnęły i aby otworzyć drzwi trzeba ją rozwiązać. - powiedziała zdenerwowana Julie. Nie lubiła zagadek, chociaż logiczne myślenie nie sprawiało jej probelmu.
- Ale ta zagadka nie ma sensu! - prychnął Weasley. Kolce wciąż się przybliżały.
- Freddy, każdy z nas może tylko raz odpowiedzieć na to pytanie. Jeśli odpowiem źle, stracę głos dopóki nie wyjdzieny z tego pomieszczenia. Wtedy TY będziesz musiał rozwiązać zagadkę, dobrze? - Julie złapała Freda za ramiona i spojrzała mu prosto w oczy.
- Dobrze. - odparł. - Ale ja nic z tego nie rozumiem.
- To na pewno jest formuła jakiegoś zaklęcia, które jest zarazem łatwe i piękne. - Julie zaczęła chodzić nierwowo w kółko jak najbliżej środka i przygryzała wargi.
- To nie ma sensu... - jęknął Fred. Nie przypominał ani trochę roześmianego nastolatka.
- Mam pomysł! Pamiętaj, celuj w drzwi odpowiedzią. - powiedziała Julie i skierowała swoją różdżką w wyżej wymienionym kierunku. - LUMOS!
Różdżka czarodzejki zaświeciła, ale zaraz zgasła. Julie złapała sie za gardło. Podała błędną odpowiedź. Nie może mówić. A kolce przybliżały się coraz szybciej i szybciej.
- Julie! - Fred przytulił dziewczynę. Ona tylko stała i wpatrywała się w drzwi. Chłopak musi zgadnąć jaka jest odpowiedź.
- Co ja mam zrobić? Jaka jest odpowiedź? Co jest piękne ale łatwe?
Julie uderzyła się w czoło z otwartej ręki. Fred spojrzał na to ze zdziwieniem. Julie pewnie zgadła odpowieź, ale nie może mu powiedzieć. On nie da rady...
- Julie.. Daj jakąs wskazówkę. - błagał chłopak. Julie wskazała tylko na swoją bliznę, która znikąd pojawiła się na czole dziewczyny. - Co?? Co blizna ma...
Nagle Freda olśniło. Co jest piękne i łatwe dla Voldemorta? Śmierć innych. A jakie zaklęcie to wywołuje?
- AVADA KEDAVRA. - wyszeptał Fred wskazując na drzwi. Miał w gardle wielką gulę. Co jeśli mu się nie udało? Zginą tu. Nic się na początku nie wydarzyło. Już stracił nadzieję, że sie stąd wydostanie, kiedy nagle drzwi otworzyłyc się z potężnym hukiem.
Fred złapał za rękę dziewczynę i w ostatniej chwili wydostali się z pomieszczenia.
- Świetnie! - uradowana Julie rzuciła się na szyję chłopakowi i pocałlwała w policzek. Ich szczęście jednak nie mogło trwać zbyt długo...
×××××××××××××××××××××××××××
Okeyyy xD możecie mnie zabić że tak długo musieliście czekać :P przepraaaszam xdd i przepraszam za taki dziwny rozdziaał xdd I jeszcze brak pomysłu na tytuł ;P
Dziękuję za tyle wyświetleń i ★★!!
Kocham waas!!
Pozdrowionka!
TheQueenOfMagic❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top