21. "Więc gdzie ją zabierzemy?" (II)
Zdjęcie w miediach! Szczere :D
****************************
Spojrzeli w dół zbocza, tam gdzie patrzył Draco. Z początku nic nie zauważyli, jedynie drzewa i krzaki, ale po chwili na samym dole ujrzeli ludzką sylwetkę. Leżała bez ruchu, a jej rozwiane, długie, rude włosy wyglądały jak kałuża. Nikt nie miał wątpliwości, że to właśnie Julie.
Popędzili w dół najszybciej jak potrafili.
- Julie! - krzyczał Harry od początku drogi z nadzieją, że siostra tylko leży. Nie tylko on przyjął tą taktykę. Hermiona i Ginny również krzyczały ile sił w płucach.
Akkie jako pierwsza dobiegła do dziewczyny i odwróciła ją na plecy. Całą twarz miała poranioną, z głowy leciała jeszcze krew. Ubrania były brudne i potargane. Wyglądała po prostu jak półtora nieszczęścia. Zaraz za anielicą dobiegła Hermiona, zachowała zimną krew i sprawdziła jej puls. Wszyscy wstrzymali oddechy i wyczekiwali.
- Oddycha. - powiedziała w końcu. Odetchnęli z ulgą i opadli na kolana.
- Zabierzmy ją do Munga. - odezwał się Ron.
- Zwariowałeś? Nie możemy. - burknął Draco i doczłapał do rudowłosej.
- A to niby dlaczego? - zdziwiła się Akkie i uniosła pytająco brew.
- Jacy wy jesteście tępi. - Malfoy walnął się ręką w czoło. Hermiona spiorunowała go wzrokiem podobnie jak Ginny. -Dużo osób widziało jak o mało co nie zmiotła z powierzchni Hogsmeade. Zgaduję, że już wszystkim o tym ogłosili. Jakbym był nią, nie chciałbym się spotkać z wkurzonymi czarodziejami, którzy mają mnie za drugiego Sami Wiecie Kogo.
Wszyscy patrzyli na niego w milczeniu i przetwarzali dane. No niestety, ten arystokrata miał rację. Nikt jednak nie chciał mu jednak tego powiedzieć. Dopiero jako pierwszy odezwał się Harry.
- Dobra, bierzemy ją do Nory. - zadecydował i wziął siostrę za rękę.
- Nie możemy. - przerwała mu Hermiona, która stała w pozycji myślącego.
- Dlaczego? - zdziwiła się Akkie łapiąc Julie za drugą rękę. Wszyscy spojrzeli na Granger wyczekująco.
- Wszyscy od razu będą wiedzieli, że jest w Norze. W końcu tam aktualnie znajdujemy się my i Harry. - odpowiedziała spokojnie, ale w jej głosie można było usłyszeć niepokój.
- Więc gdzie ją zabierzemy? - tym razem odezwał się Ron grzebiąc patykiem w ziemi. Czynność ta nie miała najmniejszego sensu, ale go to rozluźniało.
- Możemy do mnie... - zaczął Malfoy ale nie dane było mu skończyć.
- Nie ma takiej opcji. - przerwała mu Ginny. Wręcz wycedziła to zdanie przez zęby. Draco zrobiły tylko pytającą minę.
- No to gdzie chcesz ją schować Wiewóro? - prychnął blondyn zakładając nonszalancko ręce na piersi.
- Na pewno nie do takiej tchórzofretki jak ty. - palnęła i spojrzała na niego wzrokiem bazyliszka. Ślizgon chciał już coś powiedzieć i nawet otworzył usta, ale przerwała mu Hermiona.
- Jak zaczniecie mi się kłócić, to was potraktuję jakąś klątwą. Ciebie również Ginny. - zmierzyła ich wzrokiem i nic się nie odezwali. - Zabierzemy ją na Grimmlaud Place.
- Co to? - zaciekawił się Draco. Akkie również uniosła pytająco brew.
- Dom. Potem wam więcej wytłumacze, nie mamy czasu. Łapcie się. - odpowiedziała szybko Hermiona i zrobili w siódemkę, w tym nieprzytomna Julie, koło. Po chwili rozpłynęli się w powietrzu.
***
Dom na Grimmlaud Place 12 stał nienaruszony. Ściany rozsunęły się jak zwykle co zdziwiło Dracona i Akkie. Teleportowali się idealnie na progu, więc nikt ich nie zobaczył. Harry niósł siostrę na rękach, a Hermiona otworzyła mu drzwi wejściowe.
- Co to za miejsce? - zapytała się Akkie podziwiając dom urządzony w antykach i barwach Slytherinu.
- Łotry! Kanalia! Szlamy! Brudna krew! Co za zniewaga! Beszczeszcicie to miejsce! - zaczął wydzierać się portret Warguli Black na co White podskoczyła przestraszona.
-Przecież Julie go już wcześniej uciszyła, a ona znowu się wydziera. - zdziwił się Ron i naciągnął na portret czarną narzutę, która go wcześniej zasłaniała.
- Tu ją połóż. - Hermiona strzepała kurz z zielonej kanapy i zwróciła się do Wybrańca. Położył ostrożnie siostrę. Potem Gryfonka wyciągnęła różdżkę i zaczęła rzucać na Potter zaklęcia uzdrawiające. Najpierw leczące rany, potem ułatwiające oddychanie, a potem czyszczące.
- No to teraz może mi powiecie gdzie dokładnie jesteśmy? - uspokojona już Akkie usiadła na krześle wcześniej strzepując z niego kurz. Dom ten wyglądał jakby nikt tu nie sprzątał od wieków.
- Grimmlaud Place 12. Rodowy dom rodziny Blacków. Po śmierci Syriusza należał do Harry'ego, a teraz to w sumie niewiadomo. - wytłymaczył Ron siadając na krześle obok blondynki. Nie pofatygował się jednk by je poprzednio uprzątnąć. Draco prychnął słysząc, że dom należący niegdyś do rodziny czystej krwi odziedziczył Potter.
- Ona nie może tu być sama. - stwierdziła Ginny patrząc na nieprzytomną przyjaciółkę. Wyglądała już lepiej niż gdy ją znaleźli, ale nie wybudziła się jeszcze. Miała jednak regularny oddech i nie było zagrożenia życia.
- Stworek! - krzyknął nagle Harry. Przed nim zmaterialozował się domowy skrzat. Najbrzydszy jaki ostniał na planecie.
- Wzywałeś panie? - powiedział swoim ochrypłyn głosem i skłonił się lekko. Nie był jednak zadowolony z tego, że ma służyć Harry'emu.
- A więc to nadal mój dom. - mruknął sam do siebie Wybraniec po czym zwrócił się do skrzata. - To Julie. Masz się nią zająć. Musi się tu ukrywać, a jak tylko się obudzi masz mi od razu dać znać. Okey?
Stworek pomamrał pod nosem różne przekleństwa, po czym skinął głową i odszedł.
- Ty masz własnego skrzata? - rozdrażniony Draco zwrócił się do Pottera. Przypomniało mu się zapewne jak to właśnie przez Harry'ego stracił Zgredka, który był na każde jego zawołanie. Teraz jest on wolnym skrzatem, a Malfoyowie nie mają żadnego sługi. Nadal szukają.
- Może. Nie interesuj się nadmiernie. - rzucił Harry. Niby się pogodzili, ale nie potrafili zapomnieć o tych latach upokorzeń i wyzwisk w szkole. Oczywiście tolerowali jego obecność, ale nikt z nich nie chciał aby ów Ślizgon był z Julie.
- Może poprosimy Syriusza żeby narazie się tu przeprowadził? - przerwała im Akkie. - Skoro i tak to był jego dom nie powinien mieć nic przeciwko.
Złota Trójka i Ginny nie byli tego tacy pewni. Black nie nawidził swojego nazwiska, rodziny ani domu. Zawsze chciał się od niego oderwać. Warto jednak spróbować. Gdyby któreś z nich zostało z Julie, byłby oskarżony o pomoc w "ucieczce", a nie potrzebne im dodatkowe kłopoty. Łapa ma jednak swoje życie i nikt się nim nie będzie tak interesować.
- Spróbujemy. - zadecydował Jarry i skniął Hermionie głową. Ona chwyciła och wszystkich za ręce i teleportowała prosto do Nory.
****************************
I oto rozdział napisany w autobusie jadąc z Włoch xD jedne kolonie się skończyły, drugie się zaczną (23.07)
Pozdrawiam wszystkich!!
TheQueenOfMagic ❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top