18. Przebudzenie (II)
Pod rozdziałem ważna notka.
**************************
Nie wiedział co się dzieje. Ciało miał bezwładne i wszystko go bolało. Jedyne co mógł robić to mrugać oczami. Było jasno, widział na białym suficie odbijające się słońce. Po chwili ból puszczał i mógł już spokojnie ruszyć głową czy ręką. Gdy tylko uniósł prawe ramię zobaczył na nim duży opatrunek, ale nie był on zakrwawiony na czerwono, lecz na czarno. Dopiero po chwili do Harry'ego dotarło, że wbił mu się kolec z trucizną demona. Odwrócił głowę w stronę krzesła, z nadzieją, że ktoś przy nim będzie siedział, ale nikogo tam nie było. Nawet Julie.
Pierwsza myśl Harry'ego, to że się obraziła lub wkurzyła, za to, że na nią nie poczekali, ale przecież to bez sensu. Nie są w przedszkolu. W końcu Wybraniec zrozumiał, że nie wie która jest godzina i jego sostra może odsypiać nocną wyprawę. Założył okulary, które leżały na szafce nocnej i postanowił zawołać jakiegoś medyka by się więcej dowiedzieć. Gdy tylko wstał ból sparaliżował mu nogi i upadł na podłogę. Uderzył się w głowę o kant łóżka i krzyknął z bólu. Wyczuł palcami, że pomiędzy włosami ciekła mu ciepła, czerwona krew. Nagle do sali wbiegła przerażona pielęgniarka.
- Panie Potter! Kto panu kazał wstawać!? I widzi pan, przewrócił się pan. - westchnęła zmęczona swoją pracą. Pomogła Harry'emu położyć się z powrotem na łóżku. - Zaraz zawołam ordynatora.
I wyszła. Harry rozmasowywał sobie miejsce, gdzie się uderzył. Czuł swoją krew już na szyi, więc przyłożył prześcieradło do rany by ją zatamować. Trochę kręciło mu się w głowie.
- Dzień dobry panie Potter. - do pomieszczenia wszedł uzdrowiciel, zapewne ordynator. Spojrzał zniesmaczony na zakrwawione prześcieradło i podszedł do Wybrńca. - Miał pan sporo szczęścia. Gdyby nie pana przyjaciółka, już by pan nie żył.
- Chodzi o Hermionę? Jest tutaj? - zaciekawił się Harry. Ciekawe co takiego zrobiła.
- Tak, o pannę Granger. Nie ma jej nistety tutaj. Była dziś rano pana siostra, ale poszła gdzieś z jakimś blondynem. - odparł medyk lecząc zaklęciem mu ranę na głowie.
- Coo? Z Malfoyem!? - zdumiał się Wybraniec i przyłapał się na tym, że ma szeroko otwartą buzię. Wiedział co Draco czuje do Julie, więc bał się, że może zniszczyć związek Julie i Freda, a tym jego relacje z siostrą i Weasleyami. Medyk przyglądał mu się uważnie więc Harry pospiesznie zmienił temat. - A co takiego zrobiła Hermiona?
- Wyssała jad demona z twojej rany. - powiedział spokojnie uzdrowiciel wskazując opatrunek na ramieniu chłopaka. Harry wytrzeszczył oczy. - To było bardzo odważne. Jeden zły ruch i mogła by się zakrztusić i umrzeć. Musisz jej bardzo podziękować.
- Tak. Muszę. - zgodził się Harry. Hermiona wyssała z niego jad? To z jednej strony niezbyt komfortowe, ale uratowała mu życie! Ma u niej dług wdzięczności. - Mogę się skontaktować z kimś?
- Jak? Nie dasz rady patronusem. Jesteś teraz zbyt słaby. - stwierdził uzdrowiciel i pisał coś na swojej podkładce.
- To niech pan da znać pani Molly Weasley, że się obudziłem. - odprał Harry. Doktor spojrzał na niego spod okularów, wstał z łóżka i wyszedł. Teraz pozostało Harry'emu tylko czekać.
***
Biegła nie wiedząc do końca gdzie jest. Na pewno w jakimś lesie, bo omijała zwinnie drzewa, a te które stały jej definytywnie na drodze i nie byłaby w stanie ich ominąc, po prostu wysadzały się same w powietrze i upadały daleko za nią.
Co ona znowu zrobiła... Nie chciała by to tak wyszło. Wściekła się na Ritę i o mało nie zniszczyła Hogsmeade. A teraz niszczy las. Niekiedy nie potrafi kontrolować swojej mocy. To nie jest zbyt fajne. Teraz na prawdę wszyscy mają ją za drugiego Voldemorta. W końcu wiele osób widziało to co zrobiła. W następnym Proroku Codziennym będą mieć kolejny temat.
Nagle potknęła się i przewróciła na ziemię. Ponieważ akurat była na szczycie wzniesienia, zaczęła staczać się na dół obijając ciałem o kamienie, drzewa, krzaki. W końcu upadła bezsilna, posiniaczona i poraniona. Dała upust emocją i po prostu zaczęła płakać. Nie miała siły by wstać. Bolała ją ręka i noga. Nie zdziwiła by się gdyby były złamane. Nie miała siły nawet by sięgnąć po różdżkę i wezwać pomoc.
***
- Harry! Dziecko, jak ja się o ciebie martwiłam. - pani Weasley wbiegła do sali szpitalnej i przytuliła Pottera, za nią weszła jej córka.
- Mamo, dusisz go. - zaśmiała się Ginny widząc minę chłopaka. Molly puściła go, kiedy weszli Ron i Hermiona. Teraz to Ginny przytuliła Harry'ego, a potem Hermiona.
- Dziękuję Hermiono. Słtszałem co zrobiłaś. To było bardzo odważne. - powiedział Harry po przywitaniu się ze wszystkimi. Przyjaciółka uśmiechnęła się lekko.
- Nie masz za co. Pewnie zrobiłbyś to samo. - odpowiedziała siadając na krześle obok pani Weasley.
- Ja to bym pewnie nie wiedział, że tak się da. - odparł Potter co wywołało slawę śmiechu. Ginny usiadła obok niego na łóżku i wtuliła się w niego.
- A gdzie jest Julie? - oprzytomniał Ron i wszyscy oprócz Harry'ego byli bardzo zdziwieni.
- No właśnie? Wyruszyła już z samego rana. Nawet śniadania nie zjadła, ani nie poczekała na Syriusza. - powiedziała wystraszona i poruszona Molly.
- A no właśnie, czemu nie ma z wami Syriusza? - zdziwił się Wybraniec.
- Opił się pił piwem kremowym i śpi jak suseł. - odpowiedziała Ginny, a Harry parsknął śmiechem. - Ale gdzie jest Julie?
- Nie wiem. - skłamał Potter. - Pani Weasley, mogła by pani na chwilkę wyjść? Chciałbym porozmawiać z Ronem, Ginny i Hermioną tak eee.. na osobności?
Wszyscy spojrzeli na niego podejżliwie. Pani Weasley westchnęła i niechętnie wyszła na korytarz. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, Wybraniec zaczął mówić.
- Nie wiem gdzie jest Julie, ale wiem z kim jest. - zaczął, a oni spojrzeli na niego pytająco. - Jest z Malfoyem.
- Cooo?? - zdziwili się wszyscy i patrzyli na Pottera jak na idiotę.
- Po co miała by gdzieś z nim iść? - zdumiła się Ginny. Harry więc chcąc, nie chcąc opowiedział co dokładnie powiedział mu Draco na cmentarzu gdy wskrzeszał Julie. Nikt nie śmiał mu przerwać, a po jego opowieści nastała cisza, którą w końcu przerwała Hermiona.
- To dlatego nie chciałeś by pani Weasley wiedziała. Julie jest z Fredem, a zadawanie się z Malfoyem może zniszczyć ich związek. - powiedziała spokojnie. Harry pokiwał głową.
- Musimy jej to wybić z głowy! - zadecydowała Ginny. Złote Trio zgodziło się z nią.
- Gdzie oni mogą być? - zapytał Ron.
- Nie wiem, może... - zaczął Harry, ale nie dane mu było skończyć, bo do sali wbiegł blondyn z rozczochraną czupryną w eleganckim, ale ubrudzonym stroju. Zatrzasnął za sobą drzwi, a w ręku trzymał gazetę.
****************************
I tym pozytywnym akcentem zakończę twn rozdział xD jedt tak gorąco, że nawet nie wiecie jak trudno było mi go napisać. Ale udało się. Ufff..
Uwaga:
Od 5 do 15 lipca prawdopodobnie nie będzie rozdziału bo jadę do Włoch i nie będę miała jak tam zapewne pisać. Tak samo jak od 23 lipca do 5 sierpnia będę na koloniach i raczej nie będę w tych dniach pisać.
Komentujcie, motywujcie!!!
TheQueenOfMagic
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top