13. W Czarnobylu (II)

Tylko jedna osoba wypisała tego człowieka, który tam był.

Zapraszam na nawet długi rozdział ;)

Miłego czytania!

****************************

- To niemożliwe... - pokręciła głową Hermiona. Patrzyła się na ową postać jak zahipnotyzowana. Ron i Harry również patrzyli z szeroko otwartą buzią.

- Kto to jest? - zapytała zaciekawiona Akkie nie opuszczając broni.

Postać otwarła oczy i spojrzała na przybyszów. Podobnie jak oni rozszerzyła szeroko oczy i buzię.

- Harry - wydobyła z siebie zduszony odgłos i poruszyła się niespokojnie dzwoniąc łańcuchami.

- Nie wierzę... - Harry pokręcił głową. - Ty... nie żyjesz...

- Żyję. Nie mógł bym cię zostawić. - uśmiechnął się lekko więzień. Harry ruszył biegiem do niego, kiedy nagle ktoś złapał go za strój i pociągnął do tyłu, tak że aż upadł.

- Stój! To może być zmiennokształtny demon. - powiedziała karcąco Hermiona i pomogła wstać przyjacielowi.

- Hermiono... - zaczął mężczyzna.

- Nie! Nie wiemy, czy ty... to ty. - powiedziała zakładając ręce na klatce piersiowej. Osobnik westchnął ciężko.

- Podarowałem Harry'emu Błyskawicę, a Ron dostał ode mnie w "spadku" małą sówkę. - odpowiedział. Harry nie czekając na nic pobiegł do mężczyzny i przytulił go mocno na tyle ile było to możliwe przez łańcuchy.

- Syriuszu, to ty. - powiedział i poczuł jak rozpiera go radość. Nie mógł uwierzyć. Jego ojciec chrzestny żyje! Ale jakim cudem? Przecież zginął. Chociaż w sumie... Nie znaleziono ciała.

- Co ty tutaj robisz? - zapytał Ron próbując z Harry'm pozbyć się łańcuchów.

- Podczas bitwy o Hogwart, jakaś Camille Dione, tak mi się przedstawiła, powiedziała, że chce mi pomóc. Byłem umierający. Jeden z zamaskowanych Śmierciożerców celował we mnie zaklęciem uśmiercającym, kiedy ona się pojawiła. - opowiadał szeptem Syriusz co trochę zaglądając na drzwi. Bał się, że ktoś wejdzie. - Zabiła Śmierciożercę, a mi pomogła wydostać się z zamku.

- Nie wierzę? Ona komuś pomogła? - zdziwiła się Mia otwierając szeroko usta.

- Nie miała w tym jak widać dobrych intencji. - Black spojrzał na łańcuchy, które leżały już na ziemi. - Nie do końca wiem o co jej chodziło. Mówiła coś o jakiś Wyklętych, podobnej krwi... Ale nie ważne. Chodźmy stąd jak najszybciej.

- Nie wierzę po prostu, że nie udało ci się stąd wydostać. - pokręciła głową Hermiona i uśmiechnęła się wręcz niezauważalnie. - Jesteś Huncwotem. Gryfonem. Jesteś Syriuszem Blackiem!

- Blackiem!? - krzyknęły w tym samyn czasie Akkie i Mia. Reszta popatrzyła na nie ze zdziwieniem.

- O co wam wszystkim chodzi z tym moim nazwiskiem? Też go nie lubię. I kim wy na brodę Merlina jesteście? - Syriusz był już kompletnie zdezorientowany.

- My jesteśmy aniołami. - powiedziała Akkie, a widząc pytające spojrzenie mężczyzny dodała - zabijamy demony.

- Te takie jak za kamiennym łukiem? - zapytał Syriusz.

- Za kamiennym łukiem? - zdziwila się Mia.

- To takie miejsce w Ministerstwie Magii gdzie jest jakiś świat demonów. - powiedział pospiesznie Harry.

- To wy wiecie o takim czymś i nam nie powiedzieliście!? - krzyknęła wściekła szatynka. - To może być klucz do pozbycia się tych potworów raz na zawsze!

- Ciszej, bo zaraz straż tu przyjdzie. - uciszył ją Black. - To o co chodzi z tym moim nazwiskiem? Już ta cała Camille coś do niego miała.

- Ty serio nic nie wiesz? - zdziwiła się Akkie. On pokręcił głową. - Wyklęci i aniołowie też maja nazwiska. Te aniołów kojarzą się ze spokojem, bielą, światłem. My na przykład nazywamy się White. Inni Sky, Sunshine, Light, Snow, Winter.

Harry słysząc nazwisko Winter od razu przypomniał sobie panią Evę Winter. Musiała być już na prawdę starym aniołem skoro wyglądała tak jak wyglądała. Hermiona i Ron zdawali się myśleć o tym samym.

- Nazwiska Wyklętych nastomiast są bardziej mroczne, ciemne takie jak Dark, Dusk, Twilight i... Black. - powiedziała ostrożnie Mia. Syriusz pobladł automatycznie.

- Jestem jakimś Wyklętym? - szepnął chociaż i tak pewnie do końca nie wiedział kto to jest. Mia i Akkie pokiwały niepewnie głowami.

- Ej, nie chce nic mówić, fajnje się gada, ale musiny znaleźć Ginny. Nawet nie wiemy czy jest jeszcze żywa! - oprzytomniał Ron, a Harry poczuł nieniły skurcz w żołądku. Znalezienie żywego Syriusza tak nim wstrząsnęło i wytrąciło z równowagi, że zapomniał kompletnie o swojej dziewczynie!

- To Ginny tak krzyczała? - Łapa otworzył szeroko oczy. No w sumie, oni musieli tu po coś przylecieć. Znalezienie rzekomo martwego Huncwota było tylko przypadkiem.

- Krzyczała? Torturowała ją? - pobladł Potter.

- Chciała się czegoś od niej dowiedzieć. Nie wiem tylko czego. Krzyki dochodziły z tamtąd. - wytłumaczył Black i pokazał na schody prowadzące w górę.

- No to idziemy! Na co czekamy. - popędziła ich Hermiona i z bronią gotowa do ataku poszła z Akkie i Mią przodem po starych, drewnianych schodach. Każdy krok stawiały ostrożnie uważając by się nie zawaliły. Syriusz też dostał anielski nóż.

Szli po zakurzonym korytarzu. Wiedzieli, że samo przebywanie tu jest bardzo niebezpieczne również ze względu na toksyny, ale nie mieli wyjścia. Musieli znaleźć Ginny.

O dziwo nie spotkali jeszcze na swojej drodze żadnego demona. Coś tu nie grało. Przecież było ich tu od groma, a nagle wszystkie zniknęły? To pewnie była jakaś zasadzka. Znajdą Ginny, wezmą ją i jak najszybciej się stąd wynoszą. Kiedy indziej zajmną się Kamieniem.

Mia popchnęła lekko jedne z drzwi. Nic za nimi nie było. Poszli więc do kolejnych i kolejnych. Dopiero gdy otwarła czwarte drzwi, zobaczyli ciemny pokój, oświetlony jedynie małą świeczką. Na środku pokoju siedział człowiek. Uniósł głowę.

- Ginny - Harry w mgnieniu oka znalazł się przy dziewczynie. Dopiero wtedy ujrzał jej podrapaną i zakrwawioną twarz, opuchnięte oczy i potargane włosy. Była związana ciasno sznurami i cała poobijana. Nic dziwnego, że nie udało jej się wydostać.

- Harry... - zaczęła kaszleć. Reszta weszła również do pokoju. - To pułapka...

Nagle błysnęło, huknęło i Harry'ego oślepiło jaskrawe światło, że aż upadł na podłogę. W głowie mu się zakręciło i usłyszał kilka krzyków naraz. Gdy po kilku chwilach otworzył oczy, pokój był jasny jak w dzień, ale nie było przy nim Ginny.

Rozejrzał się po pokoju i serce dudniąc jak oszalałe podskoczyło mu do gardła. Naokoło pomieszczenia stało sześciu Wyklętych i po dwóch demonów przy każdym. Mało tego, każdy z nich kogoś więził; Hermionę, Rona, Akkie, Mię, Syriusza i słabą Ginny. Wybraniec wstał i z przerażoną miną zauważył, że Wyklęci trzymają noże przy gardłach jego przyjaciół. Przełknął głośno ślinę.

- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy? Pan Potter ze swoją załogą. - wysoka, chuda kobieta w obcisłej czerwonej sukience do kolan wyszła zza rogu. Miała tak ogromne czarne skrzydła, że ciągnęła po ziemi za sobą. Tego samego koloru oczu patrzyły na chłopaka z pogardą, a długie włosy były związane w kitkę.

- Camille Dione - Harry wręcz wysyczał jej imię. Zacisnął dłoń na różdżce, bo tak czuł się pewniej.

- Widzę, że spotkałeś już swojego ojca chrzestnego. - uśmiechnęła się złośliwie i podeszła do Syriusza. - I zapewne dowiedziałeś się, że jest moją rodziną.

- On nie jest żadnym Wyklętym! - krzyknął Harry i poczuł, że mu sie krew w żyłach gotuje. Momentalnie znalazł się przy nim demon i inny Wyklęty, uwięził go i przyłożył nóż do gardła.

- Cóż za nieładne maniery... - pokręciła głową Wyklęta i podeszła do Akkie, a potem do Mii. - No proszę, dwie panny White. Myślałyście, że dacie sobie radę ze mną? - prychnęła i podniosła podbródek szatynki czerwonym, długim paznokciem. - Miranda, nawet ty plrzeciwko mnie?

- Mam na imię Mia - syknęła White i tego pożałowała, bo nóż, który trzymał Wyklęty, wbił jej się lekko w gardło, a ona wrzasnęła z bólu.

- Nie drogie dziecko. Mia to nie imię, które nadała ci matka, ale Miranda. Sama sobie wymyślilaś imię Mia. - Camille pokręciła głową.

- Skąd to możesz wiedzieć, co? - tym razem odezwała się Akkie. Starała się zachować zimną krew. Camille uśmiechnęła z wyższością.

- Bo twoja siostra nie jest do końca aniołem. - odparła spokojnie Wyklęta.

- Nie rozumiem? - blondynka spojrzała pytająco na siostrę, która wpatrywała się w podłogę.

- Miranda to pół anioł, pół wyklęta. - powiedziała chytrze Dione. Wszystkie pary oczu zwróciły się ku Mii.

- Czy to prawda? - Akkie zapytała siostry sie strachem. Co prawda, Mia była adoptowana i inna niż rodzina White, ale zawsze myślała, że przez geny. Szatynka zacisnęła powieki i pokiwała lekko głową. Camille roześmiała się.

- Nie wierzę - odparła Akkie. - Nie jesteś jak oni. Nie jesteś.

- Jest tylko w połowie jedną z nas. - uśmiechnęła się Camille przechodząc po pokoju. - Spójrz na jej skrzydła kiedy się denerwuje, wścieka, lub gdy płacze.

Wyklęta szarpnęła Mię i wyrwała z uścisku swojego sługi. Dziewczyna jąknęła z bólu, bo długie paznokcie wbiły jej się w ramię i wyciekła z niego krew. Upadła na podłogę całkowicie bezbronna i poobijana.

- Zostaw ją! - krzyknął Harry. Demon drapnął go swoimi wielkimi pazurami w plecy i Wybraniec syknął z bólu. Camille nawet na niego nie spojrzała.

- Pokaż skrzydła! - krzykęła i wyciągnęła nóż nasycony demoniczną energią.

- Nie - z trudem powiedziała Mia. Ze wszystkich sił starała się, nie dać się złamać. Powstrzymywała łzy, które cisnęły jej się do oczu z bólu i rozpaczy.

- Pokaż skrzydła! - wrzasnęła Dione i kopnęła z całej siły anioła. White krzyknęła z bólu. Ledwo podtrzynywała się na łokciach. - Pokazuj!

Mia zebrała jeszcze jednego kopniaka, tym razem w brzuch. Z buzi zaczęła jej lecieć krew. Czerwona z domieszką złota. Krew rasy aniołów. W końcu uznała, że nie ma sensu tego dłużej ciągnąć. Powoli na plecach urosły jej skrzydła. Były ogromne, Harry już je widział gdy lecieli z samolotu. Wtedy nie były śnieżnobiałe jak skrzydła Akkie, lecz lekko szarawe. Teraz były ewidentnie czarne. Jak smoła. Akkie krzyknęła ze strachu, rozczarowania i bólu. Siostra ją okłamywała. Przez tyle lat...

- Dziecko Wyklętej i anioła. Zabiłam twoją matkę za zdradę stanu. Zabiłam twojego ojca, bo zwiódł twoją matkę. Takie związki są zakazane. Maryse, puściła się z aniołem. Zdradziła nas! Jedyne co jej się w życiu udało, to ukryć ciebie przede mną i władzą aniołów. - Camille wręcz pluła w twarz Mii. - Dobrze wiesz, że takie dzieci są zabijane od razu. Nieźle cię schowała. Czarne włosy... w końcu jeden na tysiąc aniołów ma ciemne włosy. Udało ci się ich przekonać, że jesteś jednym z nich.

- Nie znałam rodziców. Nic o nich nie wiem. - wydukała szatynka poruszając z trudem skrzydłami. Bolały ją. Wyklęta nie zwróciła uwagi na wypowiedź dziewczyny.

- Zabiłam twoją matkę. Zabiłam twojego ojca. Zabiję i ciebie, a potem twoją bandę. - odparła Dione rozglądając się po pokoju. Harry nie mógł w to wszystko uwierzyć. Akkie płakała. Hermiona starała się zachować zimną krew. Ron i Ginny spoglądalj niespokojnie na wszystkich po koleji, a Syriusz, Syriusz stał sobie najspokojniej w świecie, tak jakby żaden Wyklęty nie trzymał noża przy jego gardle. Jego mina nic nie wyrażała, ale Harry go znał. On coś kombinował. Camille uniosła demoniczny sztylet nad dziewczynę i cisnęła nim w dół z niesamowitą prędkością. Nie trafiła dobrze i zraniła jej skrzydło, z którego zaczęła wyciekać szybko krew. Dziewczyna nie miała nawet siły bo ją otrzeć. Wiedziała, że to już jej koniec.

Rozwścieczona Wyklęta uniosła ponownie nóż i opuściła w dół. Błysnęło i huknęło...

**************************

Dam dam daaaam! Szczerze? Tak sobie mi sie ten rozdział podoba. Czytałam go chyba z pięć razy z zamiarem znienienia czegoś, ale coś nie pykło.
Dużo akcji i zwrotów akcji jednym słowem xD

Nie wiem kiedy następny rozdział, postaram się jak najwcześniej.

Komentujcie ;P

Pozdrowionka!

TheQueenOfMagic ❤❤❤


























Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top