29. "Dochowasz tajemnicy prawda?" (II)
Aaaa, od dwóch tygodni siedzę nad słownikiem gdzie jest strona z imionami, wymyślam charaktery, wygląd postaci i fabułę do III części tej książki i już nie wyrabiam! xD
Już wiem jak czują się autorzy, którzy tworzą kompletnie nowe postacie i to tak dużo. A tu się coś przypomni, a tu się coś zmieni, a tu trzeba kogoś zrobić takiego żeby nie było tu tego za dużo. Bosze ratuj xD
No, musiałam się wyżalić 😂 a teraz zapraszam już na rozdział.
A tak by the way, zajrzyjście na zdj w mediach. Ja szczerze o tym nie wiedziałam xD
****************************
Wilkołak skoczył na Julie i przygniótł ją swoim ciałem. Dziewczyna zaczęła kopać potwora ale on nie zrezygnował. Nie mogła znaleźć różdżki. W końcu podziękowała w duchu, że potrafi używać magii bezróżdżkowej i w ostatniej chwili odepchnęła zwierzę, które upadło na przeciwną ścianę. Na chwilę to je oszołomiło.
Nagle wejście, którym Julie przyszła ponownie się otworzyła. Nie czekając długo wzięła różdżkę z podłogi i przeczołgała się tyłem rzucając po drodze jeszcze raz Drętwotą w wilkołaka. Dotarła z powrotem do tej samej blbioteczki.
- Zamykaj! Zamykaj! - krzyczała gdy czuła, że połowa jej ciała już się tam znajduje. W końcu wydostała się cała, a wejście zniknęło. Odetchnęła z ulgą, przeczesała włosy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Zobaczyła matkę Dracona.
- Nic ci nie jest? - zapytała podchodząc do rudowłosej. Jej zrobiło się głupio, że weszła do kogoś domu pod jego niewiedzę i do tego wypuściła jakiegoś potwora.
- Ja... Nie. Przepraszam. - dziewczyna nie umiała się wysłowić. Miała na ciele kilka zadrapań i ranę na czole z której leciała krew, ale to wszystko.
- Po co tu przyszłaś? - Narcyza zmarszczyła podejrzanie czoło. No tak, kto przchodzi w nocy do obcego domu jak nie jakiś włamywacz?
- Przepraszam, pukałam ale nikt nie przychodził, drzwi były otwarte więc w końcu weszłam. Nie chciałam nic zniszczyć, ani nic ukraść. Przysięgam. Przyszłam do Draco, ale dotarłam tutaj, bo świeciło się światło i potem usłyszałam za tą ścianą hałas i tam weszłam i tak był ten wilkołak. Przepraszam... - tłumaczyła się Julie nerwowo spoglądając na ścianę, jakby bała się, że zwierzę znowu z niej wyskoczy. W końcu ukryła twarz w dłoniach.
- Już dobrze. Usiądź, musimy porozmawiać. - głos pani Malfoy był zadziwiająco spokojny, więc Julie aż się wystraszyła. Wykonała polecenie i spojrzała z niepokojem na kobietę.
- Czy Draco jest w domu? - zapytała Potter, bo to ją aktualnie najbardziej interesowało.
- Jest, ale nie może rozmawiać. Dlaczego przyszłaś w nocy, a nie rano? - zdziwiła się blondynka.
- Yy... Bo w sumie to się wymknęłam, żeby nikt nie wiedział, że tu jestem. - speszyła się. Kobieta podeszła do szafki, wyciągnęła z niej kubki, dzbanek i torebki herbaty. - Ale dlaczego Draco nie może rozmawiać?
- Zaraz ci wytłumaczę. - podgrzała wodę czarami i zaparzyła im po herbacie. - Napij się. Uspokaja. - Julie niepewnie wzięła kubek i upiła z niego małego łyka. Smakowała normalnie i nie czuć było żadnych eliksirów, więc uznała, że może pić dalej. - Czy wiesz, co cię zaatakowało?
- Oczywiście. Wilkołak. - Julie odpowiedziała tak jakby Narcyza miała ją za głupią. Uczyła OPCM, musiała to wiedzieć. - Swoją droga, kto trzyma wilkołaka w domu? Po co wam?
- Jeszcze się nie domyśliłaś? - zdziwiła się pani Malfoy.
- Czego? Jest prawie druga w nocy, mój mózg o tej godzinie nie funkcjonuje tak jak powinien. - Julie przetarła oczy. Dopiero teraz poczuła jaka jest senna. Narcyza złapała ją za dłoń i spojrzała w oczy. Potter przeraziła się, że to na prawdę jakaś grubsza sprawa.
- Draco jest wilkołakiem. - powiedziała delikatnie i czekała na reakcję Julie. Jej od razu odechciało się spać. Wyprostowała się ma krześle, spojrzała na matkę Malfoy'a dziwnym wzrokiem i wyplątała swoją dłoń z jej uścisku.
- Co? - zapytała niedowierzając. - Jak to możliwe?
- Słuchaj uważnie. W trakcie wakacji gdy Draco skończył piątą klasę, Lucjusz popadł w niełaskę Czarnego Pana z powodu przegranej bitwy w Departamencie Tajemnic i dlatego, że stracił przepowiednię. Potem został zesłany do Azkabanu. Dlatego Czarny Pan pozwolił Fenrirowi Greybackowi ugryźć naszego syna. - w oczach pani domu pojawiły się łzy. Ciężko jej było o tym mówić. Samej Julie zrobiło się przykro i ujęła dłoń kobiety by dodać jej otuchy.
- Nie rozumiem, Draco jako wilkołak nie mógłby zostać śmierciożercą, a przecież był. - zmarszczyła czoło rudowłosa.
- Nie był. - blondynka pokręciła przecząco głową. - Nie ma Mrocznego Znaku. Nigdy nie był śmierciożercą. Był zmuszony z nami uczestniczyć w naradach. - powiedziała Narcyza ocierając łzy.
- Uczyłam w szkole, dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? - zdziwiła się Ruda.
- Nie chcieliśmy by dużo ludzi o tym wiedziało. Wiedział Dumbledore i Severus. - powiedziała pani domu. - Severus ważył Draconowi wywar tojadowy. Teraz zniknął gdzieś bez śladu i Draco musi się męczyć.
- To skomplikowany eliksir. - przyznała Potter i zaczęła bujać się na krześle.
- Umiesz go uważyć? - zapytała z nadzieją Narcyza. Patrzyła na Julie błagalnym wzrokiem.
- Nigdy nie próbowałam. Musiałabym znaleźć recepturę, składniki... - zaczęła Julie, a Narcyza zerwała się z fotelu i chwyciła z półki książkę. Szybko znalazła odpowiednią stronę i podała Julie.
- Spróbujesz? - zapytała błagalnie. - Nie wiem do kogo mogłabym się jeszcze zgłosić o pomoc. Potter spojrzała na kobietę ze współczuciem i uśmiechnęła się słabo.
- Spróbuję, ale nie wiem co z tego wyjdzie. - odparła, a pani Malfoy uściskała ją mocno. Julie nie spodziewała się tego, ale też ostrożnie przytuliła kobietę. Widać jak ona bardzo kocha syna i jak bardzo zależy jej na nim.
- Dochowasz tajemnicy prawda? - zapytała w końcu.
- Oczywiście. - odparła Potter i wstała z krzesła. Zbliżała się trzecia. - Mogę pożyczyć tę książkę?
- Tak. - odparła i odprowadziła Julie do drzwi - Dziękuję - powiedziała gdy dotatły. - I przepraszam za Draco. Mógł ci zrobić krzywdę.
- To ja przepraszam, że się wprosilam i maczałam palce w nie swoich sprawach. - odparła Potterówna. Pożegnała się z panią Malfoy i teleporotwała do Nory.
***
- Gdzie byłaś? - gdy tylko Julie otworzyła wejściowe drzwi zauważyła Harry'ego siedzącego na krześle przy stole kuchennym. Przeklnęła w duchu, że nie wleciała oknem.
- Nie ważne. - odpowiedziała i ruszyła na górę. Wiedziała jednak, że brat nie odpuści. Nagle poczul jak książka wylatuje jej z ręki i trafia do chłopaka. Otworzył ją na zaznaczonej stronie. - Ej!
- Eliksir tojadowy? Dla kogo to? - zmarszczył czoło i spojrzał podejrzliwie na siostrę. Wiedział,że coś przed nim ukrywa.
- A co to jakieś przesłuchanie? Dla Teddiego. - skłamała i przywołała z powtorem książkę. - Ja interesuję się swoim chrześniakiem.
- Kłamiesz, nie byłaś tam. - odparł Wybraniec i założył ręce na piersi.
- Nie mówiłam, że u niego byłam. - odparła w miarę obojętnie.
- Skąd masz tą książkę? - dopytywał się okularnik. Julie wiedziała, że nie odpuści, a prowdy nie może powiedzieć.
- Z mojej szopy. Już wiesz gdzie byłam? - zapytała teatralnie jakby to było oczywiste.
- A ta rana na czole i te zadrapania? - Harry przestraszył się z leksza, że Julie brała udział w jakiejś bójce. Ona przeklnęła się w duchu, że zapomniała ich zaleczyć i zmyć krwi.
- Spadła na mnie półka i książki. Trochę narobiłam bałaganu i musiałam sprzątać. - Nie wiedziała czy brat jej uwierzył czy też nie, ale ruszyła szybko i cicho na górę do pokoju. Czuła się głupio, że musiała kłamać brata bliźniaka, ale obiecała dotrzymać tajemnicy. Zrzuciła pelerynę, schowała książkę pod poduszkę i usnęła.
Harry jeszcze długo nie mógł zasnąć. Zastanawiał się gdzie tak na prawdę była jego siostra. Jedynym w miare realnym dla niego wytłumaczeniem było to, że eliksir jest dla ich chrześniaka. Możliwe, że książkę ma z szopy, ale przecież równie dobrze mogłaby iść po nią za dnia, a nie skradać się w nocy. Co ją w ogóle tak nagle natchnęła na robienie eliksiru tojadowego? Do tego te rany. Na pewno nie spadła na nią półka. Peleryna była potargana u dołu. Brała udział w walce. To jest pewne. Ale gdzie i z kim? Dlaczego nic nie chce powiedzieć? Jutro Harry musi porozmawiać z Hermioną.
*************************
Wyczekiwany rozdział! Kto sié cieszy, że koniec wakacji? Bo ja nie 😂 może ktoś już skończył szkołę, inni z wad zaczynają nową, albo będą kończyć starą. Zapewne wszystko już gotowe? Ehh, damy radę c'nie? Byle do następnych wakacji 😜
Komentujcie co uważacie o rozdziale i obrocie spraw :D
Pozdrowionka!
TgeQueenOfMagic <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top