2. Wszystko w biegu (II)

Ten rozdział dedykuję LilyEvansPotter1, za to że chciała spokojny rozdział i go nie dostanie xD (treśc tego dedyku nie miała sensu, ale ciii) 

PS. Brak pomysłu na tytuł. Jak ktoś wpadnie na inny, dajcie znać xD
Milego czytania :*

*************************

- Złap mnie za rękę. - powiedziała obolała Julie i wyciągnęła dłoń do swojego chłopaka.

- Nie idziemy do Nory? - zdziwił się.

- Pójdziemy. Za chwilę. - odparła, on złapał ją i już ich nie było.

★★★

- Gdzie Julie i Fred? Nie ma ich już tak długo. A jak coś się stało? - pani Weasley chodziła po całym pokoju. Co prawda przyjaciele też się martwili.

- Pójdę ich poszukać i powiedzieć, żeby już wracali. - powiedział Harry chwytając bluzę i wychodząc z domu. Gdy uszedł parę kroków z domu wybiegła Ginny i dołączyla do chłopaka. Poszli razem w stronę lasu. Jeszcze nie wiedzieli co tam na nich czeka...

★★★

Julie i Fred teleportowali się na Windy Place prosto pod bramę starego domu dziewczyny. W ogrodzie ktoś zajmował się kwiatami i gdy tylko usłyszał charakterystyczne pyknięcie telwportowania, odwrócił wzrok w sronę bramy.

- Julie! - krzyknął uradowany, ale zdziwiony mężczyzna i zostawiajac chakę podszedł do pary. - To ty? Ty żyjesz? Ale jak?

- Cześć tato. - odparła Potter przytulając lekko ojca.

- Ale jakik cudem. - wyszeptał samvdo siebie. - Przecież bylem na twoim pogrzebie.

- Magia tato. - uśmiechnęła się smutno, a mężczyźnie od razu poprawił się humor.

- Nie mówiłaś, że wpadniesz. I to z kimś jeszcze. - Mark wyszczerzył głupkowato zęby podobnie jak Fred. - Zrobić wam herbatę? Cappucino? Może wolicie soku?

- Nie, dziękujemy. My tylko coś weźniemy z szopy i uciekamy. - Julie pchnęła bramę i (z trudem) pobiegła do szopy, a za nią Fred.

- No zostańcie chociaż chwilę! Chcę poznać twojego towarzysza! - krzyczał za nimi pan Petterson, ale Julie tylko uśmiechnęła się smutno.

- Nie możemy. Innym razem. - odkrzyknęła po czym skierowała różdżkę w stronę drzwi szopy. - Alohomora!

Weszła z Weasleyem do magicznie powiększonego pomieszczenia i podbiegła do ogromnej biblioteki szukając jakiejś książki.

- Tak właściwie to czego my tu szukamy? - zdziwił się Fred oglądając przeróżne składniki do eliksirów. Julie nie odpowiedziała tylko nadal wodziła wzrokiem po księgach.

- Tego. - powiedziała w końcu i wyciągnęła z regału dwie wielkie księgi. Fred odłożył fiolkę z dziwym płynem i podszedł do dziewczyny.

- Demony. - przeczytał tytuł i zmarszczył brwi. - To co nas zaatakowało to był demon?

- Tak mi się wydaje. - odparła przerażona dziewczyna kartkując książkę. W końcu znalazła to czego szukała. - I to nie byle jaki. Demon Rizusa, który może zmieniać się w dowolną żywą istotę.

- Ale co demony tu robią? Nigdy o nich nawet nie uczyli. - teraz Fred też był przerażony.

- Bo dawno zostały pokonane i nie było ich w naszym świecie. Zresztą, czarodzieje się nimi nie zajmowali. - Julie przeszła do arsenału z mugolską bronią. - I to bylo bardzo dobre pytanie. Co demony robią w Wielkiej Brytani.

- Po co ci mugolska broń? - zmarszczył czoło Weasley.

- To nie mugolska. - odparła dziewczyna. - Zresztą, nie zabijesz demona czarami. Może niektóre tylko, ale i tak nie umiesz zaklęcia. Potrzebna nam taka broń.

- Wygląda jak mugolska. - powiedział Fred łapiąc kuszę, którą rzuciła mu Julie.

- Ale nie jest. Potem ci wytłumaczę. W ogóle, ktoś musiał wezwać te demony. One same z siebie nie przyjdą. - Julie już wiedziała jak te demony się dostały na Ziemię, ale narazie nie chciała narazie mówić za dużo Fredowi, by go nie martwić na zapas.

Potter chwyciła torbę sportową, którą powiększyła od środka zaklęciem i zapakowała tam całą broń jaką miała oraz przeróżne fiolki, składniki do eliksirów i kociołek. Wyszli z szopy, którą Julie zamknęła zaklęciem i podeszli do mugolskiego ojca Julie.

- Tato weź to. - Potter podała mu miecz, kuszę i dwie fiolki z jakimś eliksirem.

- Co to? - zdziwił się mężczyzna.

- Cały świat ponownie jest w niebezpieczeństwie. Nie ufaj nikomu oprócz Ev i proszę, zamieszkaj z nią na razie. Ona będzie wiedziała co robić z tymi rzeczami. Musiny już iść. Powuedz Evie, że jej wszystko wytłumaczę. Kocham cię! - krzyknęła tylko Julie, złapała za rękę Freda i zniknęli zostawiając zdezorientowanego pana Pettersona samego z bronią i eliksirami w rękach.

★★★

Harry i Ginny chodzili po lesie. Szli drogą, gdzie były powyrywane drzewa i zmasakrowana ziemia. Mieli nadzieję, że na końcu zobaczą Julie i Freda.

- Harry, boję się o nich. - Ginny ciężko łapała oddech ze strach i trzymała mocno chłopaka za rękę.

- Będzie dobrze. - uspokajał ją Potter, chociaż sam miał przed oczami najgorsze obrazy.

Nagle usłyszeli szczekanie i gwałtownie się odwrócili. Za nimi stał czarny pies.

- Syriusz? - Harry otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Ten pies wyglądał dokładnie jak jego ojciec chrzestny.

- Harry, Syriusz nie żyje. To zwykły pies. - Ginny pociągnęła za sobą chłopaka, ale on się jej wyrwał i dotknął psa. Był zimny jak lód. Wybraniec cofnął rękę i poszedł za Ginny zostawiając psa samego.

Uszli dosłownie kilkanaście kroków, kiedy zobaczyli dosłowne pobojowisko! W ziemi dziury jakby jakieś kilku tonowe coś na nią upadło! Wszędzie czarna maź i srzała z łuku Julie.

- Oni tu byli. Tu coś się stało. - szepnął sam do siebie Potter.

- Harry - przerażona Ginny pociągnęła chłopaka do siebie i wskazywała na coś palcem. Harry zauważył, że był to ów czarny pies. Jego oczy świeciły na żółto, a po chwili przewróciły się do góry bialkami, a pies zamienił się w ogromnego, czarnego potwora z mackami.

★★★

Julie i Fred wbiegli szybko do Nory zatrzaskując za sobą drzwi.

- Wszyscy do nas! Natychmiast! - wrzasnęła Potter i pani Weasley, Hermiona, Ron i George zbiegli po schodach. Rudowłosa położyła ciężką księgę na stole. - Gdzie Harry i Ginny?

- Poszli was szukać. Chyba są w lesie. - powiedziała Hermiona.

- O nie. - Julie momentalnie zbladła. Chwyciła łuk i kołczan, wyszła z domu i puściła się biegiem w stronę lasu.

- Julie! Nie! - krzyczał i biegł za nią Fred. Dziewczyna mimo wykończenia biegła jak sprinter.

- Fred! Julie! Co się dzieje!? - George, Hermiona i Ron pobiegli za parą. Pani Weasley patrzyla na wszystko oszołomiona z drzwi domu.

Wpadli do lasu i zaczęli biec drogą, gdzie wszystkie drzewa i ziemia były zmasakrowane. Nagle Julie gwałtownie się zatrzymała i nakazała im ręką stanąć. Przed nimi stał mały, czarny kot. Julie w mgnieniu oka wyciągnęła strzałę, naciągnęła na cięciwę i strzeliła w kota zanim zdążył zamienić się w demona.

- Zastrzeliłaś bezbronnego kotka! - krzyknęła oburzona Hermiona. Nagle kot zamienił się w czarno pomarańczowy pył i zniknął. George, Ron i Hermiona wpatrywali się w to ze zdumieniem i przerażeniem.

- Co to było? - zapytał Ron.

- Demon Rizusa. Moze dowolnie zamieniać się w istoty żywe. - wytlumaczyla Julie podnosząc strzałę.

- Demony wyginęły. - zaprzeczyła Hermiona.

- Demonów nie da się zabić. Można je tylko wysłać do ich wymiaru. - powiedziała Julie i zanim ktokolwiek zapytał się co to demon, usłyszeli przeraźliwe piski i wrzaski.

- Ginny - pobladł Fred.

- Harry - Julie znowu puściła się biegiem, a za nią przyjaciele.

★★★

- H-Harry... Co to jest? - zapytała przerażona Ginny ściskając ramię chłopaka i cofając się powoli do tyłu.

- Nie wiem. Nie wykonuj żadnych pochopnych ruchów. - szepnął Potter i również zaczął się cofać.

Demon Rizusa rzucił się na nich z impentem, a oni z wrzaskiem szybko odskoczyli i zaczęli biec.

- Drętwota! - krzyknął Harry, ale zaklęcie wchłonęło w czarne cielsko potwora. Potter pobladł jeszcze bardziej.

Nagle jedna z macek chwyciła Ginny. Harry zaczął rzucać zaklęciami w monstrum, ale wszystko się wchłaniało. W końcu cisnął w demona dużą gałęzią, a on odwrócił się w stronę chłopaka i... też go chwycił.

- Ginny! - krzyczał Potter próbując się uwolnić.

- Harry! - krzyczała sparaliżowana Weasley.

Już myśleli, że to koniec, już Ginny zemdlała, już brakowało im tchu, kiedy demon zastygł, uwolnił uścisk i zamienił się w pył. Harry i Ginny upadli na ziemię i zanim Potter stracił przytomnośc, zobaczył jeszcze swoją siostrę z wyciągniętyn łukiem biegnącą w ich stronę.

***************************

Hejka naklejka! Co tam u was? Jak podoba sie rozdzialik? :D

Demony, jak niektórzy się zorientowali (a moze i nie xD) zapożyczyłam je sobie z Darów Anioła xD nie będzie jednak Nocnych Łowców, tylko coś innego ;D

Komentujcie!! Długie komentarze mile widziane :D

Pozdrowionka :*

TheQueenOfMagic ❤❤❤




























Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top