Rozdział 20
- Clarisso...
- Clarisso...
- Clarisso...
- Clarisso...
Clary słyszała te szepty. Wypełniały one całą pustą przestrzeń białego, małego pomieszczenia. Próbowała z nimi walczyć zatykając uszy, ale one się tylko nasilały.
Nagle ściany zniknęły, a ona znalazła się w lesie. Czuła, że coś lub ktoś ją obserwuje i to nie jest nic dobrego. Usłyszała złowrogie warknęcie, które natychmiast umilknęło gdy ponownie rozległy się szepty. Dziewczyna poczuła, że wie skąd dochodzą i ruszyła w tamtym kierunku.
Las robił się coraz bardziej gęsty, a światło księżyca ledwie przenikało przez gałęzie. Dotarła do w dziwne miejsce. Nie była to ani polana, ani gęsty las. Szepty zamieniły się w błagalne krzyki rozpaczy. Weasleyówna upadła na ziemię nie mogąc znieść zamieszania w swojej głowie. Chciała wrzasnąć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jej ust.
Wtem polana rozjaśniała oślepiająco białym światłem. Clary zacisnęła powieki błagając by ból skończył się jak najszyciej. Wtem usłyszała miękki i delikatny głosik pośród błagalnych krzyków. Spojrzała w tamtą stronę. Stała tam postać ubrana na biało. Nie widziała jej twarzy przez ten wielki blask. Nie wiedziała też, czy to kobieta czy mężczyzna, ale głos osobnika brzmiał kojąco.
- Jesteś już blisko Clarisso. To twoje przeznaczenie. - odezwała się, a Clary starała się wypatrzeć jej twarzy, ale na próżno.
- Kim jesteś? - zapytała ochrypłym i słabym głosem. Postać zamigotała. Na dłoni Gryfonki nagle pojawił się mały, biały, świecący znaczek.
Dziewczyna nic z tego nie rozumiała, ale czuła, że zaraz zemdleje.
- Znajdź nas. Macie mniej czasu niż myślicie.
A potem wszystko zniknęło.
***
Clary poderwała się ze snu i usiadła z prędkością światła. Była cała zalana potem i ciężko oddychała. Spojrzała na swoją lewą dłoń. Dziwny znaczek tam był i świecił na biało. Spanikowana wyskoczyła z łóżka i chciała obudzić którąś ze swoich współlokatorek, ale uznała to za głupie. Spojrzała na zegar. Było chwilę przed czwartą rano.
Chwiejnym krokiem podeszła do szafy. Założyła jeansy, a na koszulkę od piżamy założyła gruby polar. Wcisnęła na nogi czarne tenisówki, wzięła różdżkę, naciągnęła kaptur i wyszła cicho z dormitorium. Przeszła przez Pokój Wspólny dziękując w duchu, że nikogo w nim nie było. Potem wyszła na korytarz i jak najostrożniej sprawdzała każdy zakręt. Musiała wyjść niezauważona.
W końcu udało jej się dotrzeć na błonia nie zwracając na siebie uwagi. Dwa razy musiała iść okrężną drogą, gdy natknęła się na patrol McGonagall lub Snape'a. Czuła, że nauczyciele nie zrozumieli by co nią kierowało. A był to instynkt i świecący znak. Clary czuła, że miał on ją gdzieś zaprowadzić. Obawiała się tylko najgorszego. Że będzie zmierzać do lasu.
Tak też się stało. Znak prowadził ją prosto do Zakazanego Lasu. Gdy zawachała się przy wejściu, czuła jak niewidzialna siła próbuje ją tam zaciągnąć. Uległa i pozwoliła swojej ręce prowadzić. Czasami gwałtownie skręcała o mało nie wpadając na drzewa. Cały czas starała się też zapamiętać drogę powrotną, gdyż zorientowała się, że nie wzięła Mapy Huncwotów.
W końcu dotarła w to dziwne miejsce ze snu. Przeszedł ją dreszcz i poczuła, że powietrze robi się zimniejsze. Spodziewała się zaraz zobaczyć świecącą postać, ale nic się nie wydarzyło. Ruszyła niepewnie przed siebie i nagle wpadła do jakiejś dziury, której wejście było zaścielone gałęziami więc go nie zobaczyła.
Krzycząc zjechała w dół po stromej ścianie i upadła prosto na kupkę wilgotnych liści. Wstała i otrzepała spodnie. Wyjście znajdowało się jakieś trzy metry nad nią. Próbowała się wspiąć, ale ściany były śliskie, strome i zlatywała z nich ziemia.
Jęknęła zrezygnowana i wyciągnęła różdżkę.
- Lumos - wypowiedziała zaklęcie i rozświetliła ciemną norę. Dopiero teraz zorientowała się, że znajduje się w jaskini. Spojrzała niepewnie w jej głąb. Wzdrygnęła się na myśl co tam może się znajdować. Postanowiła jednak sprawdzić co się tu znajduje dopóki nie znajdzie sposobu by się stąd wydostać.
Już po chwili zwykła, nierówna, wydrążona dziura w ziemi, miała proste, wyłożone kamieniami ściany, na których płonęły pochodnie. Im bardziej się zagłębiała, tym było jaśniej i ładniej. Clary nie mogła się nadziwić, jak takie coś mogło znajdować się w Zakazanym Lesie.
W końu doszła do wielkich, mosiężnych drzwi. Nie miały jednak w sobie nigdzie klamki. Przejechała dłonią po drzwiach i poczuła ciepło.
Nagle coś wyczuła przejeżdżając ręką drzwiach. Uznała, że to musi być jakiś rysunek lub napis, ale nie był dosyć wypukły by go odczytać, ani nie był wyróżniony kolorem.
- Jak to otworzyć? - zirytowała się w końcu używając zaklęcia Alohomora. Niestety, ono nie pomogło.
Wtem usłyszała szepty. Szepty ze snu, które zamieniały się w krzyki. I dochodziły zza drzwi. Usłyszała łomotanie w nie i odskoczyła przerażona. Chciała uciec, ale wtem na drzwiach zaczął formować się jakiś znaczek. Podobny do tego co miała na ręce, ale jednak miał nico inny kształt. Połyskiwał bardzo jasnym, srebrnym światłem.
Clary ścisnęła różdżkę gotowa jej w każdej chwili użyć i podeszła do znaku. Ostrożnie go dotknęła, a on rozbłysnął oślepiającym, białym światłem. Clary cofnęła się szybko kilka kroków w tył. Drzwi zaczęły się otwierać.
***
- Która godzina? - zapytał zaciekawiony Fred ziewając głośno. Siedział sam z James'em w Pokoju Wspólnym, bo reszta korzystała z weekendu i jeszcze spała.
- W pół do siódmej - odparł niezdarnie i wyciągnął mapę z kieszeni.
- Czemu musieliśmy wstać tak wcześnie? - Weasley rozłożył się wygodnie na kanapie.
- Dobrze wiesz, że po zrobieniu kawału musimy mieć jeszcze czas żeby zniknąć. Mamy półtorej godziny do śniadania. Dzisiaj nie będzie się kręcić za dużo osób. - wzruszył ramionami i potraktował mapę zaklęciem. Gdy pojawił się już zarys Hogwartu, chłopcy spojrzeli na mapę sprawdzając patrole.
- Nie ma żadnych! - zaśmiał się zadowolony Potter i już chciał składać mapę, kiedy Fred go powstrzymał.
- Patrz na to - powiedział rudzielec i wskazał na jakiś punkt. Punkt opisany Clarissa Weasley.
- Co? Gdzie ona jest? - zdziwił się James.
- W Zakazanym Lesie - Fred zniżył głos tak jakby bał się, że ktoś ich może podsłuchiwać.
- Co ona tam robi? - Potter zerwał się z kanapy i poszedł w kierunku obrazu. Po przeczytaniu informacji ze znalezionej strony, Clary zachowywała się bardzo dziwnie. Od ponad tygodnia prawie nic nie jadła i czasami potrafiła tak zapatrzeć się w dal, że nic jej nie potrafiło ocucić. James i Alexis zaczęli martwić się o przyjaciółkę, ale ona zbywała ich pytania. - Chodź.
- A co z naszym kawałem? - Weasley zmarszczył brwi.
- Musi zaczekać. Coś czuję, że Clary jest w niebezpieczeństwie.
*********************
Znalazłam trochę czasu, aby coś napisać 😊 Jak się podoba?
Komentujcie bardzo proszę, a może jeszcze znajdę trochę weny przed egzaminem ;***
Pozdrowionka
TheQueenOfMagic
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top