14. Odbicie (II)

Błysnęło i huknęło, a drzwi od pokoju wyleciały z zawiasów na ziemię. Z podłogi uniosła się chmura kurzu. Nóż ponownie trafił w skrzydło Mii i przebił je na wylot. Anielica wrzasnęła z bólu. Wszyscy oprócz niej spojrzeli na drzwi.

Gdy kurz powoli opadał, zobaczyli w wejściu średniego wzrostu człowieka, w długiej czerwonej pelerynie. Spod kapturu wylatywały rude, poplątane, długie włosy. W ręku trzymała pewnie różdżkę. Nad jej głową balansował feniks gotowy do ataku.

- Julie... - wydukał Harry. Teraz, albo nigdy pomyślał i kopnął z całej siły Wyklętego i uderzył go z łokcia w gardło. Następnie wyrwał mu nóż i rzucił w niego po omacku biegnąc w stronę Ginny.

Nie tylko on pomyślał o uwolnieniu się. Hermiona również wytrąciła nóż Wyklętemu i teraz się z nim siłowała, a Syriusz... a Syriusz gdzieś zniknął.

- Atakujcie ich! - krzyknęła Camille i demony jeden po drugim zaczęły rzucać się na nich przy okazji taranując Mię. Julie przedzierając się przez chmarę potworów dobiegła do jęczącej z bólu szatynki. Po chwili i anielica i Perełka zniknęły. Teraz Ruda ruszyła do walki. Wyciągnęła długi anielski nóż i machała nim zręcznie pokonując demony. Na plecach miała przewieszony kołczan ze strzałami i przyczepiony łuk.

Akkie również już uwolniona dzielnie walczyła, a Złote Trio i Ginny mimo zmęczenia machało bronią na prawo i lewo. Nigdzie jednak nie było Syriusza i Harry zaczął się niepokoić.

- Harry uważaj! - Wybraniec usłyszał krzyk Hermiony i nim zdążył się uchylić, ogromny kolec wbił mu się w ramię i pociekła z niego krew wymieszana z czarną mazią - trucizną. Momentalnie pojawiły mu się mroczki przed oczami i zakręciło mu się w głowie. Upadł na ziemię uderzając głową o posadzkę.

- Harry! - krzyknęła przerażona Ginny i chwiejąc się na nogach podeszła do chłopaka. Wybrańcowi brakowało tchu i dusił się, jad rozpłynął się po całym ciele. Hermiona również znalazła się przy przyjacielu, zwinnym ruchem wyjęła z kieszeni fiolkę z eliksirem i wlała mu jej zawartość do gardła. Ron chronił ich zabijając atakujących wrogów.

- No dalej, działaj. - powtarzała ciągle wyjmując ostrożnie kolec demona i ciskając nim w jakiegoś Wyklętego. Przyłożyła swoją twarz do ramienia Harry'ego i zaczęła wysysać jad. Tak się robi po ukąszeniach węży i wszelkich jadowitych stworzeń. Oderwała usta od rany i splunęła na ziemię czarną śliną. Język piekł ją jakby ktoś wypalał w nim dziurę, ale powtórzyła czynność.

- Trzeba go stąd zabrać - powiedziała Hermiona plując ponownie na podłogę. Wstała i powróciła w wir walki z nadzieją, że Ginny się nim zajmie.

Tymczasem Julie z Akkie starały się dojść do reszty, jednak tłum napierających na nie demonów i Wyklętych był bardzo duży. Potter kulała, bo w jednej nodze miała głębokie rozcięcie i ogólnie cała była w krwi swojej lub wrogów.
Blondynka starała się również nokautować przeciwników swoimi skrzydłami, które były już całe zabrudzone, a pióra fruwały dosłownie wszędzie.

- Musimy przedostać się chyba górą! - powiedziała w końcu Julie i wystrzeliła w powietrze unosząc się nad walczącymi, a za nią Akkie machając ociężale skrzydłami. Julie z góry zaczęła atakować używając magii bezróżdżkowej a anielica ciskała pociskami ze swoich rąk. Aniołowie również mieli w sobie magię. Równie niezwykłą jak czarodzieje, jednak starali się jej za często nie używać, bo szybko słabła. Demony rozpływały się pod wpływem pocisków i wracały do swojego wymiaru.

- Harry! - nagle Akkie gwałtownie zawróciła w dół i leciała w stronę nieprzytomnego. Serce Julie zaczęło dudnić jak oszalałe. Nie nie nie myślała. Tylko nie to.

- Trzeba go stąd wziąć! - do rudowłosej dobiegł krzyk Ginny, która próbowała udźwignąć chłopaka.

- Zmywamy się! - zadecydowała Potter i złapała Hermionę i Harry'ego.

- A Syriusz? - oprzytomniała Hermiona. Dopiero teraz zorientowała się, że nie ma z nimi Blacka i zaczęła się niepokoić.

- Syriusz? - zdziwiła się Julie. Nikt się jej nie dziwił, w końcu nadal myślała, że jest martwy.

- Długa historia. - oparł Ron, złapał siostrę by mu nie zniknęła i rozglądał się za ojcem chrzestnym Harry'ego.

- Tam jest! - krzyknęła Akkie zabijając demona wbijając mu sztylet w gardło. Rozsypał się w drobny pomarańczowy pyłek.

Łapa walczył z Camille! Oboje mieli długie, błyszczące miecze. Black swoim anielskim mieczem właśnie zranił Wyklętą w nogę i skoczył na nią jak rozwścieczony pies. Ryknęła z bólu i ugodziła go swoim demonicznym mieczem w biodro. Syknął, przetoczył się na drugi bok i kopnął ją z całej siły w brzuch. Teraz to ona na niego rzuciła się z impentem i przyłożyła broń go gardła. Już chciała odciąć mu głowę, kiedy poczuła mocne ukłucie w plecy. To Julie trafiła ją z łuku. Ostrożnie wyjęła strzałę, ale ta chwila wystarczyła by Syriusz uwolnił się i przewrócił ją na ziemię.

- Wybacz Camille, ale to już twój koniec. - odparł Black, uniósł miecz i tym razem to on chciał zabić Wyklętą. Nagle jeden z demonów z mackami obwiązał mu rękę i wyrwał miecz. Pozostał bez broni, a Dione śmiała się jak opętana. 

- Syriusz! Idziemy! - krzyknęła Akkie łapiąc go i odciągając od Wyklętej. Dużo demonów i Wyklętych najzwyczajniej w świecie zwiało. - Z Harry'm i Mią jest źle!

Black obudził się jakby z transu. Chwycił strzałę Julie i rzucił nią w czaszkę leżącej na ziemi Camille. Już nie zwracał uwagi czy ją zabił, czy nie. Pobiegł z blondynką do swojego chrześniaka. Chwycili się Julie i teleportowali prosto do Nory w momencie kiedy rzuciły się na nich cztery ogromne demony.

*******************************

I oto rozdział. Miałam z nim niemałe kłopoty xd najpierw dwa razy mi się usunął, a potem nie umiałam opisać walki. Ehh... musi już taki zostać :P

Nie miałam bladego pojęcia również jaki nadać tytuł rozdziału.

Komentujcie!!!

Pozdrowionka,

TheQueenOfMagic





























Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top