20. W Norze (I)

I tak minął listopad i połowa grudnia. Był ostatni dzień przed przerwą świąteczną. Uczniowie już nie myśleli o lekcjach tylko o tym by jak najwcześniej zaczęło się wolne. Siódmoroczniaki mieli tego dnia ostatnią lekcję, Obrone przed Czarną Magią.
- I przez święta napiszcie pracę na dwie rolki pergaminu o zaklęciach niewerbalnych! - krzyczała pod koniec lekcji Julie.
- Nieee! - wszyscy uczniowie zaczęli chórem zaprzeczać. Nauczycielka się tylko zaśmiała serdecznie.
- No dobrze już. Nic wam na święta nie zadaję! Spędźcie je miło z rodziną. - odparła Julie. Ostatnie zdanie wypowiedziała jednak z lekkim smutkiem. Wszyscy wybuchnęli wesołym okrzykiem.
- Ron, powiedziałeś Julie, że jedzie z nami na święta do Nory? - szepnęła do swojego chłopaka Hermiona.
- Nie, a Harry jej nie powiedział?
- Przecież to ty miałeś jej powiedziec! - oburzył się Potter.
- Czyli ona nic nie wie? - Hermiona wyglądała na złą.
- Yyy... Dobra chodźcie, teraz jej powiemy. - powiedział zrezygnowany Ron i wstał aby pójść do nauczycielki. Uczniowie nie byli już zdziwieni, że trójka przyjaciół rozmawia sobie swobodnie z nauczycielką. Wszyscy już wiedzieli, że to siostra Harrego.
- Julie, bo eee... - zaczął niepewnie Ron. Julie spojrzała na niego z uśmiechem i wyczekiwaniem.
- No wysłów się żesz! - skarciła go Hermiona.
- No dobra spokojnie Mino. Julie, dostałaś zaproszenie na święta od mojej rodziny. Wiedzą, że jesteś siostrą Harrego, masz na imię Julie i jesteś naszą przyjaciółką. I moja mama oczywiście powiedziała, że nie przyjmuje odmowy, a to moja mama. Lepiej jej nie podpadać. - wyrecytował Ron. Julie uśmiechnęła sie szeroko.
- Ale to nie będzie kłopot? - zmartwiła się przez chwilę Julie.
- Oczywiście, że nie! - oburzył się Ron. - Harry też z nami zawsze jest.
- I z resztą, nie możemy pozwolić, żebyś sama była w świéta. - dołączył sie Harry. Julie wyglądała jakby się nad czymś głęboko zastanawiała.
- No dobrze, ale pod jednym warunkiem. - powiedziała w końcu. Hermiona pisnęła ze szczęścia, że przyjaciółka się zgodziła. - W jeden dzień pojedziecie ze mną do mojej mugolskiej rodziny.
- Pewnie! - odparła Gryfonka.
- No dobrze, więc do zobaczenia jutro w pociągu! Muszę się spakować.
Trójka przyjaciół cała w skowronkach wybiegła z sali lekcyjnej i pobiegli do swoich dormitoriów. Również musieli się spakować.
Harry stwierdził, że będą to jedne z najlepszych świąt w jego życiu. Spędzi je z kimś z rodziny.

•••

Harry, Ron, Hermiona, Ginny, Neville i Luna siedzieli w jednym z przedziałów. Plotkowali o wszystkim co im ślina na język przyniosła. Nagle drzwi do przedziału się otworzyły. Stanęła w nich Julie Potter. Miała na sobie jeansy, szarą koszulkę i zielonkawą peleryne. Uśmiechnęła się do nich i im pomachała.
- Cześć! Mogę się dosiąść? - nauczycielka nie czekając na odpowiedź usiadła przy Ginny.
- Pewnie. A nie powinnaś być w przedziale nauczycieli? - zdziwiła się Hermiona odkładając książkę.
- Może i powinnam, ale nie chce mi sie z nimi rozmawiać o problemach świata czarodzieji. - zachichotała Julie. - To kogo tam obgadywaliście?
- W sumie to wszystkich. - zaśmiała się Luna.
Siedmioro przyjaciół spędziło całą podróż z Hogwartu aż do peronu 9 i 3/4. Gdy wyszli przez barierkę, pożegnali się z Nevillem i Luną. Cała piątka szukała rodziny Weasleyów.
- Cześć mamo! - krzyknęła nagle Ginny i rzuciła się w objęcia swojej matki. Ron przywitał się z ojcem. Reszta powiedziła uprzejmnie Dzień dobry.
- To ty jesteś Julie Potter? Siostra Harrego? - zapytała Molly Weasley gdy już uwolniła się z objęć córki. Julie pokiwała głową. Pani Weasley również ją przytuliła, na co nauczycielka odwzajemniła uścisk. Potem Molly przywitała się z resztą.

Gdy dojechali do Nory, przywitali ich roześmiani blźniacy.
- Witamy kochaną rodzinkę! - krzyknął Fred.
- I Harrego, naszego przyszłego szwagra! - tym razem odezwał sie George na co Harry i Ginny wybuchnęli śmiechem. - I Hermionę! Naszą przyszłą bratową! - Hermiona zarumieniła się lekko.
-A to pewnie słynna siostra Harrego Pottera! - Fred podzedł do uśmiechniętaj Julie i cmoknął ją lekko w dłoń. - Jestem Fred. Służę pomocą!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem a Julie przywitała się z resztą. Weasleyowie przywitali ją równie ciepło jak Harrego. Dziewczyna bardzo szybko podbiła serca całej rodziny. Każdy mimo, że wiedział, iż jest najsilniejszą czarodziejką świata, nie traktowali jej z wyższościa. Julie bardzo się z tego powodu cieszyła. Nie lubiła gdy się ją wywyższa.

Chętnie pomagała w kuchni i obowiązkach domkwych. Molly często nie kazała jej robić niektórych rzeczy, bo jest w końcu gościem, ale nauczycielka pomagała z wielką chęcią. Dwa dni przed Wigilią, pani Weasley kazała Ronowi, Harremu i bliźniakom odśnieżyć ogródek i wypędzić gnomy. Chłopcom nie za specjalnie spodobał się ten pomysł, ale woleli nie wkurzać Molly.
- Boże! Te gnomy NIGDY się stąd nie wyniosą! Ciągle przychodzą nowe i nowe. - narzekał Ron. Miał już całe zdrętwiałe ręce z zimna.
- Nie ma na nie czegoś takiego co by je przepędziło raz na zawsze? - zapytał zrezygnowany Harry.
- Nawet nasze dowcipy nie pomagają. - jęknął George.
Nagle na dwór wyszła Julie i pomachała do chłopców.
- Jeszcze nie skończyliście? - podeszła do nich lekko zdziwiona.
- Onr ZA NIC nie chcą się stąd wynieść! - zezłościł sie Ron.
- A próbowaliście z nimi porozmawiać? Czy tylko przemoc stosujecie? - zapytała Julie lekko rozbawiona miną Rona.
- Rozmawiać z gnomami? - skrzywił się Harry. Julie westchnęła i kucnęła przy rabatce kwiatków. Chłopcy patrzyli na nią podejżliwie.
- Hej gnomy! Nie bójcie sie mnie - szepnęła dziewczyna. Weasleyowie i Harry wybuchnęli śmiechem, ale Julie nie zwróciła na nich uwagi. Ku zdziwieniu chłopców wszystkie gnomy wyjrzały nieśmiało za krzaków.
- Hej maluchy. Prosze was, przenieście się do inego ogrodu. - zaczęła Julie troche za bardzo przesłodzonym głosem. Gnomy zaczęły coś "mówić", ale chłopcy rozumieli tylko bełkot. Julie zdawała się ich uważnie słuchać.
- W takim razie mam pomysł. Chodźcie za mną i nie bójcie się. - odparła Julie z uśmiechem i złapała największego gnoma za małą, ochydną rączkę. Wyszła poza podwórze Nory i kierowała się na wschód. Za nią dreptała cała grupka stworzeń wciąż sie przewracając w śniegu, bo nie są to najmądrzejsze stworzenia. Chłopcy stali z szeroko otwartymi ustami, ale zaraz szybko pobiegli za dziewczyną.
Julie zatrzymała się około dwieście metrów od domu i zaczęła szeptać jakieś zaklęcia. Przed dziewczyną pojawił sie nieduży ogród.
Zadowolone gnomy rzuciły się między zaśnieżone rośliny i po chwili zniknęły. Julie stała z triumfalnym uśmiechem, a chłopcy z wielkim zdziwieniem.
Czym ona nas jeszcze zaskoczy? - zastanawiał sie Harry. Po chwili największy gnom wyszedł zza krzaków, podszedł do Julie i coś wybełkotał.
- Nie ma za co. Ale pamiętajcie, jesteście odpowiedzialni za to, aby do tamtego ogrodu nie dostał się żaden gnom. - odparła ze śmiechem Julie. Teraz zza krzaków wynurzyły się dwa inne, mniejsze gnomy i założyły Julie na głowę wianek z pięknych kwiatów.
- Skąd one mają te kwiaty w zimę? - jęknął Ron. Julie uśmiechnęła się tylko i pomachała stworzeniom. Ruszyła w strone Nory nie zwracjając uwagi na chłopców.
- To było genialne! Jak cie się odwdzieńczymy!? - krzyknął Fred i pobiegł do dziewczyny. Zauważył chyba jej pytające spojrzenie, bo zaraz dodał. - No za to, że oszczędziłaś nam tak dużo roboty!
- Drobiazg. - uśmiechnęła się Julie. Weszła na podwórko, ale gdy tylko przekroczyła furtkę, oberwała śnieżką w plecy.
- Orientuj się! - krzyknął rozbawiony Harry. Julie w jednej sekundzie zdążyla się schylić, ulepić kulkę i rzucić w stronę brata. On jednak zdołał się nachylić i śnieg trafił prosto w twarz Rona. Teraz zaczęła sie dopiero bitwa.
- My sie nie bawimy! Jesteśmy za starzy! - krzyknął Fred. Jednak gdy tylko oberwał w głowę kulką od roześmianej Julie, dołączył się z Georgem do walki.

Sama Julie na czterech chłopców. Wydawało by się, że dziewczyna stoi na przegranej pozycji, jednak ona wręcz wygrywała! Świetnie się bawili. Do Julie dołączyła potem Ginny i Hrrmiona. Chłopcy mieli przechlapane!
Po godzinie rzucania się śnieżkami i lepienia bałwanów (wszystko bez użycia magii), położyli się wszyscy na śniegu. Harry przytulił do siebie Ginny, a Ron Hermionę. Bliźniacy położyli po obu stronach Julie i "zauroczali" ją swoimi żartami. Dziewczyna ciągle wybuchała niekontrolowanym śmiechem.
Wrócili do domu cali mokrzy. Pani Weasley nakrzyczała na nich trochę, że są nieodpowiedziali, że tylko żarty im w głowie chociaż są już prawoe dorośli. Georgowi i Fredowi oberwało się najbardziej.
Julie jednak bardzo szybko udobruchała panią Weasley i minęła jej cała złość. W drodze na górę, wszyscy byli pewnie, że nauczycielka rzuciła na nią jakiś urok, bo NIE DA SIĘ udobruchać Molly Weasley.
Dziewczyna jednak nadal śmiała się ze wszystkiego podobnie jak inni. Swoją wesołością dorównywała bliźniakom Weasley.

Harry ogromnie się cieszył, że może te święta spędzić ze swoją siostrą. Często wspominali razem rodziców lub po prostu ze sobą rozmawiali. Chłopak wiedział, że może jej powiedzieć wszystko. Była dla niego mamą, siostrą i przyjaciółką w jednym. Często rozmyślał co by było, gdyby od początku wiedział o swojej siostrze. Może byłby bardziej optymistycznym człowiekiem tak jak ona? Nie da się tego jednak stwierdzić. Postanowił cieszyć się chwilą.

Po kolacji Weasleyowie, Potterowie i Hermiona nie siedzieli długo przy stole. Rozeszli się i od razu praktycznie wszyscy zasnęli.
Około drugiej w nocy, Harry obudził się i poczuł, że chce mu się pić. Nie wiedział czy obudził go wiatr, czy chrapiący Ron. Wstał z łóżka i po omacku powędrował do drzwi. Oczywiście mógł wziąć różdżkę i ją zaświecić, ale kto myśli o drugiej w nocy?
Zszedł cicho po schodach i dotarł do kuchni. Już miał do niej wchodzić, kiedy zauważył w niej dwie poatacie. Stanął za ścianą tak by go nie zauważono i nasłuchiwał. Wiedział, że nie powinien podsłuchiwać, ale powinien również spać.
- W sumie to szłam się przewietrzyć. - powiedział pierwszys głos. Harry nie miał wątpliwości do kogo należał. Był to głos jego siostry.
- Aha. To poczekaj na mnie, przejdę się z tobą. - odparł drugi głos. Tu Harry miał wątpliwości, był to albo Fred, albo George.
Musiał się jednak wcisnąć bardziej w ścianę, bo jeden z bliźniaków wybiegł z kuchni i pobiegł na górę. Zapewnie się przebrać.
Julie usiadła na krześle. Światło księżyca, które wpadało przez okno, rozświetlało jej twarz. Nie uśmiechała się. Była smutna, tak jak nigdy. Harry już miał wyjść ze swojej kryjówki, kiedy w kuchni pojawił się jeden z bliźniaków. Teraz Harry dopiero zauważył, że to Fred. Julie uśmiechnęła się smutno, zarzuciła płaszcz i wyszła na dwór. Zaraz za nią wyszedł Fred.
Harry wszedł do kuchni gdy tylko tamci wyszli. Wziął szklankę wody i wyjrzał przez okno. Nic jednak nie zobaczył. Wrócił do swojego pokoju i ponownie zasnął.

✴✴✴
Julie szła spokojnie wpatrując się w księżyc. Fred szedł zaraz obok niej. Wydawał się być poważny, tak jak nigdy. Zachowywał się jak inny Fred, spokojny, opiekuńczy. Starał się jednak rozluźnić sytuację. Julie uśmiechała się od czasu do czasu, ale była małomówna. Odeszli już dosyć daleko od Nory.
- Usiądziemy? - spytała Julie z lekkim uśmiechem gdy doszli do ogromnego drzewa. Fred pokiwał głową i wyczarował koc. Zaraz jednak przesiąknął od śniegu, więc usiedli po prostu na śniegu.
Julie w końcu skłoniła się do rozmowy. Rozmawiali dobre pół godziny o wszystkim, o Hogwardzie, o sobie, o rodzinie. Nagle dziewczyna zaczęła kichać i trzęść się z zimna. Fred ściągnął swoją kurtkę i chciał zarzucić ją Julie na ramiona.
- Nie dawaj (kichnięcie) mi swojej kurtki. Zmarzniesz. Wyczaruje sobie. - zaczęła protestować dziewczyna, ale chłopak już ją jej założył. Julie wyczarowała jeszcze gruby koc, którm przykryli się oboje. Fred niepewnie przytulił dziewczynę, a ona się nie wyrywała. Wręcz przeciwnie, wtuliła się w niego. Siedzieli w milczeniu i patrzyli przed siebie.
- Julie... - zaczął niepewnie Fred. Ona spojrzała na niego z uśmiechem.
- Słucham?
- Boo... Wiesz, nie znamy sie za długo, ale... - jąkał się Fred. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnował. Pocałował delikatnie Julie. Ona oddała pocałunek. Całowali się coraz namiętniej. Nic nie musieli mówić. Rozumieli się bez słów. Oderwali się w końcu od siebie. Dziewczyna znowu wtuliła się w Freda.
- Kocham cię. - wyszeptał Fred. i jeszcze raz cmoknął Julie.
- Ja ciebie też. - odparła Julie.
Mimo iż nie znali się długo, dogadywali się doskonale. Pasowali do siebie też idealnie. Nie było już im zimno. Oboje siedzieli pod grubym kocem wtuleni w siebie nawzajem. Nic już nie mówili. Porostu byli razem ze sobą.
Około piątej rano Julie zasnęła w ramionach Freda. Chłopak nie chciał jej budzić. Byli oddaleni od Nory o niecały kilometr. Nie chciał się telepotrować z dziewczyną, bo napewno by się obudziła, a przenoszenie jej magią nie wchodziło w grę. Mogłaby jeszcze spaść. W końcu zdecydował się wziąć ją na ręce i zanieść do domu. Była bardzo lekka, więc nie miał problemu by ją unieść. Fred stwierdził, że dziewczyna wygląda jeszcze piękniej gdy śpi.
Gdy przeszli przez próg Nory, dobiegł ich krzyk pani Weasley.
- Fred!? Julie!? To wy!? - Molly zbiegła szybko po schodach. Za nią Ginny, Hermiona i George. Harry i Ron spali jak zabici u siebie w pokoju.
- Fred! Jak mogliście być tak nieodpowiedzialni i włóczyć się w nocy po dworze! - zaczęła swoje kazanie pani Weasley. Zaraz jednak zbladła gdy zobaczyła Julie na rękach Freda.- Co jej się stało?
- Spokojnie. - uśmiechnął się Fred. - Śpi.
Molly odetchnęła z ulgą i kazała zanieść ją do pokoju. Hermiona i Ginny chichotały jak głupie. Poszły jednak za Fredem i wróciły dalej spać, podobnie jak pani Weasley. Uznała, że rozprawi się z nimi rano. George pokręcił tylko głową ze swoim tradycyjnym uśmieszkiem i również wrócił do sypialni.
- No stary, czemu mi nie powiedziałeś, że kręcisz z Julie? Opowiadaj. - dziewczyny usłyszały z sypialni głos George'a.
- Potem ci opowieeem. Jestem zmęczooony. Tylko błagam, nie zepsuj mi tegooo. - powiedział zmęczony Fred i potem już wszystko ucichło.
- Nie damy Julie spokoju dopóki nam wszystkiego nie powie. - rzuciła jeszcze Ginny gdy wgramoliła się na łóżko.
- Oczywiście, że nie! - odparła Hermiona. - Ale szczerze, to nie znałam jeszcze Freda od tej strony. Cichy, spokojny, opiekuńczy.
- No ja też nie! Ale widać, że Julie ma na niego dobry wpływ. - uśmichnęła się Ginny i naciągnęla sobie kołdrę na głowę. Obie zasnęły.

🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹
Wiem, wiem. Mało akcji, ale musiałam opisać miłość Julie i Freda xD
Rowling Freda uśmierciła, a ja że tak powiem "zadowoliłam" ;D Niech korzysta z życia xD
I wiem, nie jestem zbyt dobra w opisywaniu wątków miłosnych, ale nie bijcie xD
A tak to dziękuje wszystkim za czytanie, komentowanie i gwiazdkowanie! Bardzo motywujecie tym :))
Pozdrowionka!

TheQueenOfMagic 💛

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top