28. Nocny wypad (II)
Moja koleżanka uznała, że robię z tego opowiadania "Modę na sukces" xD
*******************************
- Julie - Hermiona ostrożnie usiadła na łóżku obok przyjaciółki. Ruda zamknęła oczy pozwalając ostatnim łzom wypłynąć i wytarła policzki. Spojrzała na czekoladowooką. - Co się stało?
- Co ja mam zrobić? - zapytała Potter, ale Granger nie zrozumiała do końca pytania. Wtedy Julie opowiedziała jej co się wydarzyło między nią a Draco i dzisiaj co z Fredem. - Ja nie chce żadnego z nich zranić.
- Wiesz, że jednego musisz wybrać. Nie możesz mieć obu, bo to będzie nie fair wobec nich. - Hermiona przytulała przyjaciółkę. - zastanów się przy którym z nich czujesz się swobodniej, lepiej. Przy którym z nich możesz być w stu procentach sobą. Który ciebie bardziej rozumie i którego ty bardziej rozumiesz.
- Nie wiem. - odpowiedziała zgodnie z prawdą zielonooka. - Draco wie, że jestem z Fredem i jak widać mu to nie przeszkadza, ale Fred nie wie nic o Draco.
- Julie, to nie tak, że nie przepadam za Malfoy'em, ale znam go dłużej niż ty. Chodziłam z nim do Hogwartu siedem lat i on wiele dziewczyn wykorzystał. - Miona dobierała ostrżnie każde słowo.
- Wszystkim też mówił, że je kocha? - zapytała Ruda, ale odpowiedziało jej milczenie. Granger nie wiedziała i nie chciała okłamywać przyjaciółki. Zastanawiała się też czy mówić jej o tym co blondyn powiedział Harry'emu na cmentarzu, gdy Wybraniec wskrzeszał siostrę.
- Nie wiem. - powiedziała w końcu i oparła się o ścianę.
- Muszę iść do Draco. - uznała Potter i wstała z łóżka. Momentalnie Hermiona też się poderwała.
- Co? Nie możesz teraz w środku imprezy. - zaprzeczyła. - Pomyśl, że gdy Fred się owie to nie będzie za ciekawie.
- Ale ja muszę do niego iść. - upierała się Julie.
- Po co? - zirytowała się Hermiona. Julie jednak sama nie wiedziała dlaczego. Coś jej jednak mówiło, że musi tam iść.
- Nie wiem. - westchnęła i usiadła z powrotem na łóżku. - I tak pójdę.
- Jeśli już musisz koniecznie iść, idź w nocy. - Hermiona dała za wygraną i uniosła ręce w górę na znak, że się poddaje. Ruda uśmiechnęła się do niej.
- Nie powiesz nikomu, dobrze? Ani, że gdzieś idę, ani o naszej rozmowie. - prosiła Potter, a Gryfonka uśmiechnęła się na znak, że nie powie. Przytuliły się.
- Idziesz na dół? - Hermiona podeszła już do drzwi.
- A możesz powiedzieć, że się źle czuję i poszłam się położyć? -Julie zrobiła błagalne oczka.
- Ile ja mam jeszcze razy dla ciebie kłamać? - zaśmiała się Granger i wyszła zostawiając przyjaciółkę samą w pokoju.
***
- I co z Julie? - gdy tylko Hermiona wróciła, Fred podbiegł do niej i zaczął wypytywać się o dziewczynę.
- Źle się czuje. - skłamała Gryfonka i uśmiechnęła się przepraszająco do Weasley'a. - I powiedziała, że chce być sama, więc lepiej do niej na razie nie idź.
- Ale na pewno wszystko okay? - Fred na prawdę martwił się o Potterównę i Hermionie zrobiło się go aż żal. Uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Na pewno. Przejdzie jej. Jutro porozmawiacie. - odpowiedziała i poszła do reszty się bawić na tyle ile to możliwe. Harry też zaczął ją wypytywać o siostrę, ale Granger wcisnęła mu tę samą śpiewkę co Fredowi.
***
Julie co trochę sprawdzała zegarek. Było po pierwszej kiedy w końcu przyjaciółki zasnęły. Draco zapewne też już śpi. Trudno, będzie musiała go obudzić. Założyła trampki, zażuciła pelerynę i otworzyła okno. Chciała na początku zejść po schodach, ale ktoś mógł przecież jeszcze nie spać i siedzieć w kuchni. Wyskoczyła więc i zaczęła lecieć. Przeleciała za ogrodzenie i opadła z wysiłku. Od kąt oddała połowę mocy bratu nie ma już takich możliwości jak kiedyś. Krótki lot potrafi ją zmęczyć.
Złapała więc oddech i teleportowała się przed Malfoy Manor.
Dziewczyna spodziewała się, że wszyscy domownicy będą spali, ale w jednym z najniższych okien świeciło się światło. Dom był ogromny i bardzo możliwe, że po prostu zapomnieli go zgasić, ale po chwili zauważyła tam jakiś ruch. Z jednej strony cieszyła się, że nie będzie chodziła po obcym domu podczas snu właścicieli.
Ruszyła ścieżką do drzwi mijając pawie pogrążone w głębokim śnie. Gdy dotarła do wrót zakołatała kołatką i czekała. Powtórzyła tą czynność jeszcze kilkakrotnie, ale nikt nie przyszedł otworzyć. Nacisnéła klamkę. Otwarte. Przez chwilę wahała się czy powinna wchodzić, az w końcu weszła i zamknęła za sobą drzwi. Oświecila różdżkę.
Dom ją przerażał. Był ogromny i bardzo tajemniczy. Portrety wuglądały jakby ją obserwowały, albo na prawdę to robiły. Była już tutaj raz, ale za dnia i wtedy nie miała czasu przyglądać się wystrojowi. Pchnęła drzwi do salonu i przeszła przez niego do kolejnych drzwi, za którymi był długi korytarz z wieloma rozwidleniami. Poszła prosto do ostatnich drzwi, bo właśnie na końcu widziała światło.
W końcu dotarła do pomieszczenia z oświeconym światłem. Byl to nieduży pokój z ogromnym fotelem, małym stolikiem do kawy i mnóstwem półek z książkami. Fotrl wyglądał jakby ktoś na nim przed chwilą siedział, a na stoliku stał do połowy pełny kubek z jeszcze ciepłą kawą. Ktoś musiał przed chwilą opuścić to pomieszczenie. Pokój wyglądał jak biblioteczka. Julie od razu ponyślała o Hermionie. Na pewno jej by się tu spodobało. Wzięła jedną ksiażkę z półki, ale nawet nie zdążyła przeczytać tytułu, bo przerwał jej hałas dochodzący zza ściany. Odłożyła książkę i podeszła do ściany za fotelem.
Nie było tu żadnych drzwi, ale Julie wyczula magię, która emanuowała od tej z pozoru zwykłej ściany. Przejechała po niej ręką głęboko myśląc, że chce dostać się na drugą stronę i podziałało! Na dole w ścianie pojawiło się małe przejście. Potter przeczołgała się z wyciągniętą różdżką. I dotarła do małego pomieszczenia. Miało dosłownie trzy metry na trzy. Na żółtej ścianie była pochodnia, która oświetlała pokoik. W kamiennej posadzce była drewniana klapa.
Ktoś pod nią był i łomotał w nią od spodu. Serce Julie chciało wyskoczyc z klatki piersiowej. Dziewczyna zgasiła różdzkę i była gotowa do obrony. Przez chwilę zastanawiała się czy otwierać klapę czy nie. Może tam jest jakiś potwór? Przełknęła ślinę.
- Jest tam ktoś? - krzyknęła, ale w odpowiedzi łomotanie stało się coraz głośniejsze. Złapała niepewnie kłudkę i potraktowała ją zaklęciem. Zabezpieczenie odpadło i wystarczyło teraz tylko podnieść klapę by dowiedzieć się co jest w środku. Łomotanie ustało i zrobiło się niebezpiecznie cicho. Cisza przed burzą.
Julie schyliła się by podnieśc wieko, ale klapa sama się otworzyła przewracając dziewczynę. Uderzyla w ścianę, a z dziury w podłodze wyskoczył wilkołak. Rzucił się prosto na rudowłosą. Krzyknęła przerażona i przeturlała się w stronę wyjścia, które zniknęło! Potwór uderzył głową o posadzkę, otrząsnął się i ponownie rzucił na Julie.
- Drętwota! - wycelowała w niego i odrzuciło go ponownie do tyłu. Julie doczołgała się do ściany gdzie było przejście i gdy wilkołak znowu zaatakował między nimi powstala nagle tarcza, którą wyczarowała dziewczyna.
- Co wy trzymacie w tym domu!? - krzyknęła sama do siebie i ponownie próbowała otworzyć przejście, jednak ono się nie pojawiało! Tarcza zaczęła słabnąć a wilkołak był coraz bardziej rządny krwi. Potter zaczęla wołac pomocy bo to wydawało się teraz jedynym sposobem. Jeszcze chwila i kreatura przedostanie się do Julie. Trzy sekundy... Dwie... Jedna...
**************************
I tym pozytywnyn akcentem zakończę ten rozdział! XD
Komentujcie jak wam się podobało i co o tym muślicie :*
Pozdrowionka!
TheQueenOfMagic 💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top