27. - "Potter musisz przeżyć" (I)
Julie zamknęła za sobą pospiesznie drzwi i weszła do dużego, ciemnego pomieszczenia. Nie odchodziły od niego żadne korytarze. Potter martwiła się o swojego brata. Zostawiła go tam samego. Ale musiała. Musi uratować Syriusza, mimo iż go nie zna. Musi go uratować dla Harrego. Dziewczyna zauważyła w rogu pokoju jakiś ruch.
- Lumos! - szepnęła, a z jej różdżki wydobywał się strumień światła. Zobaczyła w kacie skuloną postać. - Syriusz?
- Lily? - postać odezwała się i patrzyła na dziewczynę swoimi czarnymi. Julie od razu rozpoznała chrzestnego Harrego ze zdjęć.
- Ee.. Nie. Julie. - powiedziała. - Julie Potter. - dodała gdy zauważyła pytające spojrzenie mężczyzny.
- Julie Potter? Nie znam cię. - odparł sucho Syriusz. Dziewczyna zmieszała się.
- Jestem córką Lily i Jamesa. Siostrą Harrego. - powiedziała łagodnie Julie i podeszła bliżej do Blacka.
- Nie prawda. Oni nie mieli córki, ani Harry nie miał siostry. - powiedział Syriusz i usiadł z powrotem w rogu. - Czego ode mnie chcesz i dlaczego kłamiesz?
- Jaa.. - do oczu Julie napłynęły łzy. Głos zaczął się łamać. Strasznie ją to bolało, że nikt o niej nie wiedział i uważali, że nie istnieje. Nie nawidziła tego uczucia. Po dłuższej chwili powiedziała już mniej łamiącym się głosem. - Przyszłam razem z Harrym cię uratować.
- Z Harrym? - zaciekawiony Syriusz znowu spojrzał na dziewczynę. Rozejrzał się po pomieszczeniu z nadzieją, że zobaczy chrześniaka wyskakującego i krzyczącego "Niespodzianka!", ale nic się nie wydarzyło. - Kłamiesz. Harrego tu nie ma.
- Jest na zewnątrz. - powiedziała spokojnie i opiekuńczo Julie i wyciągnęła rękę w stronę Blacka. On jej jednak nie chwycił.
- On by tu wszedł! Kłamiesz! Kłamiesz! Kłamiesz! Po co to robisz!? I kim ty jesteś!? - zaczął mówić podniesionym głosem zdenerwowany Syriusz.
- Ja kłamię, tak!? - Julie też podniosła głos i zaczęła krzyczeć. - Przebyliśmy kawał drogi żeby tu dotrzeć! Przez ponad miesiąc razem z Harrym ćwiczyliśmy zaklęcie przeciw demonom i uczyliśmy się walczyć na miecze! - dziewczyna nie panowała nad sobą i zaczęła wymachiwać mieczem Roveny. - Szukałam swojego brata od kąt się o nim dowiedziałam, więc przez jakieś 15 lat! Byłam torturowana i poniżana w mojej mugolskiej rodzinie tak jak Harry! Niedawno naznaczyłam go jako swojego następcę! - tu dziewczyna pokazała na swoją srebrną gwiazdkę na czole obok blizny w kształcie błyskawicy. Syriusz zbladł.
- Czy ty... - zaczął, ale Julie nadal krzyczała.
- Przeżyłam Avadę zaraz po swoich narodzinach! Zaciągnęłam Harrego aż TUTAJ, żeby cię dla niego uratować! Leży on teraz za tymi drzwiami - dziewczyna wskazała na mosiężne drzwi, którymi weszła. - i cierpi, bo dostał z ostrza demona! I ty mówisz mi, że to wszystko nie prawda!? - Julie patrzyła na Syriusza ze wściekłością.
- Harry dostał z ostrza demona? - teraz Black wydawał się być przerażony.
- Tak! I zrobił to wszystko dla CIEBIE! Jeżeli mi nie wierzysz i nie chcesz ze mną iść, to zostań tu! Tylko, że już NIGDY nie dostaniesz ponownie szansy na ratunek! Albo ruszasz swoją dumną dupę i idziesz ze mną, albo nie będę tracić na ciebie czasu i idę ratować Harrego i siebie! - wywrzeszczała ostatnie słowa dziewczyna i ruszyła w stronę drzwi. Położyła rękę na klamce i spojrzała na Syriusza z oczekiwaniem na odpowiedź.
- Idę. - powiedział i podbiegł do dziewczyny. Ona podała mu miecz Roveny.
- Weź to. Przyda ci się. - odparła chłodno i z różdżką w gotowości pchnęła drzwi. - Ripertum Moris!
Z różdżki Julie wyleciał czerwono-złoty feniks. Była wściekła, więc jej energia przybrała postać feniksa. Wszystkie demony, które otaczały nieprzytomnego Harrego rozpłynęły się w powietrzu. Syriusz na widok swojego chrześniaka podbiegł do niego ze strachem o jego życie. Julie machnęła różdżką, a Harry zaczął nad nią lewitować. Wzięła jego miecz i zwróciła się do oszołomionego Syriusza.
- Idziesz za MNĄ i słuchasz się MOICH poleceń. Jasne? - powiedziała chłodno, a on pokiwał głową. - I radze ci mieć miecz w pogotowiu, bo nigdy nie wiadomo kiedy... - nagle przerwała, bo Syriusz machnął mieczem nad swoją głową pokonując demona.
- Kiedy nadleci demon. Rozumiem. - na twarzy Blacka pojawił się uśmiech. Julie była tym lekko podirytiwana, ale nic nie powiedziała.
Ruszyła biegiem korytarzem pokonując przy okazji trzy demony. Syriusz starał się dotrzymać jej kroku, ale było to bardzo trudne. Dziewczyna była szybka jak wyścigówka. Harry nadal unosił się nad jej głową.
Już dotarli na ostatni odcinek drogi i widzieli na końcu korytarza drogę, kiedy otoczyły ich demony i postacie z białej mgły. Znowu zaczęły atakować słownie Julie, ale obrażały również Syriusza.
- Nie słuchaj ich! Zatkaj uszy i walcz! - wrzsnęła dziewczyna.
Tym razem nie uległa białym postaciom. Zaczęła rzucać na wszystkie strony zaklęcie energii, a Black przecinał demony mieczem głośno krzycząc aby zagłuszyc słowa postaciom z mgły. Nowe stwory i demony jednak ciągle napływały z korytarzy.
- Szybko uciekamy! - krzyknęła i pobiegła w stronę zasłony rzucając za siebie na oślep zaklęcie energii. Syriusz z trudem wziął Harrego na ręce i razem z Julie wybiegli za zasłonę w ostatniej chwili unikając ostrza demona, które przecieło Julie pelerynę, ale nie zdążyło zranic ciała.
- Julie! Żyjesz! - Hermiona podbiegła do przyjaciółki, która opadła z wysiłku na podłogę.
- Syriusz! - zadowolony Ron podbiegł do mężczyzny, aby go uścisnąć, ale mina mu zrzedła gdy zobaczył nieprzytomnego Harrego na rękach Blacka. Zapytal tylko przerażeniem. - Co mu się stało?
- Dostal ostrzem demona. - wypowiedziała Julie z trudem. Leżała bezwładnie na ziemi i wpatrywała się w sufit. - Gdzie Lupin?
- Zaraz się tu zjawi. - odparła Hermiona i szybko znalazła się przy Harrym.
- A więc to prawda? Jesteś siostrą Harrego? - oszołomiony Syriusz położyl Harrego na ziemi, a Hermiona zaczęła rzucać na niego różne zaklęcia regenerujące.
- Tak! A ty mi nie wierzyłes i staciłam przez ciebie tak dużo czasu! Mogliśmy wrócic wcześnij i Harry nie byl by w tak opłakanym stanie. - odparła dziewczyna ze złościa i wstała z zimnej podłogi. Podeszła do Harrego i zaczęła rzucac na niego razem z Hermiona zaklęcia uzdrawiające.
- No przepraszam, ale... - zacząl tłumaczyć się Syriusz, lecz przerwał mu wbiegający do pomieszczenia Remus.
- Co się stało, że mnie wzywaliście? - wydyszał. Nagke zatrzymał się. - Syriusz? - zapytał z niemałym zdziwieniem. Otworzył szeroko usta i podszedł do swojego przyjaciela. - Czy to fotomorgona?
- Fatamorgana. - poprawiła go Hermiona i uśmiechnęła się. Mężczyźni z ogromnym szczęściem przytulili się po przyjacielsku.
- Nie wierzę! I to wszystko dzięki tobie Julie? - zapytał Lupin patrząc z podziwem na dziewczynę klęcząca przy Harrym i robiącą dziwne ruchy różdżką. Remus w jednej chwili zbladł. - Co mu się stało?
- Dostał ostrzem demona. - powiedziała Julie starając się zachowac spokój, ale tak naprawdę miała ochotę wybuchnąć płaczem.
- Przeżyje? - Lupin i Black podeszli do nieprzytomnego Harrego. Chłopak nadal obficie krwawił i miał bardzo płytki i nierówny oddech.
- Nie wiem. - Julie wzruszyła ramionami. Do jej oczu napłynęły łzy. - Perełko...
Przed Julie zmaterializował się jej feniks i gdy tylko zobaczyl Harrego, zaczął płakać. Jego perłowe łzy kapały na krwiawiąca ranę. Krew zaczęła znikać, a rana zaklejać. Nie było juz po niej nawet blizny.
- Musimy jak najszybciej zanieść go do Skrzydła Szpitalnego. Złapcie się wszyscy za ręce. - poleciła Julie i jedną ręką złapała Harrego. - Gotowi?
Wszyscy pokiwali głowami a ona złapała Perełkę. Znaleźli się dokładnie w Skrzydle Szpitalnym. Pani Pomfrey podbiegła do nich zdenerwowana.
- O Boże! Co mu się stało? - zapytała piszczącym głosem spoglądając na Harrego. Zaraz potem utkwiła wzrok na Julie. - A tobie co się stało!? Oboje kładźcie się na łóżkach! Już!
Julie bardzo niechętnie wykonała polecenie uzdrowicielki i położyła się na łóżku. Syriusz przy pomocy Lupina położyl Harrego na drugim łóżku.
- Syriusz Black i Remus Lupin? - do sali wszedł nikt inny jak profesor McGonagall. - Przecież... Ty nie żyjesz, a ty jesteś w Kwaterze Głównej. Co tu się dzieje? - Minerwa wskazała po koleji na Syriusza i Remusa.
- Magia pani profesor. - uśmiechnął się Black szczerząc zęby. - Mam po prostu najlepszego chrześniaka na świecie, a on ma niesamowitą siostrę.
- A wam co się stalo? - McGonagall podeszła do poranionego rodzeństwa.
- Harry dostał ostrzem demona, a Julie jest po prostu wykończona walką. - wytłumaczyła pospiesznie Hermiona.
- Z kim walczyliście? I jakim ostrzem demona? - Minewra była cała blada. - Domagam się wyjaśnień.
Ron i Hermiona opowiedzieli zebranym całą akcję ratunkową Syriusza poczynając od rozwiązania zagadki przez Julie, aż do teraz. Julie opowiedziała natomiast całą przebytą drogę w świecie demonów, a na koniec wszyscy wytłumaczyli Syriuszowi jak to się stało, że Julie jest siostrą Harrego.
- Ciekawe... Przepraszam Julie, że ci od razu nie uwierzyłem. Wtedy Harry byłby w lepszym stanie. - zaczął Black, kiedy nagle Potter wstała szybko z łóżka.
- Antidotum. Eliksir. - powtarzała cicho, jednak wszyscy ją słyszeli.
- O czyn ty mówisz? - zmarszczyła brwi Hermiona.
- Zaraz wracam! - odparła tylko dziewczyna i przy pomocy swojego feniksa... zniknęła.
- Panno Potter! Musi pani leżeć w... łóżku. - zaczęła w tym czasie pani Pomfrey, ale Julie już nie było.
Pojawiła się po około dwudziestu minutach.
- Znalazłam. Wiedziałam, że je gdzieś miałam! - krzyknęła z radości i podbiegła do Harrego. Wlała mu do ust połowę zawartości trzymanej przez siebie fiolki.
- Co to jest? - McGonagall spojrzała na dziewczynę.
- Eliksir przeciwko ostrzu demona. Niweluje truciznę, która dostaje się po nim do organizmu. - wyjaśniła Julie zakręcając fiolkę.
- Przecież.. To jest strasznie zaawansowana magia.. - zaniemówiła McGonagall i spojrzała na dziewczynę z podziwem.
- Wiem. W sumie to ja go uważyłam jakieś trzy lata temu. Dziwie się, że jeszcze się nie zepsuł. - odparła obojętnie Potter i położyła się z powrotem na łóżku.
- Trzy lata temu!? Przecież.. Ja go do tej pory nie potrafię uważyć a ty... - jąkała się Minewra i usiadła na rogu łóżka Julie.
- Pani profesor, proszę mnie już nie męczyć. Kiedyś tam panią nauczę jak zrobić ten eliksir, ale nie teraz.. - westchnęła wykończona Julie.
- No dobrze. - odparła niezbyt zadowolona Minewra i podeszła do Harrego. - Tak daleko już doszliście. Potter musisz przeżyć.
- Proszę opuścić szpital! Tutaj są chorzy i potrzebują ODPOCZYNKU. - nagle w sali pojawiła sie pani Pomfrey z różnymi lekarstwami.
- Ale my musimy zostać przy Harrym i Julie. - protestowała Hermiona siedząca przy łóżku przyjaciela.
- Minoka. Idźcie. Ja zaraz wyjdę, a do Harrego potem przyjdzieny. Teraz pewnie Syriusz chce z nim pobyć. - odezwała się Julie i usiadła na swoim łóżku. Pani Pomfrey spojrzała na nią, a jej oczy mówiły "Dziękuję". Hermiona i Ron nie wyglądali na zadowolonych, ale wyszli z sali razem z Lupinem i McGonagall.
- Remusie, nadal się jednak nie dowiedziałam jak się tu znalazłeś? - uświadomiła sobie opiekunka Gryffrindoru gdy cała czwórka szła korytarzem.
- Siedziałem w szpitalu kiedy nagle przyleciał do mnie patronus Hermiony krzyczący, że mam jak najszybciej przyjeżdżać do Ministerstwa do Departamentu Tajemnic. Więc jak najszybciej się tam znalazłem. - wytłumaczył Lupin opierają się o ścianę. Postanowili zaczekać na Julie.
- Co ty robiłeś w szpitalu? - zapytał lekko wystraszony Ron.
- Oh, no tak, zapomniałem wam powiedzieć. Tonks urodziła syna! - krzyknął uradowany Huncwot. Hermiona przytuliła go gratulując. Nawet McGonagall zdobyła się na serdeczny uśmiech.
- Super! Jesteś ojcem! Jak go nazwaliście? - Hermiona nadal skakała z radości.
- Ted, po ojcu Tonks. - odparł dumnie Remus. - W sumie to miałem jutro przyjechać do Hogwaru zapytać się Harrego, czy nie chce zostać jego ojcem chrzestnym, ale przyjadę za trzy dni.
- Harry będzie zachwycony! - pisnęła Hermiona.
- A myślicie, że Julie zgodzi się być chrzestną? - ciągnąl temat Lupin.
- Na pewno!
- Gratuluję panu jeszcze raz, ale panno Granger, skąd potrafisz wysyłać wiadomości patronusem? - przerwała wspólną radość opiekunka Gryffrindoru. Hermiona zarumieniła się i spojrzała na nauczycielkę.
- Julie nas nauczyła. - powiedziala lekko speszona.
- Julie... Jaka ta dziewczyna jest dobra i zdolna. Najsilniejszy czarodziej świata w naszej szkole. Niesamowite. - dumała Minewra chodząc po korytarzu w tą i z powrotem.
Nagle ze Skrzydła Szpitalnego wyszła uśmiechnięta Julie. Po akcji w Ministerstwie nie miała już prawie śladów, oprócz podłużnej blizny na ręce.
- Julie! - krzyknął Lupin a ona pomachała do nich ręką. Gdy podeszła Remus zadał jej pytanie. - Czy chciałabys zostać matką chrzestną mojego i Tonks syna?
- Ja? - zdziwiła się Julie. Prawie nie znała rodziny i przyjaciół ojca i matki. Uśmiechnęła się jednak jeszcze szerzej. - Oczywiśie! Kiedy Tonks urodziła? Jak ma na imię?
- Urodziła dzisiaj i ma na imię Ted. - odparł dumnie Remus.
- Teddy. Ładne imię. To do zobaczenia potem! - odparła Julie i ruszyła korytarzem. Hermiona i Ron pobiegli za nią, a Minewra z Lupinem udali się do dyrektora aby opowiedzieć mu wydarzenia sprzed kilku godzin.
- Niesamowite. Nie znam nikogo za dobrze, a oni mi dawają takie propozycje! - ucieszyła się dziewczyna i opadła na kanapę w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Hermiona i Ron usiedli obok niej.
- Cieszę się twoim szczęściem. - odparła Hermiona i wtulila się w swojego chłopaka.
- Hejka! - do trójki przyjaciół podeszła Ginny. - Co wy tacy szczęśliwi?
- Remusowi i Tonks urodził się dzisiaj syn Teddy, a Julie i Harry będą jego chrzestnymi. - wyjasnił po ktrótce Ron.
- Jejku! Wspaniale! - pisnęła Ginny. - A gdzie Harry?
- Ee.. Leży w Skrzydle Szpitalnym. - odparła Julie.
- Co mu się stało? - mina Ginny zrzedła, a ona zrobiła się blada jak ściana.
- No yy.. dostał ostrzem demona. - wydukał Ron uważając na słowa.
- Co wyście znowu wymyślili!? - wkurzyła się Ginny i pobiegła w stronę portretu Grubej Damy. - Czemu ja nigdy o niczym nie wiem!?
- Ginny! Teraz tam nie idź, bo jest tam Syriusz! - krzyknęła za dziewczyną Julie, ale ona już zniknęła.
- No to się trochę zdziwi jak go zobaczy. - zachichotała Hermiona. Wszyscy wybuchnęli śmiechem i siedzieli w Pokoju Wspólnym Gryfonów do późna.
***************************
Heej ;D No więc jesten z nowym rozdziałem :** Zakończenie takie sobie, ale ogólnie to tam mi się podoba xD Tylko ten brak pomysłu na tytuł. :P
Dobiliśmy do 2 tys. wyświetleń!! Aplauz!! Dziękuję wszystkim :D
Komentujcie, bo to motywuje ;)
Pozdrowionka!!
TheQueenOfMagic 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top